Dziś jest 10.11.2024
Imieniny obchodzą Lena, Ludomir, Leon, Andrzej
Autor: Szczepan Ligęza
Data publikacji: 18.02.2012 14:38
Liczba odwiedzin: 27551
Tagi: ameryka środkowa i karaiby, haiti, petion-ville, jacmel, petion-ville, relacje
Podczas swojej wyprawy po kontynencie północnoamerykańskim w 2011 r. trafiłem między innymi na Haiti. Dwa lata od tragicznego trzęsienia ziemi kraj ten to wciąż istne piekło. Od ponad roku panuje epidemia cholery, ludzie mieszkają w namiotach, codziennie muszą walczyć o swoje życie. O godności powoli się zapomina, a wiara w lepsze jutro dawno już umarła. Ryszard Kapuściński pisał: „Człowiek może być ubogi nie dlatego, że nic nie jadł, ale dlatego, że jest nieszanowany, poniżany, lekceważony, pogardzany. Ubóstwo to stan społeczny i mentalny powodujący, że człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji, w jakiej się znalazł”. Takim krajem jest Haiti. Poraża biedą, skrajnościami, oraz frustracją ludzi. Ale oni muszą jakoś tam żyć… Podróż ta zdecydowanie należy do kategorii tych "innych", których próżno szukać w przewodnikach czy mediach.
Miałem trafić do haitańskiej oazy spokoju. Spotkani na drodze ludzie wciąż wspominali mi o Jacmel, miejscowości położonej na południu kraju. – Koniecznie jedź! Tam jest tak ładnie – mówili. Miejscowy guagua dowiózł mnie do Port-au-Prince. 2,5-milionowe miasto chaosu, bez wody, gdzie walka o przetrwanie rozgrywa się każdego dnia.
W przydrożnych warsztatach, miejscowi próbują uszyć jakieś ubrania ze skrawków, które im zostały lub które znaleźli. Są też stoiska z milionem śrubek, które nie wiadomo do czego służą. Są warsztaty z rozwalonymi samochodami. Tu niemal nic się nie marnuje. Nic, oprócz plastiku, który zalega niemal wszędzie. Tony plastiku. Głównie z opakowań po wodzie. Butelki, wiadra, kontenery, pojemniki, opakowania po chipsach. To tak jakby chodzić po jednym wielkim wysypisku śmieci. No i ten zapach. Ciężki do wytrzymania, z czasem jednak można się przyzwyczaić.
Na rogach ulic można spotkać dziesiątki motocyklistów, którzy krzyczą co chwila: „Moto, moto, moto”. Byle Was tylko gdzieś podwieźć. Jest to rodzaj lokalnej taksówki i wcale nie takiej taniej. Jeśli jesteś obcokrajowcem to dystans wewnątrz miasta nie ma znaczenia. I tak zapłacisz sto gourdów.
Wsiadam. Wymuszanie pierwszeństwa, jazda po chodniku – to standard. Docieram na dworzec, a raczej zwykły pusty plac, skąd jak się dowiedziałem odjeżdżają autobusy do Jacmel. Zagraniczni pracownicy NGO’sów mają oficjalny zakaz używania transportu publicznego ze względu na bezpieczeństwo. Wszyscy przemieszczają się SUV’ami, 4x4, z prywatnym kierowcą, niekiedy przy eskorcie samochodów ONZ-etu. Na szczęście mnie to nie dotyczy. Mija dosłownie chwila i autobus znaleziony. Trochę ludzi w środku. Zajmuje miejsce przy oknie. Mija pierwsze piętnaście minut. Zjawiają się kolejne osoby. Siadają jedna obok drugiej, powoli bez pośpiechu.
Aha – myślę sobie – czyli tak jak na Bliskim Wschodzie autobus ruszy w momencie, kiedy będzie pełny.
Na Haiti każdy autobus to jednocześnie targowisko z mnóstwem sprzedawców w środku. Hałas, nieustanne rozmowy. Ktoś krzyczy, ktoś kogoś wyprasza, kierowca mówi, żeby ten już nie wchodził, a w międzyczasie dwie inne osoby wchodzą. Potem znowu ktoś kogoś wyprasza i tak w kółko.
Minęło pół godziny. Coraz więcej sprzedawców, coraz więcej hałasu, coraz więcej dźwięków, coraz więcej wszystkiego. Półtorej godziny. Nadal siedzę w tym samym punkcie. Wszystkie miejsca zajęte, więc chyba pora ruszać. Ale gdzie tam! W każdym rzędzie musi siedzieć sześć osób. Inaczej o jeździe nie ma mowy.
Siedzę dalej. Kierowca zapalił silnik ale co… Nagle wyszedł. No i się zaczęło. Do środka w przeciągu zaledwie ułamka sekundy ponownie wtargnęła cała masa sprzedawców. A to jakieś bułki, a to lekarstwa, pewnie część jeśli nie większość przeterminowana, jakieś witaminy niewiadomego pochodzenia, a to papierosy. Oczywiście w środku autobusu nikogo nie dziwi, że ktoś pali. A to cukierki, ktoś wodę podaje, tu kolorowe soki, napoje gazowane. No i oczywiście kury. Jakże inaczej. Muszą być i kury. Tym razem co prawda nie na sprzedaż, a jedynie do przetransportowania do wioski, ale czymże byłby ten autobus bez kur. Siedzi sobie taki pan przede mną i trzyma ową kurę na kolanach. Jak długo z nią wytrzyma? Nie mam pojęcia. A co jak mu zapaskudzi spodnie? Pewnie nic. Wytrze i pojedzie dalej.
Po ponad dwóch godzinach autobus wreszcie ruszył. Droga przed nami to kolejne trzy godziny z czego godzinę zajmuje wydostanie się z miasta, a kolejne dwie już sama podróż. Podczas tej podróży, każde nawet najmniejsze napotkane miasteczko to oczywiście postój. Postój na co? Oczywiście na zakupy. Trzeba kupić jakiś chleb, coś do picia, słodycze, papierosy, może jakiś owoc, albo kurę, bo czemu by nie?
Po drodze zaczyna się prawdziwe Haiti. Całe miasta, miasta z namiotów. Mijamy ludzi handlujących węglem drzewnym. Panująca od roku na wyspie cholera wymusza picie wody jedynie przegotowanej, bądź filtrowanej. No ale kogo tu stać na jakiś filtr? Węgiel drzewny jest więc podstawą, która warunkuje przetrwanie w tym tropikalnym kraju. Otrzymują go z lokalnych wzgórz. Jadąc na południe widać całe połacie, pustych zielonych wzgórz, bez drzew. Nie wszędzie. Nie jest to kraj całkowicie bezdrzewny. Jeszcze…
Za obozowiskami uchodźców widzę co chwilę zniszczone budynki. Od trzęsienia ziemi nic się nie zmieniło. Wszędzie gruz, zwalone drzewa, jeszcze gdzieniegdzie leżące na domach. Całe domy poprzekręcane we wszystkie możliwe strony. Nadające się właściwie jedynie do wyburzenia. Wzdłuż drogi pełno kociołków z lokalnym jedzeniem. Wystawione na ulicach. Pod nimi żarzy się z wolna węgiel drzewny. Wkoło mnóstwo ludzi, którzy noszą wielkie tekturowe dykty, przypominające wyglądem transparenty polityczne. Jednak tam nie oznaczają one haseł politycznych, ale prośbę. Prośbę pod tytułem: Kup mnie! Te tablice służą za przenośne sklepiki. Obwieszone są ze wszystkich stron kolorowymi okularami przeciwsłonecznymi, paskami do spodni, czapkami, wisiorkami, zegarkami, chustkami, latarkami, czy też innymi bliżej nieokreślonymi przedmiotami. Wszystko to Haitańczyk trzyma na drewnianym kiju, a w momencie sprzedaży opiera na swojej głowie.
Tu niemal wszystko nosi się na swoich głowach. Począwszy od wody, którą noszą głównie dzieci, w wielkich podłużnych workach. Worek ten sprawia wrażenie przyklejonego do głowy dziecka, choć takim nie jest, a wypełniony jest wodą zapakowaną w takie małe plastikowe folie przypominające dawne opakowania na polskie mleko, tylko że zdecydowanie mniejsze. Jakieś 250 ml.
Osoby nieco starsze noszą owoce, kosze z warzywami, chipsami, ręcznikami, ubraniami a nawet kurami! Poupychane, jedna obok drugiej. Często powiązane w pary, ze związanymi nogami. Ludzie stoją na rogach i krzyczą. Podchodzą, odchodzą, próbują coś sprzedać. Widziałem nawet kobietę niosącą na głowie kopaczkę, choć mógł to być kilof. Jeden szaleniec i lustro na głowie niósł.
Jedziemy dalej. Tyłek od tego kilkugodzinnego siedzenia zaczyna już doskwierać. Gdzieś tam kura gdacze. Mijając lokalne wioski często widać po drodze dzieci, pasące krowy. Widać mężczyzn jadących na osłach, obładowanych, a to kukurydzą, a to trzciną cukrową. Zawieźć, by gdzieś i komuś to sprzedać. Często na próżno. Często wracają się z pustymi rękoma.
Po trzęsieniu ziemi świat usłyszał o Haiti. Przypomniano sobie na chwile o tym niewielkim amerykańskim państwie. Zebrano pieniądze, kupiono żywność, którą wysłano na miejsce, a ludzie zaspokoili swoje sumienia. Problem w tym, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Haitańczycy otrzymali jedzenie, zaspokoili swój głód, ukoili pragnienie. Na chwilę…
Minęły dni, tygodnie, miesiące, lata. Bez dachu nad głową, bez pracy, bez pieniędzy. Głód powrócił. Pewnego dnia, gdy spacerowałem po Port-au-Prince dotarłem do plaży. Grupa dzieci myła wielkie płachty z materiału. Do czego one służą? Nie mam pojęcia. Usiadłem w cieniu drzewa, by coś przekąsić. Nagle podeszło do mnie małe dziecko, prosząc o coś do zjedzenia. Oddałem mu swoją jedyną kanapkę, po czym w ułamku sekundy pojawiła się grupa mężczyzn kilkudziesięcioletnich i wyrwali mu ją z rąk. Małemu dziecku! Taka jest siła głodu…
Innym razem trafiłem na wzgórze zazdrości jak mieszkańcy Petion-ville, jednej z bogatszych części Haiti, nazywają sąsiadujące z nim wzgórze slumsów. Warunki… Dramatyczne. Skręciłem w jedną z uliczek tej dzielnicy. Patrzę, a tam grupa dzieciaków stoi na zboczu wysypiska śmieci i spogląda w dół. Podchodzę.
W dzielnicach slumsów granica między wysypiskiem śmieci, a przydomowym podwórkiem jest często całkowicie niezauważalna. Praktycznie nie istnieje. Płynnie przechodzi się z jednego stanu w drugi. Na takim wysypisku można znaleźć wszystko. Od nieczystości ludzkich po plastik. Resztki z obiadu. Jakieś warzywa, owoce, które jedzą wypasające się tam kozy i świnie. Na samym dnie tego wysypiska widzę dwóch chłopaków. Jeden siedzi na ziemi i rozmawia z tym drugim. Młody. Na oko może 20 lat. W ręce ma jakąś łopatę. Coś przekopuje, czegoś szuka, coś wyciąga. Coś znalazł. Pokazuje drugiemu. Nagle zobaczyli mnie stojącego na górze. Machają do mnie. Nie zastanawiam się długo. Sięgam do plecaka w poszukiwaniu czegokolwiek, co mógłbym im ofiarować. Znajduje jedynie 1,5-litrową butelkę wody… W połowie przeze mnie już wypitą. Jeden z tych chłopaków bierze ją ode mnie i z uśmiechem na twarzy mi dziękuje.
Jadąc do Jacmel miałem nadzieję, że nieco odpocznę, dam chwilę wytchnienia dla swojej głowy, swoich myśli. Widok mijanych wsi napawał optymizmem. Tu życie jest inne. Mają jedzenie, schronienie. Często zwykła strzecha lub suszone liście bananowca, które pokrywają dach. Ściany? Różnie. Czasem z jakichś patyków, czasem murowane. Czasem całkiem ładne domy. Ładne jak na tutejszy standard. W oddali po lewej stronie piękne widoki. Strome zielone zbocza gór bez drzew. Mijamy zakręt za zakrętem. Autobus przechyla się z prawej na lewą stronę. Zaczyna padać. Prawdziwe oberwanie chmury. Po drodze widzimy rozwalony autokar, który prawdopodobnie chwilę temu uderzył w jakieś zbocze. Ludzie wyszli na zewnątrz. Część stoi na drodze, w deszczu, w nadziei, iż nadjedzie kolejny. Inni siedzą na krawężnikach i czekają. Część próbuje naprawiać. Część po prostu siedzi bezradnie i czeka. Zapłacili i nie stać ich na kolejny.
Docieram na miejsce. Dystans między dworcem, a centrum przemierzam piechotą. Spacer zajmuje jakieś 40 minut. Idąc, po prawej stronie drogi widzę rzekę, a w jej górnej części zaparkowane samochody. Ich właściciele fundują im zasłużoną kąpiel. Kilkaset metrów poniżej spostrzegam kąpiących się ludzi. Od dorosłych mężczyzn po małe dzieci. Zupełnie nadzy. Tuż przy drodze.
Schodzę niżej. Mijam kobiety robiące pranie na lewym brzegu. Ktoś na środek rzeki jakiegoś osła zaprowadził, a uparte zwierze nie chce iść dalej.
Nieopodal przerażający widok. Leżąca na kamieniach krowa. Rozcięta na pół. Miejscowi ją oporządzają. Dookoła stoją dzieci, przyglądając się całemu rytuałowi. Rzeźnia pod gołym niebem.
Kelnerami w owej restauracji są dzieci. Małe dzieci. Mają może 8 lat. Chłopiec ubrany w niebieską koszulę, czarne długie spodnie no i lakierki. Dumnie prezentuje się. Podchodzi z prośbą bym mu zrobił zdjęcie. Z tyłu obok niego zza lady, wyglądają dwie dziewczynki. Nieco starsze. Jedna może mieć jakieś 10 lat, druga 12. Uśmiechamy się do siebie.
W tym miejscu o którym zapomniał świat spotykam dwójkę obcokrajowców. Dawida i Tessę. Pracownicy organizacji międzynarodowych z Holandii. Pracują dla lokalnych NGO’sów. Próbują pomagać miejscowym. Widać, że całkiem im to wychodzi. Ludzie ich znają, witają się z nimi.
Zaczynamy rozmawiać. Pytają się, co tu robię. Nie wierzą, kiedy mówię im, że jestem studentem, turystą. Przyjechałem zobaczyć, jak wygląda to miejsce na ziemi. I bardzo prawdopodobne, że właśnie w owej chwili byłem jedynym turystą na Haiti. Opuszczam plażę i trafiam do centrum.
Rzeczywiście jest tu inaczej niż w Port-au-Prince. Tu przede wszystkim są budynki. Gdzieniegdzie widać nawet stare kamienice. Jedną nawet remontują. Większość budynków jest co prawda uszkodzona, ale nie ma namiotów, a już sam ich brak sprawia, że rzeczywiście można się tu ciut lepiej poczuć. Choć dla człowieka Zachodu widok wciąż przerażający.
Po kilku godzinach wracam do stolicy. Wysiadam na dworcu. Wkoło ruch, wszechobecny ruch. Jeden mężczyzna proponuje, że pomoże mi dojechać do Petion-ville. Kobieta siedząca tuż obok mnie wysiada i po chwili bez skrępowania sika przy wszystkich na ulicy. Nikogo to nie dziwi. Ciemność miasta ją kamufluje.
Docieram do centrum Petion-ville. Podążam znaną już sobie drogą w kierunku parku, skąd odbierze mnie mój znajomy. Pod Hotelem podchodzi do mnie młody chłopak. Żółta koszulka Brazylii, jakieś krótkie lekko postrzępione spodenki. Uśmiech od ucha do ucha. Niezwykle radosna osoba. Zamieniam z nim kilka słów. Pytam się, co robi. Mówi, że studiował i właśnie tam nauczył się języka. Trochę hiszpańskiego, trochę angielskiego. Tu gdzieś w lokalnej szkole. Nie prosi o pieniądze, prosi o pracę. Na pewno znam jakiegoś Bossa. A ten Boss może jakiegoś innego Bossa i może w ten sposób on dostanie prace.
Wydaje się naprawdę inteligentnym chłopakiem. Ma 21 lat. Ma jedno marzenie w swoim życiu. Chciałby kiedyś podróżować, chciałby zobaczyć jakiś inny kraj, jakieś inne miejsce, ale wie, że nie będzie mu to dane. Dwóch ludzi, dwa światy, wspólne marzenie, tylko możliwości nie te same…
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16430
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11718
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 164731
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 194021
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8144
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7119
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 35259
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 8989
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11228
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8696
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10603
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8114
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9980
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6689
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8661
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6711
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 62970
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 168961
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 7992
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 268191
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7119
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 05.11.2014 12:47
Liczba odwiedzin: 658205
Tym razem wybierzemy się w podróż najsłynniejszą i najdłuższą koleją na świecie – Koleją Transsyberyjską przez mało znane i rozległe krainy północnej Azji. »
Powered by Webspiro.