Dziś jest 28.03.2024

Imieniny obchodzą Aniela, Renata, Kastor, Antoni

Portal podróżniczy etraveler.pl

gwarancja udanych wakacji
Accredited Agent

Washington State

Autor: Aneta Mościcka

Data publikacji: 09.08.2011 09:48

Liczba odwiedzin: 8933

Tagi: ameryka północna, stany zjednoczone, waszyngton, spokane, olympic national park, relacje, aneta mościcka

W północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, na granicy z Kanadą, leży „The Evergreen State” – stan Waszyngton (powstał w 1889 r. jako 42 stan Stanów Zjednoczonych Ameryki), owiany wśród Amerykanów famą jednego z najpiękniejszych. Chcieliśmy się przekonać o tym na własne oczy, dlatego spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy w drogę. Stan jest ogromny, aby go poznać należy przemierzyć go kierując się z jego wschodniego krańca na zachód bądź na odwrót. Tak właśnie zrobiliśmy.

USA
Półwysep Olimpijski. Fot. Aneta Mościcka

Naszym pierwszym przystankiem było miasto Spokane, (zwane też „Spokane Falls”), które swoją nazwę zawdzięcza plemieniu Indian o nazwie Spokane, co znaczy – „Dzieci Słońca” („Children of the Sun”). Miasto właściwie nieznane (ciekawostką jest to, że to właśnie w Spokane 19 czerwca 1910 r. po raz pierwszy obchodzono Dzień Ojca) nawet Amerykanom, drugie pod względem wielkości w stanie Waszyngton, położone we wschodniej części stanu, charakteryzującej się pustynnym klimatem kontynentalnym. Ze względu na swoje położenie, pomiędzy łańcuchem Gór Kaskadowych (Cascade Mountains) na Zachodzie i Górami Skalistymi (Rocky Mountains) na Wschodzie i Północy miasto nie doświadcza warunków pogodowych, jakie panują na reszcie obszaru zwanego Pacific Nortwest.

Góry Kaskadowe, stanowiąc barierę przed napływem na wschód wilgotnego i łagodnego powietrza znad Oceanu Spokojnego w zimie i zimnego powietrza w lecie, sprawiają, że lata są tu bardzo ciepłe i suche, zimy zaś śnieżne, wilgotne i zimne. Wiąże się to również z tym, że w Spokane rzadko pada, zwłaszcza latem. Przez cały czas naszego pobytu pogoda była wyśmienita, niebo nie zakrywała ani jedna chmurka, słońce cały czas podnosiło poziom naszej serotoniny we krwi. Jedyne, co nam przeszkadzało, to suche powietrze, do czego nasze gardła nie mogły się przyzwyczaić przez cały czas pobytu.

Miasto usytuowane jest nad rzeką Spokane, 180 km od granicy z Kanadą, 32 km od stanu Idaho (Idaho to stan kojarzony z uprawą ziemniaka). Leży na granicy mającej półpustynny charakter równiny Columbia Basin Steppe (ciągnie się do centralnej części stanu) oraz zalesionych gór Północnego Idaho i północno-wschodniego Waszyngtonu. Najwyższym szczytem w okolicy jest Mount Spokane (1793 m n.p.m.), góra położona we wschodniej części Selkirk Mountains, na której szczyt można się dostać pieszo bądź wjechać wygodnie autem (ze szczytu roztaczają się bardzo ładne widoki na okolicę).

Samo miasto jest na tyle różnorodne, że każdy tu znajdzie coś dla siebie. W Browne Additon Historic Distric można podziwiać piękną zabudowę w wiktoriańskim stylu (dzielnica powstała w 1883 r., jest jedną z najstarszych w stanie Waszyngton), w Davenport, będącym kulturalnym centrum miasta, pójść do teatru bądź na koncert muzyki poważonej, a w północnej części miasta przespacerować się wśród drapaczy chmur składających się na centrum biznesowe miasta.

Moje pierwsze zetknięcie ze Spokane to przepyszna kawa w hotelu Davenport, gdzie niezauważalna obsługa, za jedyne parę dolarów, dolewała mi cały czas gorącą kawę, i gdzie mogłam się nią delektować wśród przebogatych, pięknych wnętrz. Moje pierwsze chwile w Spokane to również brak benzyny w silniku, bezsilność, a następnie życzliwość ludzi, którzy chętnie pomagają, bo tak mają w naturze.

W Spokane spędziliśmy jedynie parę dni, ale do dziś miło wspominamy to miejsce – tchnące spokojem, pozwalające się wyciszyć i zdystansować. Szczególnie parki zaskoczyły nas pozytywnie, m.in. Riverfront Park (stworzony specjalnie na Expo 74), położony na dwóch wyspach, przedzielonych przez spływającą kaskadami Spokane River, na której podziwiać można tzw. Spokane Falls – wodospad, z którego woda spadając do rzeki sprawia, że nabiera ona groźnego, wzburzonego charakteru. Tutaj też, jeśli ktoś ma ochotę cofnąć się do czasów dzieciństwa, można przejechać się na pięknej, ręcznie rzeźbionej karuzeli (Riverfront Park Loof Carousel), stworzonej w 1909 r. przez Charlesa I. D. Loof jako prezent ślubny dla córki. Warto również przespacerować się po Manito Park, skąd niedaleko do bardzo ładnej gotyckiej katedry – St. John Cathedra, oraz po Ogrodzie Botanicznym (położony jest na tzw. South Hill), który zachwyca paletą barw i dbałością o architekturę krajobrazu.

Spokane
Spokane. Fot. Aneta Mościcka

Na mnie duże wrażenie zrobiły winnice, których jest około 14 w regionie Spokane. Na degustację wina wybraliśmy jedynie jedną z nich – Arbor Crest Wine Cellary położonej wysoko na wzgórzu, z którego rozpościera się piękny widok na okolice, a w dali z tarasu widać w całej swej okazałości Mount Spokane. Wybierając się tam, należy mieć świadomość, że jest to drugi pod względem wielkości obszar w północnej części Stanów Zjednoczonych, gdzie produkuje się wino, z których niektóre gatunki cieszą się światową renomą. Po spróbowaniu kilku z nich, zaczęłam się czuć lekko pijana, ale jednocześnie fantastycznie rozluźniona. Winnice opuściliśmy, zaopatrując się w dwie butelki wyśmienitego wina.

Po krótkim pobycie w mieście zdecydowaliśmy, że czas ruszać na zachód… w poszukiwaniu przygody. Wrzuciliśmy nasze rzeczy na tył całkiem pokaźnego samochodu i ruszyliśmy przed siebie. Im bardziej oddalaliśmy się od Spokane, a im bliżej byliśmy Gór Kaskadowych, tym bardziej nie mogłam nadziwić oczu niezwykle suchym krajobrazem o stepowym charakterze, ciągnącym się aż po horyzont (we wschodniej części stanu, bliżej Gór Kaskadowych, spotkać można również typowo pustynne obszary). To, co robiło na mnie największe wrażenie, to właśnie ogrom przestrzeni, jaki rozciągał się daleko aż po linię styku nieba i ziemi oraz krajobraz najpierw równinny, potem coraz bardziej pofałdowany.

Po drodze, zbliżając się do centralnej części stanu, zatrzymaliśmy się na chwilę na skraju doliny rzeki Columbia, w regionie zwanym Columbia Plateau, robiącym ogromne wrażenie ze względu na rozmach obrazów, jakie ukazują się oczom osób przemierzających tę osobliwą krainę (Columbia to największa rzeka Ameryki Północnej wpadająca do Pacyfiku, ma swoje źródło w kanadyjskich górach Skalistych w Kolumbii Brytyjskiej).

Jadąc dalej na zachód stopniowo zauważaliśmy, że wszystko się zmienia, krajobraz stawał się bardziej zielony i górzysty, a niebo bardziej pochmurne. Gdy wkroczyliśmy w obszar Gór Kaskadowych nastąpiło gwałtowne załamanie pogody, zaczęło padać, ograniczyła się widoczność, dzień przerodził się niemalże w noc. Wszystko wokół spowijała tajemnicza mgła i to „coś”, co sprawiało, że czuliśmy się, jakbyśmy przekraczali granicę jakiegoś groźnego królestwa. To jest właśnie Waszyngton, jaki znam z opowieści i filmów, dziki, niepojęty, gdzie królują bujna roślinność i majestatyczne góry. Gór niestety nie widziałam w całej ich okazałości, czego żałowałam ogromnie, bo pasmo Gór Kaskadowych to m.in. dom kilkunastu wulkanów, ciągnących się przez cały stan, z północy na południe, wśród których do najbardziej znanych należą: Mount Baker, Glacier Peak, Mount Rainier, Mount St. Helens oraz Mount Adams. Są to piękne szczyty, ale ze względu na pogodę, często niedostępne.

Naszym celem był Półwysep Olimpijski (Olympic Peninsula). Aby tam dotrzeć najkrótszą drogą, musieliśmy wsiąść w prom z Edmonds do Kingston, który pozwolił nam przeprawić się przez cieśninę Puget. Po jego opuszczeniu byliśmy już na Półwyspie (Olympic Peninsula jest odgrodzony od reszty kontynentu wodami kanału Hooda i Oceanem Spokojnym).

Po drodze zachwycaliśmy się różnorodnością tego miejsca, mijając gęste lasy sosnowe, ośnieżone szczyty Gór Olimpijskich, głębokie jeziora polodowcowe, wodospady i rwące rzeki. Przez wiele lat Półwysep pozostawał miejscem dzikim i niedostępnym. Żyło tu wiele plemion indiańskich, ale oprócz nich – traperów i myśliwych, nikt tu się nie zapuszczał. Dopiero pod koniec dziewiętnastego wieku zaczęło robić się tłoczniej, kiedy ruszyły tutaj pierwsze wyprawy badawcze. Do dziś jednak Półwysep jest jednym z najmniej poznanych obszarów Stanów Zjednoczonych.

Olympic National Park, Waszyngton
Olympic National Park. Fot. Aneta Mościcka

Na nocleg zatrzymaliśmy się dopiero w Forks, najbardziej deszczowym miasteczku na kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych, gdzie w hotelowym pokoju niezwłocznie po zamknięciu za sobą drzwi oddaliśmy się w objęcia Morfeusza. Dopiero następnego dnia mogliśmy bliżej przyjrzeć się miasteczku, rozsławionemu na cały świat za sprawą powieści Stephanie Meyer „Zmierzch” (jest to historia miłości przystojnego wampira Edwarda do 17-letniej śmiertelniczki Belli, akcja powieści toczy się w Forks oraz w Fort Angeles).

Od 2005 r. wraz z wybuchem zainteresowania wokół powieści, charakter miasteczka zaczął się powoli zmieniać, turystyka znacznie się rozwinęła, a miasteczko skomercjalizowało. Obecnie wszędzie do nabycia są pamiątki z Bellą i Edwardem, można nawet wynająć specjalny apartament imienia Belli i Edwarda, a w restauracji zjeść makaron a’ la Bella. Nie wiem, ilu turystów przyjeżdża tu skuszonych tymi atrakcjami, ja jednak nie skorzystałam z żadnej z nich. To, co mi utkwiło w pamięci z pobytu w Forks, to rzeczywiście mroczny charakter miasteczka, nad którym cały czas unosiła się tajemnicza mgła oraz przepyszne bułeczki w miejscowej cukierni.

Drugiego dnia ruszyliśmy na spotkanie naszego celu, do Olympic National Park. Park ten został utworzony w 1938 r., natomiast w 1976 r. został wpisany na listę rezerwatów biosfery UNESCO, a w 1981 r. na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. 95 proc. powierzchni parku stanowi dzika nieujarzmiona przyroda, której piękno i dziewiczość przyciąga 3,3 mln turystów rocznie, co sprawia, że jest to czwarty pod względem popularności park w Stanach Zjednoczonych. Znaleźć tu można trzy różne ekosystemy – kilometry dzikiego nietkniętego ludzką ręką wybrzeża nad Oceanem Spokojnym, przykryte śniegiem góry oraz lasy deszczowe.

Od razu przy wejściu do Parku natknęliśmy się na grupę jeleni, spokojnie wylegujących się po drugiej stronie mokradeł, w cieniu lasu, niezwracających na nas najmniejszej uwagi. Przez dłuższą chwilę je obserwowaliśmy, a następnie postanowiliśmy odwiedzić The Hoh Rain Forest (dwie godziny jazdy z Port Angeles, jedna z Forks) dziewiczy las będący częścią The Olympic Rain Forest, unikalnego w skali światowej obszaru, ukształtowanego pod wpływem lokalnego klimatu, będącego jednym z najbardziej wilgotnych miejsc na kontynencie.

W Olympic National Park
 
W Olympic National Park
fot. Aneta Mościcka

Las charakteryzuje się wiecznie zieloną, bujną roślinnością, z drzew zwisają girlandy mchów, glonów i porostów, a całe połacie lasu spowija dywan z paproci, nadając mu bajkowy charakter. Wśród drzew prym wiodą świerki sitkajskie, które potrafią dochodzić nawet do 100 metrów. W lesie ze względu na ogrom roślinności, która mieni się przeróżnymi odcieniami zieleni, panuje lekko mroczna atmosfera, co nadaje spacerowi odrobinę ekscytacji i sprawia, że możemy się poczuć trochę jak w pierwotnej rzeczywistości.

Po opuszczeniu parku, zaraz za jego bramą zatrzymaliśmy się na lunch w przydrożnej knajpce, gdzie zjadłam najlepszego hamburgera z łososiem w całym moim życiu. Łosoś był tak świeży i soczysty, że do dziś pamiętam jego smak. Posileni udaliśmy się na wybrzeże Pacyfiku, które wygląda jak z czasów, kiedy Indianie budowali tu swoje pierwsze osady tysiące lat temu przed przybyciem Europejczyków. Wzburzone fale, wystające z oceanu majestatyczne skały, pnie drzew wyrzucone przez wody, drewniane kłody spływające tu z pasm górskich i wspaniałe kamienie nadawały tajemniczy urok miejscu, które pomimo surowości, zimnej wody i wiatru, wydawało nam się bardzo… przyjazne.

Spośród plaż najbardziej spodobała się nam Ruby Beach, miejsce znane ze swoich kolumn – geologicznych pozostałości brzegu, który cofa się tu już od milionów lat, kształtując na nowo krajobraz. To właśnie wystające z piasku kolumny, a nawet całe, porośnięte drzewami, kilkusetmetrowe wyspy, tworzą bajkowy, fantastyczny krajobraz. Surowości dodają mu spływające tu do oceanu rzeki i strumienie, przez które przerzucone są stare kłody drzew. Miejsce to zwykle przykryte jest gęstą mgłą, ale nas powitał błękit nieba i ciepłe letnie słońce.

Plaża Ruby, Waszyngton
Plaża Ruby. Fot. Aneta Mościcka

Droga powrotna wiodła przez Seattle, największe miasto w północno-zachodnich stanach, położone między Zatoką Puget a Jeziorem Waszyngton. Seattle, nazywane również Szmaragdowym Miastem („Emerald City”), kojarzy się wielu z muzyką Nirwany (to w Seattle skupiał się głównie rozwój ruchu muzycznego grunge z późnych lat 80. i wczesnych 90., stąd też grunge jest zwany także „Seattle Sound” – „brzmienie Seattle”), filmem „Bezsenność w Seattle”, siedzibą koncernu Boeing Airplane (koncern miał tu siedzibę do 2001 r., potem przeniósł się do Chicago), a nade wszystko z pierwszym Starbucksem. Symbolem miasta jest Space Needle – wysoka wieża widokowa (będąca jednocześnie masztem telewizyjnym) mierząca 185 m, z latającym spodkiem na szczycie, pozostałość po zorganizowanych w mieście w 1962 r. Targach Światowych. Roztaczająca się z tarasu widokowego Space Needle panorama widokowa jest naprawdę wyjątkowa.

Na nas największe wrażenie zrobił jednak Pike Place Market, najstarszy, nieprzerwanie działający targ publiczny w całych Stanach Zjednoczonych. Jest to miejsce, w którym można zrobić ciekawe zakupy, kupić świeże ryby i owoce morza, być świadkiem niesamowitego widowiska, podczas którego sprzedawcy ryb przerzucają je sobie z rąk do rąk, wykrzykując przy tym melodyjne hasła (te przerzucane z rąk do rąk ryby potrafią ważyć kilkanaście, a nawet więcej kilogramów) oraz miejsce, gdzie po prostu można usiąść, zamówić wspaniałe, koniecznie rybne, danie, i napić się wspaniałego piwa.

Nam najbardziej podobała się atmosfera tego unikalnego miejsca, świeżość oferowanych produktów, żywiołowość i życzliwość sprzedających oraz staroświecki wystrój pozwalający przenieść się w czasie. To właśnie tutaj, w jednej z małych restauracyjek o staroświeckim wystroju, mogliśmy zasmakować w wybornych owocach morza, a także rozkoszować się widokiem na zatokę.

Po opuszczeniu tego malowniczego miejsca postanowiliśmy odwiedzić pierwszy lokal sieci kawiarni Starbucks. Nie udało nam się jednak wejść do środka, otaczający go tłumek ludzi skutecznie hamował wszelkie nasze próby. Mimo wszystko, jest to jedna z największych atrakcji miasta. Musieliśmy zadowolić się zrobieniem sobie zdjęcia z szyldem sławnej kawiarni.

Parę przecznic w głąb lądu od przystani promowej znajduje się Pioneer Square, najstarsza dzielnica miasta, której los wisiał na włosku w latach 60. XX w. Na szczęście uniknęła smutnego końca; dziś pięknie odrestaurowane księgarnie i galerie dodają specyficznego uroku starym, ocienionym drzewami budynkom z czerwonej cegły, zdobionym elementami z kutego żelaza. Nocą ta nieco senna dzielnica ożywia się: w okolicznych tawernach rozbrzmiewa rock, a na ulice wylegają natrętni żebracy.

Seattle
 
Seattle
fot. Aneta Mościcka

Gdzieniegdzie, spacerując po mieście natykaliśmy się na indiańskie totemy, które nadają miastu oryginalnego charakteru. To, co jednak nas tam uderzyło najbardziej to pogoda, jaka panuje w Seattle – przeplatanka słońca oraz pochmurnego nieba, z którego raz kapał deszczyk, innym razem padało mocno, a na końcu, gdy opuszczaliśmy miasto, padało tak niesamowicie mocno, że myśleliśmy, że nas zmyje z drogi. Takie właśnie wspomnienie zostawia po sobie Seattle – miasta, gdzie jednego dnia należy być przygotowanym na różne warunki pogodowe.

Podobnie cały stan jest pełen kontrastów, zarówno pogodowych, jak i krajobrazowych. Odznacza się różnorodnością, która zachwyca na każdym kroku. Za sobą zostawiliśmy jednak jeszcze wiele regionów wartych odwiedzenia, chociażby wnętrze samego Olympic National Park, którego widzieliśmy jedynie namiastkę. Nie namyślając się długo zdecydowaliśmy, że tu jeszcze wrócimy.

  • « Poprzednia
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • Następna »

Komentarze (2)

  • Etraveler.pl

    Etraveler.pl

    30.01.12, 13:20

    Poprawki jak najbardziej słuszne i wskazane. Już zostały uwzględnione. Dziękujemy i pozdrawiamy!

    Zgłoś

  • kasiakonwalia (gość)

    kasiakonwalia (gość)

    28.01.12, 20:33

    Piękne wspomnienia - byliśmy w tych miejscach kilka lat temu, szczęśliwie mieliśmy trochę więcej czasu, więc i na wulkany starczyło :) (Proponowałabym drobne poprawki pisowni - Olympic i Starbucks :)

    Zgłoś


Zamknij

Twój komentarz

Infolinia(22) 487 55 85

Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19

Wyprawy pod patronatem Etraveler.pl

  • Równoleżnik Zero 2015 – Wrocławski Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza

    Równoleżnik Zero 2015 – Wrocławski Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza

    Autor: Źródło: materiały promocyjne

    Data publikacji: 25.03.2015 09:20

    Liczba odwiedzin: 6069

    Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • Spotkanie z podróżnikiem: „Chcieć to móc” – Paweł Kilen w pięć lat po świecie

    Spotkanie z podróżnikiem: „Chcieć to móc” – Paweł Kilen w pięć lat po świecie

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 02.03.2015 10:11

    Liczba odwiedzin: 5695

    Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • WyCHILEoutowana

    WyCHILEoutowana

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 26.09.2014 12:38

    Liczba odwiedzin: 14408

    „Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »

    Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia

  • Czas na debiut – Strefa Darien

    Czas na debiut – Strefa Darien

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 25.09.2014 10:24

    Liczba odwiedzin: 7147

    Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »

    Tagi: patronat medialny

  • Kurs na Indonezję

    Kurs na Indonezję

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 19.09.2014 09:47

    Liczba odwiedzin: 8717

    Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »

    Tagi: patronat medialny, azja, indonezja

  • 8000 km Across Canada

    8000 km Across Canada

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 01.08.2014 16:09

    Liczba odwiedzin: 7722

    Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »

    Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada

  • 850 km, by znaleźć dom

    850 km, by znaleźć dom

    Autor: Anna Kaca

    Data publikacji: 16.07.2014 11:07

    Liczba odwiedzin: 7887

    W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »

    Tagi: patronat medialny

  • Archeolodzy (znowu) w podróży – czyli autostop w Skandynawii tropami wikingów

    Archeolodzy (znowu) w podróży – czyli autostop w Skandynawii tropami wikingów

    Autor: Archeolodzy w podróży

    Data publikacji: 11.07.2014 12:45

    Liczba odwiedzin: 6425

    Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »

    Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny

  • Z uśmiechem na (Bliski) Wschód

    Z uśmiechem na (Bliski) Wschód

    Autor: Tomasz Korgol

    Data publikacji: 01.07.2014 11:07

    Liczba odwiedzin: 6903

    Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »

    Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal

  • Podróżować to żyć – podsumowanie I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

    Podróżować to żyć – podsumowanie I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 30.05.2014 11:39

    Liczba odwiedzin: 5683

    W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »

    Tagi: europa, polska, patronat medialny

  • Gobi Expedition 2014

    Gobi Expedition 2014

    Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński

    Data publikacji: 26.05.2014 16:34

    Liczba odwiedzin: 6214

    Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »

    Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny

  • Festiwal Podróżniczy u Przyrodników

    Festiwal Podróżniczy u Przyrodników

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 26.05.2014 15:10

    Liczba odwiedzin: 4999

    Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • Bałkany Trip 2014

    Bałkany Trip 2014

    Autor: BusTrip into the Wild

    Data publikacji: 12.05.2014 09:20

    Liczba odwiedzin: 34267

    Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »

    Tagi: patronat medialny, europa

  • I Festiwal Podróżniczy Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej

    I Festiwal Podróżniczy Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 28.04.2014 10:02

    Liczba odwiedzin: 76497

    Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • 4 Żywioły – podróż autostopem dookoła Islandii

    4 Żywioły – podróż autostopem dookoła Islandii

    Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk

    Data publikacji: 15.04.2014 11:35

    Liczba odwiedzin: 6381

    1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »

    Tagi: patronat medialny, europa, islandia

  • I Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

    I Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 21.03.2014 14:44

    Liczba odwiedzin: 115023

    24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • « Poprzednia
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • Następna »

Spotkania i imprezy podróżnicze