Dziś jest 05.02.2025
Imieniny obchodzą Agata, Adelajda, Justynian, Albin
Autor: Ewa Pluta
Data publikacji: 21.07.2011 11:27
Liczba odwiedzin: 4347
Tagi: azja, malezja, kuala tahan, taman negara, relacje, ewa pluta
Plan siedmiomiesięcznego wyjazdu do Azji układałam bardzo skrupulatnie. W domowym zaciszu, z palcem nieustannie wodzącym po mapie wybierałam kraje i miejsca, które bezwzględnie chcę zobaczyć. Już po kilku tygodniach wyprawy plan znalazł właściwe mu przeznaczenie – w koszu. Pomyśleć, że Malezja była poza tą listą.
Taman Negara. Fot. Ewa Pluta
Plecak spakowany, formalności dopełnione, można lecieć – takie naiwne myśli trzymały się mnie, już w trakcie wyjazdu, na kilkanaście godzin przed wylotem z Kuala Lumpur do Kalkuty. Zwiedziona niecodziennym widokiem pokaźnej grupki turystów, rozmawiających na hotelowym dachu, nadstawiam ucho, by strzępy informacji doleciały także do mnie. Ożywiona gestykulacja, dramatyczne okrzyki, nerwowe śmieszki – sytuacja wygląda na poważną.
Wkrótce okazuje się, że łączy nas ten sam problem: bramy Indii są dla nas zamknięte na skutek zmiany regulacji przepisów wizowych. Turysta, który odwiedził Indie i chce do nich wrócić, bo dziwnym trafem czuje się ciągle nienasycony, nie może tego zrobić przed upływem dwóch miesięcy, pomimo że posiada ważną wizę. Władze indyjskie nie mogą wiedzieć, jaką pomysłowość wyzwoliły w turystycznych rzeszach. W trakcie mojej dwugodzinnej obecności na hotelowym dachu powstały co najmniej cztery, sprytne plany obejście tych regulacji. Mnie, strachliwej jednostce, która z literą prawa chce żyć w zgodzie, nie pozostało nic innego, jak zmienić datę wylotu.
Spacerując po malezyjskiej stolicy, zastanawiałam się co zrobić z sześcioma, pozostałymi tygodniami.
– Bezmiar czasu, pomysłów brak, budżet też w rozsypce – rozmyślałam niewesoło, obserwując żaby, które w szklanej klatce czekały na swoje kulinarne przeznaczenie.
Kuala Tahan, Taman Negara
Oczywiście brak pomysłów wypływa przeważnie z niewiedzy i niedoinformowania, co usiłuję niezwłocznie naprawić. Posiadając już minimum wiadomości o malezyjskiej krainie, wyruszam, by rzeczywistość folderową skonfrontować z tą realną. Pierwszy przystanek: Kuala Tahan, niewielka wioska położona na obrzeżach dżungli Taman Negara. Dojazd tam bynajmniej nie jest logistycznym wyzwaniem. Wystarczy tylko wsiąść w Kuala Lumpur do jednego z autokarów, które w Malezji są głównym środkiem komunikacyjnym, niezwykle wygodnym i powszechnie dostępnym. Na stacji autobusowej uprzejmie proszę o bilet do Jerantut (17 RM) i już mkniemy ku lasom tropikalnym. Jak się potem okazało, jeszcze spory kawałek dzieli miasto od wioski Tahan, dlatego oczekiwanie na kolejny, lokalny tym razem, autobus, skracam sobie próbując lokalnych specjałów m.in. nasi lemak, czyli ryżu z mlekiem kokosowym, który podobno ma tyle odmian, ile osób gotujących.
Kuala Tahan okazuje się być kilkudziesięcioma domkami, wśród których spora część to hostele i bungalowy, otoczone lasem, tuż niedaleko rzeki oddzielającej wioskę od parku narodowego.
Nocleg w dormitorium (10 RM) jak zawsze pozwala nieco wzbogacić życie towarzyskie, co dla osób, które poruszają się w pojedynkę może mieć spore znaczenie. Zresztą inni turyści są zawsze bogatym źródłem wszelkich informacji oraz inspiracji do dalszych wyjazdów, bo podróżnicze życiorysy niektórych osób naprawdę imponują.
W Kuala Tahan wszystko kręci się wokół dżungli, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że jest ona jednym z największych i najstarszych, zachowanych lasów deszczowych na świecie.
Dżunglę eksploruje się na różne sposoby, które z grubsza można podzielić na te „niedzielne” i w wersji „hardcore”. Sposób pierwszy to nic innego, jak spacery nieopodal siedziby Taman Negara (tam są dostępne bilety wstępu do parku), ścieżki raczej dobrze wydeptane i oznaczone. Nie są też długie – kilka kilometrów w głąb lasu, przy czym główna atrakcją jest zwiedzanie wioski indygenicznego plemienia Orang Aslie. By zaspokoić potrzeby turystów, Aslie odgrywają spektakl szlachetnego powrotu do korzeni. W biodrowych przepaskach krzątają się wokół chat, a kiedy zbliża się wycieczka, by jakoś rozerwać turystów, strzelają z dmuchawek i czym prędzej przystępują do rozpalania ognia. Pocierając krzemienie rzecz jasna. Wioska ma oczywiście charakter typowo pokazowy, a normalne życie plemienia Orang Aslie toczy się dalej, w głębi dżungli i bynajmniej nikt z tamtejszych mieszkańców nie musi udawać szlachetnego dzikusa, który rozpala ogień za pomocą kamieni w odległości kilku kilometrów od wioski wysoko rozwiniętej cywilizacyjnie. Nie biodrowa przepaska, lecz plastikowe japonki, szorty i kolorowe koszule są ubraniem codziennego użytku Orang Aslie.
Spotykam ich zupełnie przypadkowo, kiedy podążam jednym ze szlaków, który początkowo wyraźny, z czasem stawał się plątaniną korzeni, niskich krzewów i traw. Wystarczy, że nikt nie przejdzie ścieżką przez tydzień i natychmiastowo dżungla zabiera to, co swoje. Ścieżka, której tak kurczowo się trzymam, rozgałęzia się na kilka innych. Staję bezradna wobec ogromu możliwości i wtedy pojawiają się Aslie, tak samo zaskoczeni moim widokiem, jak ja ich. Wyglądają inaczej niż Malajowie: bardziej niscy i krępi, ze zmierzwionymi włosami, ciemniejszym kolorem skóry i szerszymi nosami. Nawet nie śmiem poprosić ich o zdjęcie. Nie odwzajemniają uśmiechu, tylko kiwnięciem ręki, pokazują, żebym poszła za nimi. Po piętnastu minutach marszu w kompletnej ciszy, okazało się, że doszliśmy do ścieżki, która biegła już prosto do wioski.
Wracając do sposobów poznawania dżungli: dla wytrawnych i zawziętych piechurów są wyznaczone trasy w jej głąb, których przebyć w pojedynkę nie sposób, bo las szybko pochłania dróżki, więc tylko profesjonalni przewodnicy są w stanie odczytywać topograficzne niuanse. Tutaj trzeba się już przygotować na kilkudniową wyprawę, zabrać zapasy jedzenia i obowiązkowo specjalne skarpety, by chronić się przed pijawkami, które staja się prawdziwą plagą, kiedy pada deszcz. Oczywiście można sobie z nimi poradzić (byle ich nie odrywać, bo powstaje ociekająca krwią ranka) za pomocą wspomnianych skarpet albo używając soli. Ci bardziej ekstremalni, pijawki przypalają papierosem.
Łodzie w Taman Negara są nieodzowne, bo za każdym razem, kiedy chcemy dostać się na drugi brzeg rzeki, by już stamtąd wkroczyć na szlak, musimy skorzystać z usług przewoźników. Podobno kiedyś w głowach i na ustach, co śmielszych mieszkańców wioski, pojawiły się plany, by wybudować most. Oczywiście przeciwnicy inicjatywy skutecznie zagłuszyli zwolenników postępowych rozwiązań. Pojedyncza przeprawa nie jest droga, to zaledwie 1 RM, jednak biorąc pod uwagę, ile osób codziennie wyrusza do parku… Wspomnienie owej inicjatywy po dziś dzień wywołuje niesmak na twarzach właścicieli łodzi.
W samym parku jest jeden most, który nie tyle ma być użytecznym, co atrakcyjnym. „Canopy walkway” to jeden z najdłuższych mostów konopnych na świecie, rozciągnięty między olbrzymimi drzewami, co umożliwia spacer prawie na wysokości ich koron! Posiada dość prostą, ale spektakularną konstrukcję: zawieszona 25 metrów nad ziemią cienka deska z przymocowanymi po bokach linami, które mają być podporą dla spacerowiczów.
Wiele osób przyjeżdża do parku skuszonych legendarnymi opowieściami o dzikich zwierzętach, które ponoć jeszcze można tam spotkać. Jeśli chodzi o podejście turystów do poznawania dżungli, to odnotowałam dwie skrajne postawy. Jedna z turystek, po jednodniowym zaledwie pobycie, głosem lekko podenerwowanym, wygłosiła tyradę na temat przereklamowania i jałowości tego miejsca. Miotały nią uczucie żalu i oburzenia, iż nie zobaczyła owych legendarnych zwierząt, pomimo kilkukilometrowego spaceru po dżungli. Po czym tupnęła nogą i wyjechała. Na drugim biegunie lokuje się pewien pan, Kanadyjczyk, który śmiało mógłby starać się o rezydenturę w Kuala Tahan, bo przyjeżdża tutaj od 16 lat, a w dżungli spędza 2 – 3 miesiące w roku. Zawsze z profesjonalnym sprzętem nagrywającym, nigdy nienasycony w utrwalaniu odgłosów lasu. Przytacza różne historyjki ze swojego bujnego życia w tropikach: kiedyś wyruszył na dwa tygodnie w głąb dżungli, zabierając 10 kilogramów ryżu, wodę i sprzęt nagrywający. Ulokował się w jednej z dobrze zamaskowanych ambon, by poobserwować zwierzęta, nie będąc przez nie widzianym. Przez dwa tygodnie nic, ryż i woda powoli się kończą, motywacja spada na łeb i szyję, aż tu prawie na koniec, z buszu wychodzi w całej swej okazałości i krasie dziki słoń. Staranował wszystko wokół, litościwie zostawiając w spokoju ambonkę oraz jej cichego lokatora.
Eksplorując dżunglę, wybieram drogę środka – coś pomiędzy ścieżką edukacyjną a kilkudniowym trekkingiem w górę rzeki. Razem z świeżo poznanymi koleżankami knujemy plan pójścia w teren: całodziennego marszu, spędzenia tam nocy, a następnie szczęśliwego powrotu. Zabieramy dużo wody, tabletki do jej odkażania, trochę jedzenia, sól jako oręż w walce z pijawkami, namiot oraz latarki, by w nocy podglądać zwierzęta. W skrytości ducha marzymy o zobaczeniu tapira w środowisku naturalnym. Po kilku godzinach ni to spaceru, ni to marszu, stajemy wyczerpane, bo choć teren jest płaski, to jednak zawrotne dla nas temperatury (około 35 stopni Celsjusza), wilgotność i niesamowita parność powietrza męczą zasuszone, europejskie organizmy. I te cykady: monotonny, nieprzerwany, wwiercający się w uszy dźwięk, od którego nie można uciec w żadne zacisze.
Docieramy na miejsce późnym wieczorem i pod altanką (na oznakowanych szlakach w Taman Negara jest kilka miejsc kempingowych oraz sporo wiat, gdzie można spędzić noc) rozbijamy nasz namiot. Spać nie zamierzamy, licząc, iż zwierzęta podejdą na bezpieczną odległość. Zaczyna mżyć lekki deszczyk, który nagle staje się gwałtowniejszy, by za chwilę przerodzić się w burzę. Żeby całkowicie nie stracić pogody ducha, uczymy się wzajemnie śpiewać piosenki w trzech językach: w angielskim, szwedzkim i polskim, co doskonale odrywa uwagę od niesprzyjającej aury. Zamiast wymarzonego tapira, musimy zadowolić się widokiem chmar świetlików, które są prawie tak efektowne, jak burzowe błyski rozjaśniające nam niebo raz po raz. Zasypiamy dopiero nad ranem, kiedy burza ustępuje, a cykady nie są tak aktywne jak zwykle.
Noga za nogą, krok za krokiem, następnego dnia wracamy do Kuala Tahan, kolejny dzień, przeznaczając na leniwe snucie się wzdłuż brzegów rzeki i rozpamiętywanie wrażeń z poprzedniej nocy. Wszystko przy akompaniamencie cykad, których dźwięk wibruje mi w uszach jeszcze długo po opuszczeniu wioski.
Prawie wszystkie drogi z Kuala Tahan prowadzą do Jerantut, bo miasto to jest swoistym węzłem komunikacyjnym w regionie, więc trafiam tam znowu, zdając się tym razem na ślepy los – postanawiam wsiąść w pierwszy lepszy transport dokądkolwiek, nieważne, czy to będzie pociąg, czy autobus. Traf chciał, że był to pociąg jadący w kierunku północno-wschodnim do Khota Bharu.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16982
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 12198
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 188562
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 218577
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8663
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7549
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 43642
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9455
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11832
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 9208
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 11288
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8599
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10743
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 7012
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 9128
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 7149
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 78596
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 191060
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8539
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 303269
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 11.03.2014 11:44
Liczba odwiedzin: 125831
Zapraszamy Was już na III Spotkanie Podróżnicze Klubu Szalonego Podróżnika do Wielkie żarcie. Będzie to spotkanie przed świąteczne, w związku z tym odbędą się dwie prezentacje podróżnicze, gdyż kwietniowe spotkanie się nie odbędzie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 06.03.2014 11:00
Liczba odwiedzin: 134742
Marzyliście kiedyś o wyruszeniu w podróż dookoła świata? Co chcielibyście zobaczyć? Jakie państwa odwiedzić? Wydaje Wam się, że taka podróż to nierealny i odległy pomysł? Już niedługo będziecie mieli okazję się przekonać, że to nic bardziej mylnego! Niepowtarzalna okazja, aby posłuchać o niesamowitej wyprawie równie niesamowitego człowieka – o pięcioletniej podróży Pawła Kilena dookoła świata. »
Powered by Webspiro.