Autostopem na festiwal

I festiwal w Sopocie….

Barwne opowieści krążą również wokół festiwalu w Sopocie, dokąd w czasach mniej kolorowych uciekały rzesze młodych ludzi. „Do Sopotu zawsze jechało się na stopa, ale to inna kultura była. No i wszyscy mieliśmy książeczki autostopowiczów” – mówi jedna z uczestniczek owych eskapad. Jak przyznaje książeczki do niczego właściwie nie były używane, ale jakież było uwiarygodnienie swojej „porządności”. No i Sopot – nadmorski kurort kusił kiedyś bardziej niż dziś. Spotkałem się nawet z opinią (ach Ci kochani 50-latkowie!), że podróż to Sopotu w tamtych czasach była więcej warta niż dziś wczasy za granicą. Nietrudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę jak bardzo zmieniła się skala porównania.

Najpiękniejszy autostop na najpiękniejszym festiwalu świata

Dziś rzesze miłośników muzyki ściągają rok rocznie do Kostrzyna nad Odrą na Przystanek Woodstock. Tu trzeba przyznać, że tak licznej widowni nie ma żaden festiwal w Europie. Co roku gromadzi się tu 300-500 tysięcy ludzi. Większość przyjeżdża sławetnymi pociągami, ale pomyślcie, że w ciągu kilku dni do tego małego miasteczka przyjeżdża kilkanaście tysięcy autostopowiczów!

Wszystkie chwyty są dozwolone, a liczba patentów na złapanie woodstockowego stopa jest większa niż liczba samochodów tam jadących. Zazwyczaj, jeśli poznasz ekipę w trasie już się jej trzymasz aż do powrotu, a woodstockowa podróż to mniej więcej połowa uroku tego festiwalu.

 

Z cyklu niecodzienne woodstockowe pojazdy.

fot. Zofia Bedyńska

Dość powiedzieć, że kilka tygodni przed imprezą uruchamiany jest „bank podróży”, gdzie każdy może ogłosić, skąd chce dojechać, bądź ile ma wolnych miejsc w samochodzie. Na te kilka tygodni jest to jeden z największych portali podróży w Europie.

A sposoby łapania? Tu można opowiadać długo: moją ulubioną historią jest rozstawienie miasteczka namiotowego przy drodze i „zbieranie” kierowców, którzy zabierają kolejne osoby z wioski, a te ostatnie 2-3 zwijają ostatnie namioty i ruszają w autostopową pogoń za resztą drużyny. Popularnym sposobem jest też afiszowanie swoich gustów muzycznych i czekanie na ziomka, który jedzie w tamtą stronę.

Z Woodstockiem i woodstockowym autostopem łączy się jeszcze jedna tradycja – kosmicznego wehikułu. Zasada prosta – czyj samochód śmieszniej/głupiej/kreatywniej/zabawniej przyozdobiony lub pomalowany ten wygrywa… parę łyków piwa.

Jeśli macie czas i ochotę na nowe festiwalowe znajomości – polecam! A po wszystkim można wytaplać się w błocie….

Sporo autostopowiczów ciągnie również w stronę Ostródy na festiwal reggae – tam autostop jest zdecydowanie bardziej konwencjonalny (jeśli można tak mówić) w porównaniu do wesołych woodstockowiczów. Fakt faktem, że najczęściej podróż spędzana jest w miłej atmosferze oparów absurdu…

Cennym przeżyciem dla autostopowicza może być festiwal Basowiszcza, który odbywa się w sielankowej atmosferze zielonego Podlasia – dojechać tam na stopa wcale nie jest za łatwo, ale za to najprzyjemniej – trzeba się uzbroić w duży zapas czasu i nie spodziewać się po drodze hordy stałych bywalców festiwali, ale sama jazda przez małe podlaskie wioski będzie prawdziwym relaksem.

 

Czasem, tak dla relaksu, warto zboczyć z głównej drogi.

fot. Zofia Bedyńska