Dziś jest 16.09.2025
Imieniny obchodzą Edyta, Kornel, Kamila, Antym
Autor: Karolina Ceven
Data publikacji: 18.02.2014 12:25
Liczba odwiedzin: 7958
Trasa licząca ok. 5175-5250 km. Autostopem.
Kraje odwiedzone, kraje na trasie:
1. Czechy
2. Słowacja
3. Węgry
4. Serbia
5. Bułgaria
6. Grecja
7. Macedonia
8. Kosowo
9. Czarnogóra
10. Bośnia i Hercegowina
11. Chorwacja
12. Słowenia
13. Austria
14. Polska
Rozkład podróży:
1 Wrocław – Węgry (nocleg)
2 Węgry – Sofia (nocleg)
3 Sofia – Rodopy (Festiwal Kukerów w Szaroka Łyka) - nocleg
4 Szaroka Łuka – Sofia (nocleg)
5 Sofia – Saloniki – granica GR/MAC (nocleg)
6 Granica – Bitolia – Ohrid (nocleg)
7 Ohrid – Skopje (nocleg)
8 Skopje – Prizren – Prisztina (nocleg)
9 Prisztina – Rozaje (nocleg)
10 Rozaje – Podgorica – okolice Foca (nolceg)
11 Foca – Mostar – Dubrownik – Mostar (nocleg)
12 Mostar – Sarajewo – Lubljana (nocleg)
13 Lubljana – Wrocław
Koszt (poniesiony przeze mnie): 150 zł
Przy założeniu, że:
1)podróżujesz autostopem
2)śpisz w namiocie/korzystasz z gościny „dobrych ludzi”
3)masz ze sobą kuchenkę i butlę z gazem
- noclegi – 1 x hostel w Ljubljanie (20 euro/osoba)
- przejazdy – zrzuta na benzynę na trasie Sofia – Kukeri – Sofia – 20 zł/osoba
-wyżywienie – ok. 60 zł/osoba (10 zupek chińskich (12 zł), 0,5 kg makaronu (1,50 zł), sosy w proszku x 3 (6 zł); kaszka mleczno-ryżowa (5,50 zł); pasztety x 5 (7 zł); kisiele, budynie, gorące kubki (ok. 10 zł); chleb kupowany po drodze (ok. 10 zł); herbata, kawa, cukier – wyliczone (łącznie ok. 10 zł))
OPIS ODWIEDZONYCH MIEJSC:
Sofia – miasto-ameba. Począwszy od roku 2005 ewoluowała w tak zaskakujących dla mnie kierunkach, że dziś sama nie wiem, czy podane informacje będą aktualne.
Wiele miejsc można nazwać mieszanką, stykiem kulturowym, miastem sprzeczności. Do Sofii nie pasuje żadne z tych określeń, a równocześnie pasują wszystkie.
Sofia to starożytne pozostałości, którymi chlubią się Bułgarzy, stojące ramię w ramię z komunistycznymi pomnikami-gigantami, pod którymi zawsze leżą świeże kwiaty.
Sofia to potężne miasteczko akademickie, żyjące 24 h/dobę, z doskonale rozwiniętą infrastrukturą (pralnie, kafejki internetowe, wysokiej klasy restauracje, kluby go-go, kino, kręgielnia, supermarket, lodowisko, bazar). Jednak w żadnym pokoju w ponad 70-ciu betonowych molochów mieszkalnych nie uświadczysz zwykłej kuchenki, zlewu czy nawet stołu. Nie ma ich także na piętrach. Ani w całym budynku. Karaluchy, monstrualne grzyby na ścianach czy kolekcja zdechłych gołębi w przewodach wentylacyjnych są w standardzie pokoju.
Miasto strzelającej do siebie na ulicach mafii i slumsów cygańskich na przedmieściach.
Miasto pokolenia, które dopiero co uciekło ze wsi - pustoszejące w weekendy, z pięknymi kamienicami, których okna – dawnym zwyczajem biedoty – są zaklejane gazetami, w ochronie przed słońcem.
Słowiańskość, antyk, tureckość, romskość, wino, kobiety i śpiew.
Kościoły, meczety, synagoga, bazary z krojonym z brył masłem, galerie handlowe, kina z seansami za 2 zł.
Komunizm, historia, prawosławie.
Ohrid – 365 kościołów. Miasto światła. Ohrid zapiera dech w piersi. Zwłaszcza wiosną, gdy kwitną jabłonie. Nie wiem, czy kościołów jest rzeczywiście po jednym na każdy dzień roku, jednak ich obecność jest wyczuwalna każdym skrawkiem zmysłów.
Leżące nad malowniczym jeziorem, na pograniczu z Albanią, miasteczko dorównuje swym historyzmem chyba samemu Rzymowi. Antyczny amfiteatr ze starożytnymi śladami wandalizmu (gdy się dobrze przyjrzeć, można znaleźć wyryte w kamiennych ławkach hasła i inicjały), bardzo wczesnośredniowieczna, wciąż odkopywana przez archeologów, katedra z podłogą całą w mozaikach. Cerkwie, cerkwusie, cerkwunie. I – co najważniejsze – ślady szkół piśmiennictwa staro-cerkiewno-słowiańskiego. To tu św. Kliment z Naumem stworzyli cyrylicę, stąd rozeszli się w świat ich uczniowie. A sami byli uczniami Cyryla i Metodego, a to nie byle co!
Ohrid był stolicą prowincji rzymskiej Ilirii. Był też autokefalią. Był stolicą pierwszego cesarstwa bułgarskiego. Najeżdżany przez Słowian, Awarów, Rzymian, Bizantyjczyków, Bułgarów, Turków. Plus Serbowie. Plus Albańczycy. Nie zapominając o Macedończykach i Grekach. Ohrid – moja subiektywna perła Bałkanów.
Skopje – Księga Rekordów. Miasto - walka. Walka o nowoczesność, o tożsamość, o język, o kulturę. Bardziej skrajnego miasta na całych Bałkanach nie ma – z jednej strony rzeki Wardar odbudowujące się najpierw w siermiężnym betonowym, teraz w stylu metal-szkło miasto, zrównane z ziemią w 1963 r. przez trzęsienie ziemi, z drugiej strony cudnie zachowana dzielnica zwana Małym Stambułem, z największymi na Półwyspie łaźniami tureckimi z XV w, meczetami, bazarem i sporą grupą muzułmanów.
Wszystko, czym Macedończycy mogliby się szczycić zostało zagrabione lub zapomniane. Smaczku dodaje wieloletni spór polityczny z Grecją o nazwę. Bułgarzy do dziś nie przyznali Macedończykom praw do języka i uznają macedoński za dialekt bułgarskiego. Buntowałam się na to wraz z mieszkańcami Skopje, ale coś w tym musi być, skoro mówiąc do nich po bułgarsku często słyszałam „skąd tak dobrze znasz macedoński?”.
Podobnie jest z Kalkutą, która rości sobie prawa do Matki Teresy, a ona właśnie urodziła się w Skopje. Czy którykolwiek Hindus wie, gdzie leży Skopje?
Biedni Macedończycy. W Unii ich nie chcą, sąsiedzi ich nie lubią, złóż naturalnych jak na lekarstwo, o język i historię muszą toczyć boje z silniejszymi. Nawet w stolicy liczba mieszkańców pochodzenia tureckiego, albańskiego i romskiego podważa ich siłę.
Ale jakie to wszystko jest piękne – ta codzienność obarczona historią. Te ulice, domy i place na gwałt przypominające minione wydarzenia. Mieszanina języków, wyznań, strojów, jedzenia... Koniecznie!
Prizren – kontrola kontrolowana. Pierwsze skojarzenie - Szar Płanina, u stóp których leży. Malowniczość okoliczności przyrody zachwyca już od progu. Sam dojazd od strony centralnego Kosowa mógłby wystarczyć. Droga wijąca się wapiennym wąwozem nagle się urywa i stajemy twarzą w twarz z cudem – Prizren, cud, który zmartwychwstaje. Drugie skojarzenie to szok, jaki przeżyłam spacerując wzdłuż rzeki i obserwując kawiarniane życie mieszkańców – jakby nie było – południowego kraju. Nic nadzwyczajnego – muzyka, śmiechy, stukot szklanek... Poziom gleby do pierwszego piętra już zmartwychwstał i ma się dobrze. Z wrażenia przystanęłam, gdy mój wzrok dopadł pięter tych samych budynków, w których mieściły się knajpki. Ciemne dziury wypalonych okien, zbombardowane, ostrzelane, ziejące pustką i osmaloną czernią... Nie wiem, czy jest to zachętą do odwiedzenia Prizrenu. Nie wiem, do dziś nie poradziłam sobie z emocjami, jakie wówczas przeżyłam. I choć wróciłam tam, by spróbować raz jeszcze, nadal nie wiem.
Namacalność śladów wojny to jedno. Bezsprzeczne dążenie człowieka do czerpania radości z chwil, w których życiu nie zagraża już żaden pocisk, to drugie. Do tego dochodzi trzecie skojarzenie – wszechobecna, choć w Prizrenie mało widoczna, obecność KFOR. Widok czołgów i opancerzonych wozów sprowadza na ziemię. Mieszkańcy udają, że ich nie widzą. Kontrolują emocje. A żołnierze kontrolują ich. Najmłodsza klęska demokracji na terenie Europy w prześlicznych okolicznościach przyrody.
Prisztina – najmłodsza stolica. Do Prisztiny warto pojechać z kilku powodów. Nie jest tyglem kulturowym, nie znajdziemy tu też rażącej mieszanki stylów islamu i chrześcijaństwa. W Prisztinie znajdziemy głównie beton, asfalt i old schoolową nowoczesność, poprzetykane śladami przeszłości. W Prisztinie najważniejsi są ludzie. Chwila rozmowy z kimkolwiek z ulicy otwiera zupełnie inną perspektywę postrzegania historii. Kosowarzy w cudowny sposób skupiają się na przyszłości. Duma z niedawno osiągniętej niepodległości ginie wśród marzeń o świetlanym „jutrze”. Jest to doskonałą lekcją pokory dla nas, Polaków, którzy do dziś roztrząsają powstania narodowowyzwoleńcze z XIX wieku i karmią się dokonaniami przeszłych pokoleń.
Spacerując po mieście oczywiście można dostrzec dowody na niedawne wydarzenia – otoczone drutem kolczastym cerkwie, betonowe szkielety nieukończonych budowli czy wszechobecne ślady wdzięczności dla amerykańskich braci w postaci przedmiotów ozdobionych flagą USA, a nawet billboardy z... Billem Clintonem, jednak nie są to ślady dominujące, a przez to nieinwazyjne.
Prisztina jest najmłodszą stolicą europejską, do dziś nieuznawaną przez część krajów. Rozwija się dynamicznie i w dobrym kierunku. Warto tam zajechać choćby dlatego, by na żywo móc obserwować transformację kraju, miasta i narodu, taką, o jakiej my uczymy się z podręczników.
Wąwóz rzeki Piva – miejsce, w którym pozostawiłam duszę. Nie wiem czy będę potrafiła opisać to miejsce bez emocji, opierając się na suchych faktach.. Jadąc od strony Podgoricy do Bośni droga wije się krasowym wąwozem, którego ściany osiągają 1200 m. A potem jest jezioro. Turkusowe sztuczne jezioro, powstałe w wyniku budowy zapory. A potem jest granica Czarnogóry.
Stopa złapałyśmy o zmierzchu 50 km od granicy, wiedziałyśmy, że to nasi ostatni kierowcy. Jechali do Bośni, więc ucieszyłyśmy się, że nocleg wypadnie nam już w następnym kraju. Dwóch mężczyzn w zdezelowanym Jugu, palący fajkę za fajką, krajobraz za oknem i my.
Droga wiedzie najpierw nad rzeką, potem wznosi się wraz ze ścianami wąwozu. Czasem prowadzi tunelami wykutymi w skale, czasem jakimś mostem, czasem nad przepaścią. Rzucałyśmy się od okna do okna, by w pełnej krasie móc wszystko obejrzeć z rozdziawioną z zachwytu buzią. Aż dojechałyśmy do zakrętu za którym znienacka objawiało się jezioro.. Było tak pięknie, tak zachwycająco, tak... nienaturalnie wzruszająco, że z tego nadmiaru piękna się rozpłakałam, nie mogąc zapanować nad przepełniającym mnie szczęściem. Nigdy wcześniej i nigdy później mi się to nie przytrafiło. Zapamiętałam z tej podróży reakcję pasażera – Bośniak obserwując mnie we wstecznym lusterku dostrzegł moje łzy i bez namysłu odwrócił się do mnie z wyciągniętymi w dłoni papierosami, częstując na ukojenie płaczu. Wiedział, że nie palę. Zareagował jak umiał. Po męsku na kobiece łzy. Do dziś mu dziękuję.
Mostar – świadectwo. Jak na mój gust dysponując mniejszą ilością czasu spokojnie można ominąć Dubrownik na rzecz Mostaru. Bośnia w ogóle jest moim bałkańskim faworytem. A Mostar jest faworytem nad faworytami. Miast wielokulturowych w regionie jest mnóstwo. Tych z widocznymi śladami ostatniej wojny jeszcze więcej. Śladów antyku w połączeniu z panowaniem osmańskim i socjalistycznym za każdym zakrętem są tysiące. Na tym tle Mostar nie jest wyjątkowy. A jednak ma w sobie to „coś”, czego nie sposób wyrazić słowami. Może wąskie brukowane kocimi łbami uliczki pełne handlowego gwaru, może zapach pieczonych burków ze szpinakiem, może ostrzelane budynki graniczące ścianami z tymi, w których mieszkali „dobrzy sąsiedzi”? Może sam Stary Most, z którego w 20 metrową otchłań dzielącą go od turkusowej rzeki, skaczą lokalni śmiałkowie, jest tym magnesem? Z mostem w ogóle jest ciekawa sprawa – od niego nazwę wzięło miasto. Zbudowany z białego marmuru przez Turków przetrwał ponad 400 lat, by runąć z winy Chorwatów przed ponad dekadą. Odbudowany w pół roku dziś jest symbolem i wbrew jego mieszkańcom łączy dwie strony miasta w całość. Stronę muzułmańską, bośniacką, tę, która ucierpiała najbardziej (w 1991 r. było tu 35% Bośniaków) oraz tę chorwacką, chrześcijańską, tę która miała silniejszych przyjaciół spoza Bośni (w 1991 r. mieszkało tu 34 % Chorwatów). Mostar łączy, Mostar dzieli. Mostar – lektura obowiązkowa.
Sarajewo – strach ujarzmiony. We mnie Sarajewo budzi niepokój. W przeciągu lat ciągle dochodziły do nas złe wieści z miasta, a to zalążek wojny światowej, a to jakiś pogrom, a to bombardowanie. Źle się działo. I mimo że byłam, widziałam i zrozumiałam, nadal odczuwam strachliwe bicie serca na samą myśl o Sarajewie. Pamiętam wielkie betonowe blokowiska przedmieść i potężne nowe meczety. Pamiętam willowe dzielnice z szeregowymi domami, w których co kilka domów ziała pustka okien i ostrzelane fronty. A w oknie obok spokojnie wisiały świeżo uprasowane firanki.
Pamiętam stare centrum ze swymi osmańskimi zabytkami. Pamiętam kucających pod głównym meczetem starców, oczekujących na kolejne wezwanie muezina. Pamiętam bazar – królestwo kobiet - na którym można było kupić mydło i powidło, a na którym to my – kosmitki z wielkimi plecakami – byłyśmy towarem do obejrzenia. Pamiętam opancerzone wozy pod ratuszem. I pojawiające się ni stąd ni zowąd, wcale nie proszone, tabliczki upamiętniające linie frontu. Sporo ich było...
Na Sarajewo wystarczyłoby poświęcić jeden dzień. Warto jednak zostać na noc, przysiąść spokojne na murku pod starą studnią w samym centrum starówki i poddać się atmosferze. Bośniacy są wspaniałymi gospodarzami. Ich kuchnia drażni nozdrza, dźwięki ich codzienności koją zmysły. Sarajewo to sanatorium dla duszy. A po powrocie do domu zalecane jest obejrzenie „Grbavicy”.
Piramidy w Visoko – wieści z zaświatów. Każdy inny kraj europejski zrobiłby z piramid największą atrakcję turystyczną. Bośniaków na to nie stać. A jest czym się chwalić. Bez względu na genezę budowli, która jest bardzo sporna, piramidy są ciekawym zjawiskiem. Wyrastają sobie 30 km od Sarajewa w miejscowości Visoko. Stożkowate, równiutkie jak od linijki kształty przewyższające rozmiarem piramidy w Gizie.
Przed szczytem ugrzęzłyśmy w spływającym lawinowo wczesnowiosennym błocku, jednak dotarłyśmy do odsłoniętych przez archeologów-amatorów potężnych płyt piaskowych, z których ponoć zbudowana jest całość, dziś zarośnięta gęstym lasem. Piramidy są trzy – Słońca, Księżyca i Smoka. Są ułożone zgodnie z kierunkami świata. Najwyższa ma 213 metrów wysokości. Mają spłaszczone wierzchołki i – ponoć – boczne wejścia w głąb. Takie są teorie.
Faktem jest, że są urocze i pobudzają wyobraźnię. Pozwalają na odwiedzenie bośniackiej prowincji, do której nie dociera zmasowany ruch turystyczny. Poza tym nie ma tam znaków „opasnost' od mina” i można bezpiecznie potrawersować bez strachu, że wdepniemy w jedną z min, którymi nadal nafaszerowana jest ta część Półwyspu Bałkańskiego. Warto. Pół dnia wystarczy.
19.02.14, 13:33
Intrygujące, nawet dla kogoś kto ma się za tagieego co się trochę "zna". Świeże spojrzenie na stare problemy. Gratulacje za wytrwałość w podróży i konkret w opisie (nie zabijający przeżytych doznań!). Życzę Ci wielu następnych przygód. Zarówno w szerszym, jak i węższym gronie :-)
19.02.14, 10:49
Jestem pod wrażeniem podróży, przeżyć, wspomnień i tego, że chciało Ci się to opisać w dodatku w sposób interesujący i zachęcający do poznania czegoś więcej niż sam przedsmak...;) Życzę powodzenia, będę głosować
19.02.14, 10:44
Pani Małgosiu, dziękuję! Kawa wystarczy, ewentualnie paczka chusteczek ;) PS. Głosować można raz dziennie, codziennie :)
19.02.14, 09:20
Wspaniałe, wszystkie będziemy głosować i... zapraszam na spotkanie do biblioteki, jak się popłaczemy będzie cała paczka papierosów ;)
18.02.14, 20:56
:) Dziękuję! Forma nieco ograniczona, bo same opisy okoliczności przyrody, ale to dopiero przedsmak!
18.02.14, 19:53
Karolino! Muszę pogratulować.Wspaniałe zdjęcia i wspaniałe komentarze.Będę głosować,bo warto na taką ciekawą osobowość!Serdecznie życzę następnej przygody.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Liczba opinii: 0 |
Średnia ocen: 0.00
Autor: Angelina Sielewicz
Data publikacji: 22.02.2015 20:09
Liczba odwiedzin: 15355
Po moich częstych wypadach do Paryża nadszedł czas, by odwiedzić jedną z byłych francuskich kolonii, miejsce, skąd imigranci przybywają do stolicy Francji. Gdy nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się długo, przyjechałam tutaj, do Senegalu. Dakar – stolica kraju – podarowała mi upragnione słońce, leniwe tempo życia i zderzenie z zupełnie innym światem. »
Autor: MelanosChole
Data publikacji: 11.02.2015 21:19
Liczba odwiedzin: 6674
Jedziemy na Oktoberfest?! – padło ni stąd, ni zowąd na wieczornym spotkaniu towarzyskim. I choć znajdowaliśmy się właśnie na „drugim końcu” Niemiec, rano byliśmy zwarci i gotowi, by wyruszyć z położonej tuż przy granicy z Belgią i Holandią Kolonii na samo południe – do Bawarii, a tam skosztować piwa warzonego w monachijskich browarach. Podróż okazała się długa i męcząca – to jednak sztuka przejechać całe Niemcy za 16 euro w dwie strony na tzw. Wochenendeticket. Ale udało się! Podekscytowani ruszyliśmy z dworca w kierunku Theresienwiese, gdzie co roku odbywa się festiwal. »
Autor: Ewelina Sadura
Data publikacji: 07.11.2014 13:08
Liczba odwiedzin: 10488
Wjazd samochodem na drugi co do wielkości szczyt w Chorwacji – Sveti Jure. Relacja z jesiennej wyprawy do Parku Narodowego Biokovo. Opis terenu, warunków podróży oraz niezapomnianych widoków. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 18.09.2014 13:12
Liczba odwiedzin: 8443
Na naszą czteroosobową drużynę składają się aż 3 narodowości. Lubimy dokumentować odbyte podróże, a ze względu na multi-culti charakter rodziny postawiliśmy na kręcenie filmików. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 11.09.2014 11:44
Liczba odwiedzin: 8557
Skandynawia? Tam nie zabierają na stopa! – opinia to powszechna. Przeczytać można tysiące opisów, jak to Norwegowie odmachują w odpowiedzi na wyciągnięty kciuk lub zatrzymują się tylko po to, aby zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy. No bo jak to – młody człowiek, a nie stać go na samochód? O północy kraju już w ogóle szkoda gadać, bo tam przecież nikt nie jeździ. Jeśli ktoś zabierze, to tylko obcokrajowiec. Rzuciliśmy wyzwanie autostopowi w Norwegii. I to nie byle jakie, bo łapaliśmy we trójkę, rozdzielić się było trudno, z racji posiadania tylko jednego namiotu. Jak trójce archeologów stopowało się w kraju reniferów i trolli, możecie poczytać poniżej. »
Autor: Przez Kontynenty
Data publikacji: 01.09.2014 11:37
Liczba odwiedzin: 7439
Dużo wydarzyło się od kiedy ostatnio pisaliśmy się, gdy wjeżdżaliśmy do Birmy. My, czyli Maciek, Kuba i Tomek – ówczesny skład ekipy Przez Kontynenty. Birma jako kraj wychodzący spod rządów junty wojskowej dopiero otwiera się na turystów, ale ludzie są tam niezwykle przyjaźni i uśmiechnięci. »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 06.08.2014 15:38
Liczba odwiedzin: 6591
Relacja z motocyklowej wyprawy po Ameryce Południowej „MS Chrobry – ostatni transatlantyk międzywojennej Polski”. Wiesława i Krzysztof Rudź wyruszyli w poszukiwaniu potomków emigrantów z Chrobrego, który swój ostatni pasażerski rejs odbył w 1939 roku. Czy udało im się przejechać całą zakładaną trasę i czy spotkali rodaków? O tym dowiecie się w obszernej relacji z podróży. »
Autor: Barbara Szczechla
Data publikacji: 14.07.2014 19:24
Liczba odwiedzin: 8901
Witajcie! Chciałabym podzielić się z Wami przeżyciami z mojego pierwszego w życiu spotkania ze szwedzkim zespołem Roxette podczas jednego z ich licznych koncertów, tym razem w stolicy Niemiec. Nie ukrywam, że na spotkanie to czekałam 20 lat i choć od tamtego czasu minęły już prawie 3 lata, wspomnienia nadal są we mnie bardzo żywe. »
Autor: Piotr Szczepanowski
Data publikacji: 02.07.2014 14:53
Liczba odwiedzin: 9149
Relacja z rowerowej wyprawy. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 02.07.2014 13:32
Liczba odwiedzin: 32414
Pewnego dnia Vathsan zapytał się mnie: „Olu, czy weźmiesz ze mną ślub na Vanuatu?” »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 13.06.2014 13:14
Liczba odwiedzin: 5322
Nie ma znaczenia czy podróżujemy dla muzeów, starożytnej architektury, czy tylko w celach zakupowych. Islandia jest miejscem, które odbierze mowę nawet tym niewzruszonym naturą. To chyba jeden z nielicznych skrawków ziemi, gdzie tak wyraźnie uwidacznia się potęga 4 żywiołów. Potęga, która na każdym kroku uświadamiała nam jak kruchy jest człowiek w porównaniu z siłami natury. Czy udało nam się pokonać 4 żywioły? Nie. I raczej nigdy nie damy rady ich pokonać. Miesięczna wyprawa wywołała u nas jeszcze większy respekt do natury. Kiedy stoi się przy potężnej ścianie lodowca, czy przy jeziorze do którego wpadają z wysokości setki hektolitrów wody, ma się wrażenie, że człowiek został zrównany do poziomu tych mchów, które porastają całą wyspę. Zresztą co tu dużo gadać! Zobaczcie sami. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 01.06.2014 10:05
Liczba odwiedzin: 5401
Podróżując smakiem różowego wina Prowansji nie mogliśmy ominąć tego miejsca. Muzeum wina prowadzone od pokoleń przez rodzinę, która jednocześnie jest jednym z znanych producentów tego napoju. Miejsce jak przystało na siedzibę muzeum wina – szacowne – Chateauneuf du Pape. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 24.05.2014 22:11
Liczba odwiedzin: 32113
Nasze pasje to podróże we własnym rytmie, niezależnie i bez tłoku, Dlatego preferujemy wyjazdy własnym samochodem. Największa z pasji to Prowansja. Kraj różowego wina. »
Autor: Ewa Pluta
Data publikacji: 19.05.2014 12:07
Liczba odwiedzin: 10295
Pewnego wrześniowego poranka wylądowałam na lotnisku w Taszkencie. To wydarzenie zapoczątkowało trwający 2 tygodnie ciąg pozytywnych przygód, wśród których najlepszą było poznawanie nowych, arcyciekawych ciekawych miejsc w tej przyjaznej turystom, centralnoazjatyckiej republice. Kilka z miejsc zrobiło na mnie szczególne wrażenie. Oto one: »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 14.05.2014 14:32
Liczba odwiedzin: 6515
Gdybym chciał rozpocząć tą historię, musiałbym się cofnąć o kilkanaście miesięcy. Wpadliśmy wtedy na pomysł wyjazdu do Ameryki Południowej. Po kilku tygodniach luźnych dyskusji i rozważań wraz z żoną nasz plan nabrał konkretnych kształtów. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:19
Liczba odwiedzin: 5264
Turkusowe wody Morza Egejskiego rozkochały mnie już wiele lat temu, gdy po raz pierwszy przecierałam podróżnicze szlaki tureckich i greckich wybrzeży. W związku z tym, że Dardanele łączy Morze Egejskie z Morzem Marmara, wystarczy kilka godzin, by znaleźć się nad czarującym wybrzeżem egejskim, którego błękitne wody mają całkowicie odmienny kolor oraz zapach. Ten malowniczy widok dopełnia soczysta roślinność i wysokie zbocza górskie. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:11
Liczba odwiedzin: 5115
W latach 60. wybudowano pierwszy w Turcji most łączący wyspę z wybrzeżem nad wodami zatoki. Dziś turyści z łatwością mogą kursować między lądem a wyspą Cundą, korzystając z lokalnych dolmuszy oraz wyjątkowo tanich, wieloosobowych taksówek. Cunda oferuje mnóstwo wspaniałych, klimatycznych knajpek, w których skosztować można pysznego wina oraz ryb. Sam klimat miejsca to już fascynująca mieszanka greckich oraz tureckich wpływów. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 20.04.2014 23:49
Liczba odwiedzin: 4994
I Festiwal „Kontynenty” to dosyć młoda inicjatywa podróżnicza podjęta przez trzech lubelskich podróżników: Bartka Szaro, Daniela Kornasa i Pawła Hadriana. Trzeba przyznać, że panowie, którzy mają już doświadczenie w organizowaniu tego typu eventów, ruszyli z kopyta. Ich pomysł został doceniony, o czym świadczyła liczna publiczność, która zasiadła w lubelskiej Chatce Żaka 4-5 kwietnia tego roku. Okazało się, że „Kontynenty” to znakomita okazja do spotkania podróżników z całej Polski i posłuchania ich fascynujących opowieści. »
Autor: Damian Laskowski
Data publikacji: 11.04.2014 12:25
Liczba odwiedzin: 161269
Wyobraź sobie, że biwakujesz na lodzie ogromnego jeziora. Jest Ci ciepło, bo zanurzyłeś się w śpiworze – jedynym miejscu, w którym nie zamarzniesz tej nocy. Jesteś już gotowy do snu. Piszesz coś jeszcze w swoim dzienniku, za chwilę zamierzasz zasnąć. Wtedy dobiega odgłos pękającego lodu, woda uderza o tafle akurat pod twoim namiotem robiąc ogromny huk. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 15.03.2014 21:43
Liczba odwiedzin: 7297
Relacja z wyprawy w dwa pasma górskie położone w indyjskich Himalajach, obszar, który nazwać można wciąż jeszcze „żywym” Tybetem, a który powoli znika – w tym przypadku nie na skutek represji politycznych, a ze względu na niepohamowany rozwój cywilizacji. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 23.02.2014 15:54
Liczba odwiedzin: 3732
Podróż to jedno, autostop – drugie. A to co zostaje w pamięci to również doświadczenia i historyjki, które można snuć bez końca. Bo podróż czasem trzeba po prostu wystrzymać.... »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 22.02.2014 14:38
Liczba odwiedzin: 6831
Relacja z wyprawy w Andy i wejścia na najwyższy szczyt obu Ameryk połączona z analizą dlaczego góra ta, uważana powszechnie za łatwą, zbiera tak duże śmiertelne żniwo wśród zdobywców. »
Autor: Magda Mroczek
Data publikacji: 16.02.2014 22:36
Liczba odwiedzin: 6150
Na zwiedzanie Brazylii, największego państwa Ameryki Południowej, miałam jedynie 28 dni. W tym czasie udało mi się spędzić czas w tętniącym życiem Rio de Janeiro, odbyć praktyki medyczne w szpitalu w Recife, poopalać się na najpiękniejszej brazylijskiej plaży Porto e Galinhas i przeżyć 2 cudowne dni w uroczej wiosce Morro de São Paulo. »
Autor: Monika Drążewska
Data publikacji: 16.02.2014 14:55
Liczba odwiedzin: 37447
To było najwspanialsze 30 dni naszego życia! Podróż przez 3 kraje: Boliwia, Chile, Argentyna. Jeepem, rowerem, autobusem i przede wszystkim autostopem, łącznie ponad 6600 km, z czego 4825 przejechaliśmy za darmo. Od płaskowyżu w Boliwii po najdalej na południe wysunięte miasto świata. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 15.02.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 5022
Anglia zazwyczaj kojarzy się z Londynem, tymczasem jest wiele angielskich miasteczek, które zdecydowanie bardziej oddają klimat i atmosferę tego kraju. Dotarcie z centrum Londynu do Bath nikomu nie powinno sprawić problemów. Prosto z Victorii (stacja metra, z której odjeżdżają również autobusy i pociągi) kursują autobusy National Express, z biletami po 10 funtów. Wygodne siedzenia, dostępny internet, kierowca krzyczący do mikrofonu nazwy poszczególnych przystanków, trzy godziny drogi i jesteśmy w Bath. »
Autor: Sabina Piłat
Data publikacji: 15.02.2014 17:52
Liczba odwiedzin: 13976
Zapraszam Was na wyprawę niezwykłą, być może nie dla każdego*. Podróż za jeden uśmiech. Podróż do Azji. Czekają Was atrakcje takie jak dzienne i nocne szaleństwa w Bangkoku, podróże pociągiem, podróże autostopem, nocleg za 4 zł w Ban Na, nocleg bez planu wśród uśmiechniętych mieszkańców Ban Tase, Błękitna Lagoona w Vang Vieng, masaż u mnichów, Biała Świątynia i miasto małp. »
Autor: Bartosz Bandurowski
Data publikacji: 14.02.2014 12:23
Liczba odwiedzin: 6306
KATAR, TAJLANDIA, KAMBODŻA, BIRMA 31.12.2013 - 21.01.2014 Całkowity koszt: 4800 zł Warszawa, Doha, Bangkok, Siem Reap, Tonle Sap, Ankor Wat, Bangkok, Mandalay, Sagaing, Inwa, Amarypura, Mandalay, Bagan, Góra Popa, Bagan, Jezioro Inle, Meiktila, Yangon, Ngwe Saung, Yangon, Bago, Yangon, Bangkok, Doha, Warszawa »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 09.02.2014 23:13
Liczba odwiedzin: 3937
Zaproszenie na festiwal, przysłane przez Ekwadorczyków spotkało się w chłodnej, jesiennej Polsce z wyjątkowo gorącym przyjęciem. Oczywiście, oprócz zachwytów padały również głosy „rozsądku”, żeby uważać, mieć przy sobie wszystkie pieniądze, pilnować bagażu… Nieważne, że nikt z grupy nie znał hiszpańskiego. Gorący klimat kusił, a pomysł zobaczenia środka kuli ziemskiej od razu przypadł każdemu do gustu. Jedziemy. Buenos dias Ecuador!!! »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 01.02.2014 17:48
Liczba odwiedzin: 47275
Gruzja jako kraj, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród turystów z Polski, była opisywana w artykule sprzed tygodnia. Ale zgodnie z obietnicą – oto opis relacji z podróży autostopem po Gruzji, która oprócz informacji teoretycznych może zachęcić do podróży ostatnich malkontentów. »
Autor: Magdalena Dietrich
Data publikacji: 26.01.2014 21:59
Liczba odwiedzin: 9531
Plecak, namiot, atlas Europy i kartka z napisem: „Przed siebie”. Tak zaczyna się blisko trzytygodniowa podróż bez konkretnego planu, za to z dużą otwartością na poddawanie się temu, co wydarza się po drodze. Drodze, która finalnie prowadziła po Bałkanach. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 26.01.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 35635
Gruzja ostatnimi laty staje się bardzo modnym celem wyjazdów dla Europejczyków. A prym wiodą chyba Polacy, dla których jest to niezwykłe połączenie swojskości z niewielką dawką egzotyki. A jaki jest najlepszy sposób komunikacji w kraju z dość słabym systemem transportu publicznego? Oczywiście – autostop! »
Autor: Kacper Dziekan
Data publikacji: 26.01.2014 15:33
Liczba odwiedzin: 5563
Toskanię często określa się mianem raju na ziemi. Znajduje to odbicie w popkulturze, czego efektem są kolejne filmy i książki w stylu „Pod słońcem Toskanii”, czy „Mądrość Toskanii”, w których autorzy ukazują sielankowe życie w tej baśniowej krainie. »
Autor: Michał Kuban
Data publikacji: 25.01.2014 15:41
Liczba odwiedzin: 5879
Nie był to mój pierwszy pobyt w Wiedniu, ale dla atmosfery panującej w tym mieście podczas adwentu warto było odwiedzić je po raz kolejny. Bajeczne jarmarki bożonarodzeniowe, rozstawione pod każdym ważniejszym habsburskim zabytkiem, przyciągały masy Austriaków, a także wielu zagranicznych gości. »
Autor: Katarzyna Chojecka
Data publikacji: 24.01.2014 15:42
Liczba odwiedzin: 6466
Witajcie w „terenie”, czyli krótka rozprawa o tym, jak pobyt na badaniach terenowych łączy się z pracą, czy antropolog to zawód, czy styl życia oraz gdzie szukać funduszy na wyjazd. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 24.01.2014 14:51
Liczba odwiedzin: 5478
Relacja z wyprawy na płaskowyż Saimaluu Tash w prowincji Jalal Abad w Kirgistanie, gdzie znajduje się ponad dziesięć tysięcy petroglifów, naskalnych rysunków, z których najstarsze liczą cztery tysiące lat. Pomimo uznania miejsca za unikatowe w skali światowej, wciąż bardzo trudno jest się tam dostać (głównie ze względu na warunki atmosferyczne – dostępność przez 1 miesiąc w roku). Kiedy odwiedziłam to miejsce, podobno byłam pierwszą osobą od kilku lat, która tam dotarła. »
Autor: Magda Świetlik
Data publikacji: 22.01.2014 14:11
Liczba odwiedzin: 6116
Już niedługo w Chinach obchody Nowego Roku, a tuż przed nim początek exodusu milionów Chińczyków, którzy to najważniejsze dla nich święto obchodzą w rodzinnym gronie. A to często oznacza pokonanie tysięcy kilometrów, po to tylko, by te parę dni w roku spędzić wraz z bliskimi. »
Autor: Krzysztof Rudź
Data publikacji: 15.01.2014 09:02
Liczba odwiedzin: 5077
W chwili kiedy czytacie ten tekst jesteśmy już w Ameryce Południowej. W pierwszej połowie grudnia załadowaliśmy nasze motocykle na przyczepkę i wyruszyliśmy z Gdyni do Hamburga. »
Autor: Marcin Łazowski
Data publikacji: 18.12.2013 13:37
Liczba odwiedzin: 76024
Wyprawa Viking Ride 2013 zrodziła się z marzeń o podboju krajów skandynawskich oraz poznaniu bliżej miejsca pochodzenia dawnych Wikingów, walecznych ludów z Północy, odkrywców i podróżników morskich. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 04.12.2013 09:18
Liczba odwiedzin: 182661
Bajkał – wystarczy zajrzeć do Wikipedii i już można się dowiedzieć, że to najgłębsze jezioro świata, w którym żyje wiele endemicznych gatunków, których na próżno szukać w jakimkolwiek innym zakątku świata. Turyści z całej Rosji i nie tylko przyjeżdżają tam wypoczywać, aby móc potem powiedzieć „byliśmy nad Bajkałem”. Dla nas owo jezioro było pretekstem do podjęcia podróży. Jedziemy nad Bajkał. I co dalej? »
Autor: Szlakiemwulkanow.blogspot.com
Data publikacji: 26.11.2013 14:05
Liczba odwiedzin: 33080
Planując wyprawę, której celem miało być zdobycie czterech pięciotysięczników mieliśmy świadomość, że napotkamy wiele trudności, jednak nie przypuszczaliśmy, że problemy zaczną się jeszcze przed wyjazdem. »
Autor: Iwona Suwara/Ekspedycja IV Kongo
Data publikacji: 26.11.2013 09:41
Liczba odwiedzin: 29421
Afryka to kontynent wielu kontrastów i prawdziwa mieszanka wielu kultur. Tereny górzystych wzniesień i piaszczysty saharyjski bezkres, niepowtarzalny klimat lokalnych wiosek i większych miast. Uczestnicy Expedycji IV Kongo musieli zmagać się z niełatwymi warunkami podróży, niesprzyjającym klimatem i niekiedy z własnymi słabościami. Jednak dla wytrwałych miłośników off-roadu nie istnieją rzeczy niemożliwe. »
Autor: Przez-kontynenty.pl
Data publikacji: 22.11.2013 14:27
Liczba odwiedzin: 45810
Minęły już trzy miesiące, od kiedy wyruszyliśmy w podróż autostopem dookoła świata. Odwiedziliśmy 15 krajów, pokonaliśmy ponad 16 tysięcy kilometrów, złapaliśmy 118 stopów i przeżyliśmy masę przygód. Czas więc na krótkie streszczenie tego, co się do tej pory wydarzyło. »
Powered by Webspiro.