Dziś jest 21.09.2024
Imieniny obchodzą Jonasz, Mateusz, Hipolit, Bernardyna
Autor: Magda Bębenek
Data publikacji: 16.10.2012 01:29
Liczba odwiedzin: 14296
Tagi: europa, hiszpania, islandia, francja, relacje, autostop, podróżnicze hardkory, turystyka autostopowa, autostop relacje z podróży
5000 km złapanych i 7300 km przelecianych. Początkowo planowany pobyt na Islandii przemienia się w 7,5 tygodni podróży, z dwóch krajów stopowych robi się sześć. Tylko waga bagażu podręcznego, z którym jeżdżę, i ilość kciuków, dzięki którym jeżdżę, pozostają bez zmian.
Auto-co?, czyli z czym to się je
W moim słowniku autostop to: sposób na przemieszczanie się z punktu A do B (ponad 3200 km na Islandii, około 5000 km cała podróż); poznawanie „lokalesów” i niejednokrotnie niezwykle edukacyjne rozmowy na temat kraju, jego kultury i historii; oszczędność pieniędzy, a tym samym przedłużanie przyjemności podróżowania (w trakcie 3,5-tygodniowego pobytu na Islandii wydałam 0 zł na transport);
Zwiedzanie bez przewodników – często dociera się w miejsca, do których inaczej się nie dotrze; wyjście na spotkanie przygodzie – nigdy nie wiesz, co i kto na ciebie czeka za kolejnym zakrętem (część ze zdjęć przy wodospadzie Skogarfoss zrobiła mi osobista fotograf księżniczki Omanu). Ale przede wszystkim, autostop to dla mnie ludzie i związane z nimi historie, o czym poniżej.
Stopobranie, czyli jak najlepiej złapać stopa
Tego nie wie nikt.
W Anglii, Francji i Polsce zagaduję kierowców na lotniskach, stacjach benzynowych i przy zajazdach. Na Islandii, we Francji, w Niemczech i w Polsce stoję przy poboczu drogi, uśmiecham się najszerzej jak mogę i prężnie wyciągam kciuk. Na Islandii, we Francji i w Niemczech stoję z kawałkiem kartonu (dziwnym trafem zazwyczaj pochodzącym z opakowania po płatkach śniadaniowych), na którym wypisaną mam nazwę miejsca, do którego chcę się udać.
W Hiszpanii, cóż – w Hiszpanii wsiadam w autobus.
Stopem z lotniska, czyli interesujące początki
Nie wszędzie mogę lub chcę dojechać stopem, więc potrzebnych jest kilka lotów: Londyn, Rejkiawik, Carcassonne, Magdeburg. Położenie podmiejskich lotnisk i parkingów się zmienia, mnie jednak niezmiennie od razu po wylądowaniu odszukać można przed budynkiem, gdzie próbuję znaleźć przychylnych kierowców. Z Gatwick do 5. strefy Londynu podrzuca mnie Damian, który w wyniku nieoczekiwanego zbiegu wydarzeń przyjeżdża po mnie również wtedy, gdy wracam z Islandii, a do tego oferuje nocleg i następnego dnia odwozi na Luton.
Z Keflaviku do Mosfellsbaer spotykam roześmianą parę znajomych, którzy wiozą mnie i Antoine (znajomego Francuza, z którym jeżdżę po Islandii), gubiąc się przy tym strasznie i cierpliwie dzwoniąc do oczekujących nas gospodarzy.
Z Carcassonne do Montpellier m.in. podstarzałego rosyjskiego kierowcę tira, który sprawia, że czuję się bardzo niekomfortowo, a mimo to chwilę później specjalnie dla mnie zjeżdża z autostrady i na pożegnanie wciska mi kiść przewożonych bananów; i młodego studenta w rozklekotanym Peugeot, który wysadza mnie w samym centrum miasta i z uśmiechem na twarzy życzy Bonne chance!
Z Magdeburga do Frankfurtu nad Odrą tzw. stop na zamówienie – lądujemy późno, więc przyjeżdża po nas ojciec Pauli, kumpeli, z którą jeżdżę po południu Francji i północy Hiszpanii.
Islandia, czyli raj dla autostopowicza
Pierwszym punktem programu podróży jest miesiąc autostopu i spania na dziko na Islandii – magicznej i, jak dla mnie, mistycznej wyspie.
Pełna wulkanów i kraterów, na które chętnie się wspinam; lawy, między której formacjami hasam podobnie do członków załogi przygotowującej się do lotu na Marsa; naturalnych gorących źródeł, w których zmarznięta po deszczu i wielogodzinnej wędrówce przy świetle gwiazd objadam się islandzkim chlebkiem, camembertem i czekoladą; lodowców, na których gotuję żurek i stawiam pierwsze kroki w rakach;
kierowców, którzy chętnie biorą autostopowiczów nawet, jeśli nie znają żadnego języka obcego. I to właśnie ci kierowcy, przyznaję bez bicia, niesamowicie mnie rozpieścili.
Islandia znana jest z tego, że łatwo tam złapać okazję. Powodów jest kilka: jest to kraj bardzo bezpieczny, więc ludzie nie widzą w zabieraniu podróżujących aż takiego zagrożenia, jak np. w Polsce; żyje tu niecałe 320 tys. osób rozproszonych na wyspie o powierzchni 103 tys. km kwadratowych i zdają sobie sprawę, że w niektórych miejscach kolejny samochód za szybko się nie pojawi; co roku jest tu mnóstwo turystów, którzy wypożyczają samochody i udają się w poszukiwaniu najpiękniejszych zakątków tutejszych fiordów, chętnie pomagając w tym mniej zamożnym podróżnikom; no i w końcu Þjóðvegur 1, czyli droga numer 1 – główna jednopasmowa obwodnica wyspy, dzięki której zawsze wiesz, gdzie jest wylotówka…
Icelandic challenge accepted!
Brak większych wcześniejszych doświadczeń autostopowych i wrodzona niecierpliwość sprawiają, że po upływie 10 minut, w trakcie których nie zatrzymuje się dla nas żaden kierowca, zaczynam marudzić Antoine’owi jak to już długo czekamy – on śmiejąc się serdecznie opowiada mi o sytuacjach, w których na podwózkę czekał po 4-5 godzin. Postanawiam udowodnić mu, że ze mną dłużej jak 15 minut czekać nie będzie! Nie udaje mi się bardzo rzadko.
Zazwyczaj mamy szczęście i bardzo szybko pojawiają się kolejne samochody, a w nich ciekawi kierowcy: trzy zwariowane Niemki, które nie powinny mieć prawa jazdy; businessman, który porzucił karierę w Rejkiawiku i przeprowadził się z rodziną na wybrzeże, gdzie kupili dom i teraz zarobkowo łowi ryby; para Włochów z lekkim przerażeniem w oczach w malutkim czerwonym 4x4 z popsutym sprzęgłem; właścicielka hostelu w malutkim miasteczku, która wychodzi z pracy, aby podwieźć nas na oddalone o kilka kilometrów pole z dostępem do wody pitnej, gdzie możemy się rozbić. Czasem, jak w Mosfellsbær, mamy duże szczęście – w przeciągu 5 minut zgarnia nas operator telewizji islandzkiej jadący dokładnie tam, gdzie chcemy: ponad 450 km na północ wyspy, gdzie w Dalvík odbywa się akurat coroczny festiwal rybny.
Z czarnych plaż Vík luksusową terenówką dostajemy się pod sam camping stolicy, a podgrzewane skórzane siedzenia są cudną odmianą po zimnym namiocie, w którym co nocy przymarzam.
Na porządku tygodniowym, tak to ujmijmy, pojawiają się sytuacje chwytające za serce: zgarnia nas kawalkada kamperów, w której francuscy emeryci objeżdżają wyspę – rozbijamy się wszyscy nad małą rzeczułką nieopodal Holmavík i słuchając Boba Marleya pałaszujemy z Antoine'm nasze zupki chińskie, zagryzając je grzankami z foie gras i popijając winem, którym częstują nas nowi znajomi.
W drodze do Þingvellir podwozi nas niezwykle ciepła i otwarta para Islandczyków, która opowiada nam o domu opieki dla niepełnosprawnych, który udało im się zbudować z dotacji ludzi z całego kraju, w którym koniec końców lądujemy na lunch i opowieści o tym, jak wiele można zdziałać, jeśli tylko ma się chęć udzielania pomocy innym; w drodze do Olafsvík trafiamy na małżeństwo podróżujące z 12-letnią córką i dwoma słodkimi psiakami. Małżeństwo zamiast podwieźć nas tych początkowych 15 km spędza z nami ponad 7 godzin obwożąc nas po okolicy – podwożąc pod sam jęzor lodowca Snæfellsjökull, pokazując swoje rodzinne miejsce piknikowe ukryte między skałami pięknej plaży i zabierając do ulubionej kawiarni z widokiem na morską jaskinię.
Francja czyli cud, miód i bagietki
Z Islandii przez Londyn, i ponowne spotkanie z Damianem, trafiam na malutkie lotnisko w Carcassonne, skąd od razu udaję się do Montpellier – pełnego studenckiego luzu i francuskiej elegancji najszybciej rozwijającego się miasta kraju. Nawet wśród podróżników pokutuje opinia, że Francuzi są niesympatyczni i zamknięci na obcokrajowców, jednak ja z Paulą nigdy tego nie doświadczamy.
Przyznaję, że moja znajomość francuskiego może mieć tutaj znaczenie, jednak patrząc na to, jak starają się komunikować z kumpelą, która po francusku jedynie kawę na wynos umie zamówić (Un café à emporter svp – jest z tego bardzo dumna), opinia ta nadal wydaje mi się mocno przesadzona. W Montpellier, dokąd przylatuje Paula, spotykamy się z Michałem i Eweliną, którzy stopem jadą do nas z Barcelony (można powiedzieć, że przecierają nam szlaki!), również tu rozpoczyna się trwająca następne dwa tygodnie fascynacja połączeniem smaku serów kozich i miodu.
Spędzamy cudowny wieczór u hostów i rano ruszamy nad morze, jednak mając pod ręką bardzo tanie lokalne autobusy postanawiamy nie stopować – więcej czasu i pieniędzy pochłonęłoby dojechanie do punktu startowego niż podróż komunikacją na miejsce. Dojazd z nadmorskiego kurortu Le Grau du Roi, gdzie spędzamy noc ukryci w wydmach, do uroczego Aix en Provence rzeczywiście zajmuje nam relatywnie sporo czasu, ale to tak naprawdę jedyny tak kłopotliwy odcinek na francuskich drogach.
Okazuje się zresztą, że Aix było tego warte – jednodniowy pobyt szybko zamienia się w trzy dni: wspólne gotowanie i odkrywanie zawartości prowansalskich piekarni, łamańce językowe i długie rozmowy sprawiają, że mamy problem, żeby pożegnać się z naszymi gospodarzami. Tutaj również żegnamy się z moimi przyjaciółmi i, ponownie we dwie, ruszamy z Paulą do Avignon, którego średniowieczna architektura ukryta za potężnymi murami starego miasta natychmiast nas urzeka.
Niestety, pierwszego wieczora Paula ma mały wypadek i od następnego dnia porusza się o kulach, co daje nam jednak możliwość sprawdzenia, czy francuscy kierowcy są czuli na cierpienie innych…
Okazuje się, że z tą czułością jest umiarkowanie i przejechanie trochę ponad 380 km na zachód do Tuluzy zajmuje nam większość dnia. Na szczęście Paula zawsze ma ze sobą dobrą muzykę, więc usadawiamy się przy wyjazdach kolejnych stacji benzynowych i puszczamy największe przeboje lata, które w połączeniu z pięknym słońcem (prawie) pomagają nam zapomnieć, że 3 metry dalej licznymi pasami przelewa się morze samochodów, zamiast wód pobliskiego Morza Śródziemnego.
Hiszpania, czyli skąd odjeżdża najbliższy autobus
Z Tuluzy, stolicy europejskiego przemysłu lotniczego, która letnimi wieczorami pulsuje energią ludzi bawiących się w dziesiątkach klubów i pubów oraz biwakujących w grupkach znajomych nad Garonną, w której odbijają się tęcze świateł zdobiących liczne mosty, ruszamy dalej na południe, do intrygującej Barcelony.
Wielokrotnie słyszałam, że jeżdżenie stopem po Hiszpanii jest nie dość, że trudne, to i niebezpieczne. Cechą charakterystyczną tego rodzaju podróży miały być długi czas oczekiwania z jednej, i ogromna wylewność i szczodrość kierowców z drugiej strony. Do granicy hiszpańskiej jedzie nam się bardzo dobrze, udaje się nawet złapać na stopa Polkę, która okazuje się być koleżanką mojej znajomej z klasy z podstawówki, jakże by inaczej.
Wraz z dojazdem pod bramki graniczne kończy się jednak la vie est belle i zaczyna zmęczenie, które ogarnia człowieka po zbyt długim napromieniowaniu. Zdążymy zjeść lunch, pokręcić się wokół pobliskiej budki celnej, poczytać, popisać, potańczyć, a samochody nadal się nie będą zatrzymywać. Do czasu, gdy podjeżdża do nas minivan, a w nim dwóch starszych Hiszpanów. Patrzymy po sobie zdesperowane i oceniając ich jako bezbronnych, wsiadamy do z lekka zadymionego auta. Niebezpieczna ta podróż nie jest, ale trudna ze wszech miar – nasi kierowcy palą jak smoki i raczą nas niewybrednymi żartami, ja dodatkowo nienauczona Sycylią popełniam błąd zdejmując okulary przeciwsłoneczne i pokazując błękitne oczy, wyraźnie odbijające się od opalonej skóry. Paula, nie znając za bardzo hiszpańskiego, i tak przeczuwa, że atmosfera jest gęsta, i to bynajmniej nie z powodu dymu, jednak nie wie, jak bardzo niekomfortowo czuję się ja.
Te 250 km wydaje się ciągnąć w nieskończoność, jednak dojeżdżamy w końcu do małego miasteczka tuż za granicami katalońskiej stolicy, gdzie kierowcy wsadzają nas w metro. Jednak zanim nas skierują na dworzec, nie chcą nawet słyszeć o tym, żebyśmy nie zjadły i nie napiły się z nimi w pobliskiej tawernie. Wszelkie kolejne podróże po Costa Brava odbywamy autobusem.
Najgrubszą kreską zapisane w pamięci
Wszystkie z powyższych, ale gdzieś między nimi: oferta pracy w charakterze niani, jaką słyszę w drodze na farmę koni gdzieś w północnej Islandii, po tym jak kilka minut bawię się z małym synkiem prowadzącej samochód kobiety i wieczorna wycieczka do jej domu, żeby poznać całą rodzinę, a noc spędzić w rozbitym w ogródku namiocie; jeśli będziecie kiedyś musieli w drodze z Frankfurtu do Warszawy późnym popołudniem zahaczyć o centrum Poznania, żeby odebrać islandzki dżem dla waszej mamy, dopilnujcie, żeby znajomi odwieźli was w dobry punkt – łapanie stopa ze środka autostrady, gdzie kierowcy nie mają się jak zatrzymać, a Wy w ogarniającej panice wysyłacie swojemu tacie współrzędne miejsca, w którym się znajdujecie w oparciu o GPS w aparacie fotograficznym, żeby napisał jak długo i w którym kierunku maszerować do najbliższej stacji to nic ciekawego. Uwierzcie na słowo.
Hardokor czy nie?
Za każdym razem, gdy streszczam ludziom zeszłe lato, widzę w ich oczach przerażenie pomieszane z podziwem: miesiąc stopem i pod namiotem na Islandii, kolejny we Francji i Hiszpanii, a wszystko to z 8,5-kilogramowym bagażem podręcznym – brzmi hardkorowo.
Jednak kiedy by spojrzeć na taką podróż dzień po dniu, okaże się, że podobny wyjazd nie jest niczym nadzwyczajnym. Że przy pewnej dawce samozaparcia i motywacji oraz odpowiedniego know-how, każdy z nas może być podróżniczym hardkorem. Tego Wam życzę i do tego zachęcam!
Jeśli szukasz inspiracji, zapraszam do siebie!
02.11.12, 16:00
Magda, swietna historia :) Ja mialam okazje stopem tylko po Korsyce jezdzic, ale musze powiedziec, ze moja spisana opowiesc bardzo mi Twoja przypomina, hihi :)
28.10.12, 08:24
Agat, Kasia P - nic prostszego! Obecnie mozna dostac bilety na Islandie w naprawde atrakcyjnej cenie, nawet z Warszawy. Wracam tam w czerwcu '13 na 3 tygodnie - zapraszam! :)
28.10.12, 08:24
Komentarz usunięty
22.10.12, 20:55
Bomba! Zazdroszczę odwagi i wytrwałości. Też chcę pojechać w taką podróż ;)
18.10.12, 18:15
Wyprawa genialna. Jesteś odważną dziewczyną, ale powinnaś podziękować również rodzicom za ich odwagę, geny dobre!!!!
18.10.12, 11:53
Montpellier ma świetny klimat! Co do DD, ja pierwszych znajomych diverów miałam w Berlinie, a z całą społecznością poznałam się lepiej kiedy pracowałam jako wolontariusz na festiwalu Roskilde. Pierwszą reakcją, zanim wiedziałam bliżej co i jak ludzie robią, było oczywiście "ewwww". Potem ich posłuchałam, ich motywacje do mnie przemówiły. A, no i to, że DD wcale nie oznacza nurkowania do ulicznych koszy na śmieci po resztki jedzenia, a np. podejście pod zamykającą się piekarnie, gdzie tak czy siak wystawiają worki wypieków w idealnym stanie, jest bardzo logiczne (w ten sposób mieliśmy w Aix ucztę dla 7 osób z wyrobów Paul's - rozpusta!). O wielu rzeczach się u nas nie mówi, fakt. Ale za to "u nas" bym bardziej całe "komercyjne społeczeństwa" rozumiała, nie samą Polskę. Uważam, że czas najwyższy to zmienić :) Pozdrawiam!
18.10.12, 09:55
dzięki za komentarz pod moją relacją :) widzę, że byłaś w Montpellier, studiowałam tam i wiem, że to miasto jest rajem dla stopowicza. A o dumpster diving aktycznie w Polsce mało się mówi, ja się o tym dowiedziałam 10 lat temu we Francji, a z samą tą nazwą dopiero się spotkałam w Nowej Zelandii.
17.10.12, 23:57
Dziękuję dziewczyny! Zapraszam także na bloga, tam dużo więcej zdjęć i przygód: www.maguliciousworld.blogspot.com, a bardziej na bieżąco na fanpage: www.facebook.com/magubee
17.10.12, 00:05
Lui - zawsze pozytywnie i do przodu! :) Kamila - dziękuję! Casablanca - podróżowało się niesamowicie, szczególnie po Islandii. Przepiękne miejsce, niesamowita okazja do oddychania pełną piersią i picia najczystszej wody na świecie prosto ze strumyczków. Za rok wracam!
16.10.12, 22:40
świetnie się czyta!:) wyobrażam sobie jak się podróżowało...;]
16.10.12, 21:32
"Niech Cię dobre bogi, niech Cię dobre wiatry!" Szerokich dróg i samych dobrych ludzi na Twojej drodze Magdo!
16.10.12, 19:34
Dziękuję za wszystkie komentarze! Cieszę się, że tekst się podoba :)
16.10.12, 19:00
Genialny artykuł! Zerknąłem tak od niechcenia, a po chwili mnie wciągnął i do tego obudził, ładując pozytywną dawką energii na dalszą cześć wieczoru. A czy to hardcore? Połowa tego nie mieści mi się w głowie, więc tak — dla mnie to megapozytywny hardcore, ekstremum minimalnego podróżowania w skondensowanej czasowo pigułce wrażeń…
16.10.12, 18:48
Wow! Magu ta opowiesc jest naprawde niesamowita! A zdjecia to juz totalna bomba!
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16170
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11413
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 146411
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 173975
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 7860
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 6929
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 28937
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 8634
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 10901
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8544
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10172
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 7773
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9294
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6506
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8259
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6455
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 57346
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 149116
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 7695
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 242694
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6455
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 149116
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Powered by Webspiro.