Dziś jest 14.10.2024
Imieniny obchodzą Alan, Kalikst, Fortunata, Bernard
Autor: Łukasz Siwiec
Data publikacji: 13.02.2012 18:10
Liczba odwiedzin: 6742
Tagi: ameryka południowa, kolumbia, medellín, antioquia, autostop, aracataca, bogota, relacje, zadanie 1, łukasz siwiec, autostop relacje z podróży
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy to czytacie, od początku do końca, będą to luźne impresje, przechwałki i wspomnienia kogoś, o kim nigdy wcześniej nie słyszeliście. Portret nieznanego kraju, to jedyny z nich pożytek. Miałem głowę nabitą ideałami, puste kieszenie i przepełniony plecak, czy trzeba pisać więcej?
Capurganá nad Morzem Karaibskim, tutaj moje nogi po raz pierwszy dotknęły południowoamerykańskiej ziemi. To turystyczna mieścina, niepołączona z resztą świata żadną drogą. Miejscowi zarabiają na urlopowiczach spragnionych słońca, toteż zaraz po postawieniu stopy na lądzie, otrzymuje się kilka ofert noclegu, co dziwi, nie aż tak nachalnych jak w Ameryce Centralnej. Bo Kolumbijczycy, są powściągliwi, dostojni, uprzejmi i zawsze gotowi do pomocy. Zwyczajowym zwrotem sklepowych ekspedientów jest a la orde, czyli dosłownie – na rozkaz. Mimo to, obwieszczenie, że ma się zamiar spać na plaży lub pod namiotem, wprawiło autochtonów w konsternację a właścicieli hotelików dodatkowo, w zły nastrój.
Antioquia
Łódź do Turbo, po drugiej stronie zatoki Urabá, okazała się płaskodenną motorówką, w której na drewnianych ławkach, upchano jakieś czterdzieści osób, po pięć obok siebie. Rejs, jeżeli można to tak nazwać, trwał kilka godzin, podczas których co chwila, obrywało się po twarzy słoną wodą. Po jakimś czasie, kolor zatoki zmienił się na ciemnożółty, a łódź zaczęła mijać gałęzie, czy nawet całe drzewa zmierzające w stronę pełnego morza. Raz, nasz dzielny sternik, zatrzymał się obok wąskiej drewnianej łódki otoczonej pelikanami, na której trzech mężczyzn właśnie wyciągało sieci, i zaczął namiętnie negocjować ceny ryb. Przed przybiciem do portu, przepływa się obok dzielnicy bungalowów skleconych z przerdzewiałych blach, przed którymi nagie dzieci, bawią się w brudnej wodzie, uśmiechami odsłaniając białe zęby.
Obawiałem się autostopu w Kolumbii, opowieści innych podróżników, nie były zachęcające, to tutaj, Kinga i Chopin, autostopowicze, którzy okrążyli świat, zostali okradzeni i tracili dni na poboczach dróg. Szosa była wąska, ale i wyposażona w progi zwalniające co kilkaset metrów – rzecz typowa w Ameryce Łacińskiej. Zatrzymała się ciężarówka, na pustej pace przejechałem kilkadziesiąt km, gadając z Murzynem w łachmanach. – Interesuje cię koka? – to jedno z pierwszych pytań, które mi zadał. Potem dwóch zgrywusów w małym pickupie, próbowało mnie nastraszyć, że niby są partyzantami porywającymi obcokrajowców. Na odchodnym, postawili mi obiad.
Droga była ruchliwa. Popołudnie. Dziewczyny w mundurkach, właśnie wracały do domów ze szkoły, wiatr podwiewał im krótkie spódniczki. Moimi kolejnymi wybawicielami, zostali farmer z córką, w starej osobowej toyocie, potem kierowca jeszcze starszej ciężarówki, nieistniejącej już hiszpańskiej marki – Pegaso. Droga prowadziła przez góry, tu progi zwalniające, były niepotrzebne, co chwila natykało się na rumowiska skalne i dziury wyrwane w jezdni przez wodę spływającą ze szczytów. Koleś słuchał cały czas jednej płyty, wszystkie inne miał porysowane – Vincente Fernandez, meksykański gwiazdor i jego zawodzenie – Solo falta un millón de primaveras, towarzyszyły mi przez pół nocy. Kilka razy zahaczyliśmy o gałęzie, strącając jaszczurki na przednie szyby. W połowie drogi do stolicy Antioquii, Juan musiał zrobić sobie przerwę. Na stacji benzynowej, znalazł mi kogoś kto jechał dalej. Resztę nocy spędziłem na pace rozklekotanego chevroleta, wypełnionej workami z juką. Juka to podłużne, ciemnobrązowe bulwy, niemal dwa razy większe od ziemniaków a po ugotowaniu, sporo od nich twardsze i kleiste, bardzo pożywne.
Medellín to drugie co do wielkości miasto Kolumbii, sławetne, dzięki Pablo Escobarowi, który zbił bajeczną fortunę na handlu narkotykami, a sporą jej część rozdał, pozując na miejscowego Robin Hooda. W 1993, po trwającym ponad rok polowaniu, został zastrzelony podczas policyjnej obławy, gdy uciekał przez dach własnego domu, co stało się między innymi tematem jednego z setek obrazów Fernando Botero, koleinego Paisa (tak w Kolumbii, nazywa się mieszkańców północno-zachodniej części kraju) o światowej sławie.
Sztuki Botero, nie sposób pomylić z żadną inną, wszelkie postacie, choćby nie wiem jak atletyczne w rzeczywistości, na jego obrazach, mają karykaturalnie puszyste kształty. Przed jego sztuką, w Medellín, nie ma ucieczki, główny plac miasta, wciśnięty pomiędzy katedrę i muzeum Antioqui, nosi jego imię a ozdabia go kilka metalowych rzeźb monstrualnych rozmiarów, autorstwa, nie kogo innego innego, jeżeli nie Botero właśnie. Moim przewodnikiem po muzeum, został Pablo, młody, energiczny, idealnie ogolony, nosił beżowy, świetnie skrojony garnitur i z pasją objaśniał sceny historyczne przedstawione na freskach Antioquskiego męża stanu, Pedro Nel Gómeza, zdobiących ściany muzeum. Z jeszcze większą pasją krytykował wszelkie przejawy noekolonializmu na zachodzie. Gdy skończył pracę, poszliśmy na kawę – tinto, tak w Kolumbii mówi się na małą czarną, zdolną postawić na nogi konia.
W poszukiwaniu miejsca na namiot, kierowałem się w stronę kampusu, to był błąd, nowoczesne budynki uniwersyteckie otoczone były ze wszystkich stron słabo oświetlonymi uliczkami, którymi niczym cienie, przemykały się typy spod ciemnej gwiazdy. Noc spędziłem na ulicy, pod okiem ochroniarzy kampusu. Następny dzień zszedł na wizycie w Cerro Nutibara – wzgórzu dominującym nad miastem, na szczycie którego, w latach siedemdziesiątych, zbudowano replikę typowej wioski Antioqskiej. Typowej zresztą dla całej Ameryki Łacińskiej – kościół, ratusz i sąd zbudowane przy placu głównym.
La Zona Cafetera
Gruby, pogodny adwokat podwiózł mnie za miasto, dalej, inny grubas, łaskawie pozwolił mi zająć nieco miejsca na tyle swojego tira. Powinienem być mu wdzięczny, ale 6 godzin spędzonych w naczepie, w której chmary kurzu wzbijały się w powietrze przy każdym wyboju, to stanowczo za wiele. W Pereirze, musiałem wydać 20 000 pesos na prysznic w motelu.
Miałem fart, Antonio, inżynier z Pereiry, wraz z mamą, zaprosili mnie na plantację kawy. Arabica, to najszlachetniejszy z gatunków kawy. To roślina wymagająca, aby otrzymać ziarno wyższej jakości, powinna być uprawiana na wysokości, powyżej 2000 metrów nad poziomem morza, na zboczach gór o określonym nasłonecznieniu w ciągu roku, gdzie temperatura oscyluje w granicach 18 – 24 stopni Celsjusza, w klimacie równikowym, gdzie sezonowe deszcze, zapewniają odpowiednią wilgotność. Kolumbia, jest jednym z nielicznych krajów, w których specyficzny klimat, pozwala na spełnienie wszystkich tych warunków, jest też trzecim największym producentem kawy na świecie.
Sprowadzona do Ameryki w 1720, kawa, stała się, obok bananów, drugim afrykańskim płodem rolnym, który przywiódł na kontynent chciwość i wyzysk. Jagody dojrzewają w 7 do 9 miesięcy, zbiera się je, gdy przybiorą jaskrawo-czerwony kolor. Po zbiorze, należy je obłuskać a potem suszyć na słońcu dopóki nie sczernieją. Oprócz samej kawy, na zboczach rośnie również szereg gatunków palm i drzew mających zbawienny wpływ na sadzonki oraz inne rośliny jadalne – bananowce, ananasy czy fasola. O tym wszystkim, opowiadał mi señor Sanchez, dziadek rodziny, dystyngowany chudzielec o twarzy budzącej zaufanie. Srebrne włosy i biała koszula w szare pasy, dodawały mu godności.
Policjanci z drogówki pomagali mi łapać okazję, to mi się jeszcze nie zdarzyło. Udało się, kierowca wywrotki, zgodził się mnie zabrać. Andy w Kolumbii, rozgałęziają się na trzy odrębne pasma górskie, kordylierę wschodnią, centralną i zachodnią, jedną od drugiej, oddzielają rozpalone przez słońce doliny rzek Magdaleny i Cauci. Gość zostawił mnie na postoju dla ciężarówek. Odziane w obcisłe skórzane ciuchy w jaskrawych kolorach prostytutki, szukały klientów wśród spalin i warkotu silników. Rano ich miejsce zajęli kilkuletni chłopcy, oferujący mycie kołpaków i zderzaków. Poznałem dwóch wielkich fanów Deportivo Cali którzy próbowali złapać okazję na mecz w Bogocie. W desperacji wskoczyli na przyczepę tira, który właśnie odjeżdżał. Kierowca się zatrzymał, oni czmychnęli, i tak kilka razy. Podwózkę załatwiła mi kelnerka z baru. Tirowiec jechał prosto do stolicy. Po kilku godzinach, przekroczyliśmy dolinę Magdaleny (nazwę nadali rzece konkwistadorzy, na cześć biblijnej Marii Magdaleny), różnica temperatur była zdumiewająca.
Bogota
Bogota, nazwana tak na cześć wodza plemienia Czibczów który miał wątpliwą przyjemność pierwszego kontaktu z Europejczykami, położona jest na wysokości 2625 metrów nad poziomem morza. To miasto zimne i deszczowe. Architektonicznie, eklektyczne monstrum złożone głównie z ceglanych i betonowych bloków. Byłem pierwszym Couchsurferem Felipe, studenta ekonomii mieszkającego w bliźniaku na obrzeżach miasta. Jedną z najlepszych rzeczy, jakie mogą przytrafić się podróżnikowi, jest nadopiekuńcza mama. Mama Felipe połatała mi wszystkie spodnie i koszule, zrobiła pranie i codziennie przygotowywała obiad.
Jeżeli ktoś z braku czasu, mógłby odwiedzić w Bogocie jedynie jedno miejsce, musiałoby to być museo de oro, wypełnione po brzegi kolekcją wykonanych z niezwykłą precyzją indiańskich ozdób ze złota i nie tylko, której ukoronowanie stanowi złota tratwa Zipy, wodza Mwisków który zgodnie z tradycją, pokryty złotym proszkiem, wyprawiał się tratwą na środek jeziora Guatavita (około 50 km. na północ od miasta) i z jej pokładu, ofiarowywał bogom złote przedmioty, wrzucając je do wody. Dało to początek kilku bezskutecznym próbom wydobycia kosztowności oraz legendzie o El Dorado (El hombre dorado = pozłacany człowiek). To właśnie poszukiwacze złotego miasta, założyli Bogotę. Trzy niezależne wyprawy (z Santa Marty, Quito i Wenezueli), dotarły na płaskowyż, dziś zwany Bogotańskim. Pierwsza, Jiméneza de Quesady, w 1537, dwie pozostałe, Nikolasa Federera i Sebastiana Belalcázara, rok później. Wszystkie miały za sobą setki kilometrów morderczej wędrówki przez dzicz. Rozczarowanie i chciwość musiały doprowadzić do niesnasek wśród zdobywców.
La Costa
Kilka dni spędziłem na stacjach benzynowych. Autostopowy koszmar, zaczął się spełniać. Raz miałem wsparcie wojska, żołnierze z posterunku drogowego, cały dzień zatrzymywali samochody pytając kierowców, czy by mnie nie wzięli. Bezskutecznie. Pojawiła się jakaś dziewczyna, która słysząc że jestem z Polski, oświadczyła, że jedna z zakonnic z pobliskiego klasztoru, jest stamtąd również. Okazało się, że była to Niemka. W Ameryce Łacińskiej, powiedzenie, że jest się z polski, nic nie znaczy, równie dobrze mogłoby się być z księżyca. Spałem w miejscowej szkole. Kilkoma samochodami dotarłem do Tunjy, miasta pełnego zabytków. Za miastem dałem za wygraną, zrezygnowany, wsiadłem do busa. Droga prowadziła przez góry, chmury, leniwie pełzały po ich zboczach, wlewając się w przepastne przełęcze. Widoki, zapierały dech w piersiach. Co chwila mijaliśmy drzewa obsypane pomarańczowymi lub fioletowymi kwiatami. Nie mogłem inaczej jak z zazdrością, patrzeć na grupę Niemców, którzy tam wysiedli.
Los się do mnie uśmiechnął, z Enrique, przejechałem jakieś 400 km. do Aracataci. Tego nie mogłem sobie odmówić, to rodzinne miasteczko Gabriela Garcíi Márqueza, pierwowzór Mocando ze „stu lat samotności”. Rozbiłem namiot nieopodal małego hoteliku na który nie miałem pieniędzy. Noc była diabelnie gorąca i oddałbym wiele za prysznic, ale musiał wystarczyć mi strumyk oddzielający jedną łąkę od drugiej. Rano mrówki dobrały się do okruchów chleba i resztek galaretki, którą mama Felipe dała mi na drogę.
Aracataca, leży w odległości kilku kilometrów od głównej trasy, można do niej dojechać jedną z mototaxis, taksówek motocyklowych. Miasteczko jest ciche, wręcz senne, przebiega tędy opisana w powieści linia kolejowa, którą dziś kursują już tylko pociągi towarowe a którą trzydzieści lat wcześniej, przejeżdżał Poul Theroux, piszący swą powieść „Wielki ekspres patagoński”. Przechodnie kryją się przed słońcem pod parasolami, dzieci szukają zajęcia, grupa wyrostków obserwuje mecze bilardowe w salonie gier „Mocando”... Lepiej nie mieć zbyt dużych oczekiwań, Aracataca to zaśmiecone ulice i mizerne, zwyczajne budynki.
Nadzieją miejscowego burmistrza na przyciągnięcie turystów, jest plan otwarcia nowego muzeum Leo Matiza, znanego Kolumbijskiego fotografa, który podobnie jak García Márquez, miał to nieszczęście się tu urodzić. Dom noblisty został rozebrany, prawie pół wieku wcześniej, na jego miejscu, obok wiekowego fikusa, pokrytego festonami pnączy, wybudowano replikę, błyszczącą nowością grupę białych domów o spadzistych brązowych dachach. Innym miejscem, upamiętniającym pisarza, jest zorganizowana nieopodal rupieciarnia, pełna wycinek z gazet, portretów Gabriela namalowanych przez miejscowych artystów i pokrytych kurzem maszyn do pisania.
Do Santa Marty, dowiozło mnie dwóch gości którzy złapali gumę i właśnie czekali aż miejscowy wulkanizer zmieni im koło. Noc spędziłem na plaży śpiąc obok pary bezdomnych. Santa Marta, to jedno z najstarszych miast Kolumbii, ciasne, zatłoczone i duszne. Pełno tu amerykanów na emeryturze pragnących dożyć swoich dni jak najtaniej. Do granicy republiki Boliwariańskiej, dojechałem autobusem, negocjując wcześniej cenę biletu z kierowcą.
Jaka jest więc Kolumbia? Pełna kontrastów, podobnie jak jej plaże i góry, część jej mieszkańców jest pogodna, ciepła i gościnna, część zaś zimna, twarda i napawająca trwogą.
01.12.14, 23:19
Komentarz usunięty
30.11.14, 04:21
Komentarz usunięty
20.11.14, 01:30
Komentarz usunięty
30.10.14, 12:03
Komentarz usunięty
30.10.14, 05:40
Komentarz usunięty
27.10.14, 14:57
Komentarz usunięty
09.10.14, 07:44
Komentarz usunięty
25.09.14, 13:53
Komentarz usunięty
25.09.14, 01:30
Komentarz usunięty
13.09.14, 14:59
Komentarz usunięty
04.09.14, 07:12
Komentarz usunięty
03.09.14, 07:41
Komentarz usunięty
14.08.14, 07:57
Komentarz usunięty
27.07.14, 12:07
Komentarz usunięty
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16308
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11555
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 154967
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 185824
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 7972
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 6989
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 34180
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 8813
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11048
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8625
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10403
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 7879
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9451
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6589
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8363
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6531
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 58790
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 155432
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 7774
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 254038
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16308
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11555
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Powered by Webspiro.