Dziś jest 26.12.2024
Imieniny obchodzą Szczepan, Dionizy, Wrociwoj
Autor: Karolina Paduszyńska
Data publikacji: 27.03.2012 12:17
Liczba odwiedzin: 2041
Tagi: zadanie 8
„Ważne jest żeby coś zobaczyć, przeżyć, a potem opowiedzieć to innym” – Patryk Kuniszewicz dziennikarz radiowej CZWÓRKI w rozmowie o podróżowaniu.
Patryk Kuniszewicz – dziennikarz Polskiego Radia, ukończył dziennikarstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w latach 2000 – 2002 pracował jak reporter Radia Dla Ciebie, od roku 2002 pracuje jako redaktor w radiowej CZWÓRCE. W chwili obecnej prowadzi autorski program Hyde Park
Karolina Paduszyńska: Czym jest dla Ciebie podróżowanie?
Patryk Kuniszewicz: Podróżowanie ma głębszy sens, jeśli ktoś wie po co podróżuje. Ja mam w głowie dwie grupy - pierwsza z nich to białe kołnierzyki, ludzie pracujący w korporacjach, którzy nagle zdają sobie sprawę z tego, że chcą gdzieś pojechać, że potrzebują silnych wrażeń. Jadą na przykład na Safari do Afryki, podziwiają dzikie zwierzęta, a potem wracają z kilkoma zdjęciami i na tym koniec.
Ja jestem w trochę innej sytuacji, dlatego, że zawsze gdy wyjeżdżałem miałem ze sobą mikrofon i aparat i to co widziałem przekazywałem innym. Kiedy podróżowałem zależało mi na tym, żeby wgryźć się w klimat, poznać ludzi, zobaczyć jak myślą, jak podchodzą do różnych spraw, czym się różnią od nas. W związku z podróżowaniem zawsze kierowała mną ciekawość, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ważne jest, żeby coś zobaczyć, przeżyć, a potem to opowiedzieć innym.
K.P.: Czy praca umożliwiła ci odwiedzenie miejsca o którym wcześniej marzyłeś?
P.K.: Tak, a teraz uważaj zaskoczę cię - odwiedziłem na przykład sortownię śmieci i bazę śmieciarek. To była podróż życia po warszawskiej Woli. To bardzo specyficzne miejsce, do którego nie każdy ma wstęp. Robiłem wtedy reportaż i przez chwilę byłem operatorem śmieciarki. Podróżowałem po warszawie jako pan śmieciarz.
Jeśli chodzi o podróże zagraniczne to dzięki tej pracy przez ponad miesiąc byłem w Chinach. To była prawdziwa przygoda. Mieliśmy oczywiście do wykonania pewne zadanie w związku z Igrzyskami Olimpijskimi, ale przy okazji mogliśmy dużo zrobić sami. Kiedy wykonałem wszystkie zadania mogłem odkrywać Chiny po swojemu. W czasie mojej dziennikarskiej pracy takich miejsc było naprawdę mnóstwo, poza Chinami zwiedziłem pół Europy.
K.P.: Wyobraź sobie, że radio daje ci nieograniczony budżet, możesz jechać w dowolne miejsce na świecie i zrobić tam reportaż albo napisać książkę, jakie miejsce byś wybrał?
P.K.: Mam dwa kierunki i jadąc tam wcale nie nadwyrężyłbym tego budżetu. Po pierwsze byłaby to Azja. Byłem tylko w Pekinie i Szanghaju, a to jedynie mała część kraju. Chiny to naprawdę nieograniczony teren, to różne języki i kultury. Chciałbym przemierzyć Azję wzdłuż i wszerz. Na miejscu można się poruszać bardzo tanio. Pamiętam jak wszystkie koszty związane z przemieszczeniem się z Pekinu do Szanghaju ( w tym hotel, samolot) nie przekroczyły 100 Dolarów. To oczywiście nie są duże kwoty. Gdybym miał budżet około kilku tysięcy Dolarów to przemierzyłbym nie tylko Chiny ale także Wietnam, Tajlandię – czyli generalnie Azja, a drugi kierunek to Ameryka Południowa.
K.P.: A w Europie?
P.K.: Skandynawia – to dla mnie zupełnie nieodkryte miejsce. Poznałem bardzo wielu ludzi ze Skandynawii, więc mogę stworzyć sobie w głowie stereotyp ludzi pochodzących z tamtych terenów, ale żeby ich naprawdę poznać trzeba tam pojechać. Podejrzewam, że oni w warunkach polskich zachowują się zupełnie inaczej niż tam u siebie.
K.P.: Pamiętasz jakąś ekstremalną, niebezpieczną sytuację, która zdarzyła ci się w czasie podróży?
P.K.: Tak i w tym miejscu znowu wracamy do Chin. Chińska Republika Ludowa, komunizm, wszystko pod kontrolą. My już na wstępie zostaliśmy przyjęci przez prywatnych ochroniarzy, którzy nas tam po prostu pilnowali. Mieliśmy także ze sobą przenośny sprzęt satelitarny, jest on dość pokaźnych rozmiarów i za każdym razem kiedy go rozkładaliśmy, żeby zrobić relację momentalnie pojawiała się tamtejsza służba bezpieczeństwa. Mimo tego, że mieliśmy akredytację i teoretycznie powinniśmy czuć się bezpiecznie, czasami naprawdę bywało nieciekawie. Grożono nam konsekwencjami, konfiskatą sprzętu, chcieli nas gdzieś zabrać. Można powiedzieć, że to sytuacje dosyć nieprzyjemne, ale takich ekstremalnie niebezpiecznych jeszcze nie przeżyłem.
K.P.: Jak wygląda organizacja twoich służbowych wyjazdów? Czy zdarza się, że czym się zainspirujesz a potem proponujesz projekt wyjazdu swoim przełożonym? Czy raczej wszystkie wyjazdy są ci narzucone z góry?
P.K.: Co do samego pomysłu to jest bardzo różnie. Pamiętam jak jakieś 10 lat temu odkryłem Targi Technologiczne w Hanowerze, które zresztą odbywają się do dzisiaj. Na ogromnej powierzchni zostały pobudowane hale, w których prezentowano nowości technologiczne. Przyjeżdżali tam naprawdę ludzie z całego świata. Jak na tamtego czasy to było coś naprawdę wielkiego. Mogłaś zobaczyć na przykład radio wbudowane w okulary.
Wyglądało to tak, że rzucałem pomysł, dyrektor zastanawiał się nad kosztami, ja przygotowywałem plan podróży, jaki materiał mogę z tego przywieść i wtedy uzyskałem zgodę.
Drugi sposób polega na tym, że Ciebie wysyłają do danego miejsca na przykład na Igrzyska Olimpijskie.
Jest jeszcze trzeci sposób czyli tak zwane granty, kiedy Unia Europejska, albo ministerstwa w Polsce mają do rozdysponowania jakąś pulę pieniędzy. Na przykład w zeszłym roku Był Światowy Rok Wolontariatu, nasza redakcja otrzymała mail na temat tego, że Komisja Europejska ma do rozdysponowania pewne fundusze i jeśli przygotujemy projekt promowania wolontariatu możemy uzyskać jakieś fundusze i wtedy z tego korzystamy.
K.P.: Jak się przygotowujesz do podróży?
P.K.: W tym miejscu od razu przypomina mi się Ryszard Kapuściński, który w „Autoportrecie reportera” mówił, że aby napisać jedną stronę musiał przeczytać trzysta stron i przynajmniej 4 książki. Słyszałem, że są reporterzy, którzy jadą zupełnie nieprzygotowani na przykład do Afryki, a potem wracają rasistami. Jeżeli gdzieś jedziesz powinnaś przeczytać coś na temat tego miejsca. Przewodniki, które mamy na rynku są dobrym źródłem wiedzy na temat tego gdzie jedziesz, co możesz zobaczyć, na co możesz się przygotować. Wiadomo, że zawsze może zdarzyć się coś niespodziewanego, ale przygotowanie dziennikarza, jest rzeczą obowiązkową. Oczywiście potem możesz zrobić relacje jak laik, możesz pytać o rzeczy, o których teoretycznie nie masz pojęcia, ale żeby o nie zapytać musisz wiedzieć, że one w ogóle istnieją.
K.P.: Czy decydujesz się czasami na zupełnie spontaniczne wyjazdy? Czy raczej przygotowujesz wszystko od początku do końca?
P.K.: Najlepsza improwizacja to improwizacja wyreżyserowana. Jeśli gdzieś jedziesz to oczywiście może to być spontan, ale ty musisz mieć określone pewne ramy, w które się ten spontan wpisze. Nawet jeśli jadę gdzieś prywatnie to wiem gdzie jadę i po co jadę.
K.P.: Odwiedziłeś taki miejsce, które na tyle ci się spodobało, że mógłbyś tam zamieszkać na stałe?
P.K.: Jest kilka takich miejsc na przykład Klagenfurt w Austrii. To taka mała spokojna mieścinka w klimacie niemieckim, ale podejrzewam, że długo bym tam nie wytrzymał. Jednakże dla samej przyrody i klimatu mógłbym tam pomieszkać przez jakiś czas.
Drugie miejsce to Chiny, tylko trzeba brać tam pod uwagę system i brak poszanowania praw człowieka. Co prawda biały człowiek jest tam na nieco uprzywilejowanej pozycji, ale musiałbym tam chyba mieszkać służbowo, żeby nic mi tam nie zagrażało.
K.P.: A w jakim miejscu raczej nie chciałbyś zamieszkać?
P.K.: Zdecydowanie Ukraina. Nie byłem w Rosji, ale wybieram się tam prywatnie. Białoruś, Rosja i Ukraina – tych miejsc się boję. Wiem, że tam jest zupełnie inaczej niż u nas w Polsce. Bałbym się co mnie czeka jutro, kto przyjdzie, z kim musiałbym wypić, żeby wszystko było ok.
K.P.: Czy jest taki miejsce, które cię kompletnie rozczarowało?
P.K.: Wiedeń mnie rozczarował a Praga zachwyciła. Dużo słyszałem o tym miejscu i rzeczywiście jest tam jakaś magia. A Wiedeń – stolica kultury, a tak naprawdę to miasto jak każde inne. Nie za bardzo wiem czym tam można się zachwycać. Nie znam się na architekturze, może to ona jest tam tak wyjątkowa. To nie jest miejsce, do którego muszę koniecznie wrócić.
K.P.: Twoje ulubione miasto?
P.K.: W Polsce bardzo spodobał mi się Kalisz, za granicą Tallin w Estonii, Brugia w Belgii i Barcelona.
K.P.: Najlepsza kuchnia?
P.K.: Na Bliskim Wschodzie, a konkretnie w Jordanii. To zupełnie inna kuchnia, co prawda należało pamiętać, żeby napić się alkoholu przed i po jedzeniu, żeby nie nabawić się jakiś problemów z żołądkiem, ale jedzenie jest tam bardzo dobre, między innymi pod względem przypraw.
K.P.: W twojej służbowej pracy jest bardzo dużo podróży czy tak częste przemieszczanie się z miejsca do miejsca nie sprawia, że czasami tracisz ochotę na wyjazdy prywatne?
K.P.: Nie! Co gorsza moi znajomi mnie przeklinają, bo kiedy gdzieś razem wyjeżdżamy prywatnie, to zawsze w mojej walizce musi znaleźć się sprzęt do nagrywania. Pamiętam kilka takich sytuacji, że gdzieś odpoczywamy i nagle coś się dzieję, a ja od razu chwytałem za mikrofon.
K.P.: Często obserwujesz także zachowania Polaków za granicą, zauważyłeś jakieś charakterystyczne cechy polskich turystów w innych krajach?
P.K.: Bardzo lubię polskich turystów za granicą. Nie jesteśmy nachalni, ani głośni jak na przykład Niemcy czy Rosjanie. My jadąc za granicę często czujemy respekt i mamy w sobie pewną pokorę i to jest bardzo fajne w polskich turystach. Najgorsi są Polacy, którzy gdzieś wyjeżdżają a potem tam zostają. Po kilku latach czują się jak u siebie strasznie przeklinają oczywiście po polsku, bo nikt ich wtedy nie rozumie.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Powered by Webspiro.