Dziś jest 29.12.2024
Imieniny obchodzą Dawid, Tomasz, Gosław, Dominik
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 18.02.2014 21:22
Liczba odwiedzin: 39166
Tagi: europa, bałkany, słowenia, chorwacja, bośnia i hercegowina, albania, czarnogóra, wyprawa, podróż na medal
Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra i Albania w 10 dni, które pokazały jak bije bałkańskie, wielkie serce.
Plan wyprawy powstał w godzinę. Przygotowania trwały dwie godziny, zakupy dodatkowe półtorej godziny i… wyszła nam wyprawa marzeń. Dwa tysiące kilometrów po bałkańskich drogach. Ta wyprawa zawierała wszystko – znane i popularne miejsca turystyczne, bezdroża i zakamarki nieodkryte przez turystów, a także bośniackie i chorwackie domy oraz serca mieszkańców.
Podróż zaczyna się w słoweńskich Porcie Róż. Portorož – tak brzmi oficjalna nazwa znanego słoweńskiego kurortu nad Adriatykiem. Właśnie tam z grupką studentów przedsięwzięliśmy ambitny plan dalej eskapady w nieznane. Był to dobry punkt wypadowy – można tu nabrać sił, zrobić zakupy, odetchnąć dłuższą chwilę i można ruszać.
Na początek polecam odwiedzić jeszcze Piran, który jest bez wątpienia perełką słoweńskiej turystyki. Położone na ostro wbijającym się w morze cyplu miasto ma niespotykany klimat – małe, kamienne, średniowieczne miasteczko, przypomina włoskie nabrzeżne osady. Piran ma jednak w sobie coś swojskiego – małe, zadbane miasteczko jest zamieszkane głównie przez miejscowych i w przeciwieństwie do sąsiedniego Portorož nie skupia dużych hoteli i kompleksów turystycznych. A wypicie dobrego słoweńskiego wina na szczytach murów miejskich wyrastających z Adriatyku to jedno z najwspanialszych uczuć jakich może doświadczyć turysta włóczykij. No i widoki, prze dobrej pogodzie widać Triest, wybrzeże Chorwacji, Alpy Julijskie i Lagunę Wenecką. Prawdziwe cudo.
Ale trzeba tam być koniecznie pieszo, bo samochód nie wciśnie się w żadną uliczkę tego najbardziej urokliwego zakątka Słowenii.
Nas czekała jazda. Ruszyliśmy na południe. Grzeczna i ułożona w habsburskim stylu Słowenia żegnała nas piękną jesienią i urokliwymi górami i wyżynami.
Cały czas prowadzą nas malownicze szosy Istri. Krótka kontrola graniczna na chorwackiej granicy i kontynuujemy jazdę po chorwackiej części Istrii. Jeśli macie więcej czasu w podróży – warto zajrzeć do Puli oraz Rovinj – kolejnych perełek Adriatyku, jednak robiących nieco mniejsze wrażenie niż Piran. Kręte ulice Rijeki wyrzucają nas na wybrzeże Dalmacji. Tutaj warto zboczyć z głównych szlaków za wszelką cenę. Nadmorskie drogi kuszą niecodziennymi widokami na morze. To była droga przez raj na ziemi – kręta droga wzdłuż wybrzeża, a w oddali niezamieszkane niemal pustynne wyspy Chorwacji. Grzechem byłoby nie urządzić sobie postoju nad morzem. Mimo tego, że jest listopad nie potrafimy oprzeć się morskiej kąpieli, którą umiliły nam jeżowce (kolce jednego z nich do dziś mam w ręce).
W tym momencie postanowiliśmy zboczyć z nadmorskiego szlaku. Dlaczego? Uznaliśmy, że w drodze powrotnej będziemy bardziej potrzebować relaksu i widoku morza, a tymczasem pojedziemy w stronę Bośni.
Przemieszczając się w głąb Chorwacji nasze wrażenie o raju na ziemi coraz bardziej rozmywało się i ustępowało miejsca przykrym uczuciom. Oto Slawonia (jedna z krain Chorwacji) okazała się nie mieć nic wspólnego z rajskim dalmatyńskim wybrzeżem. Coraz częściej było widać, że Chorwacja nie jest krajem tak bogatym jak myślą nieświadomi wczasowicze z riwiery makarskiej. W oczy zaczęły się rzucać zniszczenia wojenne powstałe w wyniku wielkiej wojny domowej w latach 90-ych. Im bliżej granicy z Bośnią tym nasze wrażenia były coraz bardziej przygnębiające.
Wiele budynków miało elewację zniszczoną przez kule, bądź wybuchy. Pierwszym przystankiem był Karlovač – przypadkowe muzeum wojny bałkańskiej, sprzęt wojskowy i zniszczone koszary były przerażającym świadectwem niedawnej wojny. Na poprawę humoru pozostała myśl, że to co najgorsze już się skończyło (choć pozostają animozje chorwacko-serbskie), a humory poprawił nam nieco miejscowy specjał – piwo Karlovač – polecamy!
Zastał nas zmrok, a że byliśmy przygotowani na nocowanie w namiotach musieliśmy rozglądać się za miejscem na nocleg. Teren przy granicy chorwacko-bośniackiej, gdzie co jakiś czas było można zobaczyć tabliczki „Pazi – Mine!” (bośń. Uwaga – Miny!) nie zachęcał do noclegu „na dziko”. Postanowiliśmy zapytać kogoś w najbliższej wiosce o użyczenie podwórka, w celu rozbicia namiotów. Udało się od razu. Przyjęła nas pani Marija, biedna gospodyni, która – gdy usłyszała, że mamy spać w namiotach – dała do zrozumienia, że tak być nie może – ujma dla gospodarza! Mamy spać w domu i koniec kropka. Tak też się stało. Oprócz grilla dostaliśmy całą torbę „wałówki” – cebule, czosnek, jabłka, miejscowy przysmak – dunię, no i dosyć komfortowy nocleg. Jednym słowem – bardzo skromnie, ale bardzo serdecznie. Rozpoczęliśmy też przyspieszony kurs języka chorwacko – serbskiego. Ale żeby się Słowianie nie dogadali – to nie było możliwe. Pani Marija uratowała nas przed marznącym deszczem, a do tego podzieliła się z nami wszystkim co miała, a nie miała zbyt wiele. Zadziwiające jak w jeden wieczór można się otworzyć przed bandą cudzoziemców do tego stopnia, aby żegnać się ze łzami w oczach…
Na drugi dzień wjechaliśmy do Bośni i Hercegowiny. Wyżynne krajobrazy i strome skalne zbocza mieszały się z nieporadną, niszczejącą zabudową. Bieda trzymała się w parze z chaosem i niemocą zapanowania nad otoczeniem. Kraj ledwo stanął na nogi po wojnie, choć minęło już parę dobrych lat. Infrastruktura w rozsypce, tereny wzdłuż dróg – zaminowane. Co trzeci budynek zniszczony i opuszczony. Bezrobocie w tym kraju wynosi około 30% (a miejscami ponad 50%) i jest jednym z najwyższych w Europie. Nic więc dziwnego, że turystyka jest tam zupełnie ignorowana.
Nie ma nawet mowy o racjonalnym podejściu do turystyki. Istnieją tylko dwa punkty koncentracji jakiegokolwiek ruchu turystycznego – Mostar – jedno z największych miast tego państwa i Medjugorje – centrum pielgrzymkowe.
Mostar robi niezapomniane wrażenie – po pierwsze niesamowita kamienna starówka, gdzie dosłownie wszystko jest robione z kamienia – nawet dachówki. Punkt obowiązkowy – stary turecki most w centrum starego miasta. Trzymając się faktów – nie taki stary po odbudowany po wojnie dopiero w 2004 roku. I tu pojawia się druga impresja związana z tym mostem – obok niego można zobaczyć wystawę fotografii Mostaru z czasów wojny i poruszający film o burzeniu mostu przez wojska chorwackie. Rzecz naprawdę ujmująca – stary most łączący dwa brzegi 200-tysięcznego miasta regularnie niszczony, aby dzielić miasto, ludzi, rodziny, narody. Smutne. Jednak w to wszystko wmieszały się objawy nachalnego kapitalizmu i chęci zarobku na turystach – niektóre kramiki z pseudo-pamiątkami epatowały właśnie wojną. Sprzedawano drobiazgi mające kojarzyć się z wojną. O ich autentyczności nie będziemy nawet wspominać. No i skoki do rzeki z wysokiego Starego Mostu – kiedyś dowód męstwa, dziś sposób na zarabianie kasy na głodnych emocji turystach. Ale nasi tam byli – jeden ze sprzedawców, gdy usłyszał „Polska” wykrzyknął: „Kupujcie! U nas taniej niż w Biedronce!” Zabawne i zastanawiające zarazem, że nie rzucił najbardziej popularnym polskim słowem z dźwięcznym „r” w środku, tylko takim śmiesznym, marketingowym sloganem…
Medjugorje pozostało poza naszym zainteresowaniem z różnych powodów. Wydawało nam się, ze nie jest to najlepszy cel dla nas. Pojechaliśmy za to do Pocitelj nieopodal Mostaru. Trafiliśmy tam trochę przypadkowo, ale to dobrze. Miejsce kompletnie nieznane. Miasto – forteca, miasto – zamek, miasto – warownia zbudowane podobnie jak Mostar wyłącznie z kamienia.
Miejsce zupełnie fantastyczne. Zamek, warownia, forteca na wzgórzu, w zakolu rzeki Neretvy jest ciągle zamieszkałe przez ludzi i zupełnie nieznane przez turystów. Trudno sobie wyobrazić, że w takim miejscu, które na zachodzie Europy byłoby otoczone bańką skomercjalizowanej turystyki masowej, mogą żyć sobie spokojnie ludzie i ze zdziwieniem patrzeć na turystów.
W Bośni odwiedziliśmy jeszcze Banja Lukę – stolicę Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie – dla mnie rarytas polityczno-społeczny (jak w jakimś państwie może być stolica innego państwa? Ale kto liznął historii tego regionu na pewno się nie dziwi). Poza tą ciekawostką miasto raczej nie nazbyt ciekawe dla turystów – maleńka eklektyczna staróweczka, ruiny zamku i to wszystko co można tam zobaczyć. Jednak miasto z pozoru nudne i senne kryje w sobie atmosferę dawnych lat i nerwowy klimat wojny bałkańskiej.
Andrzej Stasiuk tak pisał o Banja Luce:
Jadąc przez Banja Lukę, rozmyślałem o niej. Wśród, ruin, grobów i pól minowych. Rozmyślałem o tym, jak leży na wznak między Wschodem a Zachodem. Leniwa i senna. W tych nieśmiertelnych brzózkach. Na piachu. Dłubie nosie, kręci kulki i marzy o własnym losie. O przyszłym zamążpójściu, o dawnych gwałtach albo że pójdzie do klasztoru
Tak, Banja Luka jest jak cała Bośnia – wymęczona i senna, ale wciąż żywa.
Ciekawsza może się wydawać miejscowość Jajce – stara XII osada w której centrum jest… wodospad.
Niemały bo 27-metrowy i tradycyjne już stare miasto zbudowane z kamienia.
W międzyczasie znów skorzystaliśmy z bałkańskiej gościny – tym razem przygarnęła nas bośniacka rodzina, która uratowała nas przed spaniem w namiotach przy temperaturze ok. 0 stopni i padającym deszczem ze śniegiem. Znów było bardzo miło i serdecznie. Po Słowiańsku! Jedzenie, picie, ciepły nocleg – wszystko czego dusza podróżnika zapragnie. Ale szczytem gościnności był nocleg kolejnej nocy.
Pod Sarajewem złapała nas burza śnieżna. Transport sparaliżowany. Na jazdę nie ma szans. Na nocleg w namiotach również. Mieliśmy już wprawę w proszeniu o nocleg, więc udało nam się i tym razem, jednak po kilku próbach.
Ale ta gościna będzie zapamiętana na długo – wygodna podłoga; wystawny obiad z domowymi smakołykami, który przerodził się w rodzinną biesiadę, ze śpiewami, prezentami i prawdziwą ucztą. Bośniacka gościnność przerosła wszystkie nasze wyobrażenia jak można potraktować bandę zagranicznych ludzi dobijającą się wieczorem do czyjegoś domu. Ci ludzie mieli serca na dłoni.
Ruszyliśmy dalej, do Sarajewa – miasta, które stara się znów stać się metropolitalne. Miasto urokliwe – duże, ale nietracące swojego charakteru. A jego sercem jest nieduża, ale tętniąca życiem starówka. Mężczyźni niespiesznie przechadzają się w te i we wte, obgadując wszystkie ważne i nieważne sprawy, kobiety robią zakupy na staromiejskich straganach, a kilku zagubionych turystów stoi pośrodku miasta i próbuje odnaleźć europejskość jaką zna. Ale po co jej szukać? Warto o niej zapomnieć, przynajmniej tutaj.
Skrzyżowanie bałkańskich kultur i trzech religii w stolicy Bośni i Hercegowiny daje znać o sobie pokazując różne oblicze miasta. Jednak swoją twarz pokazuje również okrutne wspomnienie wojny domowej. To piękne miasto, położone wśród gór było oblegane przez wojska jugosłowiańskie niemal trzy lata. A rzeczy, jakie działy się podczas wojny stanowią do dziś okrutne ale i intrygujące elementy historii tego zakątka Europy.
Przyszedł czas opuścić Sarajewo krętymi drogami pnącymi się na otaczające miasto góry, w których w czasie wojny czyhali snajperzy armii jugosławiańskiej. Przyszedł i czas opuścić Bośnię i Hercegowinę i ruszyć dalej – do Czarnogóry.
Jeśli myślicie, że widzieliście najpiękniejsze góry Europy gdzieś poza Czarnogórą, to moim skromnym zdaniem jesteście w błędzie.
My natomiast byliśmy w obłędzie obserwując zza okien wysokie pasma górskie, strome granie poprzetykane kanionami i potokami. A wszystko w świetle księżyca i w porażającej atmosferze pustki. Tak drogi Czarnogóry były zupełnie puste. Góry chyliły się nad nami i mieliśmy wrażenie, że jedziemy przez krainę oderwaną od rzeczywistości. Góry, wąwozy, księżyc i… dzikie konie, które biegły po szosie. Do dziś nie jestem pewien czy mi się to wszystko nie śniło.
Dojechaliśmy do Jeziora Szkoderskiego.
Zaliczyliśmy szybki nocleg – po raz pierwszy w namiotach – a bliskość morza od razu dała o sobie znać w postaci ciepłego klimatu. Jezioro Szkoderskie objechaliśmy niemal dookoła. Piękne krajobrazy, niemal zupełnie dziewicze, ale jednak niedoceniane przez miejscowych i wykorzystywane do łupieżczych połowów oraz do wyrzucania śmieci. Przyroda tego małego kraju wprost rzucała na kolana.
I wtedy narodził się nowy pomysł – skoro jesteśmy tuż obok Albanii…. Odpaliliśmy silnik i ruszyliśmy do najdzikszego kraju Europy.
Ale o tym i o drodze powrotnej, która była chyba jeszcze bardziej urokliwa przeczytacie w następnym artykule….
28.02.14, 22:05
Piękna, wartka opowieść o jednym tylko tygodniu - wrażeń, emocji, codzienności, niemocy, spostrzeżeń,obserwacji.... Coś pięknego. Czyta się tę relacje jednym tchem. Z drugiej strony martwi mnie fakt, jak teraz wygląda życie w tym obszarze Europy. Byłam tam ok. 40 lat temu - wtedy była to dla nas "bajka - strefa dolarowa". Wielka szkoda. Ale i tak zazdroszczę Wam tych emocji. Pozdrawiam i czekam na druga część.
25.02.14, 12:25
i nie trzeba daleko szukać egzotyki :) bardzo się cieszę, że tak obszernie ukazałeś wachlarz klimatów bałkańskich
21.02.14, 09:51
http://etraveler.pl/konkursy/podroz-na-medal/ Z prawej strony jest sonda. Tam można oddać swój głos. Wystarczy odnaleźć tytuł lub autora.
21.02.14, 00:23
Hej, bardzo mi się podoba Wasz styl podróżowania. Chciałabym oddać głos ale nie wiem jak to uczynić???
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16608
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11888
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 178123
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 207469
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8277
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7242
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 42311
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9169
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11527
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 9039
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10903
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8385
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10266
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6773
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8800
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6841
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 71104
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 181342
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8362
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 288832
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 24.05.2013 09:43
Liczba odwiedzin: 777078
Mauretania to brama do Czarnej Afryki. Dla podróżników jadących lądem z Maroka przez Saharę Zachodnią wjazd do tego kraju to dotknięcie "prawdziwej" Afryki, co może nie zawsze jest łatwym doświadczeniem, ale z pewnością niezapomnianym. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 20.05.2013 12:20
Liczba odwiedzin: 1497369
W ramach cyklu „Świat bliższy niż sądzisz…” organizowanego przez krakowskie TKN Wagabunda zapraszamy na opowieści Nikoletty Kuli z Chin wschodnich! »
Powered by Webspiro.