Dziś jest 22.12.2024
Imieniny obchodzą Honorata, Zenon, Franciszka, Beata
Autor: czeki
Data publikacji: 19.10.2012 17:09
Liczba odwiedzin: 40603
Tagi: europa, polska, rumunia, autostop, relacje, podróżnicze hardkory, turystyka autostopowa, autostop relacje z podróży
Spontaniczność to kompas, którego używałem próbując dojechać nad Morze Czarne. Niespodziewanie spotkania, zaskakujące miejsca noclegowe i dobra zabawa dodawały smaku tej podróży. Nie zapomniane dla mnie zostaną nosy pełne palców, burza o świnie i wspinaczka w sandałach.
Była to moja ostatnia rumuńsko-autostopowa wyprawa, której inspiracją był wyjazd na Erasmusa do tego właśnie pięknego kraju. Chciałbym dodać, że wyjazd miał miejsce na roku licencjackim włącznie z semestrem dyplomowym. Miastem startowym dla mojej wyprawy była tytułowa Łódź, do której przybyłem w sprawach dyplomowych. 29 czerwca w piątek przed północą nie gubiąc pantofelka (bo w końcu nie na to czas) wsiadłem do pociągu, którym pojechałem do Tarnowa. Na peronie przed odjazdem poznałem Polkę Olkę, która odgrażała się, że mnie zabije, a ostatecznie okazała się bardzo pomocna. Wraz z jej mamą, odwiozły mnie na wylotówkę z Tarnowa.
Sobota 30 czerwca to dzień, w którym pierwszy raz złapałem stopa techniką „na pośladki”, a mówiąc precyzyjniej kierowca się zatrzymał w momencie, w którym pozbywałem się balastu, który mnie niemiłosiernie cisnął. Co prawda kierowca nie jechał tam, gdzie ja się wybierałem, ale jako miłośniki stopa zabrał mnie w miejsce, gdzie kierowcy chętniej się zatrzymują.
Następnie zatrzymał się samochód półciężarowy o wątpliwym stanie technicznym. Jak to mówią darowanemu nie patrzy się w silnik. Otwieram i słyszę obcą mowę: „Just to Barwinem”, mówię: „O.K.”. Po krótkiej rozmowie wyszło, że jednak pojedziemy razem dalej, ponieważ kierowca okazał się być Rumunem. Przed granicą dowiedziałem się, że na pace jest „szafka” ze sprzętem elektronicznym: telewizor, laptopy itd. Rumuńska strażniczka graniczna usłyszał jednak „pentru secondo hand”, czego chyba nie muszę tłumaczyć. Tak to właśnie pierwszy raz byłem współodpowiedzialny przemytowi.
Z Satu Mare przeszedłem całkiem sporo, zanim ktoś mnie wziął. Było już ciemno, kiedy w Zalau opuszczałem samochód. Pan był bardzo miły, bo nadłożył kilka kilometrów, żeby mnie wywieźć na wylotówkę. Dobijała już północ, ale z radością machałem palcem wskazującym jednocześnie modląc się na głos, no bo przecież i tak nikt mnie tutaj nie zrozumie. Zostałem zaskoczony, bo tym razem nie czekałem nawet 5 minut. Kierowca zatrzymał się, ponieważ sam często stał w tym miejscu w nocy próbując po pracy wrócić do Cluj. W akademiku byłem ok. 2 w nocy.
Kilka kolejnych dni spędziłem w Cluj. Jednym z ważniejszych wyzwań było spakowanie rocznego dobytku, no dobra trochę wcześniej już wywiozłem, ale mimo wszystko była to pokaźna sterta gruzu. Po ogarnięciu wszystkiego ruszyłem w drogę. Pierwszym celem był Arad, gdzie mieszka moja znajoma. Kierowca, który mnie zabrał, był bardzo miły. Kupił mi wodę, później sok, ale ja mimo to miałem złe przeczucia. Z twarzy był trochę cygański. W drodze nic złego mnie nie spotkało, a wręcz przeciwnie, pokój i dobro. Była to dobra lekcja nie oceniania po pozorach.
W środa 4 lipca znalazłem się w Arad na zachodzie kraju. Jest to raczej spokojna mieścina, ale trzeba im przyznać, że mają całkiem fajny pokaz wodno-świetlny przy dobrej muzyce. W czwartek odwiedziliśmy wspólnie jeden z najstarszych monastyrów Rumunii, który znajduje się niedaleko Arad. Później pojechaliśmy do Timişoary. Najważniejszym punktem turystycznym było muzeum ikony.
Ten dzień pamiętać będę jednak ze względu na inne wydarzenie. W parku, gdzie znajdują się dwa rzędy popiersi ważnych osobistości rumuńskich, Roberta, bo tak na imię ma moja koleżanka, zrobiła mi piękną sesję jak to ja wkładałem każdemu po kolei palec czy też palce do nosa.
W piątek pojechałem do Devy, w której zatrzymałem się, bo chciałem odwiedzić fundację „Domy Serca”, o której usłyszałem na jednym ze spotkań wspólnoty katolickiej Odnowy W Duchu Świętym w Cluj. Jest to międzynarodowa fundacja pomagająca dzieciom z najuboższych rodzin, mająca domy na całym świecie. W miejscach tych pracują wolontariusze, poświęcając swój czas dla dzieciaków. Mógłbym bardziej rozszerzyć ten temat, ale w związku z ograniczeniami objętościowymi zainteresowanych odsyłam do strony fundacji: http://eu.heartshome.org/?lang=pl. Szkoda, że nie ma miejsca, żeby bliżej opisać te poruszające spotkanie.
W sobotę wieczorem z lekkim żalem, ale też radością w sercu ruszyłem w dalszą drogę. Kierowałem się na trasę Transfogaraską. Drogę z Devy do Sibiu wspominam raczej niemiło, bo kierowca uszczuplił mój budżet. Nie dał się namówić na darmową podwózkę. No cóż, bywa i tak. W kolejnym samochodzie było lepiej. Zatrzymał się raczej starawy wóz dostawczy z dwoma wesołymi panami, którzy byli w dobrych nastrojach z „wietrznych” powodów. W tej podróży jechałem już z przemytnikiem, a teraz z kierowcą na podwójnym gazie. Generalnie było wesoło i miło. Jedyny minus to fakt, że przegapiliśmy zjazd na 7c i musiałem wracać. Z braku chętnych kierowców szedłem przy drodze, a że robiło się ciemno to szukałem miejscówki na spanie. W pewnym momencie zauważyłem przejście pod jezdnią dla zwierząt. Uznałem, że jest to idealne miejsce na spoczynek. Nie pomyliłem się, spało się świetnie.
Niedzielny poranek rozpoczął się wyśmienicie. Słonko. Góry przede mną. Dreszcz emocji przed przyszłą przygodą. Pierwszy kierowca, który jechał zgodnie z moim kierunkiem zatrzymał się. Razem zdobyliśmy najwyższy punkt drogi 7c czyli 2050 m n.p.m. Na parkingu spotkałem grupę sympatycznych Polaków. Zjedliśmy wspólnie śniadanie. Po czym miałem ruszyć w dalszą drogę stopową, ale skuszony dobrą pogodą i miłym towarzystwem postanowiłem przejść się nieco. Szło się przyjemnie, nawet w obuwiu nieprzystosowanym na górskie wyprawy. Zdobyliśmy szczyt o wysokości 2500 m n.p.m., z którego rozpościerał się zapierający dechy w piersiach widok na Transylwanię.
Po zejściu ze szczytu urządziliśmy sobie piknik, a ja zmoczyłem się w jeziorze. Gorąca herbata z wody górskiej okazała się całkiem dobrą opcją po kąpieli w zimnym polodowcowym jeziorze. Sama kąpiel też była zbawienna w gorący lipcowy dzień. Czułem się jak nowo narodzony.
Po herbacie nasze drogi się rozeszły. Rodacy stanęli na parkingu po jednej stronie tunelu, ja zaś postanowiłem przejść na jego drugą stronę, obchodząc go górą. Szlak wydał mi się nudny, ruszyłem więc na szagę (na ukos, na skróty), bo będzie przecież bliżej. Niepostrzeżenie znalazłem się na prawie pionowej ścianie wyposażony w „specjalistyczne” sandały wspinaczkowe i ciężki plecak. Nie było sensu wracać. Zdecydowałem się na zrzucenie plecaka, żeby w razie upadku nie ściągał mnie w dół. Mój dobytek zatrzymał się na samym brzegu wodospadu. Schodziłem bardzo ostrożnie, mając cały czas z tyłu głowy, że może to być moje ostatnie zejście w życiu… Nie podzieliłem jednak losu plecaka, spokojnie zszedłem na dół.
W dalszej drodze przed trafieniem w jeszcze bardziej niebezpieczne miejsce uchronił mnie tzw. palec Boży, w osobie starszego mężczyzny, który widząc mnie schodzącego po skałach, pomachał palcem, sugerując wyraźnie, że nie jest to najlepszy pomysł.
Znalazłem bezpieczne zejście prowadzące na brzeg szosy. Spojrzałem na miejsce, którym próbowałem zejść wcześniej i okazało się, że jest to totalnie pionowa ściana o mokrych skałach. Westchnąłem do „góry” i ruszyłem w poszukiwaniu okazji.
Podszedłem do wesołej gromadki młodych ludzi, żeby się zapytać, w którym kierunku należy kierować się do Piteşti. Okazało się, że tam jadą i chętnie mnie zabiorą. Częstowali piwem i kanapkami, w ogóle byli całkiem przyjaźni.
W Piteşti byłem już o 17.15. Zostałem tam trochę, bo zależało mi, żeby pójść na mszę. Kusiło, żeby zrezygnować, bo przecież samochody uciekają, ale jednak nie. Po mszy szybko dostałem się na wjazd na autostradę, gdzie czekałem jakieś 3 minuty. Spotkałem ojca z synem, którzy wracali z wyprawy górskiej. Razem jechaliśmy do Bucureşti, bo tam mieszkają leśni zdobywcy. Droga minęła na wymianie doświadczenia podróżniczego i życiowego. W stolicy wysadzili mnie przy stacji metra, którym wyjechałem na obrzeża. Kiedy stanąłem przy drodze, było już prawie ciemno, przywdziałem więc koszulkę odblaskową. Nie traciłem nadziei i dobrego humoru, nawet kiedy po dłuższym czasie ruch stawał się mniejszy, a lampy gasły kiedy przechodziłem obok. Około 1 w nocy zatrzymał się sportowy samochód. Kierowca podwiózł mnie ponad 100 km i wysadził na stacji. W drodze poczęstował „Seven days'em” i ciepłą rozmową o życiu i Bogu.
Na stacji nie było już tak miło. Ludzie patrzyli na mnie podejrzliwie. Był tam jeszcze budynek z łazienkami, gdzie pracował przyjazny starszy mężczyzna. Za puszkę piwa przespałem się w kanciapie, do której wchodziło się przez damską toaletę. W pozycji embrionalnej przekimałem do 5. Z godzinę zeszło zanim węgierskie małżeństwo mnie zabrało. Podwieźli mnie do drogi na Tulcea. W następnym samochodzie jechałem na pace ze zbożem. Później mi nie szło, ale z odsieczą przyjechały koleżanki, z którymi miałem się spotkać. Poprosiły kierowcę, z którym jechały, żeby zatrzymał się dla mnie. Razem z kierowcą busa dotarliśmy do Tulcea, gdzie czekał nas rejs Dunajem do Suliny.
W Delcie Dunaju spędziliśmy 3 dni. Spaliśmy na plaży, ja pod gołym niebem, co jednego ranka skończyło się prysznicem. Obejrzałem dzięki temu piękny spektakl burzowy nad morzem. Zwiedziliśmy też reprezentacyjne ruiny baru. Zaliczyliśmy przejażdżkę łódką po kanałach Delty, której kierowca beztrosko pił piwo. Po powrocie zwiedziliśmy cmentarz, na którym naszedł nas pomysł wspólnej modlitwy. Wieczorem poszukując dogodnego miejsca znaleźliśmy martwego delfina na brzegu, widok ten był przejmujący. Wspólne modły bardzo zbliżyły nas do siebie, a słowa z Biblii o korzystaniu z tego co dobre i odrzucaniu zła pokrzepiły. Na koniec przemierzaliśmy wspólnie plażę, czując przy tym unikalną bliskość. I trafiliśmy na plażową imprezę, na której tańczyliśmy do upadłego przy skocznej muzyce.
W czwartek rano wróciliśmy razem do Tulcea statkiem z kieszeniami pełnymi piasku i sercami rozpieranymi przez radość. Na lądzie nasze drogi się rozeszły. Mnie czekała podróż do Łodzi.
Początkowo było ciężko. Kilka godzin bezowocnych oczekiwań przy piekącym słońcu. Później jednak poszło pięknie. Jeden kierowca chciał dać mi pieniądze, a następny obiecał przesłanie książki o Rumunii, którą sam napisał. Później kierowcy tirów przekazywali mnie jak pałeczkę w sztafecie i rano o 5 byłem już w Cluj. W sobotę rano dobry kumpel Vlad miał mnie zawieść na parking tirów w Gilau, ale skończyło mu się paliwo w samochodzie i postawił mi taksówkę. Warto wspomnieć, że miałem ze sobą ciężki plecak, dużą torbę podróżną i ikonę 80x120. W moim „nieogarnięciu” nie wiedziałem, że w soboty są zakazy dla ciężarówek, o czym powiadomił mnie kierowca. Nie traciłem jednak optymizmu. Pytałem tirowców nie wiedząc w sumie po co. Okazało się, że w grupce kierowców był jeden z papryką. Kierowcy z chłodnią mogą śmigać.
Na przerwie przed węgierską granicą kierowca postawił mi obiad w barze. Na granicy zaś nastąpiło przekazanie pałeczki autostopowej. Znamienne dla mnie było, że obaj kierowcy powinni być w trasie dużo wcześniej, ale z powodu przedłużającego się ładunku ruszyli później. Drugi kierowca wiózł 40 ton arbuzów, a jego samochód okazał się trzyosobowy, wiecie co mam na myśli... Urzekło mnie to, że z żoną są od 20 lat, a poznali się będąc piętnastolatkami. Powiedział, że nie zdradza żony, bo nie mógłby jej spojrzeć w oczy. Zdarzyła mu się kiedyś sytuacja, w której musiał wyprosić z samochodu piękną tirówkę, która skorzystała z tego, że miał otwarte drzwi. Nie ma to jak heroiczna walka o wierność. Dowiózł mnie do Sulejowa, gdzie byliśmy o 4 rano w niedzielę.
Przymierzałem się do porannego autobusu. Z nudów jednak zacząłem machać paluchem. Modliłem się, dziękując za dotarcie do Polski. Naszło mnie przekonanie, że zatrzyma się jakiś kierowca i będzie jechał do Łodzi. Dziękowałem więc za to, co jeszcze nie nastąpiło. Po niedługim czasie zatrzymaj się Paweł, który akurat wracał z dyskoteki i jechał do domu w Łodzi. W trasie minęliśmy bilbord z napisem: „Czy twoje drogi prowadzą do Boga?”. Jakoś tak rozmowa przez moją ikonę zeszła na temat Boga. To było świetne spotkanie. Paweł wysadził mnie w Łodzi pod Centralem. Ze względu na bagaże musiałem wziąć taksówkę, którą podjechałem pod drzwi bloku Agnieszki.
Tak zakończyła się podróż z Łodzi do Łodzi. Swoją drogą Łódź po rumuńsku to „barka”. Dzięki wielkie wszystkim, którzy mi pomogli i Ojcu czuwającemu nad każdym krokiem.
12.11.14, 12:49
Komentarz usunięty
25.10.12, 19:38
co do śliwek... bardzo lubię;) szczególnie suszone, a w Rumunii przy drodze swoje się zjadło pozdrawiam śliwko uwielbiaczy
25.10.12, 19:37
dzięki Rita w Mocnych zdarzyło mi się już co nie co powiedzieć o rumuńskim czasie, ale kto może jeszcze coś wypłynie;) pozdrawiam
23.10.12, 13:01
No tylko "pozazdrościć takiej szczęśliwej wyprawy", mam nadzieję, że niedługo pokażesz się w "Mocnych" i może będzie jakieś małe świadectwo:)) powodzenia :))
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16576
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 11847
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 176005
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 205419
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8241
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7218
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 41826
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9126
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11474
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 8786
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10744
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8278
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10203
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6746
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 8780
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 6803
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 69432
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 179360
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8222
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 286119
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.03.2015 09:51
Liczba odwiedzin: 143098
Zapraszamy na kolejne spotkanie Pracowni Podróży w Bemowskim Centrum Kultury. Krętymi drogami Transylwanii i polnymi ścieżkami udamy się w podróż po Rumunii. »
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8241
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Powered by Webspiro.