Dziś jest 24.12.2024
Imieniny obchodzą Adam, Ewa, Zenobiusz, Adamina
Autor: Patrycja Psuj
Data publikacji: 14.10.2012 21:59
Liczba odwiedzin: 146685
Tagi: europa, ukraina, góry, ekstremalnie, relacje, podróżnicze hardkory, turystyka ekstremalna, ranking, patrycja psuj, ekstremalnie główna, góry relacje z podróży, ekstremalnie relacje z podróży
Mój pierwszy raz na Ukrainie. Nie, proszę się nie czerwienić ani nie czekać na opis erotycznych przeżyć za wschodnią granicą, to był mój pierwszy raz na wyprawie, na off roadowo i pierwszy raz za wschodnią granicą. Bez specjalnego wojskowego przygotowania (nieśmiertelników, tytanowego kompasu i spisanego testamentu), bez wojowniczego nastawienia, i oczekiwań na odkrycie trzeciej Ameryki, ot wyprawa. A tu proszę…
Pomysł na wyjazd nie był dziewiczy, bo miała być to już druga edycja Laytowych Manevrów, wyprawy spontanicznej, bez ścisłego planu i ram przejazdów, tym razem w słonecznym lipcu (doświadczeni survivalowcy jednak pamiętali zbyt dobrze swoje zimowe dotkliwe doświadczenia i zaproponowali letni wyjazd), który jednak w swych planach nie obejmował: kurzu obecnego ABSOLUTNIE wszędzie (człowiek nawet nie wie jak bardzo jest nieszczelny i ile otwartych przestrzeni mieści się w jego organizmie), spalin, poparzeń i mini udarów na zmianę z lodowatymi górskimi rzekami, spaniem w rowach (!) i dzieleniem się chlebem ze stadami dzikich (?) krów. Po szoku, że nie trzeba się spieszyć, zbierać pieczątek, zaliczać waypoint'ów i w ogóle nie myśleć o rywalizacji na trasach dotychczasowych wyścigów, zaczęliśmy się zastanawiać, po co była człowiekowi ta adrenalina i doceniać dostojniejsze tempo wyprawy w górzyste Zakarpacie.
Godzina zero przypadła na ciemną północ w przygranicznym Użhorodzie (Ужгород), największym mieście obwodu Zakarpackiego (multikulturowego historycznego Zakarpacia, jednego z 24 obwodów ukraińskich zajmującego ziemie historycznej Rusi Zakarpackiej, Marmaroszu oraz kawałka historycznej Czechosłowacji). Jednak zanim przekroczyliśmy granicę, swoje musieliśmy odstać w ogonku pod szyldem „UE”. Uprzedzeni do uciążliwych kontroli staraliśmy się nie niecierpliwić, bo trzeba pamiętać, że Ukraina nie tylko geograficznie leży na wschodzie, ale także mentalnie. W dodatku na dalekim. Dlatego trzeba spodziewać się pytania: „dokąd i po co?” przy wjeździe na Ukrainę oraz kontroli bagażu przy wyjeździe. Przewieszona przez samochodowe drzwi, cicho pogwizdywałam „hej sokoły…” wprowadzając się we wschodniosłowiański nastrój i ze znudzeniem podpatrywałam dwa leżakujące spaniele. Nagle świat przesłonił mi wielki strażnik graniczny z jeszcze większym karabinem i wymachując rękami, doprowadził mnie do stanu przedzawałowego.
Zrozumiałam tylko, że gwizdanie na psy (jak się okazało wartujące!) może grozić w najlepszym wypadku rozstrzelaniem lub dożywotnimi pracami w kamieniołomach, moja skrajnie przerażona mina nie rozczuliła jego siczowskiego serca i dopiero po sprawdzeniu wszystkich bagaży, przeliczeniu śrubek, spisaniu numeru vin i mam nadzieję retorycznego pytania o posiadane ładunki wybuchowe, ruszyliśmy dalej. Na pewno byłoby szybciej w zamian za ponadetatowe hrywny, ale w imię walki z korupcją czekaliśmy z niewinnymi minami do końca „kontroli”.
Ahoj przygodo!
Załogi naszych dwóch 23-letnich Land Cruiserów i nowego rodzinnego, jeszcze wymuskanego Pajero zrozumiały co to klasa extreme tuż po zjeździe z drogi, w której zawartość asfaltu i tak oscylowała w granicach 40%. Niewiarygodnym wydawało się poruszanie po Zakarpaciu innymi pojazdami niż UAZ, Kamaz lub Ural. Najlepiej na gąsienicach.
Pierwszy odcinek nocny poddaliśmy po 2 godzinach jazdy, padając ze zmęczenia po granicznych kolejkach, usnęliśmy koło drogi, pod ciepłymi kołami i gołym niebem, wydawałoby się skryci w krzakach. Obudzeni dość brutalnie przez ciekawskich grzybiarzy i najmłodszych członków załogi, ćwiczących podania piłką, gdzie nasze śpiwory wyznaczały granice polnego boiska…
Celem wyprawy były połoniny z zapierającymi dech widokami horyzontu wyznaczanego przez górskie szczyty, monstrualnie duże stada wełnistych owiec na trawiastych zboczach, doliny z krystalicznymi jeziorami i stada koni pasące się dziko na górskich przełęczach. Nie mogłam się już tego doczekać.
Mijaliśmy małe, samotne osady, cerkwie z połyskującymi w słońcu kopułami, samochody z innej epoki, wznosiliśmy za sobą tumany kurzu, w które wbiegały machając do nas gromady dzieci. Wieś, do której wjechaliśmy tylko trochę przypominała te nasze, w ogródkach rosły malwy, na sznurach wisiało pranie, sąsiedzi rozmawiali wisząc nad płotami. Za to pylistymi drogami rządzą wałęsające się krowy i kozy, a gdy zapada noc, pomijając niepowtarzalnie rozgwieżdżone niebo, robi się zupełnie ciemno. W sklepach nie ma kas, za to jest dobre zimne piwo i świeży ser, nie ma pośpiechu, są ludzie – dumni, spracowani Huculi, gościnnie witający przyjezdnych w swoich skromnych, drewnianych progach. Czas podróży przedłużał się niemożliwie przez targ, rozciągający się po obu stronach drogi i w którego środek wjechaliśmy. Kto chciałby w jednym miejscu kupić gumofilce, wersalkę, nagrobek, kurę, czołg i obrazek od popa trafiłby do raju.
Rozstaliśmy się z ekipą turystyczną i zaczęliśmy zdobywać stromizny, kilkukrotnie wyszarpywaliśmy się z kolein, ale szczęśliwie i o dziwo jeszcze w pełnym słońcu bufetowaliśmy na przełęczy. Paleni słońcem i omiatani krowimi ogonami zebraliśmy się niechętnie do kontynuowania podróży, przecież tylko 15 km dalej i spotykamy się z resztą naszej ekipy… w planach to my mieliśmy być pierwsi na miejscu obozowiska i zająć się ogniskowymi obrzędami zawierającymi elementy kiełbasy, piwa, wiejskiego chleba i jeszcze odrobiny piwa. No ale jak to bywa, plany lubią brać w łeb...
W Wielkiej Ukraińskiej Błotnej Dziurze, która została nią mianowana po 4 godzinach walki o odzyskanie samochodu, musieliśmy trochę spokornieć, nasza kobieca wspaniałomyślność dała wykazać się męskiej części ekipy i z wygodnych leżaków motywowałyśmy ich do dalszej walki. W końcu po wyswobodzeniu ruszyliśmy dalej, nie przewidując kolejnych komplikacji.
Rozpadało się, czemu nie poświęciliśmy większej uwagi, woda cudownie zamieniała się w błoto. Jednak nerwowego unoszenia kącików ust nie można było odebrać jako uśmiechów. Ale kiedy do błota doszedł grad wielkości pączków, mogących skutecznie obić głowę i wykluczyć z zabawy na dłuższą chwilę, oraz że pioruny próbujące ustrzelić kogokolwiek z nas to nie gra zręcznościowa, zaczęliśmy się modlić. Każdy na swój sposób, do różnych Bogów. Dobrze, że nie słyszały nas dzieci, pobożni katolicy i osoby z wrażliwą kulturą osobistą. Żarty się skończyły, zaczął hardkorowy survival, na bosaka, z liną w zębach, szeklami zaczepianymi o szlufki przemoczonych spodni, wśród okrzyków: „zaraz zginiemy, a jak nie, to na pewno zostaną blizny!”
Nawigacja jest dla cieniasów…
Żółty kolor szlaku, w naszym rozumieniu pokonywany przez matki z wózkami i trójnogie psy w Karpatach okazał się trasą wiodącą przez koryto rzeki, Toyoty jak na pierwszy górski crawling spisały się świetnie. Po orzeźwiającej (do dziś mam upośledzone czucie w odmrożonych dystalnych częściach ciała) kąpieli w wartkich nurtach, przedarliśmy się na miejsce biwaku. Oczywiście druga część ekipy, oczekując wieści o znalezieniu kilku polskich ciał, miała okazję zaprzyjaźnić się z miejscowym synem mistrza drwali z ‘67, który w Kanadzie wywalczył sobie szacunek Partii. Wynikiem tych znajomości było wino, którego krótkie leżakowanie w plastikowej butelce musieliśmy solidnie dosłodzić i przepić innymi trunkami.
Drugiego dnia wspólnie staliśmy oniemiali na połoninach, patrząc na świat z góry, nie wiedząc czy robić zdjęcia, czy rozbić namioty i pożegnać dotychczasowe życie i zostać na zawsze. Góry i niebo. Cisza, wiatr i zachwyt w pełnym słońcu. Rada dla podróżnych – chcecie komuś zaimponować? Oświadczyć się? Pogodzić z wrogiem? Albo zepchnąć w przepaść, tak by wyglądało to na wypadek? Jedźcie w Karpaty. Satysfakcja gwarantowana. Kolejne obozowisko rozbiliśmy przy brzegu górskiego morenowego Jeziora Niesamowitego (озеро Несамовите), które według legendy nie posiada dna, za to ma magiczną moc i jest popularnym miejscem biwakowym. Nad naszymi głowami, koło księżyca na przełęczy pasły się dzikie konie. Kraina czarów?
Po odwiedzeniu Rachowa (Рахів), który leży u podnóża Świdowca i Czarnohory w dolinie Cisy – podobno najbardziej burzowego miasta na Ukrainie (43 burze w roku!) i zjedzeniu okolicznych specjałów, których pochodzenie niech na wieki pozostanie tajemnicą, uzupełniliśmy prowiant i z rykiem silników ruszyliśmy dalej na połoniny. Po opłaceniu wjazdu do Karpackiego Parku Narodowego (są dwa miejsca, w których trzeba uiszczać drobne opłaty, ale dostaje się pokwitowanie) strażnikom leśnym z życzeniami powodzenia na dalszą drogę dostaliśmy wielki kawał owczego sera.
Ponowna kąpiel w rzece, zimne piwo i kurs na Przełęcz Legionów. Po drodze przez przypadek i pomylenie tras przez ginący sygnał GPS trafiliśmy do kurortu przypominającego alpejską wioskę „all inclusive”, uciekliśmy szybko od zepsutej cywilizacji i znów na poboczu rozpaliliśmy ognisko Przyjaźni Polsko-Ukraińskiej i zbrataliśmy się z rdzennym mieszkańcem Kolą i jego zepsutą Ładą, który zainspirował nas do śpiewania polskich szlagierów a na każdą propozycję wypicia z nami piwa, uśmiechając się odpowiadał: „wódki!”. Nocną Eurowizję skończyliśmy, gdy zaczęło się przejaśniać.
Na następny dzień, po „odchorowaniu” wieczornej konsumpcji, zdobyliśmy Przełęcz Legionów, wracając, zgubiliśmy sygnał GPS po raz setny i jechaliśmy na azymut, przez kapryśną pogodę wylewaliśmy elementy fauny i flory z butów i spod maski, a także naprawiliśmy zepsuty rozrusznik dzielnej Toyoty metodą „na McGyvera”, czyli z zipami dookoła świata (opaskami zaciskowymi, na temat których mogłabym napisać pracę doktorską), którym zrobisz wszystko – nawet zupę. Zatoczyliśmy gigantyczne koło wracając do miejsca naszego pierwszego noclegu i po upewnieniu się czy nie będziemy dzielić karimat z uroczymy misiami lub wilkami, zasnęliśmy ostatnim ukraińskim snem.
Powrót na granicę, przez ukraińskie wertepy wytrząsł zebrane błoto, małe zwierzątka i parę skarpetek, co więcej – usunął nawet wspomnienie cellulitu z miejsc, o których damom nie przystoi opowiadać w towarzystwie.
Kolejka na przejściu granicznym przypominała te z lat 80. Oszacowaliśmy z innymi podróżnymi, że za 12 godzin powinnyśmy się przesunąć o kolejne 3 metry… Jednak udało się wcześniej. Na widok lekko przybrudzonych samochodów, strażnik ofuknął nas, że wywozimy im góry i czy musimy jeszcze wracać…
Oczywiście, że wrócimy. To będzie prawdziwa „terenowela”, bo jesienne Laytowe Manevry planujemy na listopad!
19.10.16, 06:27
Komentarz usunięty
19.07.16, 22:50
Komentarz usunięty
15.06.16, 02:26
Komentarz usunięty
14.06.16, 13:40
Komentarz usunięty
05.06.16, 21:22
Komentarz usunięty
13.07.14, 10:57
Byłem, widziałem, podobne wrażenia miałem - nic ująć a pisać by wiele ... za pisanie się nie brałem bo nie jestem tak utalentowany :) Wyjątkowo fajny reportaż z wyprawy - szacun dla autorki. Co do rozjeżdżania połonin mam podobne zdanie co Góral. Uważam, że auta nie powinny mieś prawa wjeżdżać na połoniny najpiękniejszych pasm. Serce boli jak się widzi bezludne połoniny a mimo to naznaczone trwałymi śladami ludzkiego barbarzyństwa, rozjeżdżone autami, zbeszczeszczone gazociągami, zaśmiecone PET-ami - trudno nie wołać o pomstę !
24.01.13, 22:54
Uważam, że off roadowcy- a przynajmniej Ci z którymi się zadaję, sa bardziej kulturalni niż polscy piechurzy, którzy robią kupę w drodze nad morskie oko, wyrzucają papiery na Smereku i rzucają puszkami po plaży. Serio. To że tam jest dzika natura, nie znaczy, że tez jestesmy dzicy.
24.01.13, 22:52
połoniny nie są rozjeżdżone. nikt poza drogi nie wyjeżdża i szanuje przyrode.
02.12.12, 19:42
Niestety ... Widziałem piękne ukraińskie połoniny rozjeżdżone przez takich jak Wy. Szkoda przyrody ...
30.11.12, 19:14
Gratulujemy zwycięstwa w kategorii „Podróżnicze hardkory” i życzymy wielu kolejnych wspaniałych podróży, które przyniosą mnóstwo niezapomnianych wrażeń. Cieszymy, że mogliśmy współuczestniczyć w tym konkursie. Dorota i Marek z „Zanim znów wyruszysz w góry” [www.gorskiewedrowki.blogspot.com]
16.10.12, 11:10
Nie jedna a dwie były. Owszem przygoda była świetna... tylko nie wiadomo dla kogo większa ;)
16.10.12, 09:17
Spoko sprawa, super zdjęcia. Jedna kobieta i ilu chłopa... ? ehhh niezła przygoda musiała być... ><
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16579
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11863
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 176540
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 206201
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8257
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7220
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 42108
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9145
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11500
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8816
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10796
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8308
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10246
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6747
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8780
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6812
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 70330
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 180146
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8252
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 286949
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 17.01.2013 11:28
Liczba odwiedzin: 5037
Klub Podróżnika działający w Domu Kultury w Piasecznie zaprasza na pokaz zdjęć Wojciecha Osińskiego z podróży po Peru i Boliwii. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.11.2012 10:45
Liczba odwiedzin: 4422
Zapraszamy na imprezę pod patronatem Etraveler.pl. Spotkanie „Z Pragi na koniec świata: Panama” to opowieść o nie do końca zbadanym a przez to tajemniczym i pociągającym rejonie naszej planety – Przesmyku Darién. Położony między Panamą i Kolumbią uchodzi za miejsce, przed wyjazdem do którego warto poważnie się zastanowić. I to kilkukrotnie. O pokonywaniu dziewiczej panamskiej dżungli opowiedzą członkowie ekspedycji „Do jądra ciemności: Strefa Darién”: Michał Zieliński i Tomasz Zakrzewski. »
Powered by Webspiro.