Dziś jest 04.01.2025
Imieniny obchodzą Aniela, Tytus, Eugeniusz, Benedykta
Autor: Anna Matelska
Data publikacji: 10.08.2011 12:55
Liczba odwiedzin: 7170
Tagi: ameryka północna, meksyk, mexico city, xochimilco, taxco, teotihuacan, acapulco, yaxchilan, chichen itza, relacje, anna matelska
Kiedy leciałam do Meksyku, miałam dość mgliste pojęcie o tym kraju. Kojarzył mi się z tequilą, kaktusami i wielkimi kapeluszami – sombreros. A także ze starożytnymi piramidami Majów i Azteków, ale to już wynikało ze zboczenia zawodowego (studiuję historię). Okazało się, że Meksyk to także krokodyle, Indianie i najprawdziwsza na świecie dżungla. Oraz karaibskie kurorty, zatłoczone miasta i dziesiątki innych elementów tworzących tę barwną, środkowoamerykańską mozaikę.
Taxco – miasteczko na wzgórzu. Fot. Laurent Espitallier
Kraj jest ogromny, nie sposób zwiedzić go całego w trakcie jednej wyprawy. Moja trasa obejmuje regiony południowe, wraz z półwyspem Jukatan. Zdecydowałam się na wyjazd z biurem podróży, co oznacza oczywiście pewne ograniczenia, ale i duże ułatwienia logistyczne i transportowe oraz większe bezpieczeństwo. Liczę, że dobrze skonstruowany program wycieczki pozwoli mi „liznąć” tego kraju i ewentualnie zachęcić do powrotu i dalszego zwiedzania – tym razem na własną rękę.
El De Efe
Według legendy Aztekowie mieli założyć swoje miasto w miejscu, w którym dojrzą szczególny znak – orła siedzącego na opuncji i pożerającego węża. Tę scenę odwzorowano na fladze meksykańskiej, została też uwieczniona w postaci pomnika w centrum stolicy. Stoję na głównym placu zwanym Zócalo, patrzę na pomnik, zabytkową katedrę, Pałac Narodowy i minę mam nietęgą, bo na samym środku placu, otoczony zabytkami stoi, ni to straszna ni to śmieszna, atrakcja. Gigantyczny zielony dmuchany namiot w kształcie odrażającego ludzika, promujący znaną firmę, produkującą jogurty. Ludzik ma otwartą gębę, przez którą można wejść do środka, i do której ustawiła się pokaźna kolejka zaciekawionych mieszkańców miasta. W środku podobno moc atrakcji, jakieś multimedialne prezentacje. Obserwuję to wszystko tępym wzrokiem – z jednej strony ładne budowle, z drugiej jakiś koszmarek – skojarzenia z polską stolicą są nieuniknione.
Takie jest Mexico City, Ciudad de México, zwane też Distrito Federal albo po prostu El D.F. (czyt. El De Efe). Chaotyczne, barwne, rozlazłe, zakorkowane – jak każda wielka metropolia. Zamieszkuje ją około 20 milionów mieszkańców, co przekracza połowę ludności Polski. Architektura nie zachwyca, ale miasto ma swój klimat, tworzą go m.in. porozkładane na ulicznym bruku stoiska z bajecznie kolorowymi pamiątkami czy charakterystyczne dla całego Meksyku taksówki – małe volkswageny „garbuski”.
Odwiedzamy pobliskie pływające ogrody – Xochimilco właściwie jest to sieć malowniczych kanałów, po których pływają małe łódeczki zwane trajineras. Spędzenie popołudnia na takiej łódce to rozrywka preferowana nie tylko przez turystów, ale i miejscowych, którzy na pokładzie urządzają sobie często kolację, śpiewy, tańce – prawdziwe fiesty. Trajineras obijają się o siebie i tłoczą w wąskich kanałach i rejs pewnie nie należałby do przyjemności, gdyby nie cudowna i beztroska atmosfera pikniku.
Wieczorem centrum rozrywki staje się plac Garibaldiego, to tu skupia się cały folklor miejski, głównie w postaci ubranych w tradycyjne stroje muzyków – mariachi. Podobno w Meksyku, gdy chłopak chce zrobić przyjemność dziewczynie, nie kupuje jej kwiatka, ale zamawia u mariachi piosenkę dedykowaną tylko dla niej. Po zmroku w okolicy placu Garibaldiego ludzie grają, tańczą i śpiewają – nie tylko w lokalach, ale i na ulicy. Ten widok mnie nie dziwi. Tak potrafią się bawić tylko Latynosi!
Piramidy, miasto srebra i raj na ziemi
Tereny dzisiejszego Meksyku zamieszkiwały niegdyś ludy prekolumbijskie – Toltekowie, Aztekowie, Zapotekowie, Majowie i inni, o których tajemniczych kulturach dziś już tak mało. Możemy domyślać się jedynie szczegółów, obserwując pozostawione przez nich zabytki – ruiny i monumentalne budowle. Koniecznie chcemy zobaczyć słynne schodkowe piramidy, odwiedzamy więc starożytne miasto Azteków – Teotihuacán. Wspinamy się na szczyt ponad sześćdziesięciometrowej Piramidy Słońca, próbujemy liczyć stopnie i gubimy się w rachubie. Mimo to całe stanowisko archeologiczne rozczarowuje – znaczna jego część nie jest oryginalna, lecz została zrekonstruowana.
Kolejny przystanek to Taxco, miasteczko, które zachwyca już w chwili gdy zbliżamy się do niego i widzimy cały kompleks białych, kolonialnych domków położonych na zboczu wzgórza. Taxco to plątanina wąskich uliczek, w których polecam się zgubić i poodwiedzać urocze, rodzinne sklepy jubilerskie. Miejscowość słynie bowiem ze srebrnych wyrobów, a to ze względu na pobliskie kopalnie. Wspinam się między ciasno ulokowanymi domkami i docieram do głównego rynku, na którym niczym wisienka na torcie pyszni się barokowy kościół św. Pryscylli zbudowany z różowego kamienia i przytłaczający przepychem zdobień. A na skale górującej nad miastem – wielka figura, ogromny Jezus, nie dorównujący co prawda świebodzińskiemu, ani nawet temu z Rio de Janeiro, jednak niewątpliwie czuwający nad miastem srebra.
Jest już wieczór, gdy w autokarze rozbrzmiewają wesołe dźwięki włoskiej piosenki, budząc mnie z leniwej drzemki:
Acapulco
e poi la notte e tropicale
ti prende il cuore
innamorarsi e fatale
Acapulco...
Rozglądam się i czuję się jak we śnie – za oknem śmigają palmy i kolorowo oświetlone hotele. Wkrótce docieramy do jednego z nich i przekonuję się, że z pokoju na 14. piętrze widzę plażę, mnóstwo światełek i szumiący nieustannie Ocean Spokojny. Oto Acapulco, raj na ziemi, kurort odwiedzany przez turystów z całego świata, ale i przez samych mieszkańców Meksyku, co tworzy jego szczególny klimat. Meksykańskie rodziny wybierają się tu na urlop, wesołe dzieciaki pluskają się w basenie. Krótko mówiąc: panuje atmosfera niekończącej się zabawy.
Jako zapalona pływaczka wcześnie rano udaję się na plażę, licząc na kąpiel w oceanie, który prawdę mówiąc kolorem przypomina nieco rodzimy Bałtyk. W gruncie rzeczy ma jednak z naszym morzem mało wspólnego, o czym przekonuję się bardzo szybko, a to za sprawą potężnych fal, które dosłownie zwalają mnie z nóg. Do tego dochodzi grząskie, żwirowate podłoże i po paru minutach rozpaczliwego „pływania” piasek i żwir mam dosłownie WSZĘDZIE pod kostiumem kąpielowym. Przekonuję się, że czerwone chorągiewki zostały tu wywieszone nie bez przyczyny i zaczynam rozumieć, czemu wszyscy urlopowicze wybierają raczej hotelowy basen niż dziki ocean.
Góry i dżungla
Po całym dniu beztroskiej sielanki w Acapulco, moczeniu stóp w oceanie oraz podziwianiu skoków śmiałków z czterdziestometrowej skały młodych chłopaków, którzy z pokolenia na pokolenie robią za atrakcję turystyczną ruszamy w dalszą drogę.
Krajobraz za oknem zmienia się i zaczyna wyglądać coraz mniej „meksykańsko”. Ponieważ mamy tu porę wilgotną, właściwie od początku wyprawy obserwuję dużo więcej zieleni, niż można było się spodziewać, oglądając typowe pocztówki z Meksyku. Kaktusy, zamiast straszyć pośrodku pustynno-skalistych połaci, po prostu wystają spomiędzy krzaków i chwastów, a słońce, owszem dokucza trochę w południe, ale pod wieczór właściwie codziennie łapie nas deszcz.
Im dalej jedziemy na południowy-wschód, tym bardziej interesujące stają się widoki za oknem. Podziwiam kolejne sierry – wulkaniczne pasma górskie wysokie na ponad 3000 metrów nad poziomem morza, przez które prowadzą wąskie drogi – wyjątkowo kręte, zwłaszcza dla autokaru! Muchas curvas – dużo zakrętów – śmieje się nasza pilotka, która za punkt honoru wzięła sobie nauczenie nas co ciekawszych zwrotów po hiszpańsku. Rzeczywiście, zakręty przyprawiają o jęki co wrażliwszych uczestników wycieczki, jednak zapierające dech w piersiach widoki wynagradzają wszystko. Strzeliste góry, bezkresne przestrzenie, strome przepaście. Nie wypuszczam aparatu z rąk, cykam jedno zdjęcie po drugim.
Następnego dnia rankiem wspinamy się na wzgórze Monte Albán, by zwiedzić kolejną strefę archeologiczną. Atmosfera jest niesamowita, bo gęste pasma bielutkiej mgły spowijają otaczające nas góry, a o tak wczesnej porze nie ma tu zbyt wielu turystów. Monte Albán było niegdyś centrum kulturalnym Mezoameryki, pozostałości indiańskich budowli są więc dość pokaźne, masywne i rozłożyste, choć niezbyt wysokie. Podoba mi się panująca tu cisza, tajemnicza atmosfera, bliskość gór i przyroda, coraz bardziej przypominająca południowoamerykańską dżunglę.
Wrażenie to potęguje się jeszcze następnego dnia, gdy najpierw zaliczamy rejs po rzece płynącej kanionem Sumidero, zamieszkałej między innymi przez wylegujące się leniwie przy brzegu krokodyle, a później odwiedzamy miejsce tak intrygujące, że zupełnie nie wiem, co o nim myśleć. Jesteśmy już w stanie Chiapas i zmienia się nie tylko roślinność, coraz gęstsza i bardziej tropikalna, ale także mieszkańcy. Charakterystyczne płaskie nosy, dostojne rysy twarzy – tak, to właśnie współcześni Indianie, z pozoru dość ucywilizowani, choć mieszkają często w skromnych skupiskach chatek zagubionych gdzieś przy drodze. Jednak gdy odwiedzamy jedną z takich górskich indiańskich wiosek – pueblo San Juan Chamula, przeżywam szok.
Przede wszystkim straszny brud i bieda – jednak nie bieda europejska, szarobura, ale egzotyczna, reprezentowana przez wychudzone babinki, tkające na krosnach barwne tkaniny, przez walające się po ziemi zgniłe owoce i resztki kukurydzy, przez chatki zbudowane z jaskrawoniebieskiej falistej blachy, pozbawione jednej ściany czy dachu. Gdy tylko nasz autokar zajeżdża do wioski, napadają nas stadka zabiedzonych indiańskich dzieciaków, sprzedających co się da, a także po prostu żebrzące o pieniądze i jedzenie. Nie jestem w stanie się oprzeć i kupuję parę ręcznie robionych, tandetnych bransoletek. Mieszkańcy są ubrani w kolorowe szmaty, snują się po wiosce, próbują handlować i przyglądają się nam podejrzliwie.
Pilotka uprzedza, że nie wolno tu robić zdjęć, bo Indianie wierzą, że to zabiera im skrawek duszy. A przede wszystkim nie wolno robić zdjęć w kościele, bo ten jest tu najbardziej szokujący. Z zewnątrz biało-niebiesko-zielony i przyozdobiony odpustowymi chorągiewkami, w środku absolutnie niesamowity. Jedna nawa, zero ławek. Po bokach jaskrawo pomalowane figurki niby świętych, choć nie przypomina mi to żadnych figur znanych z naszych kościołów. Z przodu coś w rodzaju ołtarza, a na ziemi rozsypane siano, na którym siedzą w grupach i modlą się Indianie. Modlą się popijając Colę albo bimber, modlą się do szamanów, którzy za pomocą jajek, dziwnych przedmiotów i rozstawionych wszędzie naokoło świec odprawiają przedziwne uzdrawiające czary. Do przybytku wchodzi starsza kobieta, jedną ręką prowadzi dziecko, w drugiej niesie wyrywającą się kurę. Ofiarowuje ją szamanowi, który wykrzykuje coś, wypija duszkiem szklankę bimbru, po czym ukręca kurze łeb – najwyraźniej składa ją w ofierze. A więc tak, myślę, wygląda meksykański katolicyzm, taki jest skutek nawracania Indian.
Nie wiem co mnie fascynuje bardziej, tubylcy czy przyroda. Następnego dnia wybieramy się do Yaxchilan – jednej z tych stref archeologicznych, do których dostęp jest mocno utrudniony dla przeciętnego turysty. Najpierw płyniemy motorówkami rzeką Usumacinta, potem idziemy przez puszczę. Ścieżka jest dobrze przystosowana do potrzeb turystów, równa i ubita, a jednak jej obszar to tylko wąski skrawek wydarty przyrodzie, wszędobylskiej dżungli, której konary i liście zasklepiają się wysoko nad naszymi głowami. I nagle wstrzymuję oddech. Zza zakrętu wyłania się widok zupełnie niesamowity – omszałe ruiny, tak zielone, że idealnie wpasowujące się w krajobraz, niczym kameleon chcący ukryć się przed okiem intruza. I choć nie my pierwsi i nie ostatni odwiedzamy tę atrakcję turystyczną, to jednak niesamowity klimat tego zagubionego w dziczy miejsca sprawia, że czuję się jak prawdziwy odkrywca, jak Indiana Jones, albo przynajmniej Cejrowski.
Wchodzimy do ruin, przechodzimy przez wąski i ciemny tunel, a nad nami piszczą przebudzone nietoperze. Wychodzimy na niewielką wykarczowaną polankę. Przed nami parę budowli z czasów Majów, spośród których najważniejszy obiekt znajduje się na szczycie wzgórza, prowadzą zaś do niego chyba najdłuższe kamienne schody na świecie. Przy czym brak im tej regularności, jaką cechowały się stopnie piramid Azteków. To po prostu góra kamieni, krzywo poukładanych, zresztą otaczające nas zabytki wyglądają bardzo podobnie.
Ta strefa archeologiczna nie jest tak imponująca jak słynne Teotihuacan, a jednak mnie zapiera dech w piersiach. Poza nasza wycieczką nie ma tu nikogo, wokół słychać krzyki wyjców, cykanie świerszczy i inne szelesty – śpiewy dżungli. A ja podchodzę do soczyście zielonej ściany buszu i czuję, jak ta muzyka mnie wzywa. Czuję, że mogłabym w tej chwili porzucić wszystko i zostać tu, w dżungli. Właśnie dla takich chwil, magicznych i niepowtarzalnych, kocham podróże.
Amerykańskie zakończenie
Na deser został nam Jukatan ze swoim „nowym cudem świata”, czyli miastem Majów – Chichen Itzá. Gdy mówimy o piramidach schodkowych, prawdopodobnie mamy w głowie tutejszą świątynię Kukulkana, chyba najbardziej charakterystyczny zabytek Meksyku. Budowla, choć imponująca i pięknie zrekonstruowana, nie wzbudza już mojego zachwytu. Po bajecznym Yaxchilan, Chichen Itzá wydaje się dość pospolita, w dodatku zdeptana przez amerykańskich turystów, których przyjeżdżają tu całe pielgrzymki. Jesteśmy już bowiem blisko karaibskich kurortów, w tym słynnego Cancún, gdzie wygrzewający swoje ciała Amerykanie raz na jakiś czas nabierają ochoty na zwiedzanie – wtedy hotele oferują im przede wszystkim wypady do Chichen Itzá.
Właśnie w Cancún, najbardziej luksusowej miejscowości wypoczynkowej Meksyku kończy się nasza podróż. Morze Karaibskie ma kolor czysto lazurowy i to chyba jedyna przewaga tego miejsca nad poczciwym Acapulco. Nie czuję się dobrze w otoczeniu ogromnych hoteli i tłumów anglojęzycznych turystów, nie wynagradza mi tego różowa bransoletka oznaczająca all inclusive, bo choć w hotelu znajduje się restauracja włoska, francuska i japońska, brakuje mi meksykańskiej. Ja chcę do dżungli![/align]
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16702
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11967
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 179074
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 209348
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8330
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7296
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 42572
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9332
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11664
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 9055
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10963
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8428
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10319
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6913
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8961
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 7007
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 71611
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 182462
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8421
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 291151
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16702
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11967
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Powered by Webspiro.