Gdzie Ameryka przestaje być Ameryką…

„Bo w Miami można tylko imprezować”

 

South Beach

fot. DiTa

A właśnie, że nie! To miasto ma o wiele więcej do zaoferowania, niż tylko szalone życie nocne. I zaraz postaram się to udowodnić.

Przez takie właśnie opinie byłam bardzo sceptycznie nastawiona do całego wyjazdu. Jednak poszperałam troszkę w Internecie i okazało się, że Miami to nie tylko leżenie plackiem na plaży w dzień i clubbing w nocy. Postanowiłam odkryć te „nieturystyczne” partie miasta. Był to także mój pierwszy wyjazd, podczas którego zdecydowałam się korzystać z Couchsurfingu. Troszkę się obawiałam, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, jednak mój host okazał się fantastycznym człowiekiem.

Florydę pokochałam już w momencie lądowania na lotnisku w Fort Lauderdale. Widok był niesamowity! Śliczne osiedla, palmy dookoła domów – moje wymarzone miejsce. Po wylądowaniu musiałyśmy przesiąść się do pociągu, aby dojechać w miejsce, gdzie czekał na nas nasz host. Zapach powietrza, latynoska muzyka w radio, ludzie mówiący po hiszpańsku – to wszystko sprawiało, że z każdą minutą kochałam to miasto jeszcze bardziej.

Pierwszym miejscem, w jakie wybraliśmy się było oczywiście South Beach – tętniące życiem, pełne niesamowicie pozytywnych postaci. Dziesiątki ludzi na rowerach, rolkach, boiska do siatkówki plażowej, a nawet siłownia na plaży. Skoro już jesteśmy na plaży, postanowiliśmy popływać. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że woda w oceanie może być tak ciepła! Tutaj cały rok woda ma taką temperaturę – kolejny powód, aby tu zamieszkać.

Wieczorem nasz host i jego znajomi zabrali nas na kolację do peruwiańskiej restauracji. Różnorodność kultur w Miami sprawia, że bez problemu możesz znaleźć prawdziwą kubańską, meksykańską, brazylijską, itp. restaurację. Zabawne jest to, że często w tych restauracjach kelnerzy nie mówią po angielsku, a menu jest tylko po hiszpańsku, na szczęście jeden ze znajomych naszego hosta pochodzi z Puerto Rico, więc mogliśmy liczyć na jego pomoc. Jeśli kiedykolwiek będziesz w Miami, koniecznie musisz odwiedzić Versailles – kubańską restaurację i kawiarnię. Naszym codziennym porannym rytuałem było picie kubańskiego espresso – Cortadito (kawa z mleczną pianką) oraz jedzenie ciasta faszerowanego gujawą lub gujawą z serem. Taki zestaw śniadaniowy zapewni ci energię na cały dzień!

Po kolacji w Versailles nasi nowi znajomi zabrali nas w niezwykłe miejsce. Wynwood Art District z pewnością jest warte zobaczenia! To dzielnica artystów, pełna klimatycznych barów i knajpek. Ogromnym plusem są niewielkie, w porównaniu do pubów na South Beach, ceny drinków. Mury w całej dzielnicy zdobi niesamowite graffiti. Jeśli lubisz street art – koniecznie odwiedź tę część Miami.

Jednym z miejsc, które wywarło na mnie największe wrażenie była dzielnica Little Havana, obecnie zamieszkana głównie przez Nikaraguańczyków. W każdy pierwszy piątek miesiąca odbywa się tutaj festiwal uliczny, podczas którego możesz obejrzeć prace lokalnych artystów, wziąć udział w lekcji salsy i po prostu świetnie się bawić. Jednego wieczoru wybraliśmy się do dominikańskiego klubu. Świetne doświadczenie, jednak widok tańczących ludzi wprawił mnie w kompleksy zazdroszczę im takiego poczucia rytmu!

Everglades

 

Everglades

fot. DiTa

Jeśli jesteś miłośnikiem CSI: Miami, bez wątpienia nie trzeba przedstawiać ci tego miejsca. Na szczęście nasza wyprawa obyła się bez „ekscytujących” wydarzeń, jakie możemy oglądać w serialu. Everglades to ogromny obszar bagienny, zamieszkały przez populacje aligatorów. Dzień w dzień wielu turystów przybywa tutaj, aby obejrzeć te zwierzęta w ich naturalnym środowisku, podpływając do nich łodzią. My mieliśmy to szczęście, i jeden z nich podpłynął bardzo blisko naszej łodzi. Kolejną opcją na zwiedzenie Everglades jest przejażdżka rowerowa lub spacer szlakiem, który jest „miejscem wypoczynku” aligatorów. Należy być tutaj bardzo ostrożnym – nie ma żadnych barierek chroniących cię od zwierząt. Zdarza się, że kilkanaście z nich wyleguje się na szlaku, a ludzie spacerują obok nich. Nigdy nie należy drażnić zwierząt, ani podchodzić zbyt blisko – wtedy na pewno nic ci się nie stanie! W jednej z maleńkich restauracji możesz także spróbować jak smakuje mięso aligatora, na co jednak się nie zdecydowałam.

Key West

 

Key West

fot. DiTa

Florida Keys to archipelag obejmujący około 1700 wysp. Największą i najbardziej popularną wyspą jest Key West, gdzie znajduje się najbardziej wysunięty na południe punkt USA – 90 Miles to Cuba. Każdy twierdził, że będąc w Miami, koniecznie musisz wybrać się na Key West. Obiecywano raj na ziemi! Jednak ja byłam tym miejscem rozczarowana. Wycieczka z Miami na Key West to koszt około 40$, bez problemu znajdziesz jedną z firm organizujących takie wyprawy. Podróż autokarem trwa 4 godziny i widoki po drodze były chyba najlepszą częścią tego dnia. Według mnie miasteczko przypomina jeden wielki jarmark, gdzie możesz kupić tysiące zupełnie niepotrzebnych pamiątek, a które Amerykanie uwielbiają! Nie lubię tak zatłoczonych miejsc, więc może dlatego Key West nie przypadło mi do gustu. Dobrym sposobem na spędzenie wolnego czasu na wyspie są sporty wodne, jak nurkowanie, parasailing, czy skutery wodne.

Miami to z pewnością miejsce warte zobaczenia. Najlepiej jednak zwiedzać je z miejscowymi ludźmi, którzy kochają to miasto i z pasją opowiedzą ci o nim. Jestem pewna, że bez pomocy cudownych ludzi poznanych przez Couchsurfing, mój tygodniowy pobyt w Miami ograniczyłby się do South Beach i kilku miejsc polecanych w przewodniku.

 

Wynwood Art District

fot. DiTa

• « POPRZEDNIE
• NASTĘPNE »

POPRZEDNIE

• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 

NASTĘPNE