Dziś jest 07.09.2024
Imieniny obchodzą Melchior, Regina, Ryszarda, Domasława
Autor: Krzysztof Wasilonek
Data publikacji: 16.02.2013 17:43
Liczba odwiedzin: 7228
Tagi: afryka, tanzania, ol doinyo lengai, góry, relacje, krzysztof wasilonek, góry relacje z podróży
Dumni wojownicy afrykańskich stepów. Taki jest ukuty w masowej wyobraźni wizerunek Masajów. Sporo w nim prawdy. O ile Afrykanie przejmują wzorce cywilizacji białego człowieka, plemię to dumnie strzeże swych tradycji, języka i sposobu życia. Ich świętym miejscem jest wulkan Ol Doinyo Lengai – co po masajsku znaczy „Góra Boga”. Wulkan ten, położony nad alkalicznym jeziorem Natron w północnej Tanzanii, jest jedynym czynnym wulkanem karbonatytowym na kuli ziemskiej. Znajduje się w miejscu na tyle odludnym i oddalonym od cywilizacji, że niewielu turystów się tu zapuszcza, a jeszcze mniej na niego wchodzi. A wspinaczka na Lengai to spotkanie z bogiem Masajów.
16.02.2012
Ten dzień rozpoczynamy od wizyty w wiosce Masajów. Ci ludzie starają się ze wszystkich sił zachować swe plemienne obyczaje, lecz nie gardzą turystami i ich pieniędzmi. Nas oprowadza syn wodza, mówiący po angielsku. Ma około kilkunastu lat, lecz już jest żonaty.
Masajowie mają tyle żon, na ile pozwalają im rozmiary ich stad. Aby kupić sobie żonę, Masaj musi zapłacić 15 krów. Pierwsze 2 żony wybiera mu ojciec. Robi to wtedy, gdy syn wyrazi chęć ożenku. Wyborowi ojca nie można się sprzeciwić. Karą byłoby 50 krów i upokorzenie przed całą społecznością.
Kiedy Masaj się żeni, żona buduje chatę, używając do tego krowich placków, wody i popiołu. Każda żona buduje jedną chatę. Razem składają się one na wioskę. Każda wioska to jedna rodzina, w której główną postacią jest ojciec. Pozostali mieszkańcy to jego żony i dzieci.
Nie zawsze żony się kupowało. Według dawnych obyczajów, potencjalny pan młody musiał zabić lwa, by dowieść swej męskości (ojciec naszego przewodnika zabił dwa). W tym celu mógł zwołać kolegów, którzy pomagali mu dokonać mordu. Nieważna była płeć lwa oraz fakt, czy w chwili śmierci spał, czy nie. Obecnie Masajowie nie mogą polować na lwy, bo rząd im tego zabrania.
Jeśli chodzi o zwyczaje żywieniowe Masajów, jedzą oni mięso oraz piją mleko z krowią krwią. Nie mogą jeść roślin, bo to by ich równało z krowami.
Mali Masajowie do 14. roku życia ganiają bydło po polach. Następnie są wprowadzani w wiek dojrzewania. Chłopcy malują sobie twarze na biało, po czym udają się pod opieką mentora na wiele miesięcy do puszczy, gdzie uczą się sztuki przetrwania i odpowiedzialności. Zakończeniem tego cyklu jest obrzezanie.
Masajowie nie mówią zazwyczaj w innych językach, niż ich własny, ale mają własne szkoły. Państwo nakazuje posłanie dziecka do szkoły. W przeciwnym razie można iść do więzienia.
W wieku 35 lat Masaj oficjalnie staje się „starcem” (czemu towarzyszy wielka ceremonia), a następnie zasiada w radzie starszych. Jej postanowieniom nie wolno się sprzeciwić.
Jednym z najświętszych miejsc Masajów jest wspomniany wulkan Ol Doinyo Lengai (Góra Boga). Miał on początkowo wejść w skład obszaru Parku Narodowego Ngorongoro (który odwiedziliśmy poprzedniego dnia), lecz rząd zaniechał tego z powodu silnych protestów Masajów.
W okolicach Ngorongoro znajduje się siedziba masajskich zielarzy. Podobno masajskie lekarstwa są w stanie wszystko wyleczyć.
Ol Doinyo Lengai to następny etap naszej podróży. Jest to ponoć najzimniejszy czynny wulkan na świecie. Jego lawa rozgrzewa się tylko do temperatury kilkuset stopni Celsjusza i jest koloru szarego lub brązowego. Ostatnio wybuchł on w 2008 r. Każdy Masaj musi choć raz w życiu się na niego wspiąć, by złożyć hołd bóstwu.
Turyści mogą wchodzić na wulkan, lecz muszą zapłacić za to Masajom odpowiednie wynagrodzenie, również za wynajęcie ewentualnego przewodnika. Niestety, ceny zmieniają się każdego dnia, a nasz kierowca Fred musiał się dobrze nagimnastykować, aby uzyskać dla nas pozwolenie od miejscowego wodza. Przeklinał przy tym Masajów, ile wlazło. Inaczej się jednak nie dało. Broń Masajów jest ostra, a podobno w przeszłości kilkakrotnie zdarzyło im się jej użyć przeciwko podróżnikom, którzy ośmielili się wspiąć na święty wulkan bez ich pozwolenia. Podejrzewamy jednak, że być może to wcale nie Masajowie chcieli dodatkowych pieniędzy (bo o to się rozchodziło), lecz sam Fred, korzystając z braku zasięgu telefonu w tej dziczy, co uniemożliwiało kontakt z jego szefem Dullahem, który zorganizował wyprawę, chciał wyłudzić od nas dodatkową kasę.
Lengai ma 2960 m wysokości, a jego ściany są strome. Z daleka ma barwę szarą. Jedynie dolne części jego zboczy porasta trawa. Teren, na którym leży jest dziki. Można tu spotkać zebry, pawiany, żyrafy i inną zwierzynę. Kiedy przejeżdżaliśmy obok wulkanu po raz pierwszy, przyglądały nam się rozleniwione zebry. Nieco dalej natknęliśmy się na rodzinkę żyraf. Szczerze mówiąc, traktowaliśmy tę wycieczkę jako okazję do odprężającego trekkingu. Kiedy miejscowi straszyli nas trudami wspinaczki, odpowiadaliśmy, że kilka dni wcześniej weszliśmy na Kilimandżaro. Wydawało nam się, że po tej wyprawie żadna góra nam niestraszna. Nie robiło to na nich wrażenia.
– Kili to Kili, Lengai to Lengai – odpowiadali.
Wspinaczkę rozpoczynamy o północy, czyli o najlepszej porze. W dzień temperatura na wulkanie jest tak wysoka, że nie do wytrzymania.
Tuż po wyjściu z Land Cruisera zapalamy latarki-czołówki. Od razu dostrzegam dużego pająka, któremu chcę zrobić zdjęcie, lecz Fred odciąga mnie od niego silnym szarpnięciem.
– Uważaj! To pająk sawanny, śmiertelnie niebezpieczny.
Pająk, korzystając z okazji, uciekł i schował się w trawie.
– A są tu jeszcze jakieś zwierzęta? – pytam, mając nadzieję, że jednak uda mi się sfotografować jakiegoś ciekawego stwora.
– Tak. Na zboczach wulkanu można się także natknąć na węże, ale nie są zbyt groźne. Jednak pod kamieniami mogą spać skorpiony. Dlatego lepiej nie podnoście kamieni.
Spoglądam na młodego chłopaka, który ma być naszym przewodnikiem na wulkanie. Widzę, że dla niego to żadna nowość.
Rozpoczynamy wspinaczkę. To, co z początku wzięliśmy za potencjalny odpoczynek po Kili, rzeczywiście okazuje się próbą siły i zwinności. Drogę oświetlają nam czołówki, gwiazdozbiory i księżyc. Gwiazdozbiory nie przypominają tych, do których przywykliśmy. Są odwrócone „do góry nogami” – wszak jesteśmy pod równikiem, na drugiej półkuli. Wchodzimy po sypkim popiele, pumeksie i skałach, stąpając na krawędzi przepaści. Wspinamy się po zastygłym jęzorze lawy. Kilka lat wcześniej pewien włoski turysta spadł do jednej z kotlinek, które znajdują się po obu jego stronach. Znaleziono go dopiero następnego dnia. Przeżył, choć mocno się potłukł.
W pewnej chwili wypatrujemy na zboczu olbrzymie ptaszysko, które zaraz po oświetleniu przez nasze czołówki rzuca się w naszym kierunku, po czym nagle wzbija się do lotu. Później dowiadujemy się, że to drop olbrzymi. Ponoć ten dochodzący do 30 kg wagi zwierz jest największym latającym ptakiem w Afryce.
Kuba w pewnym momencie się buntuje. Wulkan jest trudny, zasyfiony popiołem, monotonny, a na dodatek buty, które wziął są niewygodne. Kuba nie jest mięczakiem. Podczas wspinaczki na Kilimandżaro wykazał się niesamowitą siłą woli i hartem ducha. Ale tutaj po prostu mu się nie podoba. Postanawia więc, że pójdzie spać. Przewodnik wskazuje mu szczelinę, w której może się położyć. Nie wygląda na zdumionego tą prośbą. Prawdopodobnie nie pierwszy raz się z czymś takim spotkał.
Andrzej, Daniel i ja idziemy dalej. Zbocze jest strome i zdradliwe. W kilku miejscach musimy się bawić w Człowieka Pająka, by na nie wejść, lecz wreszcie nam się udaje. Siadamy na łagodnym podejściu prowadzącym do samego krateru. Wieje i jest zimno.
Postanawiamy, że krater zaatakujemy o świcie, tj. za 2 godziny. Kładziemy się spać. Po jakimś czasie dogania nas arabsko-angielska grupa, która za nami podążała kilkaset metrów niżej i której istnienie spostrzegliśmy jedynie po światłach czołówek.
Po jakimś czasie robi się jaśniej, więc wstajemy i idziemy na krater. Żarty się skończyły. Aby się dostać do krateru, musimy się wspinać na czterech (choć przewodnicy wchodzą spokojnie na dwóch) kończynach, wisząc nad przepaścią. Otaczają nas opary siarki. Sypki popiół ucieka nam spod nóg i rąk.
Docieramy do krawędzi olbrzymiego, bezdennego krateru. Z jednej strony mamy krater, z drugiej przepaść. Ja i Andrzej jesteśmy przerażeni. Odmawiamy obejścia krateru dookoła i tylko Daniel się na to decyduje. Nie jest to pierwszy wulkan, na który wszedł. Okrąża więc krater, wsłuchując się w dudnienie świętej góry. Do dziś nie wiem, czy to dudnienie rzeczywiście miało miejsce, czy też wytworzyła je moja przestraszona wyobraźnia, wspomagana silnym dęciem wiatru. Bo ja i Andrzej nadal jesteśmy przerażeni. Jest to ten specyficzny rodzaj paraliżującego, pierwotnego lęku, który prawdopodobnie odczuwali również nasi praprzodkowie przy zetknięciu z potężnymi siłami przyrody. Ogrom krateru z jednej strony oraz strome zbocze z drugiej rozbudziły go w nas. Kiedy przewodnik drugiej grupy zachęca swoich podopiecznych do zejścia, przyłączamy się do nich.
Powoli, acz konsekwentnie, zjeżdżamy na tyłkach w stronę łagodniejszej części zbocza, uważając, by nie zsunąć się do znajdującej się obok niego przepaści. Towarzyszą nam piękne widoki, lecz nadal jesteśmy sparaliżowani strachem. Aby go trochę okiełznać, staram się robić zdjęcia. Jeśli masz możliwość robienia zdjęć, to znaczy, że nie jesteś jeszcze w prawdziwych tarapatach, bo w takowych nie masz nawet czasu pomyśleć o aparacie. W ten sposób się uspakajałem.
Udaje nam się dotrzeć do łagodnego zbocza. Mnie pomaga nasz troskliwy przewodnik. Niesamowite, jaki jest przy tym cierpliwy. Możliwe, że w duchu nieraz się śmiał ze swych białych podopiecznych, których zabierał na wulkan. Podczas gdy my, przerażeni, zjeżdżaliśmy na tyłkach, by nie spaść, on, bez specjalnych zmartwień, schodził na dwóch nogach.
Rozpoczynamy zejście po wulkanicznych skałach. Przewodnik przez część drogi trzyma mnie za rękę, co i jemu wychodzi na dobre, bo kilka razy ja również ratuję go przed upadkiem. Lecz częściej on mnie. A i tak wywalam się przynajmniej 7 razy na zdradzieckim popiele i pumeksie, który rani mi ręce.
Po drodze spotykamy wyspanego Kubę. Mówi, że obudził go huk kamienia, który upadł tuż koło jego głowy. Upuścił go Masaj prowadzący angielsko-arabską grupę, który jeszcze przed chwilą chciał nim w niego rzucić, myśląc, że to lew schował się w szczelinie (chrapanie Kuby jest głośne i charakterystyczne). Przy schodzeniu sam Kuba też przypadkiem strąca kamień o masie ok. 1 kg, który, odbijając się od skał, o mało nie trafia w głowę kobiety z owej grupy, schodzącej kilkadziesiąt metrów niżej. Biedaczka, już wcześniej spanikowana, teraz zaczyna wyć. A ma po temu powody. Jej własna panika uratowała ją przed śmiercią lub kalectwem, gdyż w przypadku, gdyby schodziła na wyprostowanych nogach, a nie zsuwając się na tyłku, niechybnie dostałaby w głowę.
Zejście z wulkanu zajmuje nam kilka godzin. Jesteśmy przemęczeni, brudni, poranieni (niektórzy nadal zestresowani), lecz zadowoleni, że wyszliśmy cało ze spotkania z bogiem Masajów, górującym nad tą pustynną krainą, często ozdobioną przez trąby powietrzne, której jego lawa daje życie. Nieopodal niego znajduje się alkaliczne, żrące jezioro Natron, w którym często przebywają flamingi. Sylwetka wulkanu ładnie się w nim odbija.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16062
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11292
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 142694
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 166828
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 7759
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 6852
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 28513
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 8479
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 10766
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8498
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9996
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 7661
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9190
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6421
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8147
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6356
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 56403
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 145359
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 7591
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 235831
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16062
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11292
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Powered by Webspiro.