Dziś jest 27.12.2024
Imieniny obchodzą Jan, Żaneta, Fabiola, Cezary
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 24.01.2014 14:51
Liczba odwiedzin: 4934
Tagi: azja, kirgistan, saimaluu tash, góry, relacje, ola bielecka, góry relacje z podróży
Relacja z wyprawy na płaskowyż Saimaluu Tash w prowincji Jalal Abad w Kirgistanie, gdzie znajduje się ponad dziesięć tysięcy petroglifów, naskalnych rysunków, z których najstarsze liczą cztery tysiące lat. Pomimo uznania miejsca za unikatowe w skali światowej, wciąż bardzo trudno jest się tam dostać (głównie ze względu na warunki atmosferyczne – dostępność przez 1 miesiąc w roku). Kiedy odwiedziłam to miejsce, podobno byłam pierwszą osobą od kilku lat, która tam dotarła.
Miejsce mocy
„To jest magiczne miejsce. Ma aurę”, powiedziała szczupła dziewczyna dopijając piwo. Tuż, przed wyjazdem do Kirgistanu spotkałam się z grupą znajomych. Była wśród nich dwójka ludzi, którzy kilka lat temu odwiedzili Kirgistan i jak się okazało, jedyne co według nich warte było polecenia, to magiczny płaskowyż otoczony niezwykłą aurą. „Po prostu musisz tam pojechać!”
Dziękując za radę, już myślałam o planowany trekkingu i słodkim lenistwie nad brzegami jeziora Issyk Kul. Nie spieszyło mi się do miejsca mocy. Po pierwsze, ponieważ nie wierzę w magiczne aury, a po drugie mój czas w Kirgistanie był ograniczony i w pierwszej kolejności chciałam wyjść w góry, a potem solidnie odpocząć nad jeziorem. Płaskowyż usiany starożytnymi petroglifami to ostatnie miejsce o jakim myślałam. Żegnając się obiecałam jednak tej dwójce, że gdy tylko czas mi na to pozwoli, odwiedzę ich „święte” miejsce. „Gwarantujemy, że będziesz zauroczona.” – rzucili na odchodnym.
W Kirgistanie, w pierwszej kolejności udałam się na trekking u podnóży Piku Karakoł (5216 m n.p.m.), a potem na wymarzony odpoczynek nad Issyk Kul. Pewnego wieczoru, popijając piwo na kamienistym brzegu jeziora policzyłam, że do wylotu zostało mi jeszcze dziewięć nadprogramowych dni. W górach wszystko poszło zgodnie z planem i teraz dysponowałam sporą ilością wolnego czasu. Wróciłam do Biszkeku i tam przypomniał mi się „święty” płaskowyż Saimaluu Tash. A czemu by nie? Wszystko było lepsze niż smażenie się na betonowej patelni stolicy.
Pierwsze wyzwanie rozpoczęło się niemalże od razu. Transport. Bo jak dostać się z Biszkeku do Kazarman, małego miasteczka położonego u podnóża gór Fergańskich? Z pomocą moich znajomych zdobyłam numer telefonu do tajemniczego kierowcy czarnego audi, który miał kursować pomiędzy Biszkekiem, a Kazarmanem dwa razy w tygodniu.
Umówiliśmy się następnego dnia. Przyjechał, o dziwo, punktualnie. W czteroosobowym samochodzie siedziało sześć osób, ale starym, nieznanym żadnemu Europejczykowi kirgiskim sposobem zmieściliśmy się i w siedem. Przejechanie 450 km po bezdrożach zajęło nam 11 godzin.
Gorączka złota
Zmierzchało, kiedy dotarliśmy do Kazarman. To było jak w jednym z tych westernów, w którym bohater dociera do bardzo nieprzyjaznego miasteczka, na ulicy czuje na sobie wrogie spojrzenia miejscowych, trudno znaleźć otwarty bar, a jeszcze trudniej nocleg.
Przerażająco biedne, opustoszałe, położone na uboczu miasto. Z dala od głównej drogi, która omija je szerokim łukiem. To coś jak połączenie wraku Titanica, z którego pordzewiałych elementów bije jeszcze łuna dawnej świetności i komunistycznego tworu, który kiedyś funkcjonował wcale nie najgorzej, ale teraz nie pozostało już nic oprócz odpadającego ze ścian bloków azbestu.
Mimo wszystko, oprócz nieprzyjaznej powierzchowności, dało się tu odczuć powiew prawdziwego Dzikiego Zachodu. Może to wypalone słońcem wzgórza i niekończące się połacie suchych traw, może surowość klimatu, może rzeka rwąca niczym Rio Grande. A może unoszący się w powietrzu pierwiastek gorączki złota. Nieopodal znajduje się Makmal, odkrywkowa kopalnia złotego kruszcu. Niegdyś prosperująca dobrze i żywiąca całe Kazarman. Ale z każdym dniem, pracy jest coraz mniej. Tak mało, że nieliczni szczęściarze, którzy mają rodziny w innych częściach kraju, uciekają z Kazarmanu na zimę. Reszta zostaje i próbuje przetrwać.
Od taksówkarza dowiedziałam się, że nie dalej niż trzy minuty drogi stąd mieszka kobieta, która wynajmuje pokoje turystom. Po dwóch godzinach, w całkowitych ciemnościach (jedynie w centrum funkcjonowały lampy uliczne) odnalazłam ów dom.
Taksówkarz nie kłamał, kobieta przyjęła mnie pod swój dach i obiecała pomoc w zorganizowaniu wyprawy na płaskowyż Saimaluu Tash. Z samego rana okazało się, że jej pomoc polegała na wskazaniu drogi na lokalny targ, gdzie można było dowiedzieć się co kto może i za ile.
Wśród rozpadających się straganów nakrytych brezentowymi daszkami usilnie rozpytywałam o kierowcę, który zabrałby mnie w pobliże miejsca skąd mogłam wyruszyć na trekking. „Nie ma drogi”, słyszałam. „Lipcowe deszcze drogę zmyły. Przejechać nie da rady. Dalej, w górę rzeki też nie da rady. Zbyt rwące strumienie. Ani na pieszo ani konno. Nikt nie pomoże, nikt nie będzie ryzykował.”
Wracałam do domu prawie pogodzona z porażką. Czytałam, że Saimaluu Tash jest dostępny jedynie przez jeden miesiąc w roku, w sierpniu, gdy pogoda jest najbardziej sprzyjająca. Ale do cholery! To był sierpień! Gdzieś w tyle głowy kołatała się myśl, że nie powinnam tak szybko odpuszczać, że trzeba zawalczyć.
Gdy tylko przekroczyłam próg mojej kwatery, gospodyni oznajmiła mi, że był u niej taki jeden. Może mnie zawieźć. Najbliżej jak się da. Ale to będzie kosztować. Ile? Trzy razy więcej niż się spodziewałam i dwa razy tyle ile miałam na to przeznaczone. Zastanowię się.
Wieczór spędziłam na lekturze przewodnika, który zabrałam ze sobą. O Saimaluu Tash opowiadał dość lakonicznie. Płaskowyż w prowincji Jalal Abad, położony w paśmie Gór Fergańskich, na wysokości 3200 m n.p.m. Jedno z największych w Azji skupisk petroglifów, naskalnych rycin, których wiek sięgał czterech tysięcy lat wstecz. Przebyłam taki kawał drogi. Głupio byłoby zawrócić nawet nie próbując. Postanowiłam.
Następnego dnia, bladym świtem wyszłam na pustą kazarmańską ulicę i czekałam. Po kilku minutach podjechała wysłużona, czarna łada niwa. Za kierownicą siedział olbrzymi Kirgiz o rosyjskiej urodzie. Powiedział, że zabierze mnie za rzekę. Ale najpierw pieniądze. Zapłaciłam. Jechaliśmy krętą asfaltową drogą, która po pół godzinie przeszła w szutrową, a po następnych kilkunastu minutach w regularny off road. Nagle mój kierowca zatrzymał się i oznajmił, że dalej nie pojedzie. Stąd nad rzekę wiodła wąska ścieżynka. Wskazał mi miejsce gdzie obozowali pasterze, od których można było wynająć konia.
W drodze na płaskowyż
Przywitałam się z trzyosobową rodziną, która rozbiła obozowisko tuż nad rzeką. Nie mieli konia, ale inny pasterz, który stacjonował niedaleko mógł mi jednego pożyczyć. Wysłali po niego.
Ojciec, głowa rodziny utykał i podpierał się laską. Wypadek w kopalni, mówił. Wybuch, przygniotło mu nogę. Nie było już dla niego pracy. Od tamtego czasu ledwo wiązali koniec z końcem. Latem rozbijali jurtę i wypasali swoje dwie krowy, a zimą... Szkoda gadać. Trochę pomagała siostra żony z Biszkeku. Ale tu w Kazarman zimy są długie.
Zastanawiałam się jak to jest, żyć ich życiem. Nie mieć prawie nic, a jednak prawie wszystkim się dzielić. Na drogę dostałam kilka placków, kumys przelany do plastikowej butelki po bóg wie czym i kilka kulek białego, słonego sera. Serce podchodziło mi do gardła, kiedy odbierałam podarki z rąk gospodyni. Ale nie mogłam odmówić, a nie miałam co zaoferować w zamian. Pieniędzy nie chcieli. Ale widziałam tę iskierkę radości w oczach chłopaka, kiedy zrobiłam im wspólne zdjęcie i kiedy oglądali je potem na małym wyświetlaczu mojego aparatu. Chciałam obiecać, że po powrocie do Polski wyślę im to zdjęcie, jeśli tylko podadzą adres w Kazarman. Śmiali się, do Kazarman poczta nie dochodzi. Nie z tak daleka, nie z zagranicy. To zgubione miasto.
Mój przewodnik był stary, a może całkiem młody i tylko tak wyglądał? W dziąsłach tkwiło kilka zębów, a jedno oko pokrywało bielmo. Przyjechał na równie starym koniu i powiedział, że mam wsiadać i trzymać się mocno. Ruszyliśmy.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy do właściwej odnogi rzeki, tej, która zniszczyła drogę. Patrząc na rwący nurt zwątpiłam w słuszność swojej decyzji, chciałam wracać i zapomnieć o całej sprawie. Pasterz uspokoił mnie jednak ruchem ręki i ruszyliśmy przed siebie, wprost w dziki nurt. Poczułam jak woda wlewa się do butów i obejmuje łydki lodowatym uściskiem. Koń ledwo trzymał się na nogach. Chwilami nurt był tak silny, że znosił nas i zwierzę płynęło odrywając się od kamienistego dna. Potem jednak znów stawało na nogi i walcząc z prądem uparcie parło do brzegu.
Jakimś cudem, a może to wcale nie musiał być cud, dotarliśmy na drugą stronę. Tutaj zaczynała się wspinaczka. Dwanaście kilometrów ostrego podejścia. Początkowo droga wiodła przez łąki pełne gigantycznych ostów i łopianów. Niekiedy podejścia były tak strome, że musieliśmy nadrabiać drogi, by móc wprowadzić konia. Biedaczysko ledwo dyszał.
Szliśmy tak, ja z jednej strony, Kirgiz z drugiej, a koń pośrodku. Po kilku godzinach wydostaliśmy się na otwartą przestrzeń, gdzie roślinność nie była już tak bujna. Powiało chłodem. Droga wiodła przez otwarte przestrzenie pokryte skromnymi krzewinkami. Raz z prawej, raz lewej omijaliśmy wielkie głazy i skały. Nigdzie nie było ani śladu szlaku, a niekiedy sama ścieżka niknęła wśród gruzu skalnego, tak że samotny wędrowiec miałby problemy z odnalezieniem trasy.
Po kolejnych dwóch godzinach wspięliśmy się na wzniesienie, które wyraźnie górowało nad otoczeniem. Gdy stanęłam na szczycie i spojrzałam w dół moim oczom ukazał się płaskowyż, niczym dno wielkiej misy rozpostarte pomiędzy dwoma grzbietami górskimi. Stoki pokrywał śnieg, pomimo tego, że nie było go na całej dotychczasowej trasie. To nasz cel, powiedział Kirgiz.
Rozpoczęliśmy mozolne zejście po śliskich, zmrożonych płatach śniegu. Od samego dołu zawiewał zimny wiatr. Saimaluu Tash położony jest na 3200 m n.p.m., jednak ze względu na nieckowate ukształtowanie terenu zimne powietrze gromadzi się na dole powodując, że temperatura może być tu nawet o kilka stopni niższa.
Skalna galeria
Widok był niesamowity. Wszędzie wokół na mniejszych lub większych odłamkach bazaltów, widniały rysunki. Najstarsze sięgały epoki brązu. Rozpoznałam znaki solarne, zainscenizowane czynności rolnicze oraz tańce. I całe mnóstwo zwierząt, lwy, śnieżne pantery, słonie, byki, konie, wilki, psy, jaki, jelenie. Każdy, dosłownie każdy kamień, pokryty był naskalną sztuką.
Czarna zwykle powierzchnia bazaltu, tutaj nabrała srebrzystej, metalicznej barwy i lśniła w słońcu. W dwóch dolinach oddzielonych niewielkim grzbietem zidentyfikowano ponad 10 tysięcy naskalnych obrazków. Mój przewodnik powiedział, że to miejsce ofiarne dawnych nomadzkich plemion, które zamieszkiwały te tereny. Służyło też jako miejsce medytacyjne dla lokalnych szamanów i że w języku kirgiskim „saimaluu tash” znaczy „ozdobione kamienie”.
Przyznam, że nigdy wcześniej nie spotkałam w górach tak niezwykłego miejsca, w którym nie tylko krajobraz i dzika natura, ale tysiące lat ludzkiej kultury zapisane były w skale. Mój przewodnik powiedział, że prawdopodobnie jestem pierwszą osobą, która odwiedza to miejsce od ponad dwóch lat. Wcale mnie to nie zdziwiło, biorąc pod uwagę trudności z dostaniem się tu.
Kiedy następnego dnia rano obudziłam się w swoim namiocie i przez rozchylone poły materiału obserwowałam wschód słońca nad grzbietem fergańskim pomyślałam, że jest ziarno prawdy w opowieściach o miejscu mocy i niezwykłej aurze tego miejsca.
Kilka informacji praktycznych
Aby dostać się do Saimaluu Tash najlepiej wyruszyć z Biszkeku osobową taksówką do Kazarman, a tam szukać kogoś, kto zawiezie nas w pobliże miejsca, skąd wyrusza się na szlak.
Warto wynająć przewodnika, który dysponuje końmi lub samochodem 4x4. Będą potrzebne do pokonania rwącej rzeki u podnóża gór.
Sam trekking nie jest trudny, dystans pokonać można w kilka godzin (6 do 7 h) na piechotę lub jeszcze krócej na grzbiecie konia (4 do 5 h).
Płaskowyż położony jest na wysokości 3200 m, co razem z usytuowaniem pomiędzy dwoma grzbietami górskimi powoduje, że jest tam dość zimno, znacznie zimniej niż można by się spodziewać, dlatego warto zabrać ciepłe ubrania.
Oczywiście można starać się zejść do doliny tego samego dnia, jednak ja polecam zabranie sprzętu biwakowego i nocleg na górze. Rzadko bowiem ma się okazję nocować w tak niezwykłym miejscu bez towarzystwa dzikich tłumów turystów.
05.02.14, 12:31
Ola jesteś wspaniała!!! Ja też tam chcę pojechać, nic nie wspomniałaś latem o tym miejscu. Chyba, że zaliczyłaś to jeszcze w ciąży.
05.02.14, 08:51
Ola!!!!!!!!!!!!!!!! Jaki komentarz tu mozna zostawic ??? Jestes wspaniała , piszesz wspaniałe interesująco Dziewczyno jesteś odważna !! Bottom line " I'm simply speechless !!!! Wszystkiego Dobrego Powodzenia
29.01.14, 20:15
Olu dziekuje Ci za pokazanie , ze jak sie chce czegos bardzo to sie osiaga. I podzielilas sie z nami wrazeniami. Ciekawie napisane, a przezycia i wspomnienia pozostaja dla Ciebie na zawsze. Pozdrawiam.
28.01.14, 21:29
:) od dawna Cię podziwiam Olu, tak doooobrze się znamy, a Ty wciąż mnie zaskakujesz. Kiedy znowu w góry razem?
28.01.14, 18:41
Podziwiam Cię Olu. Jesteś odważna i mądra. Cieszę się, że mogłem spotkać się z Tobą w Himalajach. Artykuł rewelacyjny. Pozdrawiam serdecznie
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16599
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11877
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 177673
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 207026
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8268
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7233
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 42181
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9162
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11520
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 9032
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10893
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8328
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10259
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6762
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8790
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6830
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 70828
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 181145
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8351
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 288262
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 17.01.2014 15:39
Liczba odwiedzin: 148300
Od pirogi w Amazonii po plaże Copacabany. Zapraszamy na pokaz slajdów z podróży po Brazylii. »
Autor: TKN Wagabunda
Data publikacji: 05.12.2013 09:30
Liczba odwiedzin: 125847
Burkina Faso..., myślę, że dla samej nazwy warto tam pojechać. Pierwszy raz usłyszałem o tym kraju oglądając zaangażowany film rodem z Czarnego Lądu. Przedostał się on do europejskich mediów, tylko dlatego, że zdobył pierwszą nagrodę na panafrykańskim festiwalu filmu i telewizji w Wagadugu. To tez piękna nazwa. Wówczas zapragnąłem kiedyś tam wyruszyć. »
Powered by Webspiro.