Dziś jest 20.04.2025
Imieniny obchodzą Agnieszka, Czesław, Amalia, Berenika
Autor: Ola Smętek i Alex Garcia
Data publikacji: 13.10.2012 01:25
Liczba odwiedzin: 7564
Tagi: azja, europa, australia i oceania, inspiracje, autostop, podróżnicze hardkory, turystyka autostopowa, ola smętek, autostop główna, autostop wywiady, inspiracje wywiady
Jest to opowieść o hiszpańskim anarchiście, który w dwa lata przemierzył autostopem niezliczone kilometry na trasie Portugalia – Nowa Zelandia. Alex w trakcie swojej podróży nie tylko chętnie łapie stopa, ale także organizuje i udziela się w projektach NGO, pikietuje i nurkuje w śmietnikach.
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO?
Dawno dawno temu, za siedmioma lasami i za siedmioma górami pewien urodzony w Galicji Hiszpan postanowił opuścić swą ziemię ojczystą i udać się w świat. Dziesięć lat temu wyruszył więc w podróż, w trakcie której zwiedził liczne kraje, a także ukończył licencjat z prawa oraz ekonomii. Im więcej widział i wiedział, tym ogarniało go większe rozczarowanie. Utracił on wiarę w system oraz obecne „pseudofunkcjonalne” społeczeństwo. Zaczął się rozglądać za nowym bardziej mu odpowiadającym, alternatywnym i samowystarczalnym sposobem na życie.
AUTOSTOPOWA PRZYGODA
Dlaczego stopem?
Pierwszym krokiem była decyzja: byle nie samolotem! Podróżując drogą powietrzną zatracamy poczucie odległości. W stosunkowo krótkim czasie jesteśmy w stanie dolecieć do miejsc oddalonych o tysiące kilometrów. Dodajmy do tego fakt, że bilety lotnicze są stosunkowo drogie i że samolot zużywa strasznie dużo paliwa.
Przemieszczając się drogą lądową zachowujemy o wiele bardziej realne poczucie przebytego dystansu. Poza tym każdego dnia mnóstwo pojazdów podąża w tym samym kierunku. W tych bogatszych krajach większość z samochodów nie przewozi więcej niż dwóch pasażerów. Mając na uwadze ograniczoną ilość zasobów jaką dysponuje nasza planeta, Alex wybrał autostop jako główny środek transportu z pobudek zarówno finansowych, jak i ekologicznych.
Ci co już kiedyś stali przy szosie z wyciągniętym do góry kciukiem, doskonale wiedzą, że jazda autostopem ma swoje nieodparte uroki. W pewnym sensie ze stopem jest jak z pudełkiem czekoladek. Przecież kiedyś ktoś się wreszcie zatrzyma i przygarnie Cię do swojego auta. Pytanie tylko kto to będzie? Alex traktuje każdego napotkanego kierowcę jak nauczyciela. Jego zdaniem z każdej przejażdżki można wynieść jakąś lekcję. Czasem trafiają się perełki i naprawdę poznaje on życiowe historie ludzi, które dają mu wiele do myślenia. Czasem jest to tylko lekcja na temat kultury lub języka kraju, po którym obecnie się porusza.
Trasa
Wyruszając z Portugalii a kończąc na Nowej Zelandii Alex przez ostatnie dwa lata łapał stopa w sumie w 23 krajach. (Uznając Tybet za oddzielne państwo).
Oto szczęśliwa 23: Portugalia, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Chorwacja, Austria, Czechy, Polska, Litwa, Łotwa, Rosja, Mongolia, Chiny, Tybet, Nepal, Indie, Sri Lanka, Singapur, Malezja, Indonezja, Australia, Nowa Zelandia.
Zmienne środki transportu
Alex łapał stopa w każdym z państw, lecz były i kraje, w których musiał się posiłkować innymi rozwiązaniami. Gdy opuszczał Europę, zaczynała się już zima, więc dużą część Rosji i Mongolii przebył pociągiem. W Tybecie ciągle łapała go policja i zamiast podróżować do celu wiecznie wracał na komisariat. W Singapurze też było ciężko, bo to takie niby-państwo, ale jednak miasto z ogólnodostępną komunikacją miejską.
W Indiach udało mu się zatrzymać parę furmanek ciągniętych przez krowy. W Chinach załapał się na łódź.
Dwukrotnie też musiał lecieć samolotem. Z Bali do Australii oraz z Australii do Nowej Zelandii. Bo jednak ciężko jest poruszać się między wyspami.
Naj Naj Naj
Spośród wcześniej wymienionych krajów na Alexie największe wrażenie zrobiły oczywiście Indie. Najbardziej odmienne ze wszystkich kultur, w których dotąd przebywał. Najmniej podobało mu się w Singapurze. „Za dużo kapitalizmu” – w ten sposób wyjaśnił swój ograniczony entuzjazm do tego miejsca.
Zapytany o najśmieszniejszą przygodę opowiedział mi o tym, jak to w Australii wspinali się ze swoją dziewczyną na 80-metrowe drzewo, żeby uchronić je od ścięcia. W ramach protestu spali na tym drzewie, na zamieszczonej 50 metrów nad ziemią platformie.
„Wtedy gdy wspinałem się po linie, strasznie się bałem, ale dziś gdy to wspominam już się z tego śmieję” – mówi Alex.
Ja natomiast najbardziej lubię historię o tym, jak na australijskiej pustyni udało mu się znaleźć małą niezniszczoną gitarę. Podróżuje z nią do dziś.
Alex a sprawa polska
Polska okazała się dla niego miłą niespodzianką. Spotkał tu miłych i przyjaznych ludzi. Nie spodziewał się, że zostanie aż tak ciepło odebrany. Stop po Polsce okazał się jednym z łatwiejszych w Europie.
Alex liznął też trochę polskiej kuchni i literatury. Przed swoją wyprawą przeczytał kultową dla autostopowiczów książkę Kingi Choszcz i Radosława Siudy pt.: „Prowadził nas los”.
Wieczorami zaś, włócząc się po knajpach prócz alkoholu smakował także polskich zakąsek, które o dziwo kojarzyły mu się z... hiszpańskimi tapas!
Plany na przyszłość
Jego autostopowa podróż jeszcze nie dobiegła końca. Właśnie podąża na południe Kiwilandu do miasteczka Barrytown, które jest położone dokładnie po drugiej stronie planety w stosunku do jego rodzinnego miasta Vigo. Przynajmniej Hiszpanie mogą się nacieszyć antypodami, bo dla Polaków po drugiej strony kuli ziemskiej jest tylko Pacyfik... Po Nowej Zelandii Alex planuje udać się do obu Ameryk a następnie do Afryki. Potencjalny powrót do Hiszpanii nastąpi pewnie za jakieś trzy lub cztery lata. Być może uda mu się wówczas przejąć małą fabrykę galicyjskiego sera po dziadku i kontynuować rodzinny business.
POBOCZNE PROJEKTY
Uczymy dzieci robić zdjęcia
Alex wozi ze sobą 10 aparatów cyfrowych. Raz na jakiś czas udaje mu się zebrać środki, by zrealizować darmowe warsztaty fotografii dla dzieci. Takie zajęcia dotychczas odbyły się już trzykrotnie: w Mongolii, Malezji oraz na Sri Lance.
Otras Miradas
Jest to strona internetowa prowadzona przez Alexa. Ma ona na celu promowanie i zachęcenie ludzi do udziału w akcjach charytatywnych oraz darmowych wolontariatach. Autor strony zbiera informacje o projektach i promuje je na swoim portalu.
Dumpster Diving
Czyli nurkowanie w śmietnikach. (z ang. dumpster – śmietnik; diving – nurkowanie).
Alex woli nazywać to recyklingiem żywności. Jest to pozyskiwanie jedzenia z koszy na śmieci przynależących do supermarketów. Każdego dnia wyrzucane jest mnóstwo jedzenia, które nadal nadaje się do spożycia, lecz które przestało już atrakcyjnie wyglądać na zakupowych półkach. Większość ludzi, która uprawia dumpster diving stać na codzienne zakupy. Wolą oni jednak nurkować w śmietniku na znak protestu, przeciwstawiać się marnotrawstwu a także dążyć do minimalizacji konsumpcji w trosce o środowisko naturalne.
Pozyskując pożywienie ze sklepowych odpadów, nocując w komunach i jeżdżąc wszędzie tylko autostopem Alex w trakcie swojego pobytu w Australii praktycznie nie wydał ani grosza. Rocznie wyrzuca się tam do śmieci ok 3,3 milionów ton jedzenia, dlatego też jeden wypad na dumpster diving wystarczał na zebranie żywności na 10-osobową kolację.
Protesty, demonstracje, pikiety, manify
W dobrej wierze Alex zawsze chętnie pomoże i przyłączy się do demonstracji.
Dwa lata w podróży zmieniają każdego
Poznaliśmy się w Chinach wiosną 2011 roku. Alex skorzystał wówczas z mojej gościny w ramach Couchsurfingu. Miałam w pamięci to, że wybierał się w stronę Nowej Zelandii. Gdy się okazało, że ja też mam tam zawitać, wysłałam do niego wiadomość. I tak oto jesienią 2012 spotkaliśmy się raz jeszcze. A właściwie to w Auckland gościłam go już dwa razy.
Couchsurfer, którego poznałam w Chinach o wiele się różni od osoby, o której piszę tu dziś. Możecie sami się na własne oczy przekonać jak każdego dnia zmieniał się Alex oglądając ten krótki film
Dla studentów iberystyki
http://ultreiacola.blogspot.co.nz/
Alex prowadził też swojego bloga. Znajdziecie tu dokładne opisy poszczególnych odcinków podróży jak i zakładki zachęcające do jazdy autostopem. Niestety wszystko po hiszpańsku...
24.10.12, 02:31
Ziom, nie zdziwiaj. Podroznicy dziela sie na tych co maja duzo czasu i tych co maja duzo pieniedzy. Alex do tych drugich nie nalezy. Ty tez mozesz rzucic prace. Zamiast wydawac kase na dach nad glowa zacznij sypiac w namiocie a po chleb sprobuj sie przejsc kiedys do piekarni gdy maja zamykac i zapytaj sie czy im pieczywo nie zostalo. Nie wiem tylko co poradzic na brak wyobrazni, ale moze kiedys ci sie uda rozbudowac te skromne marzenia urlopowe
19.10.12, 13:09
Tez chcialbym byc tak zamoznym by sobie podrozowac po swiecie, smakowac roznych wodek, uczyc dzieci naciskac guzik w cyfrowce, nurkowac z usmiechem w smietnikach, przekraczac oceany i pisac blogi. A tak trzeba zarabiac na chleb, dach nad glowa i skromne marzenia urlopowe.
19.10.12, 05:19
Jak to nieznane zjawisko? U mnie pod blokiem ciagle jakies lumpy robia dumpster diving i potem syf jest wszedzie
19.10.12, 05:18
Jak to nieznane zjawisko? U mnie pod blokiem ciagle jakies lumpy robia dumpster diving i potem syf jest wszedzie
17.10.12, 14:48
Super historia! Dzięki, że się nią podzieliłaś! I cudnie, że ktoś napisał o dumpster diving - niezbyt znane w Polsce zjawisko.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Powered by Webspiro.