Dziś jest 08.10.2024

Imieniny obchodzą Pelagia, Brygida, Demetriusz, Artemon

Portal podróżniczy etraveler.pl

gwarancja udanych wakacji
Accredited Agent

Ślub na południowym Pacyfiku

Autor: Ola Smętek

Data publikacji: 02.07.2014 13:32

Liczba odwiedzin: 30519

Tagi: australia i oceania, vanuatu, melanezja, port villa, relacje, ola smętek

Pewnego dnia Vathsan zapytał się mnie: „Olu, czy weźmiesz ze mną ślub na Vanuatu?”

W jednym zdaniu udało mu się przemycić dwa pytania. Tak jakby już znał odpowiedź na pierwsze i chciał się jeszcze tylko upewnić, że pobierzemy się w wyspiarskim stylu. Zaręczyny odbyły się z rocznym wyprzedzeniem, dając tym samym naszym gościom szansę na zgromadzenie odpowiedniej puli urlopu i pieniędzy.

Plaża gotowa na przyjęcie    Państwa Młodych
 
Plaża gotowa na przyjęcie Państwa Młodych
fot. Anna Adamczyk


Idealny kompromis

Ja jestem z Polski, Vathsan jest z Indii. Poznaliśmy się w Chinach a od ponad dwóch lat mieszkamy w Nowej Zelandii. Istniejące między nami różnice kulturowe są wręcz przeogromne, a z naszych obserwacji wynika, że najlepiej dogadujemy się na gruncie niczyim, w krajach gdzie żadne z nas nie jest u siebie. Dlatego wizja ślubu na Oceanie Spokojnym brzmiała wręcz idealnie.

Wybraliśmy Vanuatu. Mieszkając obecnie w Kiwilandzie założyliśmy sobie, że będziemy stopniowo eksplorować sąsiednie wyspy. Ten region jest jednym z najbardziej oddalonych od Polski miejsc na świecie. Jadąc dalej, jest się już tylko bliżej. Poprzednio byliśmy na Tonga i poczuliśmy klimat Polinezji. W tym roku postawiliśmy na Melanezję. Na państwo leżące ok. 800 km na północny zachód od Fidżi i na północny wschód od Nowej Kaledonii. Na republikę, w skład której wchodzą 83 wyspy, lecz my ze względów organizacyjnych musieliśmy się ograniczyć głównie do Efate, miejsca gdzie znajduje się stolica, Port Vila.


Ślub w resorcie

Odpalamy komputer, wchodzimy w wyszukiwarkę, rzucamy hasła w stylu „organizowanie ślubu na Pacyfiku” i co widzimy? Że to wszystko odbywa się w resorcie! Jeszcze do niedawna wzdrygaliśmy się z Vathsanem na dźwięk tego słowa. Nigdy też nie wydaliśmy złamanego grosza na ten rodzaj luksusowego noclegu. Nie stwierdzam, że nigdy nas w resorcie nie było. Owszem, zdarzało nam się zakradać na tamtejsze hamaki bądź huśtawki... Iść plażą na daleki spacer zakładając, że pod koniec dojdziemy do jakiegoś resortowego baru na piwo... W Indonezji w trakcie Ramadanu jechać specjalnie do resortowej restauracji na obiad... Ale żeby tak wyprawiać tam własny ślub?

Troszeczkę przerażeni doszliśmy do wniosku, że chyba i tak nie mamy zbyt dużego pola do manewru. Żadne z nas przecież nie było z Vanuatu, nasze rodziny nie zamieszkiwały okolicznych wiosek, ani nawet nie mieliśmyna Vanuatu żadnych przyjaciół, którzy mogliby
nam pomóc ślub zorganizować.

W trakcie ceremonii ślubnej
 
W trakcie ceremonii ślubnej
fot. Anna Adamczyk

Wróciliśmy więc przed komputery i przystąpiliśmy do bardziej gruntownego researchu. Jak się potem okazało, pomysł na ślub na wyspach nie był aż tak oryginalny, jakby się mogło wydawać. Dla młodych par z Australii bądź Nowej Zelandii było to proste i stosunkowo tanie rozwiązanie, porównywalne wręcz do zaślubin w Las Vegas. Większość hoteli oferowała ceremonię „tylko dla pary młodej”, w skład której wchodził wynajem świadków a także wesele – romantyczna kolacja dla dwojga. Była też oczywiście możliwość wyprawienia imprezy dla sporo większej liczby gości. Młodzi mogli dokładnie wybrać, jakie sobie życzą menu na ten wieczór i w jaki sposób chcieliby, żeby wszystko zostało udekorowane.

Skompletowanie dokumentów też nie jest zbyt uciążliwe. By się pobrać na Vanuatu, wystarczy w 3 tygodnie przed planowaną datą ślubu przesłać mailem skany: paszportu, aktu urodzenia oraz aktu zgonu bądź dokumenty rozwodowe, jeśli wcześniej byłeś w związku małżeńskim. Trzeba też wypełnić jeden druczek, który nie jest zbyt szczegółowy, właściwie w druczku dla świadków pada o dziwo więcej pytań niż w tym dla nowożeńców.

Przejrzeliśmy dokładnie stronkę http://weddings-vanuatu.comhttp://weddings-vanuatu.com i porównaliśmy zawarte na niej informacje z opiniami na portalu Tripadvisor. Powtarzały się wiecznie te same 2-3 nazwy resortów. Owszem, zdjęcia ze ślubów mieli przepiękne. Mieli też sporo doświadczenia w tym temacie. Śluby odbywały się tam wiele razy w tygodniu, czasem nawet parę ceremonii równolegle, jedna na plaży, druga na molo a
trzecia w kaplicy. Inne hotele miały już zdjęcia o wiele mniej porywające. Tak czy siak, niezależnie od ilości hotelowych gwiazdek praktycznie wszędzie podstawowe wedding packages wyglądały podobnie. Cena tych najtańszych wahała się między 1000 a 1500 AUD.

Tara Beach

Vanuatu jest specyficzne. Nie dość, że wszystkie plaże są tam prywatne, to jeszcze właścicielami większości turystycznych biznesów są obcokrajowcy, którzy jedynie zatrudniają lokalną ludność.

Jakimś cudem natrafiliśmy na Tara Beach Resort. Tarę cechowały niskie ceny, przyjazna obsługa i przede wszystkim to, że całkowicie należała do Ni-Vanuatu rodziny. Zarówno właściciel, jak i reszta pracowników pochodziła z leżącej nieopodal 6-tysięcznej wioski Mele, największej i najbogatszej wsi w całym Vanuatu.

Weselna obstawa
 
Weselna obstawa
fot. Anna Adamczyk

Strona internetowa Tary była bardzo skromna. Nie zawierała żadnych zdjęć ze ślubów, jedynie informację, że są one możliwe do zorganizowania. Ten brak fotografii okazał się być jednak zaletą. Skoro ich tam nie było, nie mogliśmy na ich podstawie sobie wizualizować własnej ceremonii, w związku z czym byliśmy narażeni na mniejsze rozczarowanie w dniu samego wydarzenia.

Hotelowy manager, 25-letni Eric, ochoczo odpowiadał nam na wszystkie maile, udzielał informacji i wczytywał się w nasze sugestie. Ściągnęliśmy więc z internetu te zdjęcia, które nam się najbardziej podobały i podesłaliśmy je Ericowi, żeby go odpowiednio na naszą wizję ukierunkować. Następnie postanowiliśmy tylko z grubsza napisać, że lubimy kwiaty, muzykę i że chcielibyśmy, by Panna Młoda zgodnie z lokalną tradycją przypłynęła do pana młodego kanoe z outrrigerem (kajak z pływakiem na wysięgniku). Skoro to Eric był z Vanuatu a nie my, na pewno wiedział od nas o wiele więcej o melanezyjskim ślubie. Daliśmy mu więc wolną rękę w temacie dalszej organizacji.

Wyspiarska sukienka

Pozostawała jeszcze tylko do rozpatrzenia kwestia ślubnego ubioru. Ni-Vanuatu do XIX wieku nosili bardzo niewiele, goli od pasa w górę zakrywali się od pasa w dół jedynie za pomocą trawiastych spódniczek (nie tylko kobiety) bądź liścia zawiązanego wokół penisa. Następnie przyjechali prezbiteriańscy misjonarze i narzucili własny pruderyjny styl. Nalegali na to, by kobiety były bardziej okryte. Wprowadzili jeden rodzaj sukienki zwanej mother hubbard, którą przynajmniej w granicach stolicy, pod presją kościoła zaczęły nosić wszystkie kobiety. A skoro kościół na Vanuatu odgrywał taką ważną rolę to śluby, tak jak w Polsce, zawierano w białej sukni i garniturze.

My jednak kuszeni wizją spódniczek i kokosowego stanika chcieliśmy się przebrać w tradycyjne stroje, które nadal występowały na zewnętrznych wyspach, gdzie nikt się misjonarzami nie przejął. Eric o dziwo nie podzielał naszego entuzjazmu. Uważał, że skoro nam tak bardzo zależy na wyspiarskim wyglądzie, powinnam się przebrać w mother hubbard a Vathsan w pasującą do niej kwiecistą koszulę uszytą z tego samego materiału. Jako że w moim odczuciu zaprojektowana przez prezbiterianów sukienka jest, co tu dużo kryć, podobna do kolorowego worka ziemniaków, uznałam że jednak ubierzemy się na biało.

Chcesz się dowiedzieć więcej o wyspiarskiej sukience? Obejrzyj ten
filmik:

W dniu ślubu

Rano spadł deszcz. Oczywiście byliśmy już na Vanuatu 6 dni i ani razu nie padało. Tego dnia natomiast najpierw się chmurzyło, a potem lało, chyba tylko po to, by wystawić moje nerwy na próbę, bo przecież żadne z nas nie wpadło na to, aby w razie deszczu zaaranżować awaryjne zadaszenie.

Akt ślubny niczym dyplom kolonijny
 
Akt ślubny niczym dyplom kolonijny
fot. Anna Adamczyk

Do godziny 15-tej już się rozpogodziło, a plaża została całkowicie udekorowana, między innymi liśćmi palmowymi, hibiskusem i frangipani. Nasz celebrant się chyba trochę spóźnił, ale dokładnie ile, tego sama nie wiem bo nie miałam przy sobie zegarka. Natomiast wiem, że przyjechał w tenisówkach, bo to akurat zauważyli wszyscy.

Pan Młody, nasi świadkowie i goście poszli więc na plażę. Ja wsiadłam w kanoe. Fajnie byłoby móc napisać „i przypłynęłam do Pana Młodego”, w rzeczywistości jednak zostałam na tym kajaku do niego zaciągnięta. Morze tego dnia nie było jakieś specjalnie wzburzone, lecz nikt nie chciał ryzykować wywrotki, zwłaszcza gdy na dnie zamiast aksamitnego piaseczku czaiły się nieprzyjazne korale.

Eskorta ubranych w spódnice wojowników odprowadziła mnie do ołtarza. Celebrant przywitał nas wszystkich i zaczął odprawiać ceremonię. W chwili składania przysięgi zdałam sobie sprawę z trudności językowych. Celebrant, owszem, mówił po angielsku, ale z dość mocnym lokalnym akcentem. Najpierw mówił on, potem Vathsan a na koniec przyszła moja kolej. Liczyłam na to, że po drodze usłyszę co mówi mój przyszły mąż i po nim poprawnie powtórzę słowa przysięgi. Vathsan jednak ewidentnie miał te same trudności co ja. Momentami nie powtarzał słów a jedynie dźwięki. W ten oto sposób przysięgliśmy sobie, że będziemy ze sobą „for good and for hell”, które to „hell”, już po ślubie rozszyfrowałam, że było „health”.

Na koniec, w nagrodę niemalże, został nam wręczony akt ślubu. Nad wyraz udekorowany, wypisany odręcznie, przypominał dyplom kolonijny.

Po tym jak ogłoszono nas mężem i żoną, tradycyjni wojownicy przystąpili do grania na instrumentach. Nastąpiły tańce i śpiewy. Wszyscy też wypiliśmy toast z kokosa. Następnie udaliśmy się na wesele – melanezyjską ucztę. Jako że było nas w sumie tylko 10 osób, zmieściliśmy się wszyscy na jednym pickupie.


Drobne niedociągnięcia

Oczywiście nasze załatwianie formalności nie obyło się bez drobnych pomyłek. Jak już wspominałam powyżej, druczek, który wypełnia się przy okazji składania reszty dokumentów zawiera podejrzanie mało pytań.

Czas dopełnić formalności
 
Czas dopełnić formalności
fot. Anna Adamczyk

Nikt się tam w tym druczku nie pyta, jak Panna Młoda chce się nazywać po ślubie. Pełne imię i nazwisko Vathsana brzmi: Srivathsan Srikantan Lakshminarayanan. W tym dwuczłonowym nazwisku znajduje się tyle liter, że przeciętny druczek przy nim wymięka. I tak zwykłe kupno biletów lotniczych bądź wizyta w banku, na pozór nieskomplikowana, potrafi się mocno skomplikować, bo system nie potrafi tych wszystkich liter nazwiska pomieścić. Nazwisko Vathsana na Vanuatu nie przeszkadzało nikomu. Bez problemu zmieściło się w tamtejszych rejestrach urzędu stanu cywilnego i domyślnie zostało mi ono nadane. Dopiero w parę dni przed ślubem coś mnie tknęło i postanowiłam się o tę kwestię dopytać. Wyjaśniłam jak faktycznie chciałabym się nazywać i Eric musiał następnego dnia pędzić na spotkanie z urzędnikiem i tę sprawę prostować.

Nowa Zelandia bez mrugnięcia okiem uznaje akt małżeństwa nawet z Vanuatu. Polska owszem uznaje, ale dopiero za okazaniem pasującego do niego apostille

Kokosowy toast
 
Kokosowy toast
fot. Anna Adamczyk

Ja na szczęście o tym wiedziałam, dlatego od samego początku zaznaczałam, że po ślubie czekają nas jeszcze kolejne formalności. Apostille otrzymałam w przeddzień wyjazdu. Uradowana spojrzałam, czy wszystko się zgadza. Zgadza! Dopiero przy którymś z kolei czytaniu zobaczyłam, że moje imię zostało wpisane tam gdzie nazwisko, a nazwisko tam gdzie imię. Wygląda to tak, jakby Vathsan się ożenił ze Smętkiem. Na pozór błahostka, ale czasem wystarczy, by rozpętać urzędniczą burzę w szklance wody. Póki mieszkamy w Auckland cieszymy się, że nikt naszego ślubu nie kwestionuje. Natomiast polskiego Urzędu Stanu Cywilnego za bardzo się boimy, by już dziś przesyłać nasze dokumenty do najbliższego konsulatu. W najgorszym wypadku przyjdzie nam się żenić jeszcze raz, ale nasz ślub na tyle nam się podobał, że jak zajdzie taka potrzeba, to chętnie go powtórzymy na kolejnej z wielu wysp południowego Pacyfiku.

Państwo młodzi z rodziną i gośćmi
 
Państwo młodzi z rodziną i gośćmi
fot. Anna Adamczyk


A oto 5 minutowy film z naszego ślubu!

Komentarze (1)

  • mimi (gość)

    mimi (gość)

    11.07.14, 16:42

    też bym tak chciała. a moj ślub był taki "normalny":)

    Zgłoś


Zamknij

Twój komentarz

Infolinia(22) 487 55 85

Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19

Wyprawy pod patronatem Etraveler.pl

  • Równoleżnik Zero 2015 – Wrocławski Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza

    Równoleżnik Zero 2015 – Wrocławski Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza

    Autor: Źródło: materiały promocyjne

    Data publikacji: 25.03.2015 09:20

    Liczba odwiedzin: 7956

    Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • Spotkanie z podróżnikiem: „Chcieć to móc” – Paweł Kilen w pięć lat po świecie

    Spotkanie z podróżnikiem: „Chcieć to móc” – Paweł Kilen w pięć lat po świecie

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 02.03.2015 10:11

    Liczba odwiedzin: 6985

    Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • WyCHILEoutowana

    WyCHILEoutowana

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 26.09.2014 12:38

    Liczba odwiedzin: 34103

    „Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »

    Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia

  • Czas na debiut – Strefa Darien

    Czas na debiut – Strefa Darien

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 25.09.2014 10:24

    Liczba odwiedzin: 8772

    Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »

    Tagi: patronat medialny

  • Kurs na Indonezję

    Kurs na Indonezję

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 19.09.2014 09:47

    Liczba odwiedzin: 11039

    Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »

    Tagi: patronat medialny, azja, indonezja

  • 8000 km Across Canada

    8000 km Across Canada

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 01.08.2014 16:09

    Liczba odwiedzin: 8622

    Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »

    Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada

  • 850 km, by znaleźć dom

    850 km, by znaleźć dom

    Autor: Anna Kaca

    Data publikacji: 16.07.2014 11:07

    Liczba odwiedzin: 10388

    W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »

    Tagi: patronat medialny

  • Archeolodzy (znowu) w podróży – czyli autostop w Skandynawii tropami wikingów

    Archeolodzy (znowu) w podróży – czyli autostop w Skandynawii tropami wikingów

    Autor: Archeolodzy w podróży

    Data publikacji: 11.07.2014 12:45

    Liczba odwiedzin: 7870

    Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »

    Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny

  • Z uśmiechem na (Bliski) Wschód

    Z uśmiechem na (Bliski) Wschód

    Autor: Tomasz Korgol

    Data publikacji: 01.07.2014 11:07

    Liczba odwiedzin: 9436

    Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »

    Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal

  • Podróżować to żyć – podsumowanie I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

    Podróżować to żyć – podsumowanie I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 30.05.2014 11:39

    Liczba odwiedzin: 6584

    W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »

    Tagi: europa, polska, patronat medialny

  • Gobi Expedition 2014

    Gobi Expedition 2014

    Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński

    Data publikacji: 26.05.2014 16:34

    Liczba odwiedzin: 8351

    Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »

    Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny

  • Festiwal Podróżniczy u Przyrodników

    Festiwal Podróżniczy u Przyrodników

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 26.05.2014 15:10

    Liczba odwiedzin: 6522

    Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • Bałkany Trip 2014

    Bałkany Trip 2014

    Autor: BusTrip into the Wild

    Data publikacji: 12.05.2014 09:20

    Liczba odwiedzin: 58692

    Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »

    Tagi: patronat medialny, europa

  • I Festiwal Podróżniczy Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej

    I Festiwal Podróżniczy Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 28.04.2014 10:02

    Liczba odwiedzin: 154350

    Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • 4 Żywioły – podróż autostopem dookoła Islandii

    4 Żywioły – podróż autostopem dookoła Islandii

    Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk

    Data publikacji: 15.04.2014 11:35

    Liczba odwiedzin: 7764

    1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »

    Tagi: patronat medialny, europa, islandia

  • I Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

    I Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 21.03.2014 14:44

    Liczba odwiedzin: 251995

    24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • « Poprzednia
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • Następna »

Spotkania i imprezy podróżnicze