Dziś jest 11.11.2024
Imieniny obchodzą Bartłomiej, Marcin, Prot, Anastazja
Autor: MWD
Data publikacji: 06.02.2012 20:35
Liczba odwiedzin: 5255
Tagi: azja, chiny, songshan, shaolin, beijing, pekin, szanghaj, xian xi'an, luoyang, longmen, suzhou, zadanie 1, mwd
Chiny jakie są – każdy widzi. Ale każdy widzi je inaczej. Wraz z moją narzeczoną udaliśmy się do Chin, przekonać się, czy syczuańska kuchnia wypala mózg od środka i czy smażony skorpion jest smaczny. Sześć tysięcy kilometrów w sześć tygodni, a nam wciąż było mało!
– Chodź, przejdziemy się kawałeczek, zaraz będzie kolejka – powiedziałem do Ilony. – Nie ma sensu pchać się tam przez całą górę.
Song Shan, czyli Góra Shan, jedna z pięciu świętych gór taoizmu, której najwyższy szczyt wystaje 1500 metrów nad poziom morza, a cały masyw rozciąga się na długość 60 km, znajdował się przede mną i moją dziewczyną, Iloną. Góra robiła to, co zdaje się wychodzi górom najlepiej. Wyglądała majestatycznie.
Oto historia wyprawy do Kraju Środka, która zmieniła bieg życia co najmniej dwóch osób.
Opuszczając faktyczny kompleks świątynny Shaolin stanąłem przed dylematem. Brać kolejkę linową na szczyt Songshan, czy iść pieszo? Rozejrzałem się wkoło. Bajeczne widoki. Zieleń po horyzont, na horyzoncie góry. Idziemy pieszo, kolejka jest dobra dla turystów!
Jako że zapasy naszej wody były mizerne, ledwie pół butelki wody i resztka zimnej herbaty, chcieliśmy dokupić litr płynów. Zapomnijcie! Ceny były tak wywindowane, że odpuściliśmy.
– Idziemy tylko na górę i zaraz wracamy, nie potrzeba nam wiele wody – zadecydowałem.
Jakże niefrasobliwe były to słowa.
Zaczęły się schody. Ładne, niezbyt strome, równe, lekko wilgotne, ale w gruncie rzeczy niewymagające wysiłku. Wydaje mi się, że jakieś 400-500 stopni prowadzi na samą Górę Song. To niewiele w porównaniu z… ale o tym za chwilę.
Idziemy. Krok za krokiem, kropla potu za kroplą potu. Temperatura niemiłosierna, około 40 stopni Celcjusza, a wilgotność tak wielka, że ten pot był kroplą w morzu wilgotności, która nas wręcz obmywała. Byliśmy chyba w połowie drogi, gdy znaleźliśmy się w ładnym punkcie widokowym, który przecinała kolejna już kolejka linowa.
– Turyści – mruknąłem. – My to mamy widoki!
I rzeczywiście, widoki były wspaniałe. Byliśmy tak z siebie dumni, że wybraliśmy się pieszo i że już tyle stopni pokonaliśmy, że wykonaliśmy kilka triumfalnych zdjęć na tle Songshan, po czym ruszyliśmy w drogę.
Nielicznych ludzi wymijaliśmy raz za razem, niczym polski kierowca po długim weekendzie. Nie zatrzymujemy się w czasie takich wypraw, nawet na takich szalonych schodach wrzucamy piąty bieg i niemal biegiem wyprzedzamy kolejnych, w naszych oczach, maruderów.
Czerwoni na twarzy, spuchnięci, ale szczęśliwi dotarliśmy na Songshan. Kuriozalnie piękne widoki z głowy wybiły nam nie tylko zmęczenie, ale i resztki zdrowego rozsądku. Po tym, jak grupa chińskich turystów zrobiła sobie z nami zdjęcia, chcieliśmy chwilę się rozejrzeć i zjechać na dół. Kolejką, a co, w końcu tyle się namęczyliśmy wspinając tutaj.
– Chodź, przejdziemy się kawałeczek, zaraz będzie kolejka – powiedział do Ilony. – Nie ma sensu pchać się tam przez całą górę.
Tak rozpoczęła się nasza trzy i pół godzinna wyprawa po świętej Górze Shan.
Wraz z upływem stopni, a trzeba wiedzieć, że jakość stopni na samej górze znacząco się pogorszyła, wspinaczka stawała się coraz bardziej mozolna. Stopnie były niedociosane, nierówne, czasem bardzo wysokie, czasem strome i węższe niż szerokość nawet drobnej stopy europejskiej (chińskie są zupełnie drobniutkie), a to co wcześniej było wilgotne, tu stawało się śliskie. Część Chińczyków decyduje się na schodzenie po tych schodach za pomocą miejsca, „gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę”. Słowem koszmar. A stopni było… naprawdę dużo. Trudno powiedzieć ile, zmęczony umysł sugeruje liczbę około czterech tysięcy. Nie zdziwiłbym się, gdyby było ich więcej. Lub znacznie więcej.
Szliśmy, szliśmy i szliśmy… Mijała godzina za godziną. Można powiedzieć, że z każdą godziną przechodziliśmy kolejne etapy emocjonalne, zbliżone do tych, które w psychologii określa się jako 'fazy po rozstaniu'. Najpierw przyszedł szok.
– Cooo? Gdzie tu jest zejście?! I gdzie jest kolejka?!
Następnie wyparcie:
– Nie no, bez jaj. Za dużo tych schodów.
Konsekwencją wyparcia jest gniew.
– 5$%#&^&$^%#!!!
I wreszcie akceptacja.
Gdy dotarliśmy na miejsce, nie znaleźliśmy w końcu tej kolejki linowej. Zmęczeni po wielogodzinnej wędrówce zdecydowaliśmy się zejść. Po schodach, znowu. Łydki odmawiały posłuszeństwa, mięśnie drżały coraz bardziej po każdym kolejnym kroku, zbolałe kolana zginały się mimowolnie pod byle pretekstem. Ale udało się nam. Na dole nie było tanich sklepów z jedzeniem, tylko namolni kierowcy busów. Była też tablica informacyjna.
– „Na całą trasę Songshan trzeba poświęcić około siedmiu godzin, od wejścia do zejścia” – przeczytałem. – Którą mamy godzinę?
– Szliśmy trzy i pół godziny.
Misja Songshan zakończyła się sukcesem. Wdrapaliśmy się na świętą górę taoizmu.
LISTA RZECZY, KTÓRE CHCEMY ZROBIĆ W CHINACH
Na długo zanim w Chinach wylądowaliśmy, usiadłem razem z Iloną i dokładnie przedyskutowałem temat Chin. Naszym duchowym przewodnikiem stał się Marteen Troost, autor książki „Zagubiony w Chinach” – czegośmy później nie przeżyli, zawsze porównywaliśmy to do przygód Troosta. Mamy sześć tygodni, a to stanowczo za mało, by dokładnie poznać Chiny. Jakie miejsca zobaczyć, co zrobić? W ten sposób narodziła się Lista Rzeczy, Które Chcemy Zrobić w Chinach, w której zawarliśmy wszystkie nasze nadzieje i obawy. Stworzona przez nas Lista rzucała nam wyzwanie. Czasem miałem wrażenie, że podświadomie słyszę, jak do mnie szepcze: „nie dasz rady!”. Zawarte w Liście punkty bywały czasem… ryzykowne.
15. Sprawdzić czy kuchnia syczuańska wyżera mózg od środka.
2. Zjeść smażonego skorpiona.
20. Wdrapać się na świętą górę taoizmu i pokonać kilka tysięcy stopni.
4. Nie zginąć na chińskim przejściu dla pieszych.
I tak dalej.
LUOYANG
Przyjechać do Luoyang i nie zobaczyć Grot Longmen – tego nie da się zrobić. Chciałoby się powiedzieć – Sutra pauperum, święta księga dla ubogich, Sutra w kamieniu. Jedno z najniezwyklejszych miejsc w Chinach kusi tajemniczością i rozmachem.
Gdy przybyliśmy tam, świadomi historii tego nie miejsca, nie sądziliśmy, że wywrze na nas tak przemożne wrażenie. Wiecie co je spotęgowało? Mgła. Gęsta, nieprzenikniona i nieodgadniona, wprost jak z horroru Stephena Kinga. Wokół nas szemrała rzeka Yi, głosy zgromadzonych ludzi, pokrzykiwania przewodników wycieczek.
Przekraczając most Longmen, wkraczając w ten nowy świat staraliśmy się chłonąć wszystko to, co nas otaczało, zrozumieć historię każdej odwiedzonej groty, zauważyć każdy, najdrobniejszy szczegół. Wisienką na torcie jaskiń, usytuowanych na zachodnim brzegu, jest Świątynia Fengxian z ogromnym posągiem Buddy. Pełno turystów, fleszy – każdy chce mieć zdjęcie pod 17-metrowym posągiem.
Groty Longmen imponują, oglądane przez mgłę, owiane jakby tajemnicą, posągi Buddy zdają się szeptać w ciszy, przekazując nam jedną, wielką prawdę o narodzie chińskim. Oni. Potrafią. Wszystko.
To jednak nie wszystko. Groty Longmen są miejscem, w który przeżyliśmy historię, którą będę opowiadał wnukom na starość, siedząc w bujanym fotelu i ćmiąc fajkę, wprawiając młodych w osłupienie naszą przygodą.
AŻ TU NAGLE…
– Hi! – usłyszeliśmy wesołe dziecięce głosiki. Jako że jesteśmy niezwykle bystrzy, chytrzy i przebiegli, szybko zorientowaliśmy się, że ich właścicielkami okazały się trzy małe Chinki, a w tym wypadku "małe", oznacza lat około 10.
Naturalnie, jak to w takich wypadkach bywa – szczerze się uśmiechnęliśmy i odpowiedzieliśmy na zaczepkę, spodziewając się, że na tym koniec.
– Skąd jesteście? – padło pytanie ze strony dziewczynek, żeby było prościej, nazwijmy je Xi, Qi i Pi, choć my nazywamy je po prostu Dziewczynkami z Luoyang. Muszę zaznaczyć, że pytanie, choć proste, było zadane świetną angielszczyzną, zatem skłamałbym, gdybym przyznał, że mnie to nie zaintrygowało.
– Wo men cong Bolan lai – po chińsku, żeby się trochę popisać, odpowiedzieliśmy na pytanie.
– Bolan? O, DZIEŃ DOBRY! JAK SIĘ MASZ?- odpowiedziały Xi, Qi i Pi.
Tak, dobrze zrozumieliście. Powiedziały DZIEŃ DOBRY JAK SIĘ MASZ, a ich DZIEŃ DOBRY JAK SIĘ MASZ brzmiało równie polsko jak moje. Zero obcego akcentu, zero udziwnień, zero niczego.
– A niech mnie! Dzień dobry! Skąd znacie POLSKI?
– Polski znamy, znamy polski! – odpowiedziały dziewczynki, w dalszym ciągu wprawiając mnie w osłupienie, gdyż w dalszym ciągu mówiły do nas tak, że czułem się jak w kraju.
– Znacie! I gdzie nauczyłyście się mówić tak dobrze po angielsku?
– Bo to jest tak – zaczęła wyjaśnienia Xi, najbardziej rezolutna ze wszystkich trzech – ja mam 10 lat, a one 11, chodzimy razem do angielskiej szkoły, gdzie mamy anglojęzycznych nauczycieli. Przychodzimy tu często, bo tu jest dużo turystów, a my chcemy cały czas polepszać nasz angielski. Zaczepiamy turystów i rozmawiamy z nimi, a kiedy już rozmawiamy, to przy okazji uczymy się ich języków. Popatrzcie!
Dziewczynki wręczyły nam trzy zeszyty wypełnione odręcznie pisanymi rozmówkami hiszpańskimi, włoskimi, niemieckimi, holenderskimi, węgierskimi, francuskimi, japońskimi, szwedzkimi i całą resztą, której nie zapamiętałem lub nie byłem w stanie odgadnąć, jaki to język.
– A może wy czegoś nas nauczycie? – zapytała Xi.
– Pewnie! Może na przykład… – Ilona dosyć długo się zastanawiała, bo nie była w stanie wymyśleć sensownie brzmiącego polskiego zdania, którego by już nie znały. – O, wiem. Jesteś bardzo miła! Powtórzcie!
– Jesteś bardzo miła! – powtórzyły, a zrobiły to w sposób, który sprawił, że Ilona pomyślała o karierze nauczyciela języków obcych, najwyraźniej bowiem ma w tym kierunku szczególne uzdolnienia.
Mało tego! Wpisaliśmy do zeszytów dziewczynek jeszcze kilka polskich fraz, a one od razu pisały je sobie fonetycznie po chińsku.
– Do widzenia! Miłej wycieczki! – usłyszeliśmy na koniec. Już nawet nie byliśmy zdziwieni, że mówią to po polsku.
A wszystko to dzięki UNESCO! Gdyby nie ich polityka, nie tylko promowania najwspanialszych zabytków świata, lecz także wpuszczania za darmo dzieci poniżej 140 cm wzrostu, najprawdopodobniej nigdy byśmy się nie dowiedzieli z czego słynie Luoyang. A słynie z polskiego!
SEKRETNY MUR CHIŃSKI
Udaliśmy się w końcu na Sekretny Mur Chiński. Słucham? – zapyta ktoś. Sekretny? Nie ma „sekretnego”, jest tylko Wielki! Wielki Mur Chiński, ojciec wszystkich murów!
Ale gdyby każdy o nim wiedział, to nie byłby taki sekretny! Nie jest turystyczna mekka, jak Badaling, które zachwalane jest jako najczęściej odwiedzane miejsce na Ziemi – co roku ładuje się tam 80 milionów ludzi. Nasz sekretny mur mieścił się niedaleko Simatai. Jego sekret polegał na prawdzie.
Tam, gdzie my się udaliśmy nie ma turystów. Są ruiny. Kamienie, zdewastowane wieże, porośnięte dziką roślinnością stanowiłyby idealny temat dla malarzy pokroju Caspara Davida Friedricha. Ale należy uważać! Luźny kamień szybko doprowadzi cię do poziomu gruntu, gdzie czekać na ciebie mogą… węże! Dlatego lepiej wspinać się na mur w długich spodniach i z kijem w ręce.
Mao Zedong, największy zbrodniarz w dziejach ludzkości, powiedział, że nie jest mężczyzną ten, kto choć raz na Mur się nie wspiął. Razem z Iloną doszliśmy do połowy drogi między pierwszą a drugą wieżą. Powietrze było czyste, lecz słońce niemiłosierne – ponad 40 stopni. Kilka dni wcześniej Ilonka porządnie się rozchorowała. Była o krok od zrezygnowania w ogóle ze wspinaczki. Zdopingowałem ją do podjęcia tego wysiłku.
Musiała jednak zrezygnować, nie dojdzie do szóstej baszty, którą sobie założyliśmy. Dałem jej całe nasze zapasy, a sam uzbrojony w aparat, zapasową baterię i kapelusz ruszyłem w pościg.
Nie wiem jak, ale po stromym, o wiele bardziej stromym niż Songshan, Murze biegłem. Z lekkością omijałem każdy luźny kamień, każdą dziurę i przeszkodę. Wiem jednak, że była to najtrudniejsza trasa, jaką w życiu pokonałem. Czasem musiałem przewieszać aparat przez ramię i dosłownie się wspinać. Nie odpoczywałem, nie było w tym celu, nie miałem zapasów przy sobie. Wzrokiem ogarniałem piękno, które roztaczało się z góry. Majestatyczny Mur, teraz w formie kupy gruzu, chrzęszczał mi pod stopami. Gdy dotarłem do szóstej lub siódmej wieży, zawróciłem. W ciągu niecałych dwóch godzin przebyłem całą drogę. W drodze powrotnej zabrałem jeden z kamieni.
– Nie poszłaś na Mur – powiedziałem Ilonce w swoich pierwszych słowach. – Więc przyniosłem ten Mur do ciebie.
I wręczyłem jej ten kawałek Muru.
24.04.17, 10:40
Chiny to kraj niebywale ciekawy i pełen sprzeczności. Fajnie piszecie, jednak został mi niedosyt zdjęć. Bardzo ich mało, jak na taki wypad. Wiadomo przecież , że zdjęcie może zastąpić wiele...... słów. Szkoda .
17.02.12, 18:36
A Chinki wspinające się na świętą górę w szpilkach?! <; Dziękuję za miłe słowo, w następnych tekstach dodam więcej zdjęć. :)
15.02.12, 19:09
Faktycznie zainteresowała mnie ta historia, czyta się z zaciekawieniem, ale brak jakiejś zaskakującej ciekawostki, rzeczywiście o wiele za krótka, spodziewałam się o wiele wiele dłuższej i zgadzam się iż za mało zdjęć jak na taki ciekawy kraj :)
15.02.12, 17:14
Ha, wersja pierwotna miała 60 tysięcy znaków! Ale niestety trzeba było skrócić. Zdjęć będzie więcej przy okazji następnych tekstów, a co do skorpionów... Chwila napięcia... Jeszcze chwila... I jeszcze... Oczywiście, że tak! Kiedyś już o tym pisałem. Smażony skorpion smakuje jak solony papier, mogę odesłać do dokładnego źródła, gdzie można o tym przeczytać. :)
15.02.12, 09:48
fajne mogloby byc dluzsze :) i szkoda, ze tak malo zdjec :D, sprobowaliscie tych skorpionow?
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16432
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11719
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 164986
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 194185
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8145
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7119
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 35270
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 8989
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11229
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8696
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10604
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8114
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9983
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6689
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8661
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6712
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 62973
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 169318
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 7993
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 268588
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16432
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11719
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Powered by Webspiro.