Dziś jest 29.03.2024

Imieniny obchodzą Wiktoryn, Helmut, Ostap, Cyryl

Portal podróżniczy etraveler.pl

gwarancja udanych wakacji
Accredited Agent

Hiszpania autostopem

Autor: Sylwia Żmuda

Data publikacji: 13.07.2011 15:24

Liczba odwiedzin: 10672

Tagi: europa, hiszpania, barcelona, tarragona, madryt, san sebastian, donostia, autostop, relacje, autostop relacje z podróży

40 stopni Celsjusza w cieniu. Południe. Pędzące samochody, rzadko zmieniające się światła, a pośrodku tego wszystkiego dwie zrezygnowane autostopowiczki, desperacko próbujące wydostać się z miasta Gaudiego i … – tak rozpoczęła się dla mnie pełna przygód podróż po Hiszpanii. W ciągu dwóch tygodni przejechałam tzw. „okazją” ponad tysiąc kilometrów. Wiele zwiedziłam i wiele przeżyłam, a teraz pragnę podzielić się swoimi doświadczeniami z tymi, którzy w przyszłości zechcą podążyć moim szlakiem.

Ruletka zwana autostopem
 
Ruletka zwana autostopem
fot. etraveler.pl

Skąd pomysł na podróż autostopem? Odpowiedź jest prosta. Ja i moja przyjaciółka, jako dwie, biedne studentki, nie mogłybyśmy sobie pozwolić na zwiedzenie tego, niezbyt taniego dla turysty z Europy Wschodniej, państwa przemieszczając się lokalną komunikacją. Pociągi i autobusy są bowiem tam horrendalnie drogie, iż nawet dla mieszkańców Hiszpanii każda podróż wiąże się z mocnym spustoszeniem kieszeni. Tak więc nasza skromna grupa – dwie dziewczyny o tym samym imieniu, wychodziłyśmy na drogę z nabazgranymi na kawałkach kartonu napisami z nazwami miast, pełne nadziei na przyszłość i na kolejną przygodę, którą zawsze niesie ze sobą podróż autostopem.

Etap I : Barcelona – Tarragona

Do samej Hiszpanii, konkretnie do Barcelony, doleciałyśmy różowym samolotem tanich linii lotniczych i na tym kończyły się nasze podróżnicze luksusy. Po 4 dniach w tym przepięknym mieście ruszyłyśmy w dalszą drogę.

Naszą podróż do Tarragony, niewielkiego miasta ok. 120 km na południe od Barcelony, rozpoczęłyśmy wraz z przyjaciółką w samo południe. Gdy dotarłyśmy na miejsce, które według opinii naszego znajomego, miało być najlepsze do łapania stopa, okazało się, że wcale nie jest tak różowo – po drodze spotkałyśmy dwójkę autostopowiczów z Estonii, którzy próbowali złapać „okazję” od godziny. Z marnymi skutkami. Taka informacja na wstępie może mocno demotywować. Jednak my byłyśmy twarde od początku, aż do samego końca.

Nie było łatwo. Spędziłyśmy godzinę machając rękoma bez żadnych efektów. Wprawdzie nie mogę powiedzieć, że nikt się nie zatrzymywał. Wręcz przeciwnie. Co pewien czas zatrzymywali się mężczyźni w małych autach, by sobie trochę z nas pożartować. Z biegiem czasu nauczyłyśmy się nie reagować na ich zaczepki, jednak początki były frustrujące. Zatrzymali się też przy nas ogrodnicy zajmujący się parkiem i straż pożarna. Jednak najwięcej strachu napędzili nam… panowie policjanci. Nauczona doświadczeniem z Włoch, gdzie podróż autostopem jest nielegalna, wpadłam w lekką panikę. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż stróże prawa z Barcelony byli bardzo przystojnymi i sympatycznymi mężczyznami, którzy z troską pytali o nasze samopoczucie i udzielali rad odnośnie miejsca stopowania. Byłyśmy w lekkim szoku. Kiedy zaczął nam on mijać usłyszałyśmy czyjś głos pytający, gdzie jedziemy. Po krótkich pertraktacjach (moim łamanym hiszpańskim w wersji „kali jeść, kali pić”) szybko, bo na środku skrzyżowania podczas palącego się czerwonego światła, wsiadłyśmy do zagraconego samochodu. Tak poznałyśmy Teresę i jej męża.

Teresa była niską blondynką, nie do końca wiadomego pochodzenia. Jej mąż (którego imienia jednak nie jestem w stanie sobie przypomnieć) był Hindusem i wszystko wskazywało na to, że Teresa może posiadać podobne korzenie. Wraz z 4 córkami żyli ze sprzedaży pamiątek na straganie przy plaży. Najśmieszniejszy był jednak fakt, że kobieta nie znała ani jednego słowa po angielsku. Mówiła do nas cały czas po hiszpańsku, żywo przy tym gestykulując. Co więcej, była święcie przekonana, że wszystko rozumiemy, a z tym bywało różnie. Jej mąż znał angielski, jednakże bał się go używać. Sporadycznie tłumaczył, co szanowna małżonka chciała nam przekazać, czasem dorzucił coś od siebie. Mimo bariery językowej, całkiem nieźle się dogadywaliśmy. Komunikacja szła nam tak dobrze, że w końcu zaprosili nas na obiad do swojego domu z dwoma basenami (Teresa nie omieszkała podkreślić tego kilkakrotnie), do uroczej, wypoczynkowej miejscowości o dość sugestywnej nazwie – Miami Playa.

Tam odnalazłyśmy swój raj na ziemi – z jednej strony morze, z drugiej góry, a pośrodku my, w basenie pod palmą. Na koniec nasi autostopowi przyjaciele zabrali nas na kawę do knajpki na plaży, a potem, zaraz po udzieleniu im pomocy w rozkładaniu straganu i stoiska z tarotem (Teresa zajmowała się też wróżeniem z kart), zostałyśmy zawiezione wprost do centrum Tarragony. Pierwszy cel został osiągnięty, a nam w pamięci na zawsze zostaną chwile, które spędziłyśmy z Teresą, jej mężem i dziećmi w przepięknym Miami Playa.

Etap II: Tarragona – Walencja

Po dwudniowym pobycie w antycznej Tarragonie i kilku niemiłych przygodach (w tym nabawienie się przeze mnie udaru), z pewnym poczuciem ulgi wyszłyśmy przed południem z plecakami, aby rozpocząć kolejną autostopową przygodę. Tym razem udawałyśmy się do Walencji. Tradycyjnie towarzyszyło nam palące słońce i nieopisany ukrop. Jednak niedogodności pogodowe szybko zostały nam wynagrodzone. Znalazłyśmy bowiem idealne miejsce do łapania okazji, a mianowicie… światła przed przejściem dla pieszych, które zapalały się po wciśnięciu przycisku. Taka sytuacja zdarza się naprawdę rzadko, dlatego jeśli kiedyś będziecie stopować i znajdziecie takie miejsce, poczujecie się jak dotknięci przez Boga.

Cóż w takim momencie robią przykładni autostopowicze? Jeden systematycznie naciska przycisk, a drugi macha kierowcom przed oczami kartonem z napisaną na nim nazwą miejscowości. Na potwierdzenie, że ta technika zawsze działa mogę powiedzieć, że czekałyśmy wtedy wyjątkowo krótko – może niecałe 20 minut. Zabrał nas ze sobą młody Rosjanin w niesamowicie eleganckim, wręcz ekskluzywnym samochodzie. Pech chciał, że my nie znałyśmy rosyjskiego, a on angielskiego i nijak nie mogliśmy się dogadać. Wymieniliśmy kilka zdań (a w naszym przypadku raczej równoważników) po hiszpańsku, jednak większość drogi odbyliśmy w milczeniu.

Rosyjski kierowca podwiózł nas tylko kawałek, bo dalej nasze drogi się rozchodziły. Po raz kolejny wyszłyśmy na drogę, tym razem z tabliczką „Valenzia”. Znowu nie musiałyśmy długo czekać. Tym razem zatrzymała się ciężarówka, a za jej kierownicą siedział sympatyczny Portugalczyk, który opowiedział nam o sobie, swoich dzieciach i zachęcał do odwiedzenia Portugalii. A przede wszystkim zawiózł nas prosto do celu. I, co było miłą odmianą, znał angielski, więc podróż minęła nam szybko na miłej rozmowie.

Etap III: Walencja – Madryt

W Walencji spędziłyśmy niecałą dobę, po czym powróciłyśmy na szlak. Tym razem naszym celem był Madryt. Po dotarciu na obrzeża Walencji znalazłyśmy się w miejscu kompletnie niemożliwym do łapania okazji. Po jednej stronie trasa szybkiego ruchu, po drugiej zwykła droga. Obie w tym samym kierunku. I którą wybrać?

W tamtym momencie słońce musiało zbyt mocno ogrzać nasze głowy, gdyż koniec końców znalazłyśmy się na małym pasie oddzielającym te dwie drogi. Przejeżdżające ciężarówki zrywały nam czapki z głów i okulary z nosów. Nie sądziłam, że ktokolwiek nas stamtąd zabierze. Na szczęście się myliłam.

Po niespełna 30 minutach ktoś się zatrzymał. Był to starszy mężczyzna, który oznajmił nam, że jedzie do Madrytu. Zawiózł nas do miasta w niesamowicie szybkim tempie (400 km w 3 godziny), obsypując przy okazji tanimi komplementami, co bardzo nas bawiło. Do dzisiaj zastanawiam się jak to się stało, że ten z pozoru niemożliwy do wykonania etap drogi, poszedł nam tak łatwo. Bo to był jedyny stop bez przygód. Szczególnie biorąc pod uwagę ten następny…

Etap IV i ostatni: Madryt – Donostia – San Sebastian

Po intensywnym, dwudniowym pobycie w stolicy Hiszpanii, mocno zmęczone ruszyłyśmy dalej. Tym razem powoli ku granicy z Francją, a mianowicie do niewielkiego kurortu nad Atlantykiem: Donostii – San Sebastian. Podróż miała potrwać około 6 godzin. Jednak gdybyśmy wiedziały, co nas czeka, pewnie zmieniłybyśmy plany.

Być może to była nasza wina. Tradycyjnie nie zebrałyśmy się w trasę z samego rana. Problem jednak polegał na tym, że na poleconą nam przez naszego gospodarza drogę ciężko było się dostać bez własnego środku transportu, którym on – notabene – dysponował. Obiecał nas tam podwieźć, jednak odkładał to z godziny na godzinę. Kiedy wreszcie wysadził nas gdzieś na odludziu, była 15:00. Miejsce w rzeczywistości nie należało do najlepszych. Wprawdzie obok był zjazd na stację benzynową, jednak była to trasa poboczna, tuż obok trasy szybkiego ruchu, którą mknęło większość pojazdów. Długo kombinowałyśmy, co zrobić, by zostać zauważonym na obu drogach. Kiedy już prawie rozwiązałyśmy problem, zatrzymała się wielka ciężarówka, a prowadzący ją starszy, szczerbaty facet, z radością oznajmił nam, że jedzie w naszą stronę. Szybko zapakowałyśmy się do środka i rozpoczęłyśmy najbardziej traumatyczną podróż podczas całej wyprawy.

Tir, którym jechałyśmy był wielki i ciężki, dlatego nie przekraczał 60km/h. Kiedy jechał pod górę jeszcze bardziej zwalniał. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a my wciąż byłyśmy dalej, niż bliżej celu. W pewnym momencie, pośrodku niczego, kierowca zjechał na pobocze i zatrzymał ciężarówkę. Oznajmił nam, że właśnie wypada jego 45-minutowa przerwa, co przyprawiło nas prawie o omdlenie. Jednak to, co się stało potem ciężko wyrazić słowami. Ten absurd po prostu trzeba było poczuć. Bo spędziliśmy przerwę oglądając na małym netbooku „Bodyguarda” z hiszpańskim dubbingiem i polskimi napisami. Po równych 45 minutach kierowca zakończył seans i ruszył dalej, co raz bardziej się rozgadując. Oczywiście po hiszpańsku. Nie mogło się też obyć bez zalotów naszego kierowcy. To zabawne jak Hiszpanie, niezależnie od wieku, pewni są swojego uroku osobistego. Ów delikwent nawet wymusił od nas numery telefonów i obiecał, że kiedyś zabierze nas do siebie, do Bibione. Ale tylko nas, bez chłopców.

Około 22:00 szczerbaty amant, nie kryjąc się ze swoim żalem, pozostawił nas na stacji benzynowej, około 200 km od San Sebastian. Było ciemno i nieprzyjemnie, i nawet ja, mając pewne doświadczenie autostopowe, zaczęłam się niepokoić. Ciężko mi sobie wyobrazić, co czuła moja przyjaciółka, która ze mną przeżywała swój autostopowy pierwszy raz. Jednak, pomimo moich złowróżbnych myśli, i tym razem nam się udało. Znowu zatrzymała się ciężarówka. Kierowca nie mówił po angielsku, hiszpański też sprawiał mu wiele problemów, stąd nasza komunikacja nie przebiegała zbyt dobrze. Pomimo moich, raczej śmiałych, sugestii, z uporem maniaka obierał złą drogę. Po czym zostawił nas o północy tuż przy autostradzie trzydzieści kilometrów za Donostią.

O tym co działo się potem, mogłabym opowiadać długo. Tułałyśmy się od jednej stacji benzynowej do drugiej, zahaczając o nocny postój ciężarówek, gdzie kierowcy na nasz problem odpowiadali raczej bezczelnym śmiechem niż pomocą. Byłyśmy, co tu dużo mówić, w opłakanej sytuacji: w środku nocy, po złej stronie autostrady, bez żadnej realnej opcji dojazdu do San Sebastian. W końcu, po przepytaniu setki osób na stacji (w tym jednego pana z Polski, który okłamał nas, aby czasem nam nie pomóc), znalazłyśmy osobę, która zawiozła nas praktycznie do samego celu. Już niemalże tradycyjnie, ostatni etap podróży odbyłyśmy nie gdzie indziej, ale w tirze, którym kierował, tym razem, Litwin. Okazał się być na tyle pomocnym człowiekiem, że nie tylko pojechał o wiele dalej, ale złamał też zakaz, wjeżdżając do samego centrum miasta. U naszego gospodarza znalazłyśmy się o 3 nad ranem, co wypominał nam już do końca pobytu. Szczerze mówiąc to, że się tam w końcu dostałyśmy, było największym z cudów tamtej wyprawy.

Wsiadaj bracie, dalej, hop!

Autostop to nie tylko świetny sposób na podróżowanie, ale i niesamowita przygoda. Każdy, kto chociaż raz osiągnął cel podróży, jadąc „okazją”, przyzna, że to uzależnia. Nie dajcie się zwieźć wszystkim, którzy będą pukać się w czoło i lamentować na wasz widok. Ludzie nie są wcale tacy straszni, jak ich zwykło się malować. A przynajmniej nie wszyscy.

Dla mnie podróż autostopem to synonim wolności. Czuję w sobie sporą moc, kiedy stoję przy drodze, machając dłońmi i prowokując tym samym kierowców do zatrzymania się. Moc, dzięki której nigdy się nie poddaję i zawsze, nawet w najtrudniejszych momentach, wierzę, że wszystko się uda. Dzięki tym podróżom poznałam mnóstwo ciekawych ludzi, których zapewne nigdy nie miałabym okazji spotkać. Każdy opowiedział mi swoją historię, przez co zapisał się na zawsze w mojej pamięci.

Gorąco polecam każdemu spróbować chociaż raz, czy to w Polsce, czy za granicą. Należy jednak pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, z których najważniejsze to: nigdy nie podróżuj w pojedynkę i nigdy nie wsiadaj do samochodu kogoś, kto nie wzbudza twojego zaufania. Mając to na uwadze wystarczy już tylko wziąć mapę, wyjść na drogę i zanucić „Autostop, autostop…”.

  • « Poprzednia
  • 1
  • 2
  • 3
  • Następna »

Komentarze (5)

  • gaba (gość)

    gaba (gość)

    29.04.12, 23:28

    Hej powiedziałabyś mi w którym konkretnie miejscu łapałaś stopa z Barcelony do Tarragony?

    Zgłoś

  • sheeroko (gość)

    sheeroko (gość)

    31.07.12, 00:42

    Bardzo miło się ciebie czyta, zwłaszcza podsumowanie "Wsiadaj bracie, dalej hop". Ktoś kto nigdy nie spróbował, zupełnie nie zrozumie naszego trybu myślenia. Autostop daje wolność, daje poczucie zwycięstwa nad strachem przed tym co nieznane. Pewnie jesteś świadoma że w oczach swoich znajomych jesteś swego rodzaju mekką ;-) W tym roku pierwszy raz wybrałem się na zagranicznego stopa do Hiszpanii. Jechaliśmy we dwójkę. Nie wszystko da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć, to silniejsze od nas samych zaś to określa wartość naszego życia. Należy iść ku przodowi, poruszyć niebo i ziemię w kierunku realizacji swoich marzeń, być wreszcie wzorem dla innych. To było kilka miłych minut czytając Ciebie. Dziękuje. Gdybyś chciała kiedykolwiek posłuchać opowieści z mojego tegorocznego wojażu to proszę napisz na sheeroko@wp.pl Dziękuję.

    Zgłoś

  • aaarek (gość)

    aaarek (gość)

    24.08.13, 14:10

    jezdze na hiszpanie co drugi tydzien i hetnie zabiore jakąs milą dziewczyne (we dwoje razniej) arek.kolodziejczy@o2.pl

    Zgłoś

  • aaarek (gość)

    aaarek (gość)

    08.09.13, 16:25

    jezdze na hiszpanie co drugi tydzien wyjezdzam przewaznie w pon albo wtorek z okolic kalisza w strone zgozelca czasami w strone swiecka i hetnie zabiore jakąś miłą dziewczyne kontakt-arek.kolodziejczyk@o2.pl lub sms788715783

    Zgłoś

  • witam (gość)

    witam (gość)

    02.01.14, 20:44

    Ja w czwartek jade na stopa do chiszpani. Moze ktos mi pomoze tam dojechac to muj nr 662897629

    Zgłoś


Zamknij

Twój komentarz

Infolinia(22) 487 55 85

Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19

Wyprawy pod patronatem Etraveler.pl

  • Równoleżnik Zero 2015 – Wrocławski Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza

    Równoleżnik Zero 2015 – Wrocławski Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza

    Autor: Źródło: materiały promocyjne

    Data publikacji: 25.03.2015 09:20

    Liczba odwiedzin: 6077

    Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • Spotkanie z podróżnikiem: „Chcieć to móc” – Paweł Kilen w pięć lat po świecie

    Spotkanie z podróżnikiem: „Chcieć to móc” – Paweł Kilen w pięć lat po świecie

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 02.03.2015 10:11

    Liczba odwiedzin: 5706

    Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • WyCHILEoutowana

    WyCHILEoutowana

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 26.09.2014 12:38

    Liczba odwiedzin: 14414

    „Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »

    Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia

  • Czas na debiut – Strefa Darien

    Czas na debiut – Strefa Darien

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 25.09.2014 10:24

    Liczba odwiedzin: 7149

    Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »

    Tagi: patronat medialny

  • Kurs na Indonezję

    Kurs na Indonezję

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 19.09.2014 09:47

    Liczba odwiedzin: 8722

    Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »

    Tagi: patronat medialny, azja, indonezja

  • 8000 km Across Canada

    8000 km Across Canada

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 01.08.2014 16:09

    Liczba odwiedzin: 7727

    Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »

    Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada

  • 850 km, by znaleźć dom

    850 km, by znaleźć dom

    Autor: Anna Kaca

    Data publikacji: 16.07.2014 11:07

    Liczba odwiedzin: 7897

    W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »

    Tagi: patronat medialny

  • Archeolodzy (znowu) w podróży – czyli autostop w Skandynawii tropami wikingów

    Archeolodzy (znowu) w podróży – czyli autostop w Skandynawii tropami wikingów

    Autor: Archeolodzy w podróży

    Data publikacji: 11.07.2014 12:45

    Liczba odwiedzin: 6428

    Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »

    Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny

  • Z uśmiechem na (Bliski) Wschód

    Z uśmiechem na (Bliski) Wschód

    Autor: Tomasz Korgol

    Data publikacji: 01.07.2014 11:07

    Liczba odwiedzin: 6914

    Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »

    Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal

  • Podróżować to żyć – podsumowanie I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

    Podróżować to żyć – podsumowanie I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 30.05.2014 11:39

    Liczba odwiedzin: 5683

    W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »

    Tagi: europa, polska, patronat medialny

  • Gobi Expedition 2014

    Gobi Expedition 2014

    Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński

    Data publikacji: 26.05.2014 16:34

    Liczba odwiedzin: 6230

    Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »

    Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny

  • Festiwal Podróżniczy u Przyrodników

    Festiwal Podróżniczy u Przyrodników

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 26.05.2014 15:10

    Liczba odwiedzin: 4999

    Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • Bałkany Trip 2014

    Bałkany Trip 2014

    Autor: BusTrip into the Wild

    Data publikacji: 12.05.2014 09:20

    Liczba odwiedzin: 34271

    Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »

    Tagi: patronat medialny, europa

  • I Festiwal Podróżniczy Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej

    I Festiwal Podróżniczy Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 28.04.2014 10:02

    Liczba odwiedzin: 76704

    Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • 4 Żywioły – podróż autostopem dookoła Islandii

    4 Żywioły – podróż autostopem dookoła Islandii

    Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk

    Data publikacji: 15.04.2014 11:35

    Liczba odwiedzin: 6385

    1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »

    Tagi: patronat medialny, europa, islandia

  • I Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

    I Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

    Autor: Etraveler.pl

    Data publikacji: 21.03.2014 14:44

    Liczba odwiedzin: 115282

    24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »

    Tagi: spotkania i imprezy podróżnicze, patronat medialny

  • « Poprzednia
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • Następna »

Spotkania i imprezy podróżnicze