Dziś jest 10.11.2024
Imieniny obchodzą Lena, Ludomir, Leon, Andrzej
Autor: Tommy Bachata
Data publikacji: 14.10.2012 07:30
Liczba odwiedzin: 8597
Tagi: ameryka północna, stany zjednoczone, hawaje, relacje, woda, podróżnicze hardkory, turystyka wodna, ranking
Aloha! Marzenia i ich spełnianie to jedne z najprzyjemniejszych zajęć. Jestem szczęściarzem, bo udaje mi się je realizować. Kierunkowskazem jest kitesurfing, który stal się dla mnie wielką pasją, a wiatr i fala wyznaczają miejsca, które odwiedzam. Surferski „lifestyle” pozwala na ucieczkę od skomplikowanego życia w zachodniej cywilizacji, jednocześnie upraszcza wszystko i sprawia, że mogę żyć bliżej natury, nawet więcej – żyć z nią w symbiozie. Pomieszkiwanie na plaży, częsty brak dostępu do takich „luksusów” jak prąd, ciepła woda czy wygodne posłanie – to wzmacnia i hartuje. To nie wszystko jednak – słonce i naturalne pożywienie dodają niespożytej energii, ludzie, których spotykam na swojej drodze dają radość, wyzwalają pozytywne wibracje. W takich okolicznościach nietrudno o nawiązanie szczerej przyjaźni. Po wielu latach życia w zgodzie ze swoją pasją, dochodzę do wniosku, że nieważne co mam, ważne jakim człowiekiem jestem. Życie jest piękne, ale musisz tego chcieć – myślałem w trakcie kolejnej podróży z biletem w jedną stronę. Tym razem udawałem się na przepiękną wyspę w archipelagu hawajskim. Maui to magiczne miejsce, o czym miałem się wkrótce przekonać. To, co widziałem i przeżyłem, jest zawarte w tej relacji. Tymczasem – „hang loose!”
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem w telewizji kitesurferów wykonujących z deską i latawcem ewolucje na wodzie, zakochałem się w tym sporcie. Od tej chwili kitesurfing stał się moim marzeniem, nowym celem do osiągnięcia. Po paru latach, w Egipcie, zacząłem swoją przygodę z kitesurfingiem. Od tamtej pory zmieniły się moje podróżnicze priorytety. Każdą kolejną podróż wyznaczają: mój brat Wiatr i moja siostra Fala. Pozbyłem się wszystkiego, porzucając tym samym konsumpcyjny styl życia. Z plecakiem, deską i latawcem rozpocząłem podróżowanie – zawsze z biletem tylko w jedną stronę. Odwiedzam Australię i Tajlandię, ale spełnieniem moich marzeń stają są Hawaje, a dokładnie Maui – kolebka kitesurfingu. To na Maui poczułem, co znaczy prawdziwy surferski lifestyle. Moje życie zmieniło kierunek.
Ląduję na Maui, wieczorem zabieram bagaż i… co dalej? Pytam o jakiś hostel. Są dwa – jeden w mieście Kahului, drugi w miasteczku Paia, lecz o tej porze i z moim bagażem jestem zmuszony wziąć taxi. Dobijam na postój, ładujemy manele do auta, a taksówkarz pyta: „Dokąd jedziemy?”. Proponuję, żeby on wybrał, na co się uśmiechnął, spojrzał na mnie i odpowiedział, że zna odpowiednie dla mnie miejsce. Hmmm… zabrzmiało dziwnie i tajemniczo. Wkrótce znalazłem się w Rainbow Hostel w Paia, gdzie zaczyna się moja kitesurferska przygoda. Hostel mieści się w starym drewnianym domu i jest bardzo klimatyczny. Kilka kolorowych dywanów na podłodze salonu, mnóstwo dekoracji w indyjskim stylu i egzotyczny zapach kadzideł, który pozwala odprężyć całe ciało. Padam na miękką, głęboką sofę. Odpręża się też mój umysł – ego też postanowiło odpocząć.
Wstaje nowy dzień. Kuchnia hostelu to miejsce gdzie poznaje wszystkich gości. Są uśmiechnięci, mili i uprzejmi, zupełnie inni od tych, których spotykałem podczas moich wędrówek przez świat. Luz, relaks, spokój przywodzą na myśl hipisowski styl życia. Kilka osób na pytanie skąd pochodzą, odpowiada – „z Wszechświata”. Bardzo mi się to spodobało, więc dołączyłem do grupy o osobliwym pochodzeniu. Od tej pory ja również jestem „z Wszechświata”.
Pora poznać najbliższą okolicę, znaleźć „kite beach” i ulokować się blisko niej. Wskakuję na mojego longboarda i zjeżdżam do miasteczka. Paia to w dużej mierze niskie drewniane domki, zabudowa przypominająca wczesny amerykański Dziki Zachód. Od domów amerykańskich pionierów różni się jednak pastelowymi, wesołymi kolorami, które cieszą zmęczone miejską cywilizacją oczy. Paia to „najsurferskie” miasteczko jakie znam! Cudowne! Po ulicach kręci się sporo turystów, z łatwością można ich odróżnić od lokalesów, których teraz brak, bo zapewne surfują o tej porze.
Ruszam dalej. Autobusem, z przystanku, który nie ma rozkładu jazdy, jadę do Kahului. Nie wiem, w którym kierunku jechać, nie wiem, gdzie dokładnie wysiąść. Świetne uczucie – nie mieć pojęcia, co się wydarzy. Cóż, wysiadam na ostatnim przystanku… Dokąd teraz? Widzę ogromny statek górujący nad zabudowaniami i podążam w tamtą stronę. Dochodzi południe, słońce już mocno pali, ale zrywa się wiatr od oceanu, a im mocniej wieje, tym większa ogarnia mnie ekscytacja i radość. Chwila, w której chce mi się śpiewać, ba! Chcę mi się wyć ze szczęścia! Przyspieszam kroku, idę ulicą wzdłuż jakichś magazynów, punktów skupu puszek i dostrzegam sklep widsurfingowy „Maui Sail”. Wchodzę i pytam o plażę. Sprzedawca uśmiecha się i pozdrawia lokalnym „Aloha!”, wskazując jednocześnie kierunek.
Żegnam się szybko ze sprzedawcą windsurferem i w nogi! Nie ubiegłem jednak daleko, słońce zbyt mocno grzeje. Z bijącym jak oszalałe sercem, przyspieszonym krokiem, niczym odkrywca wypatruję wymarzonego lądu. Jest!!! Często „pierwszy raz” na długo albo czasem i na zawsze pozostaje w pamięci. Nie inaczej jest teraz – pierwsze wejście, wielki uśmiech, radość i fascynacja nowym miejscem. Naprawdę czuję się jak odkrywca nieznanego lądu.
Wiedziałem, że jest to jedno z najlepszych miejsc do kitesurfingu na świecie, ale nie wiedziałem, jak do niego trafić. Ale udało się, zrobiłem to sam, „na czuja” i mam z tego niesamowitą satysfakcję. Na końcu plaży, zwanej tutaj Kanaha Beach jest pole kempingowe, pole kempingowe praktycznie na samej plaży! Czuję, że będę tutaj szczęśliwy!
Pora wracać do hostelu po manele i sprzęt, nawet na chwilę nie opuszcza mnie obsesyjna myśl: „Ja chcę na wodę!!!”. Zanim jednak przeniosę się na plażę, muszę zorganizować sobie transport, gdyż na wyspie na piechotę wszędzie jest dość daleko, a kemping na Kanaha Beach jest zamknięty w poniedziałki i wtorki zatem bez auta ani rusz. Potrzebuję samochodu! Właśnie wypowiedziałem życzenie, które spełnia się już następnego dnia rano. Pracownik hostelu ma na sprzedaż samochód. W lokalnym slangu to „Maui-cruiser”. Toyota Sentra z 1988 roku – brzmi nieźle, umawiamy się i po śniadaniu robimy jazdę próbną. Nie wiem jak to opisać, ale ten pojazd w naszych europejskich warunkach już dawno znalazłby się na złomowisku. Tutaj cieszy oczy – po prostu „fun car” i ciągle nadaje się do użytku.
Jazda próbna wypada dobrze. Przejechaliśmy około dwóch kilometrów pod górę, żeby samochód włączył drugi bieg (ma automatyczną skrzynię biegów), co się udało, a więc możemy wracać. Z powrotem jest z górki, więc nie zauważam, że brakuje mu kilku biegów. Zjeżdża w dół jak malowany :-) Nikt przy zdrowych zmysłach nie kupiłby tego samochodu, więc fakt, że ja go nabyłem, nie świadczy najlepiej o moich. Dobijamy targu i za jedyne 350 dolców mam auto a raczej “Gruchotka” – bo tak pieszczotliwie go ochrzciłem. Spakowany do Gruchotka, żegnam Rainbow Hostel. Jadę na plażę z moich marzeń i snów, na „kite beach”. Jestem niesamowicie szczęśliwy, uśmiechnięty, chociaż wiem, że w każdej chwili Gruchotek może się rozkraczyć, więc podtrzymuję go na duchu, mówiąc, że od teraz będziemy najlepszymi przyjaciółmi, że będę dbał o niego, bo jesteśmy na siebie skazani… Gruchotek zareagował w sposób typowy dla pojazdu z takim bagażem doświadczeń – zaczął szarpać i przerywać. Uznałem więc, że był zadowolony.
Dobijam na kemping, jest późne popołudnie, z kajtowania dzisiaj już nici, wiatr słaby, a prognoza na jutro też nie za dobra, no cóż będę się przygotowywał mentalnie. Lokalni homeless’i z kempingu,
ustawiają samochody wzdłuż drogi, pomimo zakazu pozostawiania samochodu na całą noc, nie znając miejsca gdzie się mogę kimnąć, doklejam się do homeless’ów. Pora spać. Gruchotek nagrzany sloncem nie pozwala zasnac, wiercę się i przewracam z boku na bok… Nie, nie dam rady, biorę śpiwór i naginam na plażę. A tam pusto, cisza, spokój, delikatna bryza od oceanu, ciemność, jedynie księżyc oświetla wybrzeże… najbliższa cywilizacja i światła to Kahului. Kładę się na piasku, zamykam oczy, umysł buzuje, ego podsuwa co chwilę bardziej dzikie, koszmarne sytuacje jakie mnie właśnie tu i teraz mogą spotkać. Reaguję na najmniejszy szmer. Mówi się, że strach ma wielkie oczy, hehehe, teraz dla mnie strach ma wielkie uszy. Walczyłem tak z moją wyobraźnią kilka godzin aż zasnąłem ze zmęczenia.
O świcie budzę się jako zupełnie inny człowiek. Niczego nie słyszę, nic nie atakuje mojego umysłu, żadnych szmerów głowie. Jak nigdy w życiu poczułem błogi spokój. Tego wewnętrznego spełnienia, nirwany, nie da się opisać. Moje ego odeszło.
Mieszkam na plaży, na kite beach, latam, „kajtuje”, „rajduje” najlepsze fale na świecie. Jestem w wyjątkowym miejscu, to moje Hawaje, podszyte spirytyzmem, może nawet zaczarowane? Kiedy zamykają kemping na dwie noce, dołączam do bezdomnych przyjaciół, unikając tym samym mandatów. Za namiot staram się nie płacić, udaje mi się to praktycznie przez całe dwa miesiące. To tutaj porzucam moja deskę twin-tip na rzecz ukochanego surfboard’a i stawiam pierwsze kroki na falach. I właśnie na jednej z tych wielkich fal omal nie straciłem życia.
A było to tak. Pewnego razu pomykam na moim surfboardzie i latawku, przechodząc przez łamiące się fale, ufff, ale wielkie i mocne – masakra! Jest ciężko, a tu jeszcze jakby było mało tego wszystkiego, wyrasta przede mną ogromna fala!!! Wpływam na nią, przyspieszam, bo wiem, że muszę ją przepłynąć, zanim się złamie. Łatwo się domyślić, co się stanie, jeśli tego nie zrobię. Ufff... Udało się tym razem. Spływam, dosłownie spadam z czubka fali, zajmuje to jednak dobrą chwilę. Do cholery, ile ona miała metrów?! Ja, moja deska i „latawek” bijemy dalej i dalej…, i dalej. Ooo, niedobrze! Co to?!! O nie! Buduje się fala wysokości wieżowca!
Czy zdążę uciec, zanim „wieżowiec” zwali się na mnie? Hmmm… wątpliwe!!! Trzeba uciekać! „Latawek” już gotowy do zwrotu, ale niech to. Za późno! Potężne cielsko fali przewala się po mnie... Popełniłem naprawdę duży błąd. Nie przewidziałem takiego obrotu sprawy i pozwoliłem, żeby bestia mnie tak zaskoczyła! Czuje jakby z wielkim hukiem walił mi się na głowę cały świat. Co wtedy czuję?! Nic nie czuję! Wiem tylko, że teraz wszystko zależy od Boga, szczęścia, losu, mojego anioła stróża…
Woda jest wszędzie, otwieram oczy, dookoła biało, zaczyna mi brakować powietrza... dostaję się do bębna wirówki… fala chce mnie złamać w pół... odruchowo zwijam się w pozycję embrionalną, ale na nic to się zdaje. Siła jaka mnie rozrywa jest ogromna, nie panuję nad niczym! Myślę żeby się jakoś stąd wydostać, walczyć, zaczerpnąć choć odrobinę powietrza... Nagle mocne szarpnięcie linek od kajta, które oplotły moje ciało, czuje jak pęka skóra na mojej piersi… na szczęście w samą porę urywa się zaczep baru i zostaję tylko na leash'u. Potężna siła ciągnie mnie w tył, czuję jak łamie mnie wpół… Aaaaa… jednak coś puszcza, nie wiem co się dzieje, widzę siebie…widzę jak w środku fali walczę o życie, tak jak bym stał z boku, jak bym oglądał to w telewizji...to sen? Nie, to nie sen bo boli mnie całe ciało…coś się uspokaja. Muszę się teraz wydostać na powierzchnię wody… płynę, ale nie wiem gdzie, nie mam pojęcia gdzie jest powierzchnia wody, brakuje powietrza... walczę… jestem na powierzchni… łapię powietrze... Oooo nieee!!!
Jestem między falami, a teraz spada na mnie kolejny wielkolud. Przewidując to, co ma nastąpić za chwilę, nabieram w płuca trochę powietrza, jest odrobinę lepiej, ale bęben wirówki pracuje dalej, ja jestem w jego środku i przybieram pozy niemożliwe do ogarnięcia, czując jednocześnie jakby mnie łamano. W końcu poddaję się, nie walczę i w tym momencie robi się spokojnie! Płynę dalej na powierzchnię wody, co nie przynosi zbytnio efektu, bo w białej wodzie pianie 80 procent to powietrze. Ale udaje się – wypłynąłem! Żyję!!!
Uśmiecham się, choć jestem lekko ogłuszony, tym bardziej, że fale ciągle kotłują się wokół mnie. I jeszcze ten huk spadających ton wody, wody, która buzuje jak oranżada w proszku wsypana do szklanki z płynem. Trzeba się stąd jak najszybciej i jak najdalej wydostać. Szybko oceniam sytuację. Nie widzę deski, przede mną leży na wodzie, cały poturbowany tak jak ja, mój „latawek”. Jesteśmy sami – ja i on, wołam do niego jak do najlepszego przyjaciela i chociaż nadchodzą duże fale i trzeba czym prędzej uciekać, nie mogę go zostawić tutaj! Na tyle, na ile to możliwe zwijam „latawka” i już razem płyniemy do brzegu co chwilę zalewani przez fale. Jest ciężko, ale muszę dać radę! Jasne, że dam radę!!! A gdzie pomoc?! Chyba nikt mnie nie widzi między tymi wysokimi falami, powoli płynę, dotykam stopami rafy, chwilę odpoczywam, znowu nadciągają fale, kładę się na latawcu i powoli dryfuję do brzegu. Jestem cały! Żyję!
Zaczynam dostrzegać brzeg – jest dobrze, uśmiecham się i dziękuję Bogu. Wydaję mi się, że przed chwilą byłem w jakiejś innej czasoprzestrzeni. Czy nie przeszedłem przypadkiem na drugą stronę? Hmmm… niesamowite przeżycie! Zjawia się ratownik na skuterze wodnym z platformą z tyłu, na którą wpełzam i tym sposobem dostaję się do brzegu. W końcu jestem na plaży! W chwilach kiedy brat Wiatr odpoczywał, wskakuję do mojego Gruchotka i z surfbordem na dachu objeżdżam całą wyspę dookoła.
Maui jest przepiękna. Pod względem turystycznym – to wielka uczta dla koneserów przyrody. Mnóstwo tutaj bezludnych, urokliwych krajobrazowo miejsc. Na tej małej wyspie jest kilkanaście stref klimatycznych. Jadąc samochodem w ciągu godziny z gorącej plaży można dotrzeć na szczyt krateru wulkanu, gdzie temperatura spada poniżej zera stopni, jadąc dalej można odpocząć w cieniu tropikalnej dżungli, podziwiając egzotyczne kwiaty, kolorowe eukaliptusy i drzewa lub zażyć orzeźwiającej kąpieli w stroju Adama i Ewy pod ukrytym w dżungli wodospadem. Na wyspie znaleźć można również pustynie porośnięte kaktusami oraz czarne pola skamieniałej lawy wdzierające się do oceanu, zaś na pięknych plażach przy dźwiękach ukulele przenieść się w świat bajki. Kiedy ma się dość ludzi, wystarczy wczesnym rankiem wskoczyć do oceanu i popływać w towarzystwie przyjaznych delfinów, a w miesiącach zimowych delektować się widokiem radosnych wielorybów. To raj! Nawet najwybredniejsi znajdą na tej wyspie coś dla siebie. Jestem zakochany w Muai – marzeniu, które się spełniło.
15.10.12, 21:15
Tocio,ty chyba musisz napisac ksiazke a po tych kilku zdaniach masz juz jednego czytelnika!! Pozdrawiam bracie i tak trzymaj.Darek.
15.10.12, 21:28
Aleeez realistyczna relacja . Tomek, powinienes zrobic z TV w Polsce jakis uklad na programy podroznicze, jak Martyna Wojciechowska. Tyle,ze Twoje oczywiscie o Twojej pasji :)
15.10.12, 21:44
Super pomysł, żeby opisywać swoje przygody. Bardzo fajnie się to czyta. Tylko Tociu uważaj na siebie, bo ten kawałek o wypadku na fali mrozi krew w żyłach! Pozdrowienia z Nysy!!! P.S a ja siedzę na kanapie i oglądam Homeland...
15.10.12, 22:58
Tocio, będziesz nie tylko sławnym pożeraczem hawajskich fal ale również doskonałym reportażystą i obieżyświatem! Jestem z ciebie dumny.
15.10.12, 23:40
Aloha! dziekuje za mile komentarze,bardzo ciesza!! zapraszam na strony mojego bloga www.loskites.com
16.10.12, 05:35
"E komo mai", a na żółtym autobusie, który widac na skale nad "domkiem-marzenie", naklejka PL na masce ;) eh, aż sie ciepło zrobiło od czytania - jakbym tam z powrotem była :)
20.10.12, 02:15
Super artykuł Tommy ! W końcu coś ciekawego o podróżach kitesurferów, surferów... Czekam na więcej ;)
21.10.12, 11:18
Tomku podziwiam Cię i gratuluje.....nie wiedziałem że masz takie zdolności pisarza:-) Bardzo kolorowo i obrazowo nam przekazujesz twoje perypetie na tej wyspie. Musi być piękna. JA byłem na takich wyspach Lahaina, Nawiliwili i jeszcze jednaktórej nie pamiętam nazwy. Bardzo mi przypominały moja wyspę, Kubę flora i fauna identyczna. POlecam Wszystkim te wyspy. I Tomku Ciebie pozdrawiam i mam nadzieje że się zobaczymy niedługo. Józek
21.10.12, 11:18
Tomku podziwiam Cię i gratuluje.....nie wiedziałem że masz takie zdolności pisarza:-) Bardzo kolorowo i obrazowo nam przekazujesz twoje perypetie na tej wyspie. Musi być piękna. JA byłem na takich wyspach Lahaina, Nawiliwili i jeszcze jednaktórej nie pamiętam nazwy. Bardzo mi przypominały moja wyspę, Kubę flora i fauna identyczna. POlecam Wszystkim te wyspy. I Tomku Ciebie pozdrawiam i mam nadzieje że się zobaczymy niedługo. Józek
29.10.12, 06:09
Gratuluję odwagi i fantastycznej przygody! Proszę mi wybaczyć, ale "przyczepię się". ;P Przadałaby się redakcja tego tekstu. Literówki, interpunkcja, itp. Miejscami koszmarny szyk wyrazów w zdaniach. Bardzo rażące jest także używanie przez Pana nieznanych przeciętnemu czytelnikowi terminów (nie jest to przecież tekst do czaspoisma lub portalu surferskiego). Można przecież zamiast "leash" napisać smycz, a zamiast "surfboardów" po prostu deski (surfingowe). Poza tym raz jeszcze gratuluję przygody! Pozdrawiam serdecznie!
29.10.12, 18:57
Braciszku wszyscy są pod wrażeniem ,wyprawa marzeń,chęć spełniania siebie i realizowanie w praktyce ,jesteś" mistrzem " książkę tak ,tak napisz przeczytamy-powodzenia!
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16430
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11718
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 164713
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 193991
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8144
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7119
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 35256
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 8989
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11227
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8696
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10603
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8114
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9980
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6689
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8661
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6710
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 62969
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 168873
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 7991
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 268141
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.02.2014 10:37
Liczba odwiedzin: 103063
Już 9-11 maja 2014 odbędzie się czwarta edycja Ogólnopolskiego Studenckiego Festiwalu Podróży KORMORANY. Impreza organizowana jest przez Akademicki Klub Turystyczny przy Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie i odbywa się w malowniczym Olsztyńskim miasteczku studenckim - Kortowie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.02.2014 10:10
Liczba odwiedzin: 116648
Zapraszamy bardzo serdecznie wszystkich miłośników podróży w dniach 2 – 4 kwietnia 2014 roku do Bytomskiego Centrum Kultury na II edycję Festiwalu Podróżniczego "Okno na Świat"! »
Powered by Webspiro.