Dziś jest 02.11.2024
Imieniny obchodzą Bohdana, Tobiasz, Bohdan, Ambroży
Autor: Monika Bury
Data publikacji: 28.06.2011 14:31
Liczba odwiedzin: 12732
Tagi: azja, izrael, jerozolima, aszdod, rosh hanikra, akka, hebron, tel awiw, relacje, wolontariat
Wychodząc z założenia, że by poznać daną rzeczywistość trzeba polegać nie tylko na ocenie innych, ale również na własnym postrzeganiu, wybieram się na miesięczny wyjazd do Izraela. Przygotowania? Jakiś minimalny kurs języka hebrajskiego i palestyńskiego (hebrajski jest zdecydowanie łatwiejszy!), parę aktualnych pozycji o Izraelu, zdobytych w pobliskiej ambasadzie. Czas w Izraelu, oprócz zwiedzania i przyglądania się tamtejszej rzeczywistości, chcę spędzić, pracując jako wolontariuszka w jednym z domów dla upośledzonych dzieci.
Jerozolima, fot. Monika Bury
Po przylocie na lotnisko w Tel Awiwie oczekuję na Jeana Paula, który miał mnie odebrać. Mija godzina, a jego nadal nie ma. Nie stresuję się zbytnio, wyciągam książkę zakupioną na tę okazję w Polsce.
„Afgańczyk” mojego ulubionego pisarza F. Forsyth'a umila mi czas oczekiwania, a jednocześnie przyciąga uwagę ochrony lotniska. Kątem oka zauważam zagęszczenie w pobliżu miejsca, gdzie oczekuję na Jean Paula. W pewnym momencie podchodzi do mnie jeden z ochroniarzy i grzecznie przepytuje, bacznie przyglądając się książce i mojemu bagażowi. Kiedy otrzymał potrzebne informacje i ocenił, że nie jestem terrorystką, udzielił mi informacji, jakim autobusem mogę ewentualnie dojechać do En Kerem –miejsca, w którym mam być wolontariuszką. Czekałam cierpliwie 4 godziny i doczekałam się. Biedny J.P nie miał telefonu, w ośrodku nie wiedzieli o nim nic, poza tym, że już dawno wyjechał po mnie. Ja z kolei nie mogąc wytrzymać w środku lotniska, wyszłam na zewnątrz, zostawiając informacje przez telefon, gdzie dokładnie będę na niego czekać. Okazało się, że on szukał mnie w środku, nawet wywołując przez mikrofon, ale ja zajęta „Afgańczykiem” niczego nie słyszałam. Szczęśliwie jednak się odnaleźliśmy i po pysznej kawie udaliśmy się do miejsca, w którym miałam mieszkać przez najbliższy miesiąc.
W ośrodku idę zobaczyć się z dziećmi, których jest tutaj około 50, w różnym stopniu upośledzenia. Ja mam zajmować się tymi głęboko upośledzonymi, czterema dorodnymi chłopakami w wieku do 16 lat. Kiedy pytam o innych wolontariuszy, dowiaduję się, że są gdzieś w grocie nad ośrodkiem i akurat mają ognisko. Postanawiam się z nimi przywitać, zwłaszcza, że są tu moje dwie koleżanki z Polski. Idę więc w ciemną noc, wypatrując ogniska. Oto i oni – trzeba zejść ze stromego zbocza, by po chwili, przy dźwięku gitary delektować się przysmakiem wolontariuszy, czyli melonami w białym winie.
Pierwszego dnia mam wolne, mogę się więc rozpakować i zacząć zwiedzać okolicę. Jest sobota, czyli szabas, wszystko praktycznie pozamykane. Wybieram się na wycieczkę, ciesząc się ciszą i piękną pogodą. Jest bardzo upalnie, a ja nieroztropnie wzięłam za mało wody, która dość szybko kończy mi się w tym upale, dlatego proszę pierwszego dostrzeżonego człowieka o kubek wody. Miły jegomość przynosi mi 2-litrową butelkę. Mogę iść dalej! Zwiedzam wioskę, gdzie według tradycji mieszkała Elżbieta z Zachariaszem. To tutaj Maryja nawiedziła ich dom, tutaj dorastał Jan Chrzciciel. Miejsce robi na mnie największe „duchowe” wrażenie. Pewnie dlatego, iż nie ma tu przesadzonych form religijności.
Dzień wolontariuszki
Wstaję o 6.30, by po zaopatrzeniu organizmu w kawę i płatki śniadaniowe już o 7.00 być na oddziale. Właśnie wtedy dzieci są myte, przebierane i sadzane do wózków. Następnie zmiana pościeli w łóżkach i nadchodzi czas na śniadanie. Moi chłopcy jedzą za pomocą gastro – wszyscy oprócz Liada. Karmiłam go łyżką; ten wiecznie uśmiechnięty chłopak miał swoje ulubione potrawy, których ja osobiście nigdy nie umiałam rozpoznać. Jeśli jakieś jedzenie mu nie smakowało, po prostu je wypluwał. Podstępnie mieszałam je z czymś, co lubił.
Następnie o godzinie 9.00 wszystkie dzieci „szły” do szkoły, czyli zostały przewożone wózkami do pobliskiego budynku, gdzie każde na własną miarę nabywało nowych umiejętności. Urocze nauczycielki witały wszystkie śpiewnym boker tov, a ja udawałam się na prawdziwe śniadanie. Następnie miałam wolne do 15.00. W tym czasie można było albo udać się do odległej o 20 km Jerozolimy, albo spać, albo oglądać telewizję w pokoju wolontariuszy.
Po 15.00 nadchodził czas na rehabilitację, ćwiczenia, masaże. Potem przebieranie dzieci w piżamy, kolacja i o 19.00 wolne. Muszę przyznać, że praca wolontariusza w ośrodku jest nieoceniona, a jednocześnie niedoceniona. Podczas miesięcznego pobytu jedna z moich koleżanek dosłownie postawiła na nogi chłopca, o którym mówiono, że nie będzie chodził. Oddanie i praca, miłość do tych dzieci sprawiały, że one odwdzięczały się swoim zdrowiem i uśmiechem. Często zaglądałam wieczorem do moich podopiecznych, powiedzieć dobranoc, zaśpiewać piosenkę. Moi chłopcy, chociaż głęboko upośledzeni, rozpoznawali mnie. Kiedy nie miałam dyżuru na swojej sali, od razu pogarszał się ich stan zdrowia.
Pomimo że była to ciężka praca, mój pokój nie miał klimatyzacji. Pożyczyłam więc wiatraczek od jednej z wolontariuszek, co zauważyła pielęgniarka, która powiedziała, że po moim wyjeździe na pewno zniknie – bo tu wszystko co lepsze zostaje rozkradzione. Niestety to prawda. Dzieci co roku, np. na święta, dostawały wspaniałe prezenty. Jednak już po niedługim czasie wszystko znikało w tajemniczych okolicznościach. Dosłownie wszystko. Nawet nowe ręczniki, nawet ścierki. Kogo za to można winić? Wyłącznie dyrekcję ośrodka, która była tego świadoma, mimo to na wszystko przymykała oko.
Chłopcy, którymi opiekowałam się zajmowali bardzo małą salę, ledwo mieściły się w niej 4 łóżka. I jeszcze umieszczono w niej Rachelę, co stało się po pewnym incydencie. Współpracownik z sali obraził się na mnie po tym, jak nie chciałam zostać jego 3 żoną. Zdenerwowany budził dzieci o godzinie 6.00 i zaczynał je myć. Kiedy przychodziłam na dyżur, wszystko było gotowe, a on wychodził. Gdy zwróciłam mu uwagę, że nie powinien tak robić, niepotrzebnie budzić je o godzinę wcześniej, poprosił dyrekcję o zmianę i poszedł pracować do sali, gdzie były już dwie osoby. Zostałam sama z piątką głęboko upośledzonych dzieci. Na moje szczęście wolontariusze z innych pokoi litościwie zaglądali i pomagali mi.
Pomimo tego, że ośrodek nie był domem dziecka, niewiele dzieciaków z naszej pięćdziesiątki miało odwiedziny. A jeśli już ktoś odwiedzał swoje upośledzone dzieci, to zazwyczaj były to beduińskie rodziny, które niejednokrotnie zabierały je na jakiś czas do domów. Wracały zawszone i brudne, ale bardzo szczęśliwe.
Życie wolontariusza w czasie wolnym
W upragnionym wolnym czasie robiliśmy sobie wypady do Jerozolimy, gdzie często siadywaliśmy w Ogrodzie Oliwnym, skąd rozpościera się wspaniały widok na oświetlone nocą miasto. Zarówno wieczorem, jak i w dzień można było spacerować ulicą Ben Yehudy – deptakiem w centrum Jerozolimy. To tam tętni życie kulturalne, co krok można spotkać młodych ludzi grających na instrumentach bądź wystawiających uliczne sztuki, różnego rodzaju. Oczywiście zwiedzanie całej Jerozolimy zajmuje masę czasu. Ważne dla chrześcijaństwa miejsca, Bazylika Grobu Pańskiego w barokowej oprawie. Trudno mi osobiście odnaleźć sacrum w tym przepychu. Wolę zdecydowanie prostotę miejsc, w których działy się wielkie rzeczy dla świata. Bardzo wymowny dla mnie był również widok meczetu Al-Aksa – świętego miejsca dla muzułmanów, pod którym mieści się Ściana Płaczu, czczona przez żydów. Jedno wyrasta z drugiego i gdyby zniszczyć jedno miejsce kultu, drugie również przestałoby istnieć.
Obserwuję to wszystko jednak z pobliskiego balkonu widokowego, ponieważ nie mam ochoty przepychać się przez wszędobylskie check pointy (są wszędzie: dworce, sklepy, kina, świątynie itd.). Przechodząc przez jedną z 8 bram Starego Miasta, pochodzących z czasów Sulejmana Wspaniałego, czułam wyjątkowość tego miejsca, czułam jakbym odkrywała swoje korzenie (warto zaznaczyć, że przy przechodzeniu przez części należące do muzułmanów, czy żydów kobiety obowiązkowo muszą zakrywać ramiona i nosić raczej długie spódnice. Rozwiązaniem jest zakup bardzo długiej chusty, którą można przewiązać biodra). Do części muzułmańskiej prowadzą Bramy Heroda i Brama Lwów, do części żydowskiej – Brama Gnojna. Jest jeszcze część ormiańska, do której wchodzi się przez Bramę Jafaską oraz Dawida i część chrześcijańska z wejściem od Bram Nowej i Damasceńskiej. Ostatnia część Starego Miasta to Wzgórze Świątynne z Bramą Złotą. Uwaga, jeśli nie przywiązujemy wagi do pamiątek z konkretnego miejsca, to lepiej kupować je poza Jerozolimą. Oczywiście owoce i warzywa są bardzo tanie.
Poza wolnymi wieczorami mieliśmy też wolny jeden dzień w tygodniu, także po miesiącu pracy przysługiwał nam jeden wolny dzień. Istniała możliwość odebrania wolnych dni na koniec pobytu, z czego korzystali np. wolontariusze przebywający tam ponad dwa miesiące.
Dostaliśmy też ekstra wolne, kiedy jeden z naszych palestyńskich współpracowników zaprosił nas na swoje wesele. Odbywało się w Betlejem. Wtedy pierwszy raz przekraczałam mur oddzielający Izrael od Autonomii Palestyńskiej. Obraz po „drugiej stronie” był przygnębiający. Izrael zielony, ze świetną urbanistyką, pełen życia, zaś Palestyna – zaśmiecona, pozbawiona wystarczającej ilości wody. Kiedy patrzyło się na policję palestyńską z żałosnymi karabinami, pamiętającymi czasy ich dziadków, żal ściskał serce.
Mur między Izraelem i Autonomią Palestyńską. Fot. Monika Bury
Niemniej ludzie byli bardzo życzliwi i uśmiechnięci. W domu weselnym zostaliśmy ciepło przywitani przez pana młodego i jego ojca, którzy co chwilę wyrażali wielkie zadowolenie z naszej obecności. Kobiety i mężczyźni siedzieli w osobnych salach. Posiłek był bardzo skromny, ale goście weselni oraz sale przystrojone z wielkim przepychem. Nie uszło mojej uwadze, że każda kobieta miała innego rodzaju i koloru chusty, misternie pozawijane w kwiaty.
Bawiono się oczywiście bez alkoholu, a młodzi przechodzili z jednej sali do drugiej, przy śpiewie, porywając do tańca co chwilę inna grupę. A to ciotki, kuzynki, siostry. W końcu padła dedykacja dla wolontariuszek, rozbłysły dyskotekowe światła, zmieniła się muzyka. Dopiero przed 24.00 na naszą salę mogli wejść mężczyźni – mieliśmy wspólnie złożyć państwu młodym życzenia. Pokrojono tort, do 24.00 zostało trochę czasu, więc wszyscy zaczęli tańczyć. Panowie porwali na ramiona pana młodego i jego ojca, a następnie wciągnęli na parkiet seniorkę rodu na wózku inwalidzkim.
Zabawa zakończyła się o północy i trzeba było wracać. Mój dobry humor prysł w momencie, kiedy przekraczaliśmy check point (miejsce kontrolne, obsadzone tylko izraelskimi żołnierzami) pomiędzy Jerozolimą a Betlejem. Tam wśród kpin i prześmiewek młodocianych żołnierzyków, przechodziliśmy jak bydło przez zakratowany korytarza o wymiarach 1 metr na 2 metry. Naprawdę niezbyt przyjemne uczucie.
Wycieczki wolontariusza
Podróżowanie po Izraelu, ze względu na jego niewielką powierzchnię, jest bardzo łatwe. Można autostopem, jednak wtedy lepiej unikać rozmów o sytuacji politycznej w Izraelu. Także z Palestyńczykami – ci i tak nie powiedzą wiele, gdyż łatwo mogą zostać oskarżeni o knowania terrorystyczne, co łączy się z więzieniem, niejednokrotnie zniszczeniem domu, utratą pracy przez wszystkich członków rodziny, jeśli pracowali po izraelskiej stronie. Z kolei Żydzi mówią często o tym, jak bardzo są pokrzywdzeni, przy czym nie docierają do nich żadne słowa krytyki. Oczywiście nie można uogólniać, piszę to w oparciu o swoje doświadczenia.
Nasz ośrodek organizował wolontariuszom wycieczki krajoznawcze. Udało mi się w ten sposób zwiedzić Aszdod, Akkę i Rosh HaNikrę. Choć tego dnia nie byłam niestety w zbyt dobrej kondycji fizycznej, to jednak postanowiłam jechać. Pojechaliśmy grupą: 6 wolontariuszy, jeden palestyński pracownik i Jeanem Paul, dwoma busami, zaopatrzeni przez nasze kucharki w obiado-piknikowy prowiant.
W Aszdodzie podziwiamy plaże, zażywamy kąpieli w czystych portowych wodach. Akka, której zabytki są umieszczone na liście światowego dziedzictwa UNESCO, robi na mnie bardzo duże wrażenie, przede wszystkim ze względu na życzliwość jej mieszkańców. Położone nad zatoką Hajfy, z widokiem na górę Karmel, swoją nazwę bierze od arabskiego akk – upał. Za fortyfikacjami okalającymi Stare Miasto mieści się Cytadela zbudowana w 1775 roku na XIII-wiecznych fundamentach twierdzy krzyżowców. Pod Cytadelą można obejrzeć podziemne miasto krzyżowców. Zwiedzamy też zbudowany w osmańskim stylu meczet Ahmeda al-Dżazzara. Tutaj podziwiamy niesamowicie piękne krzewy z ogromnymi kwiatami, po czym udajemy się zwiedzić łaźnie tureckie o nazwie Hammam al-Pascha.
Kolejny przystanek to Rosh HaNikra leżąca w Zachodniej Galilei przy granicy z Libanem. Do 2000 roku znajdowała się tutaj baza wojskowa Sił Obronnych Izraela. Podczas gdy wszyscy zwiedzają jaskinie w nadmorskich klifach, a ja i J.P wybieramy się na piwo, po którym ucinamy sobie drzemkę w samochodach. Wieczorem wracamy do ośrodka, gdzie koniecznie trzeba zabrać na wycieczkę paru naszych podopiecznych na wózkach. Staje się to już tradycją. Luai, Hamad, Azis uwielbiają być wyciągani za bramę ośrodka, gdzie ekscytują się widokiem przejeżdżających samochodów. Po jakimś czasie sąsiedzi przejeżdżający tamtędy, widząc dzieciaki, zaczynali trąbić na powitanie, czym jeszcze bardziej zachęcali je do wieczornych „wypadów na samochody”.
Następną wycieczkę odbywam z koleżanką z Polski i wybieramy się obowiązkowo nad Morze Martwe, pełne... Polaków i soli. Można tu zaserwować sobie kąpiele błotne i zajadać się pysznymi kanapkami z tuńczykiem. To śródlądowe jezioro położone na ponad 400 metrach poniżej poziomu morza, przyciąga tłumy turystów. Tutaj poziom zasolenia jest tak wielki, że niemożliwym jest utonięcie, czy nawet przekręcenie się z jednej strony na drugą. Nie dowierzał temu Wespazjan Rzymski i chcąc sprawdzić to zjawisko, wrzucał jeńców w wody Morza Martwego. A ja, leniwie unosząc się na powierzchni wody, podziwiałam Góry Judzkie. Kiedy wracałyśmy autobusem do Tel Avivu, przed nami usiadły dwie młode żydówki, a obok nas dwaj miejscowi Beduini. Dziewczęta ostentacyjnie odwróciły się w stronę Beduinów, sugerując im, że śmierdzą. Totalnie bezpodstawnie, ponieważ my siedziałyśmy obok i niczego nie wyczułyśmy –poza brakiem kultury.
Hebron
To miejsce, które stało się dla mnie szczególnym. Mieszka tutaj ok. 150 tys. Palestyńczyków i 500 osadników żydowskich. W świetle prawa międzynarodowego przebywają tutaj nielegalnie. W praktyce wygląda to tak, że w tej samej kamienicy na dole mieszkają Palestyńczycy, zaś na wyższych piętrach – Żydzi. Oddzielają się przeciągniętymi drutami kolczastymi, a na zewnątrz metalowa siatką, na którą wylewa się z góry nieczystości.
Wybrałam się tam z dwójką wolontariuszy z Niemiec. To 35 km od Jerozolimy. Busem do muru z Betlejem, następnie od muru taksówką i znów przesiadamy się do kolejnego busa. Dojeżdżamy około 10 rano i udajemy się na zwiedzanie. Muszę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie czułam się tak wyjątkowo jak w Hebronie. Staliśmy się niemałą atrakcją, bo to miejsce, do którego rzadko docierają turyści. Na tamtejszym barwnym targu uczyłam się trudnej sztuki targowania, przy czym całkiem nieźle mi szło. Jeśli moi znajomi kupili dwie koszulki po 60 szekli, ja dostałam zaraz po nich 3 w tej samej cenie. A już szczytem moich umiejętności był zakup wazonika. Powiedziałam sprzedawcy twardo, że nie dam mu za niego więcej niż 20 szekli. Po czym z bolącym sercem, dość niepewnie oddaliłam się na 100 metrów. Po chwili dogonił nas sprzedawca z wazonikiem w ręce: „Give me the money”. Po udanych zakupach postanowiliśmy pójść zwiedzić pieczarę Makpela, w której to Abraham pochował swoją ukochaną Sarę. Tam również spoczywa on sam oraz Izaak z Rebeką i Jakub z żoną Leą.
Zauważyliśmy, że pewnej odległości za nami idzie jakiś dziwny typ. Zapytany, czemu to robi, odpowiedział, że nas ochrania – jest niebezpiecznie dookoła. Wyglądał raczej mizernie, podziękowaliśmy mu więc za ochronę, świadomi, że pod koniec podróży przyjdzie nam słono za to zapłacić – szeklami. Nasz „ochroniarz” odpuścił sobie szlachetną misję, kiedy nie mógł przejść przez pierwszy check point, którego tak na marginesie nie powinno być wcale, gdyż Hebron jest czwartym co do wielkości miastem należącym do Autonomii Palestyńskiej.
Żołnierze stojący przy wejściu do grobów patriarchów nie mogli uwierzyć, że oto Polka i Niemcy razem zwiedzają Izrael. Kilka razy pytano mnie, czy na pewno nie jestem z Holandii, chociaż w ręku mieli mój paszport. Młodzież żydowska jest wychowywana w duchu przesłania „Nigdy więcej Holocaustu”, co z pewnością mocno rzutuje na ich życie i sposób funkcjonowania.
Tel Awiw
Thomas proponuje mi swoje towarzystwo i już tego samego dnia, późnym popołudniem jesteśmy w najbogatszym mieście Izraela. Założone w 1909 na peryferiach portowego miasta Jaffa bardzo szybko zaczęło się rozrastać, wchłaniając starożytne miasto arabskie. Pomimo że Izrael jako swoją oficjalną stolicę podaje Jerozolimę, to jednak państwa ONZ nie uznają tego faktu i posiadają większość ambasad właśnie w liberalnym Tel Awiwie.
To miasto położone nad Morzem Śródziemnym przyciąga tłumy turystów podziwiających modernistyczne budynki, wycieczki szukające oryginalnego odpoczynku oraz bogatych biznesmenów lokujących tutaj swoje finanse.
My jako biedni wolontariusze zadowalamy się obiadem w taniej knajpce nad plażą i wskakujemy do wody, gdzie bezskutecznie usiłuję nauczyć się pływać. To jednak nie jest Morze Martwe. Kiedy zaczyna się przypływ i nie mogę sięgnąć stopami dna – panikuję. Thomas gdzieś wypłynął w morze, wołam go ze sto razy. Na szczęście szybko zawraca. Śmieje się ze mnie, że kiedyś trzeba nauczyć się pływać, a topienie się jest najlepszą okazją ku temu. Robi się już późno, czas wracać. Z plaży na dworzec wędruje na boso, ponieważ moje nowe sandałki z wielbłądziej skóry poobcierały mnie straszliwie. Kiedy docieramy do Jerozolimy, okazuje się, że nie mamy już autobusu do ośrodka. Musimy łapać stopa. Zatrzymany młody człowiek proponuje nam podwiezienie pod samą bramę.
Odlot
Nadszedł czas powrotu do Polski. Zostaję odwieziona na lotnisko, gdzie o dziwo przechodzę Trzykrotną, szczegółową kontrolę bagażu. Na każdym kroku słyszę pytania: „Czy pakowałam się sama? Czy otrzymałam jakieś prezenty od Palestyńczyków? Po co mi zepsuty odtwarzacz płyt kompaktowych? Czy mam palestyńskich przyjaciół?”. Oczywiście na wszystkie pytania odpowiadam niezgodnie z prawdą.
Kiedy wracam do Polski, dowiaduję się o śmierci mojego podopiecznego Hassana. Gdy ktoś go przebierał, złamał mu rękę. Trafił do szpitala i zmarł.
Muszę przyznać, że wyjeżdżając z Izraela uświadomiłam sobie, jak trudna jest sytuacja zarówno Palestyńczyków, jak i Żydów. Każdy ma prawo do własnego miejsca na świecie. Jednak nie wolno za wszelką cenę, wciąż zachłannie odbierać komuś ziemi. Dla mnie obrazem tego co się dzieję w Izraelu są moi podopieczni z sali 1A. Upośledzone palestyńskie i żydowskie dzieci, zamknięte w jednym pokoju, tak samo cierpiące i tak samo rozumiane przez niewielu. Ludzie zarabiają na ich krzywdzie, nie wywiązując się sumiennie ze swoich obowiązków.
Pokoju pomiędzy tymi państwami nie będzie tak długo, jak długo ludzie będą korzystać na tym konflikcie. Spotkałam się z twierdzeniem, że „Holocaust nam się opłacił, bo teraz mamy Izrael”.
20.01.17, 12:08
Hej witam, jak znalazlas wolontariat w Izraelu? chciałabym wyjechać na 3 tygodnie proszę o pomoc:) pozdrawiam, Beata
14.04.14, 22:51
fantastyczny przekaz , czy mogę prosić o informacje w jaki sposób zostałaś skierowana na ten wolontariat , jak tam się znalazłaś ? joanszatt@interia.pl
06.02.14, 22:46
Dzięki za bardzo ciekawie napisany reportaż :) Moniko, podziwiam Cię za dziennikarski talent, bowiem z niesamowitą lekkością i przyjemnością zarazem, czytałam relację z Twojego pobytu w Erec :) Pozdrawiam!
27.01.12, 18:29
Cześć.. jak załatwiłaś sobie wolontariat w Izraelu? Szukałam rok temu czegoś takiego, ale bezskutecznie :( Teraz pracuję w Polsce z dziećmi upośledzonymi i seniorami, muzykuję z nimi i czuję się prawie spełniona, ale brakuje mi jednak tego o czym Ty napisałaś. Gdybyś mogła mi udzielić jakiś informacji byłabym bardzo wdzięczna: wszypelt@gmail.com
10.01.12, 09:26
Szabat i szabas można stosować wymiennie.W obydwu przypadkach oznaczają to samo: ostatni dzień każdego tygodnia, podczas którego nakazuje się powstrzymywanie od pracy. Tak mówi SJP i Wikipedia:)
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16346
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11631
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 162436
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 191640
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8061
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7047
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 34948
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 8906
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11130
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8654
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10488
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8037
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 9827
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6618
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8577
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6633
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 60587
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 164668
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 7907
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 264471
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16346
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11631
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Powered by Webspiro.