Dziś jest 02.12.2024
Imieniny obchodzą Balbina, Paulina, Rafał, Aurelia
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 14.05.2014 14:32
Liczba odwiedzin: 5143
Tagi: ameryka południowa, urugwaj, argentyna, brazylia, relacje
Gdybym chciał rozpocząć tą historię, musiałbym się cofnąć o kilkanaście miesięcy. Wpadliśmy wtedy na pomysł wyjazdu do Ameryki Południowej. Po kilku tygodniach luźnych dyskusji i rozważań wraz z żoną nasz plan nabrał konkretnych kształtów.
Zakładał on kilkumiesięczny pobyt w trasie. Chcieliśmy jak najwięcej czasu spędzić podróżując na motocyklach. Wymagało to wielu trudnych decyzji zawodowych, gigantycznego wysiłku i konsekwencji podczas przygotowań. Ale daliśmy radę!
Pewnego grudniowego dnia zapakowaliśmy nasze motocykle na przyczepkę i pojechaliśmy do Hamburga. To tu zaczął się nasz pierwszy etap podróży. Z lekkimi obawami wjeżdżaliśmy na ogromny statek towarowy, aby wraz z naszymi sprzętami odbyć miesięczny rejs do Montevideo. Włoska załoga statku fachowo wskazała miejsce postoju dla motocykli, a nam kajutę, która miała być naszym domem na najbliższy miesiąc. O samym rejsie można by napisać wiele, albo przemilczeć go całkowicie. Było to dla nas bardzo ciekawe i nowe doświadczenie w życiu. Poznaliśmy tam grupkę zapalonych ludzi, dla których podróże są podobnie jak dla nas życiową pasją. Spędziliśmy niezapomniane święta i sylwestra na morzu. Przeszliśmy chrzest z okazji przekraczania równika. Podczas tego rejsu odwiedziliśmy Dakar w Senegalu i Santos w Brazylii. Spędziliśmy wiele godzin na nauce hiszpańskiego. Oglądaliśmy delfiny pływające obok statku.
Była to niezapomniana przygoda dla nas, bo nigdy wcześniej przez tak długi czas nie przebywaliśmy na morzu. Jednak pod koniec rejsu z niecierpliwością oczekiwaliśmy już momentu zejścia na ląd i rozpoczęcia naszej przygody z Ameryką Południową. Czekały na nas ogromne przestrzenie argentyńskiej pampy i wietrzna Patagonia. Wysokie andyjskie szczyty i lodowce. Zagubione miasteczka wśród pustkowi i Ziemia Ognista.
W upalne czwartkowe popołudnie 16 stycznia 2014 wyjechaliśmy w końcu na naszych motocyklach na urugwajską ziemię. Temperatura dochodziła do 40 stopni Celsjusza, a my byliśmy cali zgrzani w naszych ciuchach motocyklowych czekając na agenta, który miał załatwić nam odprawę celną… Port znajduje się prawie w centrum miasta i jeszcze podczas wpływania do niego, z najwyższego pokładu statku mieliśmy piękny widok na miasto. Po kilku godzinach dostaliśmy czasowe pozwolenie wwozu motocykli na 12 miesięcy. Bez żadnych opłat. W wzmagającym się upale przejechaliśmy przez miasto do naszego wcześniej umówionego pierwszego noclegu. Jazda po miesięcznej przerwie i nowe oznaczenia ulic przyniosły nam lekki stres, ale bez problemu udało nam się dotrzeć na miejsce. Na dwie noce mieliśmy okazję zatrzymać się u Martina. Poznaliśmy go poprzez Couchsurfing, stronę internetową, na której można wymieniać się propozycjami bezpłatnego noclegu na całym świecie. Martin jakiś czas temu przebywał w Polsce. Pokazał nam stolicę i dał garść informacji o swoim kraju.
Spotkaliśmy się też z konsulem honorowym Serbii. Człowiek ten ma sporo informacji o Polakach mieszkających w Urugwaju. Ponieważ nasz wyjazd ma też drugie dno – chcieliśmy odnaleźć potomków emigrantów, którzy na 2 miesiące przed wybuchem II Wojny Światowej wypłynęli do Buenos Aires na statku MS Chrobry. Okręt ten już nigdy nie powrócił do Polski. Został zatopiony kilka miesięcy później u wybrzeży Norwegii, zbombardowany przez niemieckie lotnictwo. Jeszcze w Polsce dotarliśmy do listy pasażerów statku, w Archiwum Państwowym w Gdańsku.
Po pobycie w Montevideo nadszedł czas na kolejne miejsca. Wcześnie rano wystawiliśmy nasze motocykle, zapakowaliśmy sakwy i worki. Żegnani przez naszego gospodarza przejechaliśmy puste jeszcze miasto i ruszyliśmy w kierunku Colonia del Sacramento. Na wlocie po małych poszukiwaniach znajdujemy camping i po raz pierwszy rozkładamy nasz namiot na amerykańskiej ziemi. Obok nas urugwajscy motocykliści oglądają mapę i planują swoje kolejne dni.
Zostawiamy część naszych bagaży w namiocie i jedziemy obejrzeć perełkę architektoniczną jaką jest Colonia Del Sacramento założona przez Portugalczyków w 1680 r. Na placyku obok latarni morskiej szybko pozbywamy się naszych ubrań motocyklowych. Upał jest trochę bardziej znośny w krótkich spodenkach. Przechadzamy się pomiędzy starymi budynkami i chłoniemy tutejszą atmosferę. Robimy małe zakupy na kolacje i jutrzejsze śniadanie. Ceny w Urugwaju są wysokie. Wiedzieliśmy o tym, ale dopiero odczucie tego faktu na własnej kieszeni uzmysławia nam, jak bardzo są one nieprzyjazne dla naszego budżetu. Za mały serek trzeba zapłacić około 10 zł, a litr benzyny kosztuje ponad 6 zł. Jakoś to przeżyjemy do momentu wjazdu do Argentyny. Na campingu robimy pierwsze większe przepakowanie naszych bagaży. Cieplejsze ubrania, podpinki do ubrań motocyklowych itp. dajemy na spody sakw. Na razie nie będą nam potrzebne. Gotujemy gulasz warzywny i odpoczywamy.
Kolejne dni przyniosły nam kilka przygód. Po makabrycznie upalnym dniu i 180 km dojechaliśmy do Mercedes, niedaleko granicy z Argentyną. Nad samą rzeką znaleźliśmy kolejny nocleg. Popełniam błąd przy stawianiu motka na trawie i leci mi na bok. Motor niefortunnie zablokował się o ogrodzenie. Szybka pomoc ze strony przechodnia i już postawiliśmy go do pionu. Przy upadku łamie się przełącznik świateł, a kask powieszony na lusterku traci mocowanie komunikatora. Pierwsza strata. Wieczorem ogłaszają alarm przeciwburzowy. Terenowe auto miejskie jeździ i informuje o wysokim niebezpieczeństwie wystąpienia silnych wiatrów i opadów.
Podczas naszej kolacji na teren campingu zajeżdża nowiutkie Suzuki Ninja. Tak poznajemy Horacia i Elene. On jest architektem, a ona nauczycielem angielskiego. Tłumaczą nam, że usłyszeli od znajomego, iż w mieście są motocykliści z Polski i postanowili nas odwiedzić. Miło rozmawiamy o różnych sprawach i dostajemy zaproszenie do spędzenia kolejnej nocy u nich, oraz na tradycyjne asado (grill). Przemili i otwarci ludzie, którzy uzmysławiają nam, jaka jest różnica kulturowa pomiędzy Europą i Ameryką Łacińską.
Mamy potem wiele okazji, aby gościnność i otwartość tych ludzi obserwować na co dzień. Spędzamy następny dzień i noc u Horacia i Eleny. To spotkanie z kolei skutkuje uzyskaniem kontaktu do Alejandra, który mieszka pod Buenos Aires. Nasz gospodarz telefonicznie załatwia nam noclegi i „opiekę” na kolejny etap drogi. Jedziemy tam następnego ranka i zostajemy gościnnie przyjęci na następnych pięć nocy. Alejandro jest motocyklistą i uwielbia podróże. W garażu ma coś na kształt domku dla gości i jakby klubu motocyklowego. Na ścianach mnóstwo zdjęć motocyklowych i trofeów z różnych zawodów motorowych. Poznajemy całą jego przemiłą rodzinę i czujemy się jak u siebie w domu. Przez ten okres zwiedzamy Buenos Aires. Dzielnice La Boca, cmentarz Recoletta, dzielnicę portową, dokąd przypływały statki z emigrantami z Europy. Między innymi również MS Chrobry. Wałęsamy się małymi uliczkami oraz najszersza ulicą na świecie Avenida 9 Julio.
Odwiedzamy Dom Polski. Po Buenos Aires poruszamy się jednym z naszych motocykli. Drugi stoi spokojnie w jego domu w garażu. Tak jest wygodniej, korki tu są spore, pomimo że jak nam powiedział Alejandro, większość mieszkańców wyjechała na wakacje z miasta. I choć chcielibyśmy zostać dłużej, musimy jechać. Przed nami długa droga na południe, a zbliża się zima. Z powodu nieplanowanego przesunięcia terminu rejsu, mamy kilka tygodni opóźnienia.
Po pięciu wspaniałych dniach, żegnani przez wszystkich ruszamy dalej. Kolejnym naszym celem jest Willa Gesell. Mała miejscowość nad samym Atlantykiem, około 400 km na południowy – wschód od stolicy Argentyny. Jedziemy tam na zaproszenie Gali i Ryszarda. Przeczytali artykuł w „Dzienniku Bałtyckim”, w którym był wzmianka o naszej wyprawie i postanowili nas poznać. Już przed samym ich domem zostajemy powitani polską flagą i gorącymi buziakami!
Mogliśmy odpocząć przez kolejne trzy dni i schronić się przed ogromnymi upałami, które nawiedziły tego lata Argentynę. Budził nas co dzień szum oceanu, a wieczorem zajadaliśmy się pysznymi lodami, z których słynie Argentyna. Był to bardzo komfortowy i miły pobyt. O tym, że kolejne dni i tygodnie staną się dla nas sporym wyzwaniem, jeszcze wtedy nie mieliśmy pojęcia.
30 stycznia 2014 r., 52 dni po rozpoczęciu naszej podróży dalej. Żegnani przez Galę i Rysia jedziemy na południe, przez Mar del Plata, słynny kurort argentyński. Przed miastem, zjeżdżamy z górki i ukazuje nam się kilkukilometrowy pas wieżowców wzdłuż plaży. Wyrastają prawie z oceanu. Szybko mijamy to miejsce, a następnie Miramar, gdzie tankujemy.
Tego dnia chcieliśmy dojechać do Tres Arroyos, plan ten udało się zrealizować, ale z przygodami. Najpierw w drugiej połowie dnia zerwał się bardzo silny wiatr. Walczyliśmy z nim, aby utrzymać się na drodze. Niespełna 100 km przed celem niebo zaczęły zasłaniać granatowe chmury. Przyspieszyliśmy trochę, mając nadzieję uciec im i zdążyć rozbić się na campingu przed miasteczkiem. Ale jakieś 30 km przed celem jeden z motocykli zgasł. Przełączam na rezerwę pewny, że silnik zaskoczy i dojadę do celu. Niestety pomimo wielu prób nie udaje się to. Chmury robią się już atramentowe, a horyzont rozświetlają błyskawice. Z pomocą przychodzi przejeżdżające auto. Kierowca zaproponował, że pociągnie mnie do stacji benzynowej. Kiedy tam docieramy spadają pierwsze krople deszczu. Tankujemy oba motocykle, ale niestety to nic nie pomaga. Jeden silnik w dalszym ciągu milczy. Stoimy pod zadaszeniem stacji, a z nieba leje się ściana wody. Zrobiło się ciemno pomimo, że jest wczesne popołudnie. Stoimy tak mokrzy, bo niewielki daszek nie osłania nas zbyt dobrze i myślimy co robić.
Kiedy ja zajmuję się próbami uruchomienia silnika, moja żona rozmawia z kobietą tankującą Hiluxa. Pyta, czy może nam jakoś pomóc. Mówimy, że chcemy przeczekać burzę i potem będziemy szukać noclegu i może warsztatu. Kobieta zamienia kilka słów z mężem i mówi, że zaholują nas do siebie do domu i tam w spokoju będziemy mogli spróbować usunąć awarię. Tym sposobem poznajemy rodzinę Laury: jej męża i córki. Spędzamy tu kolejne dwa dni. Motocykl oddajemy rano do warsztatu. Wieczorem okazuje się, że brudne paliwo zatkało filterek w gaźniku i to była przyczyna naszych kłopotów. Spędzamy rewelacyjny dzień z Berenice, córką Laury. Jedziemy na rancho, gdzie mają udojnię krów oraz fabryczkę serów i jogurtu. Poznajemy babcię Berenice, która przybyła do Argentyny po wojnie i mieszka w tym samym domu od początku emigracji. Wzbudziliśmy spore zainteresowanie naszą podróżą. Rozmawialiśmy długo i o różnych sprawach.
Drugiego dnia jedziemy do letniskowego domku naszych gospodarzy, gdzie mamy okazję zjeść wieczorem przepyszne asado wraz z przyjaciółmi rodziny Laury. Zwiedzamy też najbliższą okolicę i poznajemy Alejandro Trybuchowicza. Jego ojciec wyemigrował z Polski po II Wojnie Światowej. Alejandro nie mówi za dużo po polsku, ale ma ogromne godło w swoim sklepiku i mnóstwo polskich akcentów. Niesamowite spotkanie.
Rano ze sprawnymi motorami, żegnani przez nowych przyjaciół ruszamy w dalszą drogę. Przez kolejne kilka dni jedziemy drogą numer 3. Główną trasą północ – południe w Argentynie. Krajobraz robi się monotonny. Dookoła płasko, czasem tylko droga prowadzi przez jakiś kanion. Niekiedy zbliża się do samego wybrzeża. Wtedy mamy okazję odczuć na własnej skórze siłę słynnych patagońskich wiatrów. Wiatr dosłownie spycha nas z jezdni. Dobrze, że wieje z lewej strony, nie musimy się obawiać, że nas zepchnie na jadące z naprzeciwka auta. Trochę się spieszymy na tym odcinku naszej wyprawy. Nie żebyśmy nie mieli czasu, chodzi nam o to, aby zdążyć dojechać do Ushuaia przed zbliżającą się tam zimą.
Na kolejny nocleg zatrzymujemy się w Rio Colorado, nad samą rzeką. Rano stoimy w kolejce po paliwo na stacji YPF. Jak się okazało później jeszcze wielokrotnie przyszło nam czekać w takich kolejkach. Jest szczyt sezonu i dosyć duży ruch na nielicznych stacjach na tej drodze. Druga przyczyna, to niezbyt duże zbiorniki paliwa w naszych motocyklach, tylko 17,5 l. Zmusza to nas do tankowania na prawie każdej napotkanej stacji. Pomimo, że mamy również dodatkowe kanistry na wszelki wypadek. Kolejne noclegi mamy w San Antonio Oeste i Puerto Madryn. W tym ostatnim spędzamy dwie noce na kampingu. Trochę odpoczywamy, robimy mały przegląd motocykli i przygotowujemy asado. Żaden camping w Argentynie nie może funkcjonować bez parilli, czyli rodzaju grilla. Są wymurowane i stoją właściwie przy każdym stanowisku na namiot. Tak więc zajadając się argentyńską, pyszną wołowiną spostrzegamy znajome auto. To nasi współpasażerowie z rejsu przez Atlantyk, Jens i Livia. Witamy się serdecznie i długo opowiadamy o naszej podróży.
Kolejny dzień to następne kilkaset kilometrów dalej na południe. Zwiedzamy na szybko Tralew, a następnie kilkanaście kilometrów dalej w Playa Union zostajemy na noc. W sporym wietrze rozbijamy namiot, robimy małe zakupy w pobliskim sklepiku i gotujemy gulasz. Zazwyczaj sami gotujemy coś na naszej ponad czterdziestoletniej kuchence benzynowej. Czasem budzi to spore zainteresowanie na campingach.
Nazajutrz wcześnie rano ruszyliśmy do Punta Tombo, zobaczyć dużą kolonię pingwinów. Tego dnia droga była prawie wyłącznie szutrowa. Pierwsze 130 km przejechaliśmy nie napotykając nikogo na drodze. Na miejscu płacimy za wstęp po 50 peso i po 30 minutach przechadzamy się pośród setek, jeśli nie tysięcy pingwinów Magellana. Są wszędzie, mają wykopane gniazda pod krzaczkami albo przechadzają się dumnie. Zwinnie i bardzo sprawnie poruszają się w wodzie skacząc do niej z rozpędu i polują na rybki. Przyglądamy się im dłuższą chwilę.
Na nocleg postanowiliśmy jechać do Camarones, małego miasteczka nad samym oceanem. Kolejne 150 km przez bezdroża. Jedziemy po szutrze, może nie najgorszym, ale spore kamienie często leżące na drodze wymagają koncentracji. Dodatkowo kolejny dzień wzmagającego się wiatru nie ułatwia nam jazdy. Nocleg mamy z widokiem na ocean. Zaledwie 50 m od brzegu. A nad ranem dodatkowe emocje. O czwartej rano budzi nas porywisty wiatr.
Namiot smagany jego uderzeniami ugina się nad naszymi głowami i mamy wrażenie, że zaraz odleci razem z nami… Wychylam się i sprawdzam czy śledzie i kamienie mocujące namiot się jeszcze trzymają. Motocykle na szczęście ustawione przodem do wiatru też jeszcze stoją. Przez kolejne 3 godziny towarzyszy nam taka wichura i nie daje więcej pospać. Z nastaniem świtu wiatr trochę odpuszcza. Na tyle, aby podjąć decyzję, że jedziemy dalej.
Więcej relelacji i zdjęć z wyprawy MS Chrobry można znależć na stronie: http://www.ludziepodrozuja.pl/mschrobry/
13.03.15, 01:58
Komentarz usunięty
22.01.15, 10:36
Komentarz usunięty
07.01.15, 03:03
Komentarz usunięty
01.12.14, 15:33
Komentarz usunięty
26.11.14, 21:30
Komentarz usunięty
21.11.14, 05:09
Komentarz usunięty
05.11.14, 15:14
Komentarz usunięty
24.10.14, 10:45
Komentarz usunięty
11.10.14, 07:24
Komentarz usunięty
27.09.14, 16:06
Komentarz usunięty
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16518
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11793
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 172706
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 201041
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8200
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7178
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 36415
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9051
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11332
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8745
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10675
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8143
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10094
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6714
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8699
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6749
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 67184
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 176675
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8066
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 281405
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16518
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11793
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Powered by Webspiro.