Dziś jest 26.12.2024
Imieniny obchodzą Szczepan, Dionizy, Wrociwoj
Autor: Ewa Pluta
Data publikacji: 21.06.2011 15:26
Liczba odwiedzin: 9417
Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit – ta fraza składająca się z 64 sylab to nic innego, jak pełna nazwa… Bangkoku.
Khaosan Road – brama do Azji Południowo-Wschodniej. Fot. Patryk Frączyk
Stolica Tajlandii doczekała się wpisu w Księdze Rekordów Guinnessa – to najdłuższa nazwa geograficzna na świecie. Jej wypowiedzenie w języku tajskim zajmuje około 14 sekund, a tłumaczenie najlepiej oddaje całą złożoność tego miejsca: miasto śliwek, miasto aniołów, wieczny klejnot, wielkie miasto, niezdobywane miasto boga Indry, miast szczęścia, wspaniała stolica świata wspomaganego przez 9 skarbów, zbudowane przez Wisznu, obfitujące w Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce, gdzie rządzi zreinkarnowany bóg...
Czy po takim wstępie turysta może nie mieć oczekiwań?
O szoku kulturowym
Do Bangkoku przylatuję z Indii, gdzie zostałam na tę podróż odpowiednio przygotowana przez innych turystów. Porównując Indie i Tajlandię, mówili o: „zderzeniu dwóch cywilizacji”, „podróży w czasie”, „widocznych gołym okiem różnicach” oraz rzekomym raju, który ma czekać w Azji Południowo-Wschodniej. Pobyt w owym raju umożliwia mi nadzwyczajna promocja tanich linii lotniczych: niecałe 100 dolarów kosztuje bilet z Kalkuty do Bangkoku. Poza tym były to jeszcze czasy wizowej wolności – Tajlandia otworzyła się na turystykę w sposób niespotykany dotąd – nie pobierano za nie żadnych opłat.
Kiedy po 3,5 godzinach lotu lądujemy w Suvarnabhumi – jednym z najnowocześniejszych lotnisk w całej Azji, powoli dociera do mnie, o czym mówili kalkuccy znajomi. Wędrując pośród szkła i niklu, stąpając po błyszczącej posadzce, sycąc się klimatyzacją i dyskretną elegancją wnętrz odruchowo porównuję to miejsce z tymi znajomymi, indyjskimi. Na próżno wypatruję wielkiej rodziny naganiaczy, mój wzrok nigdzie nie natyka się na koczujące tłumy, żaden sprzedawca nie podchodzi. Nie dzieje się nic – co mnie zdumiewa, a nawet początkowo niepokoi, bo oznacza, że wylądowałam w nowym świecie, którego kulturowe niuanse trzeba poznać, a reguły oswoić.
Khaosan Road
Pierwsze kroki kieruję właśnie tam, zresztą nie może być inaczej: ponoć to wrota do Azji Południowo-Wschodniej, jedna z najbardziej znanych ulic na świecie. Okazuje się, że bramy do Azji są mocno zatłoczone: wieczorny spacer po Khaosan to przeciskanie się w międzynarodowym tłumie i walka o skrawek przestrzeni. Można tutaj zjeść, czego tylko nasze podniebienie zapragnie: od specjałów tajlandzkiej kuchni, przez chińską i indyjską po europejskie, bezpieczne frykasy. Można tutaj też wiele zrobić: wyrafinowany piercing, orientalny tatuaż, dredy, kupić podrabiane prawo jazdy, pirackie składanki, wyrobić kartę Euro 26, znaleźć towarzyszkę lub towarzysza, jeśli nie życia, to przynajmniej jego małej części, dać pokąsać się przez miniaturowe rybki, czy wymasować zbolałe ciało. Krótko mówiąc: Khao San to już nie tylko ulica, to światowy bazar, na którym, jeśli się uprzeć, dostaniemy wszystko.
Nocleg znajduję w jednej z bocznych uliczek w Peachy Guest House, gdzie już nie przystoi się targować jak w Indiach, bo cennik jaki jest, każdy widzi, więc 200 bahtów za pokój płacę pokornie.
Początki w Bangkoku
Bangkok oprócz wspomnianych 64 sylab, które układają się w kwiecistą i nadzwyczaj poetycką nazwę miasta, posiada jeszcze jedno określenie – Wenecja Wschodu. Co nie powinno dziwić: stolicę nie tylko przecina rzeka Chao Phraya, ale też system kanałów, który dla Bangkoku zdecydowanie jest błogosławieństwem. Tutejsze korki stały się wręcz legendarnymi, liczba samochodów systematycznie wzrasta, podobnie jak mieszkańców, których jest już tam około 10 milionów i pewnie na tym boom demograficzny się nie skończy, bo chętnych, żeby zamieszkać w stolicy (szczególnie z biedniejszych, północnych i wschodnich prowincji) nie brakuje. Poruszające się po kanałach promy i łodzie są więc alternatywą dla transportu drogowego, dlatego za każdym razem wybieram łódź zamiast tuk-tuka czy autobusu. Dotrzeć można nimi niemalże wszędzie, a Bangkok z wodnej perspektywy wygląda znacznie ciekawiej.
Ciekawie też wygląda historyczne centrum miasta, które jest usytuowane nie gdzie indziej, ale na wyspie. W Rattanakosin skupia się zabytkowa część miasta, w której można znaleźć taki „rarytas”, jak Wielki Pałac ze Szmaragdowym Buddą (Wat Phra Kaeo) – dla Tajów to jedno z najświętszych miejsc w kraju, dokąd warto pójść, by w tłumie wiernych podziwiać oblicze Oświeconego, wdychać dym kadzideł i nawet zapalić świecę dla duchów opiekuńczych. Przezorności nigdy dosyć!
W tym czasie posążek Buddy odziany jest w złotą szatę przetykaną diamentami, co zmieni się, gdy nadejdzie pora chłodna – strój będzie już tylko złoty, a w porze deszczowej figura otrzyma z kolei złocone szaty mnisie. Każda zmiana to wyrafinowany rytuał, któremu towarzyszy rozbudowana celebra, więc warto się pokusić o zaplanowanie wizyty na ten czas.
W przewodniku znajduję informację, która nieco mnie deprymuje: w Bangkoku znajduje się około 400 świątyń! Nie mam w sobie żadnej determinacji, by zobaczyć choć część z nich, więc poprzestaję na jednej –Wat Pho z posągiem Leżącego Buddy, który mierzy, bagatela, 46 metrów, a detalem szczególnie rzucającym się w oczy są stopy, równie monumentalne jak reszta korpusu. W tym momencie szlak świątynny urywa się.
Wat Pho i posąg leżącego Buddy. Fot. Patryk Frączyk
Życie codzienne w Bangkoku
Dzień powszedni w Bangkoku, późne popołudnie, park miejski: na kilkunastu metrach kwadratowych, pośród bujnej zieleni dzieją się rzeczy, których ciężko uświadczyć w naszych rodzinnych stronach. Starsze panie gimnastykują się, używając przy tym gadżetów o tajemniczym dla mnie pochodzeniu, panowie grają w siatkę, młodzieńcy ćwiczą na siłowni, ktoś dokarmia ryby w stawie (!), a już najbardziej powszechną rozrywką jest jogging: ludzie w każdym wieku, wysoce zdeterminowani i całkiem nieźle wyekwipowani biegają po parku, niestety w kółko, bo przestrzeni w mieście jak na lekarstwo.
Kilka kroków dalej, główny plac miejski: panie i nieliczni panowie pod czujnym okiem instruktorki (oraz króla, który zerka z portretu powieszonego na fasadzie budynku. Zresztą monarcha w asyście małżonki spogląda zewsząd, jego wizerunek jest tak powszechny, że z czasem staje się niezauważalny) ćwiczą aerobik. Pośrodku tego wszystkiego, nad wypielęgnowanymi stawami, jak gdyby nigdy nic, majestatycznie spacerują gekony. I nikogo tutaj to nie dziwi.
[align="left"]Wystarczy wsiąść w miejski autobus lub podpłynąć łodzią, by znaleźć się w diametralnie innym, choć równoległym świecie. Bangkok ma też nowoczesne oblicze, które zdaje się coraz bardziej przesłaniać tradycyjne. Ulica Silom i jej okolice to przybytek ludzi interesu: las wieżowców, nowoczesne biurowce, eleganckie restauracje, drogie sklepy, panie i panowie w korporacyjnych uniformach. Ta nowoczesność nie przeszkadza jednak, by na dachu wysokościowca umieścić kapliczkę dla duchów opiekuńczych czy rozpocząć pracę w biurze od zapalenia kadzidła. To również nikogo tutaj nie dziwi.
Patpong
Do Patpong docieram trochę z przekory – za ulicą ciągnie się zła sława miejsca rozpusty, które zaczyna żyć dopiero późnym wieczorem, kiedy bary go-go, dyskoteki i domy publiczne otwierają swoje podwoje. Sama dzielnica, nie jest przedmiotem dumy Tajów, bo jak często deklarują, chcieliby z reputacją seks-turystycznego raju zerwać. Deklaracje rozmijają się nieco z rzeczywistością. Cała „dzielnica rozrywki” to nic więcej ponad dwie uliczki Patpong 1 i Patpong 2, gdzie te przybytki umieszczone są jeden obok drugiego.
Główną atrakcją, w którą celują niemal wszystkie bary to Ping-Pong Show i widać, że na brak grupy docelowej nie mogą narzekać – tłoczno tam i gwarnie. Przed każdym miejscem stoi naganiacz i zachwala show, bezceremonialnie wciskając ulotki do rąk turystów. Bywa, że młodociani chłopcy kuszą przy wejściu klientów, którymi zazwyczaj są biali panowie w wieku średnim i podeszłym, natomiast młodzieńcy wyglądają jak świeżo po mutacji, wypielęgnowani i starannie ubrani w obcisłe fatałaszki. Odnoszę wrażenie, że właśnie znalazłam się w cyrku, dlatego czym prędzej czmycham stamtąd.
Chinatown
Tego się nie spodziewałam – prawdziwy, azjatycki, ogromny, kolorowy, głośny bazar – Chinatown, czyli gigantyczny targ, na którym kupić można wszystko. Mnie absorbują poszukiwania rurki i maski, bo już wkrótce planuje wycieczkę na południe Tajlandii, więc bez stosownego ekwipunku ani rusz. Idę na łowy i pierwsze co, to gubię się w bezliku alejek i kramów. Zagęszczenie sprzedawców na jeden metr kwadratowy wydaje się być największe w całej Azji: towar rozkłada się wszędzie, najbardziej łakomym powierzchniowo kąskiem są chodniki oczywiście, dlatego nie jest łatwo przedrzeć się przez tłum żądny zakupów.
Nie znaczy to, że w Chinatown porządek nie istnieje: podzielone jest na swoiste sektory, w których dominuje jeden rodzaj asortymentu. Jest więc sektor pornograficzny – stosy pirackich płyt z filmami o określonej treści, sektor kulinarny – wózki z jedzeniem porozstawiane obok siebie, co wcale nie ułatwia wyboru, bo wszystkie kuszą jednakowo silnie, sektor elektroniczny – wszelkie gadżety, które kupujemy w Polsce, tam kilka razy tańsze i wiele, wiele innych. W Chinatown można stracić głowę i sporo pieniędzy, ale wrażenia stamtąd są bezcenne. Opuściłam chińską dzielnicę po sześciu, może nawet siedmiu godzinach, obładowana łupami, nie tylko maską i rurką, ale wieloma innymi akcesoriami, które potem musiałam dźwigać na własnych plecach.
Farma Węży
– W Tajlandii żyje ponad 170 gatunków jadowitych węży – informuje nas prowadzący spotkanie w Farmie Węży, czekając jednocześnie na reakcję zgromadzonych.
Zachowujemy się zgodnie z oczekiwaniami:
– ????????
– A Instytut, w którym właśnie jesteśmy powstał, by tej gadziej pladze zapobiegać, a raczej jej skutkom. Zbieramy więc jad i przygotowujemy serum.
Po części informacyjnej rozpoczęło się show, czyli pokaz największych węży. Błyskały flesze, pojawiały się okrzyki zdumienia, a nawet grozy, kiedy z przepastnego pudła wyłoniła się kobra królewska (ponoć zdolna, by swoim jadem powalić słonia), a jej opiekun owinął ją sobie wokół szyi, jakby to był ulubiony pluszak z dzieciństwa. Węże, obyte z kamerami i fleszami, zachowywały się apatycznie i obojętnie, każdy turysta mógł zatem gada wziąć na rękę i śmiało pozować do zdjęć. Atrakcja nie jest warta swojej ceny – 200 bahtów, być może sesja poranna, kiedy demonstruje się odsysanie jadu, sprawia większe wrażenie. Dobre miejsce, by nasycić ciekawość, nic więcej.
Fot. Ewa Pluta
Po sześciu dniach pobytu w Bangkoku uznaję, że poczułam ducha miejsca i mogę ruszać dalej. Ów „duch” był oczywiście ulotny, wrażeniowy bardziej niż namacalny. Pojawiał się w trakcie podróży rzeką Chao Phraya, w ulicznych jadłodajniach, gdzie naprawdę można rozwinąć swoje horyzonty kulinarne, bywał też w kolejce naziemnej Sky Train, nowoczesnej i wściekle szybkiej, na pewno odczułam go w Chinatown – szalone, kolorowe, głośne i zatłoczone miejsce, gdzie zapomnieć się łatwo czy Khao San Road – już nie ulica, a targowisko różności.
Po zaledwie kilku dniach zaczęłam też rozumieć, dlaczego Tajowie używają aż 64 sylab, by opisać swoje miasto. Może za kilkanaście lat zostaną dodane nowe określenia? Te stare okażą się nie wystarczające, żeby oddać całą złożoność stolicy i Tajowie, chcąc różnorodność Bangkoku zamknąć w słowach, wymyślą nowe? Ile sekund zajmie wtedy wypowiedzenie całej nazwy? Dwadzieścia? Może więcej?
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16597
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11875
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 177160
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 206814
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8265
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7227
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 42176
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9159
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11518
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8908
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10807
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8326
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10256
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6757
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8787
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6825
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 70813
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 181008
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8272
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 287996
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 177160
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 05.04.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 160558
Dziesięć minut – tyle trwało podjęcie decyzji o podróży do Ameryki Południowej. Czterotygodniowa podróż przez Chile, Boliwię z metą w stolicy Peru – Limie okazała się również spontaniczna i nieprzewidywalna, jak decyzja, by w nią wyruszyć. »
Powered by Webspiro.