Dziś jest 16.09.2025
Imieniny obchodzą Edyta, Kornel, Kamila, Antym
Autor: pat.radek@gmail.com
Data publikacji: 21.05.2015 12:15
Liczba odwiedzin: 98391
Po wyprawie do Islandii - krainy magii, harmonii i piękna niczym niezmąconej przyrody - poszukiwaliśmy inspiracji na kolejną wyprawę. Po kilku interesujących pokazach podróżniczych, wielu zasłyszanych opowieściach oraz godzinach spędzonych na przeszukiwaniu artykułów - wybór padł na Gruzję, która zaciekawiła nas na tyle, by spróbować odnaleźć odpowiedzi na kilka nurtujących pytań. Czy opowieści o gruzińskiej gościnności są prawdziwe? Czy Gruzini potrafią przepić Polaków? Czy mieszkańcy darzą nas sympatią, o jakiej często się słyszy? Gdy ubiegły rok wielkimi krokami zbliżał się ku końcowi - zadzwonił do mnie Kamil mówiąc, że na Wielkanoc lecimy do Gruzji. OK.
Po krótkim wstępie czas przenieść się do dnia 5.04.2015r. na lotnisko Chopina w Warszawie, kilka minut przed północą. W międzyczasie do naszej grupy dołączyło sześciu kolejnych śmiałków, tworząc dziewięcioosobową paczkę.
DZIEŃ 0 - WARSZAWA
Wylot punktualnie o północy, samolot odrywa się od pasa startowego w kierunku krainy Kartlów. Zupełnym zaskoczeniem jest niemal stuprocentowe zapełnienie samolotu, jednak to tylko początek niespodzianek…
DZIEŃ 1 - KUTAISI/BATUMI
L
ądujemy zgodnie z oczekiwaniami, spoglądamy na zegarek - godzina 3:40… zaraz… przecież jest 5:40 - zapomnieliśmy o zmianie czasu +2h. Warto zaznaczyć, iż lotnisko w Kutaisi zaprojektowane zostało bardzo praktycznie i ze smakiem. Po szybkiej kontroli celnej udajemy do wyjścia. W tym momencie otacza nas grupa „taksówkarzy-naciągaczy”, oferujących „tani” przejazd, gdzie tylko zapragniemy. Jedyne 90 EUR i niemal natychmiast jesteśmy w Batumi. Czytając jednak wcześniej opisy wielu podróżujących wiedzieliśmy już, iż cena ta jest mocno zawyżona. Po długich negocjacjach (a raczej odganianiu) znajdujemy starszego pana, który za mniej niż połowę pierwotnej ceny zabiera nas w podróż do „Perły Morza Czarnego” – Batumi. Ponad trzy godziny spędzamy na próbach odespania lotu, słuchaniu gruzińskich hitów radiowych oraz podziwianiu mijanych miejscowości. W czasie przejazdu do miasta przyglądaliśmy się licznym budynkom, przyciągającym wzrok niecodziennym wzornictwem i wykończeniem. Jednak na każdym kroku dało się odczuć zarówno piętno mijającego czasu, jak i widoczny brak funduszy na renowację tych obiektów.
Trzecie co do wielkości miasto Gruzji – Batumi - wita przyjezdnych widokiem futurystycznych budowli. Kurort jednak, sam w sobie, nie zachwyca. To mieszanka wielu stylów architektonicznych oraz połączenie przepychu z kontrastującymi, zaniedbanymi kamienicami – widok z oddali jest bardziej reprezentatywny. Budynkami, których widok zapada w pamięć są - gmach Politechniki, Hotel Sheraton czy Wieża Alfabetu – naszym zdaniem najciekawsza konstrukcja w mieście. Ciekawostką jest nietypowy McDonald’s, na piętrze którego znajduje się ogród, dostępny dla klientów. W Batumi udaliśmy się również na spacer miejskim bulwarem wzdłuż brzegu Morza Czarnego. Wczesna pora czy nawet niska temperatura wody nie powstrzymała części z nas przed kąpielą oraz chwilą relaksu przy kamienistym nabrzeżu.
Przy porcie znajduje się koło widokowe (3 GEL/os), z którego rozciąga się bajkowy widok na miasto oraz okoliczne Góry Mescheckie. Jako obowiązkowy punkt wyprawy polecamy Plac Europejski, będący sceną dla wielu gwiazd muzyki rozrywkowej oraz miejscem świętowania Nowego Roku. Jednym ze słynnych obiektów jest Wieża Czaczy - miejsce, w którym do niedawna, punktualnie o 19.00 wypływał lokalny trunek. Niestety, atrakcja ta nie jest już dostępna.
Przy placu nieopodal napotykamy trójkę młodych Gruzinów, którzy po usłyszeniu skąd pochodzimy zapraszają nas do wspólnego spędzenia popołudnia. Po wypiciu kilku piw, rozmowach o polityce, stosunkach polsko-gruzińskich, światopoglądzie, jak i rzeczach błahych - w czterech językach równocześnie (angielski, polski, rosyjski i gruziński) - udajemy się na naszą pierwszą małą suprę. Wsłuchujemy się w toasty nowo poznanych przyjaciół, po raz pierwszy delektując się prawdziwą gruzińską kuchnią. W regularnych odstępach czasu w górę wędrują kielichy pełne wina. Po tym miłym, spontanicznym popołudniu w radosnych nastrojach udajemy się na dworzec kolejowy w Makhindjauri.
W obawie przed brakiem wolnych miejsc, bilety na pociąg zakupiliśmy jeszcze przed wyjazdem (https://biletebi.ge). Co prawda opłata zawiera niewielką prowizję (ok. 2-3 zł), jednak strona dostępna jest w języku angielskim i bez większych problemów można dokonać płatności kartą debetową. Oficjalna strona kolei gruzińskiej to http://tickets.railway.ge - zakup biletów przez ludzi nieposiadających gruzińskiego IP bywa niestety problematyczny. Przed wejściem do odpowiedniego wagonu konduktor porównał nasze bilety ze swoją listą, natomiast wcześniej w kasie potwierdzono nam rezerwację. Czas teraz na pochwałę kolei gruzińskiej - wagony były czyste i zadbane; miejsca siedzące wygodne; w korytarzach znaleźć można automaty z jedzeniem oraz ciepłymi napojami; przy siedzeniach znajdują są kontakty, gdzie naładujemy sprzęt mobilny. W całym pociągu dostępna jest bezpłatna sieć Wi-Fi.
Po 6-ciu godzinach podroży pociągiem Georgian Railways docieramy do stolicy. Na dworcu czeka na nas kierowca taksówki zamówiony przez gospodynię naszego hostelu. Po zapakowaniu plecaków do niewielkiego busa ruszamy w nieznanym dla nas kierunku (mieliśmy wrażenie, że kierowca również nie do końca wiedział, gdzie ma jechać). Kilka minut później docieramy do GUEST HOUSE IRINA, gdzie czeka na nas serdeczne powitanie. Pomimo iż zegar wskazywał 1.20 nad ranem, czekała na nas obfita, ciepła kolacja, nie zabrakło również domowego wina.
Zmęczeni intensywnym dniem, zasnęliśmy jak małe dzieci.
DZIEŃ 2 TBILISI
Po odespaniu dnia poprzedniego gospodyni – racząc nas pysznym śniadaniem - nie pozwoliła nikomu odejść od stołu z pustym żołądkiem. Koło południa wyruszyliśmy do centrum Tbilisi, rozpoczynając przygodę na targu staroci. Na straganach można było zakupić niemal wszystko- począwszy od ikon, poprzez zastawę i porcelanę, stare mundury i pamiątki wojenne, skończywszy na gruzińskiej wersji Windows 8. W trakcie dnia skosztowaliśmy wielu lokalnych przysmaków, m.in. znane chaczapuri (chaczo- ser/twaróg, puri- chleb). Ciasto może być zarówno chlebowe, francuskie, jak i drożdżowe. Nadzienie to zwykle niesłony ser podpuszczkowy, bądź połączenie sera z ziemniakami. Gruzini mawiają, iż nie ma jednego wspólnego przepisu - każda gospodyni posiada swój własny. Potwierdzamy – każdy z zakupionych placków miał swój unikalny smak, różny w zależności od miejsca zakupu. Przy odrobinie szczęścia można również spróbować chaczapuri w wersji z jajkiem sadzonym (chaczapuri adżaruli), lecz nam się to niestety nie udało. W wielu miejscach spotkać można rozwieszone lokalne słodkie przysmaki - czurczele(orzechy włoskie lub laskowe zatopione w zagęszczonym soku winogronowym, następnie suszone), tworzące wielobarwne kompozycje ozdabiające stragany.
Gruzini są niesamowicie życzliwym i pomocnym narodem, o czym mieliśmy okazję przekonać się niejednokrotnie. Podczas zwiedzania miasta natrafiliśmy na przeszkodę, jaką była 6 pasmowa ruchliwa ulica – chodnik po prostu nagle się skończył, natomiast do przejścia należało się cofnąć prawie 500m. Prosty wybór: albo próbujemy przedostać się na drugą stronę pomiędzy pędzącymi samochodami, albo zawracamy do punktu wyjścia. Z pomocą przyszedł nam taksówkarz, który po usłyszeniu, iż jesteśmy Polakami podrzucił nas do celu. Gdy wspomnieliśmy o chęci zakupu wina na pobliskim targu, jegomość gwałtownie zatrzymał samochód, podbiegł do bagażnika i ku naszemu zaskoczeniu wyciągnął baniak własnego, szkarłatnego wyrobu. Swoją drogą, wiele osób w Gruzji nie rozstaje się zbyt często z winem domowej produkcji.
Ulice miasta oczarowały nas połączeniem urzekającego klimatu postsowieckiego z zachodnią nowoczesnością. Spacerując wzdłuż Placu Wolności natknęliśmy się na malutki stragan oferujący regionalne przyprawy i mieszanki ziół - grzechem byłoby nie skorzystać z okazji (ok 2GEL za ok. 100g). W ten właśnie sposób, część z nas, stała się szczęśliwymi posiadaczami pamiątek o wyjątkowym smaku i zapachu.
Przechadzając się po Starym Mieście, przystawaliśmy co parę kroków, by przyjrzeć się architekturze Tbilisi. W przydrożnych knajpkach odkrywaliśmy kolejne specjały lokalnej kuchni. Po spacerze trwającym ponad dwie godziny dotarliśmy do kolejki linowej prowadzącej na wzgórze Narikala, z którego rozciąga się widok na panoramę miasta. Na wzgórzu znajdują się pozostałości po starożytnej twierdzy z IV wieku. Większość ocalałych fortyfikacji datuje się jednak na XVI-XVII wiek. Spacerując, mogliśmy z bliska zobaczyć jeden z kluczowych symboli regionu - pomnik Matki Gruzji dzierżącej w jednej ręce miecz (symbolizujący ochronę przed nieprzyjaciółmi), w drugiej zaś kielich wina (nawiązujący do serdecznego przywitania przyjaciół). Schodząc ze wzgórza, odwiedziliśmy niedawno odrestaurowaną cerkiew św. Mikołaja znajdującą się na niższym dziedzińcu. Ostatnim punktem programu tego dnia było zwiedzenie Soboru Trójcy Świętej - największej budowli sakralnej w kraju, co więcej jednej z największych na świecie. Znaczną część prawosławnych budowli sakralnych cechuje podobny wystrój wnętrz, jednak ta świątynia naprawdę imponuje swoimi rozmiarami (5000m2).
Po zejściu z wzniesienia prowadzącego do Soboru rozdzieliliśmy się – mniejsza część grupy udała się do hostelu metrem, reszta zaś postanowiła wrócić spacerem przez uboższe dzielnice miasta. Przemierzając kolejne przecznice, napotykaliśmy zaniedbane domostwa, dzieci bawiące się na ulicach, dało się również odczuć wzrok mieszkańców, którzy obserwowali nas ze swoich okien. Z pewnością nie jest to częsty punkt odwiedzany przez wycieczki zagraniczne. Po drodze zajrzeliśmy do kilku mniejszych sklepów co pozwoliło na ciekawe zakupy, w tym, sprzedawane na wagę, różne gatunki kawy ziarnistej o specyficznym zapachu i mocnym smaku (2-4GEL- za 100g). Nazwy i źródła pochodzenia pozostaną dla nas zagadką – niestety sprzedawczyni mówiła jedynie po gruzińsku. Po powrocie nasza gospodyni ze szczerym uśmiechem na twarzy podała wyborną kolację, w czasie której nie zabrakło oczywiście wina.
DZIEŃ 3 - DROGA DO STEPANCMINDA
Kolejny dzień przywitał nas ciepłymi promieniami słońca oraz bezchmurnym niebem. Samochody, które wynajęliśmy za pomocą strony http://4x4carrental.ge zostały podstawione przez pracownika firmy pod sam hostel. Wypożyczenie dwóch pojazdów (Nissan Pathfinder oraz Land Cruiser 105) na okres dwóch dni wyniosło nas 320$. Jako dodatek otrzymaliśmy telefony z darmowymi połączeniami wewnątrz sieci. Czas w drogę. Wyjazd ze stolicy okazał się wyzwaniem nawet dla doświadczonych kierowców - wyprzedzanie na trzeciego, omijanie wybiegających na jezdnię przechodniów czy zupełny brak przestrzegania zasad ruchu drogowego - były na porządku dziennym. Miłe zaskoczenie spotkało nas, gdy podczas przejazdu zaczęło brakować paliwa w jednym z samochodów. Nic nie wskazywało na to, że w okolicy znajduje się stacja benzynowa – zatrzymaliśmy się więc na posterunku policji, by poprosić o pomoc. Kwadrans później mogliśmy ruszać dalej – za sprawą miejscowego rolnika kilka dodatkowych litrów paliwa uzupełniło nasze uszczuplone zapasy.
Gruzińska Droga Wojenna pozwala podziwiać panoramę regionu oraz dostarcza odrobiny przyjemności miłośnikom off-road’u. Niektóre fragmenty są obecnie remontowane – nierówny teren oraz obecność ciężkiego sprzętu bywają utrudnieniem. W miarę zbliżania się do celu i zwiększania wysokości warunki pogodowe ulegały pogorszeniu – najpierw spadł deszcz, później wjechaliśmy w tereny ośnieżone. Jakiś czas później naszym oczom ukazały się ośnieżone szczyty Kaukazu, droga stała się wyboista i zdecydowanie trudniejsza – miejscami na poboczu można natknąć się na porzucone wraki ciężarówek i samochodów osobowych. Zaznaczyć warto, iż granica z Rosją, na północy, jest otwarta – świadczyły o tym długie kolejki tirów oraz niezadowolenie kierowców czekających na kontrolę odpowiednich służb. Gdy dorwał nas „mały głód” zatrzymaliśmy się w niewielkiej przydrożnej piekarni, gdzie zjedliśmy najsmaczniejsze dotąd chaczapuri.
Późnym popołudniem docieramy do podnóża szczytu, na którym znajduje się słynny monastyr Cminda Sameba. Droga okazała się trudniejsza niż szacowaliśmy - zmęczenie i późna pora skłoniły nas do podjechania samochodem możliwie najwyżej jak się dało. Niestety, zaśnieżona i rozjeżdżona ścieżka uniemożliwiła nam dotarcie na szczyt wzniesienia. Pozostałe strome podejście wymagało odrobiny dodatkowego wysiłku. Po męczącej wędrówce (i licznych upadkach) naszym oczom ukazał się cel naszej wspinaczki - Cminda Sameba.
We wnętrzu monastyru panuje urzekający nastrój spokoju i niczym niezmąconej ciszy. Ascetyczny wystrój pozostaje głęboko w pamięci - surowe, kamienne wnętrze, wiekowe ikony oraz stojący na uboczu malutki piecyk, wypełniający przestrzeń upragnionym ciepłem. Podniosły nastrój zaburza jedynie stragan z pamiątkami stojący w rogu klasztoru.
Droga powrotna była znacznie szybsza i zabawniejsza - niczym bobsleiści zjechaliśmy na naszych szanownych czterech literach po śniegu w dół (polecamy ;) ). Hostel u Mai (godny polecenia), w którym zakwaterowaliśmy się tej nocy znajdował się w pobliskiej miejscowości Stepancminda – jeden z gospodarzy oczekiwał nas na pobliskiej stacji benzynowej. Szczęśliwi, choć zmęczeni, dotarliśmy do miejsca noclegu, gdzie tradycyjnie już zjedliśmy wspaniałą kolację. Tego wieczora biesiadowaliśmy długo, wymieniając się doświadczeniami z wielu podróży.
DZIEŃ 4 - MIASTO W SKALE, GORI
O poranku wyruszyliśmy w kierunku pierwszej stolicy Gruzji- Mcchetii. Warunki na trasie były koszmarne - opady śniegu utrudniły zjazd, nie obyło się bez kilku poślizgów – poprzedniej nocy zeszły lawiny śnieżne. Swoją drogą jesteśmy pełni podziwu zarówno dla mieszkańców okolic pokonujących drogę wiekowymi samochodami załadowanymi po brzegi, jak i dla kierowców marszrutek wyprzedzających na zakrętach z pedałem gazu wciśniętym w podłogę. Po kilku wymuszonych postojach, niebezpiecznym poślizgu zakończonym wyciąganiem pojazdu z rowu oraz umilaniu sobie drogi wchodzeniem w zakręty na hamulcu ręcznym - dotarliśmy do twierdzy Ananuri - fortecy należącej niegdyś do książąt Aragwi. Warto nadmienić, iż zamek ten był świadkiem kilkunastu bitew. Przy wjeździe do Mcchetii byliśmy świadkami przepędzenia stada owiec oraz krów przez środek zjazdu z autostrady. Pozostali kierowcy nie wyglądali na specjalnie zdziwionych zaistniałą sytuacją.
Późnym popołudniem docieramy do skalnego miasta Uplisciche - Twierdza Pana ( upali-pan/władca, ciche- twierdza). Ceny biletów kształtowały się następująco: normalny - 3 GEL, studencki/ ulgowy -1GEL. Kwadrans wcześniej ochrona pobliskiego ośrodka przemysłowego mierzyła do nas z wieżyczek strażniczych. Nic to. Widoki grot i pieczar datowanych na V wiek rekompensowały chwile pełne napięcia. Naprawdę trudno wyobrazić sobie, iż miejsce to niegdyś tętniło życiem – społeczność mieszkała w wydrążonych jaskiniach, znajdowały się tam miejsca kultu, teatr, apteka czy tunele będące bezpieczną drogą ucieczki przed nieprzyjacielem. Kompleks Uplisciche podzielony jest na trzy główne części: południową (dolną), centralną (środkową) i północną (górną). Centralna część jest największą spośród wymienionych – większość wszystkich konstrukcji w skale znajduje się właśnie tam. Swoiste skalne miasto funkcjonowało przed wiekami jako ośrodek polityczny i religijny kraju. Ze szczytu wzniesienia roztacza się zjawiskowa panorama regionu.
Kolejnym punktem na naszej trasie było rodzinne miasto Józefa Stalina - Gori. Nie omieszkaliśmy zwiedzić muzeum dedykowanego dyktatorowi, które w naszym odczuciu nie wyróżnia się w szczególny sposób na tle innych, podobnych obiektów. Na terenie obiektu znajduje się jedyny, ukryty w przejściach pomiędzy salami obraz przedstawiający przywódcę ZSRR bez makijażu (miał duże problemy z cerą po przebytej ospie). Bilety wstępu dla studentów kosztują 10GEL (legitymacje należy okazać, jednak nie sprawdzono nam ich dat ważności). W cenie tej mamy także możliwość obejrzenia wnętrza wagonu, którym podróżował Stalin. Wejście do samego wagonu kosztuje 5 GEL. W naszym odczuciu muzeum jest miejscem przeznaczonym jedynie dla prawdziwych pasjonatów i badaczy historii.
Kluczowym punktem dnia było spotkanie ze wspaniałymi ludźmi z portalu GRUZJA Z NAMI WARIATAMI, czyli z Valerianem Zakarashvili oraz Asią Vilbik. Po zakwaterowaniu w pobliskim hotelu oraz zmianie garderoby na odrobinę bardziej elegancką, udaliśmy się do restauracji na obiecywaną prawdziwą gruzińską suprę, przez duże „S”. Gospodarz wcześniej zachęcił nas opowieściami o wspaniałym, karmazynowym trunku własnej produkcji (co ciekawe, w Gruzji, dozwolonym jest przyniesienie swojego wina do restauracji, które zostanie podane do posiłku). Zaraz przy wejściu oczom naszym ukazał się ogromny dzban wina, cytując Valeriana: „jedynie 20-sto litrowy”. Kwadrans później rozpoczęła się uczta. Historię tego wieczoru pozostawimy dla siebie, gdyż nie sposób opisać, co się wtedy wydarzyło. Po licznych toastach (opowieści o przemowach trwających przeszło dziesięć minut nie są w żaden sposób przesadzone), rozmowach przy suto zastawionym stole, deklaracjach przyjaźni polsko-gruzińskiej oraz tańcach do upadłego czekał nas zasłużony sen w hotelowym pokoju. W miejscu tym dodać należy, iż taksówki w Gruzji są powszechnym i tanim środkiem transportu – za kilkukilometrowy przejazd opłata dwukrotnie wyniosła nas równe 1 GEL (za jeden samochód).
DZIEŃ 5 GORI- KUTAISI- FAIL DAY
Początek ostatniego dnia w Gruzji zwiastował totalną katastrofę. Tego poranka nawet „słońce zbyt głośno świeciło”. Po ciężkiej pobudce udaliśmy się na lotnisko Natakhtar pod Tbilisi, z którego planowo wylecieć mieliśmy niewielkim samolotem do miejscowości Mestia położonej wysoko w górach. Czekało nas kilkugodzinne oczekiwanie na odprawę zakończone, niestety, odwołaniem lotu w związku z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przelot jest ciekawą atrakcją, należy jednak liczyć się z możliwością jego odwołania - nawet na godzinę przed ustalonym czasem wylotu. Nie przypuszczaliśmy nawet, iż to właśnie wydarzenie rozpoczęło długą serię niepowodzeń ostatniego dnia pobytu.
Dzięki pomocy Valeriana udaliśmy się wynajętą marszrutką w kierunku Kutaisi. Pomimo bariery językowej między kierowcą, a naszą grupą dogadywaliśmy się nadzwyczaj dobrze. Większość z nas odsypiała poprzedni wieczór. Aby zrekompensować sobie odwołany lot, postanowiliśmy udać się do sławnej Jaskini Prometeusza znajdującej się niedaleko Kutaisi. Po przybyciu na miejsce okazało się, że atrakcja jest już nieczynna – kolejne prośby i próby wejścia do środka zakończyły się niepowodzeniem. Czas zaplanowany na eksplorację jaskini wykorzystaliśmy na miejscowym targu, witającym widokiem wielobarwnych stoisk ze świeżymi warzywami, owocami czy przyprawami oraz swojskim gwarem rozmawiających sprzedawców. Polski sanepid, z pewnością, dostrzegłby pewne uchybienia w sposobie sprzedaży świeżego mięsa i ryb, sami jednak żałowaliśmy braku możliwości zakupu i późniejszego przyrządzenia niektórych dostępnych specjałów.
Gdy dzień chylił się już ku końcowi, udaliśmy się na obiad do restauracji nieopodal fontanny Kolchidy. Nasz wierny towarzysz – pech – nie odstępował nas ani na krok. Zamówione posiłki były niesmaczne, co więcej można powiedzieć, iż nawet „zupa była za słona”. Pierwszy i jedyny raz podczas wyjazdu serwowana kuchnia zupełnie nie przypadła nam do gustu. Co gorsza, dopiero po wyjściu zorientowaliśmy się, że zaraz obok znajdował się lokal bluesowo-jazzowy (wypełniony klientami), gdzie przy posiłku można było posłuchać muzyki na żywo. Cóż – jak pech, to pech.
Przed dotarciem na lotnisko sympatyczny kierowca zabrał nas jeszcze do Monastyru Gelati górującego nad miastem (obiekt datowany na XII wiek). Na lotnisku przywitała nas grupa podróżników z Polski, którą spotkaliśmy ostatniego dnia pobytu w Tbilisi – w hostelu Irina. W miłym towarzystwie wymienialiśmy historie z podróży oraz opinie na temat minionych dni.
Do długiej serii niepowodzeń doliczyć należy jeszcze: strzaskanie pamiątkowego kubka (zaraz po wejściu na terminal), dziwną procedurę nadawania bagażu podręcznego oraz nieprzyjemną kontrolę bezpieczeństwa. Po nocy spędzonej na lotnisku wyruszyliśmy w drogę powrotną do Polski.
PODSUMOWANIE:
P
oznaliśmy Gruzję dokładnie taką, o jakiej przeczytać można w artykułach czy usłyszeć w opowieściach – gościnną, a zarazem tak odmienną, piękną i dziką, zachwycającą, przede wszystkim zaś różnorodną. Poznaliśmy futurystyczne Batumi – kuszące zjawiskowymi, monumentalnymi budowlami – odkryliśmy jednak również zapomniane wioski, do których nie dotarła jeszcze zaawansowana technika. Podczas kolejnych dni wyprawy poznawaliśmy też lokalną kuchnię, która wszystkim z nas przypadła do gustu na tyle, że śmiało możemy ją polecać. Przemierzając kolejne kilometry kraju, widoki gór przeplatały się z rolniczym krajobrazem – prostym, lecz urzekająco pięknym w swej prostocie. Gdziekolwiek się znaleźliśmy towarzyszyła nam prawdziwa gruzińska gościnność. Na pytanie: czy warto odwiedzić Gruzję, naszym zdaniem jest tylko jedna odpowiedź: warto. Kraj ten przypadnie do gustu zarówno zwolennikom górskich wycieczek (od trekkingu po wspinaczkę), poszukiwaczom inspiracji kuchennych, miłośnikom architektury, jak i tym, którzy pragną uciec od zgiełku dużych miast. Bezpośrednie loty z Polski, naprawdę niskie ceny oraz życzliwość mieszkańców czynią krainę Kartlów interesującym kierunkiem wyjazdów – tych weekendowych, jak i tych dłuższych.
Porady i spostrzeżenia:
- na lotnisku w Kutaisi należy uważać na taksówkarzy naciągaczy – ceny, które proponują za przejazd są znacznie wyższe niż ceny rzeczywiste. Zamiast początkowo zaproponowanych 90EUR za przejazd z lotniska do Batumi zapłaciliśmy 45EUR. Zawzięta negocjacja to podstawa;
- na zwiedzenie Batumi w zupełności wystarczy jeden dzień (naszym zdaniem);
- cena za przejazd koleją na trasie Batumi - Tbilisi wynosi: za 1 klasę - 26 GEL, za 2 klasę - 19 GEL. Jedyną różnicą jest układ siedzeń. (W klasie drugiej - 2+3, a w pierwszej- 2+2);
- cena obiadu w restauracji to około 10 - 20 GEL, w cenie znajduje się wino
- ceny podstawowych produktów w marketach są zbliżone do polskich cen, natomiast ceny lokalnych są stosunkowo niskie;
- cena paczki papierosów to 2-3 GEL;
- lokalne restauracje i piekarnie oferują specjały kuchni gruzińskiej, należy jednak poszukać miejsc chętnie odwiedzanych przez mieszkańców miasta. Cena chaczapuri to 1-5 GEL;
- w Gruzj problemem staje się komunikacja w języku angielskim (jedynie w ścisłym centrum stolicy oraz okolicach Starego Miasta możemy próbować dogadać się w jęz. ang.), preferowanym językiem jest rosyjski;
- Polacy są naprawdę szanowaną narodowością w Gruzji, czekają liczne zniżki i dużo nieoczekiwanych, pozytywnych sytuacji;
- warto odwiedzić targi spożywcze, które oferują bardzo dobre ceny, możliwość degustacji produktów oraz ich szeroki wybór;
- wypożyczenie samochodów terenowych jest najwygodniejszym, a zarazem najbardziej elastycznym sposobem na zwiedzanie kraju. Przejazdy marszrutkami zajmują więcej czasu i przy niesprzyjających warunkach pojawiają się problemy na drogach (niskie zawieszenie oraz wysoka masa);
- w okolicy Gergeti znajduje się kilka stoków narciarskich oraz ośrodków sportów zimowych, cały region wydaje się być rajem dla miłośników gór;
- muzeum Stalina jest atrakcją skierowaną przede wszystkim dla miłośników historii. W cenie studenckiego biletu do muzeum, przysługuje wejście do wagonu generalicji;
- na drodze prowadzącej do Gori napotkać można liczne stragany sprzedawców oferujących owoce, warzywa i alkohole;
- odprawa bagażowa na lotnisku w Kutaisi przebiega odrobinę inaczej niż zwykle, bagaż podręczny także należy odprawić przed wylotem (sprawdzenie rozmiarów oraz wydanie biletu). Nie widnieje żadna informacja na ten temat;
- kontrola bezpieczeństwa jest zdecydowanie przesadzona. Walka o krótkofalówki trwała ponad 10 min, zaś jednemu z pasażerów z Polski zabrano nawet przedłużacz, o widelcach nie wspominając (bagaż podręczny). Należy przygotować się na rozpakowanie całego bagażu podręcznego i dokładną jego rewizję.
1GEL ~ 1,6 PLN
Chciałabym serdecznie zaprosić wszystkich podróżników oraz osoby,które dopiero zaczynają swoją przygodę z wyprawami, do zainteresowania się naszą inicjatywą JoinTheTrip.
Udowadniamy że za niewielkie pieniądze można zwiedzić wiele miejsc, w komfortowych warunkach.
www.facebook.com/JoinTheTripPL
Pozdrawiam serdecznie
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Liczba opinii: 0 |
Średnia ocen: 0.00
Autor: Angelina Sielewicz
Data publikacji: 22.02.2015 20:09
Liczba odwiedzin: 15330
Po moich częstych wypadach do Paryża nadszedł czas, by odwiedzić jedną z byłych francuskich kolonii, miejsce, skąd imigranci przybywają do stolicy Francji. Gdy nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się długo, przyjechałam tutaj, do Senegalu. Dakar – stolica kraju – podarowała mi upragnione słońce, leniwe tempo życia i zderzenie z zupełnie innym światem. »
Autor: MelanosChole
Data publikacji: 11.02.2015 21:19
Liczba odwiedzin: 6673
Jedziemy na Oktoberfest?! – padło ni stąd, ni zowąd na wieczornym spotkaniu towarzyskim. I choć znajdowaliśmy się właśnie na „drugim końcu” Niemiec, rano byliśmy zwarci i gotowi, by wyruszyć z położonej tuż przy granicy z Belgią i Holandią Kolonii na samo południe – do Bawarii, a tam skosztować piwa warzonego w monachijskich browarach. Podróż okazała się długa i męcząca – to jednak sztuka przejechać całe Niemcy za 16 euro w dwie strony na tzw. Wochenendeticket. Ale udało się! Podekscytowani ruszyliśmy z dworca w kierunku Theresienwiese, gdzie co roku odbywa się festiwal. »
Autor: Ewelina Sadura
Data publikacji: 07.11.2014 13:08
Liczba odwiedzin: 10484
Wjazd samochodem na drugi co do wielkości szczyt w Chorwacji – Sveti Jure. Relacja z jesiennej wyprawy do Parku Narodowego Biokovo. Opis terenu, warunków podróży oraz niezapomnianych widoków. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 18.09.2014 13:12
Liczba odwiedzin: 8436
Na naszą czteroosobową drużynę składają się aż 3 narodowości. Lubimy dokumentować odbyte podróże, a ze względu na multi-culti charakter rodziny postawiliśmy na kręcenie filmików. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 11.09.2014 11:44
Liczba odwiedzin: 8553
Skandynawia? Tam nie zabierają na stopa! – opinia to powszechna. Przeczytać można tysiące opisów, jak to Norwegowie odmachują w odpowiedzi na wyciągnięty kciuk lub zatrzymują się tylko po to, aby zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy. No bo jak to – młody człowiek, a nie stać go na samochód? O północy kraju już w ogóle szkoda gadać, bo tam przecież nikt nie jeździ. Jeśli ktoś zabierze, to tylko obcokrajowiec. Rzuciliśmy wyzwanie autostopowi w Norwegii. I to nie byle jakie, bo łapaliśmy we trójkę, rozdzielić się było trudno, z racji posiadania tylko jednego namiotu. Jak trójce archeologów stopowało się w kraju reniferów i trolli, możecie poczytać poniżej. »
Autor: Przez Kontynenty
Data publikacji: 01.09.2014 11:37
Liczba odwiedzin: 7438
Dużo wydarzyło się od kiedy ostatnio pisaliśmy się, gdy wjeżdżaliśmy do Birmy. My, czyli Maciek, Kuba i Tomek – ówczesny skład ekipy Przez Kontynenty. Birma jako kraj wychodzący spod rządów junty wojskowej dopiero otwiera się na turystów, ale ludzie są tam niezwykle przyjaźni i uśmiechnięci. »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 06.08.2014 15:38
Liczba odwiedzin: 6586
Relacja z motocyklowej wyprawy po Ameryce Południowej „MS Chrobry – ostatni transatlantyk międzywojennej Polski”. Wiesława i Krzysztof Rudź wyruszyli w poszukiwaniu potomków emigrantów z Chrobrego, który swój ostatni pasażerski rejs odbył w 1939 roku. Czy udało im się przejechać całą zakładaną trasę i czy spotkali rodaków? O tym dowiecie się w obszernej relacji z podróży. »
Autor: Barbara Szczechla
Data publikacji: 14.07.2014 19:24
Liczba odwiedzin: 8894
Witajcie! Chciałabym podzielić się z Wami przeżyciami z mojego pierwszego w życiu spotkania ze szwedzkim zespołem Roxette podczas jednego z ich licznych koncertów, tym razem w stolicy Niemiec. Nie ukrywam, że na spotkanie to czekałam 20 lat i choć od tamtego czasu minęły już prawie 3 lata, wspomnienia nadal są we mnie bardzo żywe. »
Autor: Piotr Szczepanowski
Data publikacji: 02.07.2014 14:53
Liczba odwiedzin: 9140
Relacja z rowerowej wyprawy. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 02.07.2014 13:32
Liczba odwiedzin: 32413
Pewnego dnia Vathsan zapytał się mnie: „Olu, czy weźmiesz ze mną ślub na Vanuatu?” »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 13.06.2014 13:14
Liczba odwiedzin: 5321
Nie ma znaczenia czy podróżujemy dla muzeów, starożytnej architektury, czy tylko w celach zakupowych. Islandia jest miejscem, które odbierze mowę nawet tym niewzruszonym naturą. To chyba jeden z nielicznych skrawków ziemi, gdzie tak wyraźnie uwidacznia się potęga 4 żywiołów. Potęga, która na każdym kroku uświadamiała nam jak kruchy jest człowiek w porównaniu z siłami natury. Czy udało nam się pokonać 4 żywioły? Nie. I raczej nigdy nie damy rady ich pokonać. Miesięczna wyprawa wywołała u nas jeszcze większy respekt do natury. Kiedy stoi się przy potężnej ścianie lodowca, czy przy jeziorze do którego wpadają z wysokości setki hektolitrów wody, ma się wrażenie, że człowiek został zrównany do poziomu tych mchów, które porastają całą wyspę. Zresztą co tu dużo gadać! Zobaczcie sami. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 01.06.2014 10:05
Liczba odwiedzin: 5396
Podróżując smakiem różowego wina Prowansji nie mogliśmy ominąć tego miejsca. Muzeum wina prowadzone od pokoleń przez rodzinę, która jednocześnie jest jednym z znanych producentów tego napoju. Miejsce jak przystało na siedzibę muzeum wina – szacowne – Chateauneuf du Pape. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 24.05.2014 22:11
Liczba odwiedzin: 32112
Nasze pasje to podróże we własnym rytmie, niezależnie i bez tłoku, Dlatego preferujemy wyjazdy własnym samochodem. Największa z pasji to Prowansja. Kraj różowego wina. »
Autor: Ewa Pluta
Data publikacji: 19.05.2014 12:07
Liczba odwiedzin: 10292
Pewnego wrześniowego poranka wylądowałam na lotnisku w Taszkencie. To wydarzenie zapoczątkowało trwający 2 tygodnie ciąg pozytywnych przygód, wśród których najlepszą było poznawanie nowych, arcyciekawych ciekawych miejsc w tej przyjaznej turystom, centralnoazjatyckiej republice. Kilka z miejsc zrobiło na mnie szczególne wrażenie. Oto one: »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 14.05.2014 14:32
Liczba odwiedzin: 6501
Gdybym chciał rozpocząć tą historię, musiałbym się cofnąć o kilkanaście miesięcy. Wpadliśmy wtedy na pomysł wyjazdu do Ameryki Południowej. Po kilku tygodniach luźnych dyskusji i rozważań wraz z żoną nasz plan nabrał konkretnych kształtów. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:19
Liczba odwiedzin: 5262
Turkusowe wody Morza Egejskiego rozkochały mnie już wiele lat temu, gdy po raz pierwszy przecierałam podróżnicze szlaki tureckich i greckich wybrzeży. W związku z tym, że Dardanele łączy Morze Egejskie z Morzem Marmara, wystarczy kilka godzin, by znaleźć się nad czarującym wybrzeżem egejskim, którego błękitne wody mają całkowicie odmienny kolor oraz zapach. Ten malowniczy widok dopełnia soczysta roślinność i wysokie zbocza górskie. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:11
Liczba odwiedzin: 5107
W latach 60. wybudowano pierwszy w Turcji most łączący wyspę z wybrzeżem nad wodami zatoki. Dziś turyści z łatwością mogą kursować między lądem a wyspą Cundą, korzystając z lokalnych dolmuszy oraz wyjątkowo tanich, wieloosobowych taksówek. Cunda oferuje mnóstwo wspaniałych, klimatycznych knajpek, w których skosztować można pysznego wina oraz ryb. Sam klimat miejsca to już fascynująca mieszanka greckich oraz tureckich wpływów. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 20.04.2014 23:49
Liczba odwiedzin: 4992
I Festiwal „Kontynenty” to dosyć młoda inicjatywa podróżnicza podjęta przez trzech lubelskich podróżników: Bartka Szaro, Daniela Kornasa i Pawła Hadriana. Trzeba przyznać, że panowie, którzy mają już doświadczenie w organizowaniu tego typu eventów, ruszyli z kopyta. Ich pomysł został doceniony, o czym świadczyła liczna publiczność, która zasiadła w lubelskiej Chatce Żaka 4-5 kwietnia tego roku. Okazało się, że „Kontynenty” to znakomita okazja do spotkania podróżników z całej Polski i posłuchania ich fascynujących opowieści. »
Autor: Damian Laskowski
Data publikacji: 11.04.2014 12:25
Liczba odwiedzin: 161263
Wyobraź sobie, że biwakujesz na lodzie ogromnego jeziora. Jest Ci ciepło, bo zanurzyłeś się w śpiworze – jedynym miejscu, w którym nie zamarzniesz tej nocy. Jesteś już gotowy do snu. Piszesz coś jeszcze w swoim dzienniku, za chwilę zamierzasz zasnąć. Wtedy dobiega odgłos pękającego lodu, woda uderza o tafle akurat pod twoim namiotem robiąc ogromny huk. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 15.03.2014 21:43
Liczba odwiedzin: 7294
Relacja z wyprawy w dwa pasma górskie położone w indyjskich Himalajach, obszar, który nazwać można wciąż jeszcze „żywym” Tybetem, a który powoli znika – w tym przypadku nie na skutek represji politycznych, a ze względu na niepohamowany rozwój cywilizacji. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 23.02.2014 15:54
Liczba odwiedzin: 3731
Podróż to jedno, autostop – drugie. A to co zostaje w pamięci to również doświadczenia i historyjki, które można snuć bez końca. Bo podróż czasem trzeba po prostu wystrzymać.... »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 22.02.2014 14:38
Liczba odwiedzin: 6831
Relacja z wyprawy w Andy i wejścia na najwyższy szczyt obu Ameryk połączona z analizą dlaczego góra ta, uważana powszechnie za łatwą, zbiera tak duże śmiertelne żniwo wśród zdobywców. »
Autor: Magda Mroczek
Data publikacji: 16.02.2014 22:36
Liczba odwiedzin: 6141
Na zwiedzanie Brazylii, największego państwa Ameryki Południowej, miałam jedynie 28 dni. W tym czasie udało mi się spędzić czas w tętniącym życiem Rio de Janeiro, odbyć praktyki medyczne w szpitalu w Recife, poopalać się na najpiękniejszej brazylijskiej plaży Porto e Galinhas i przeżyć 2 cudowne dni w uroczej wiosce Morro de São Paulo. »
Autor: Monika Drążewska
Data publikacji: 16.02.2014 14:55
Liczba odwiedzin: 36713
To było najwspanialsze 30 dni naszego życia! Podróż przez 3 kraje: Boliwia, Chile, Argentyna. Jeepem, rowerem, autobusem i przede wszystkim autostopem, łącznie ponad 6600 km, z czego 4825 przejechaliśmy za darmo. Od płaskowyżu w Boliwii po najdalej na południe wysunięte miasto świata. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 15.02.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 5011
Anglia zazwyczaj kojarzy się z Londynem, tymczasem jest wiele angielskich miasteczek, które zdecydowanie bardziej oddają klimat i atmosferę tego kraju. Dotarcie z centrum Londynu do Bath nikomu nie powinno sprawić problemów. Prosto z Victorii (stacja metra, z której odjeżdżają również autobusy i pociągi) kursują autobusy National Express, z biletami po 10 funtów. Wygodne siedzenia, dostępny internet, kierowca krzyczący do mikrofonu nazwy poszczególnych przystanków, trzy godziny drogi i jesteśmy w Bath. »
Autor: Sabina Piłat
Data publikacji: 15.02.2014 17:52
Liczba odwiedzin: 13969
Zapraszam Was na wyprawę niezwykłą, być może nie dla każdego*. Podróż za jeden uśmiech. Podróż do Azji. Czekają Was atrakcje takie jak dzienne i nocne szaleństwa w Bangkoku, podróże pociągiem, podróże autostopem, nocleg za 4 zł w Ban Na, nocleg bez planu wśród uśmiechniętych mieszkańców Ban Tase, Błękitna Lagoona w Vang Vieng, masaż u mnichów, Biała Świątynia i miasto małp. »
Autor: Bartosz Bandurowski
Data publikacji: 14.02.2014 12:23
Liczba odwiedzin: 6305
KATAR, TAJLANDIA, KAMBODŻA, BIRMA 31.12.2013 - 21.01.2014 Całkowity koszt: 4800 zł Warszawa, Doha, Bangkok, Siem Reap, Tonle Sap, Ankor Wat, Bangkok, Mandalay, Sagaing, Inwa, Amarypura, Mandalay, Bagan, Góra Popa, Bagan, Jezioro Inle, Meiktila, Yangon, Ngwe Saung, Yangon, Bago, Yangon, Bangkok, Doha, Warszawa »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 09.02.2014 23:13
Liczba odwiedzin: 3937
Zaproszenie na festiwal, przysłane przez Ekwadorczyków spotkało się w chłodnej, jesiennej Polsce z wyjątkowo gorącym przyjęciem. Oczywiście, oprócz zachwytów padały również głosy „rozsądku”, żeby uważać, mieć przy sobie wszystkie pieniądze, pilnować bagażu… Nieważne, że nikt z grupy nie znał hiszpańskiego. Gorący klimat kusił, a pomysł zobaczenia środka kuli ziemskiej od razu przypadł każdemu do gustu. Jedziemy. Buenos dias Ecuador!!! »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 01.02.2014 17:48
Liczba odwiedzin: 47270
Gruzja jako kraj, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród turystów z Polski, była opisywana w artykule sprzed tygodnia. Ale zgodnie z obietnicą – oto opis relacji z podróży autostopem po Gruzji, która oprócz informacji teoretycznych może zachęcić do podróży ostatnich malkontentów. »
Autor: Magdalena Dietrich
Data publikacji: 26.01.2014 21:59
Liczba odwiedzin: 9529
Plecak, namiot, atlas Europy i kartka z napisem: „Przed siebie”. Tak zaczyna się blisko trzytygodniowa podróż bez konkretnego planu, za to z dużą otwartością na poddawanie się temu, co wydarza się po drodze. Drodze, która finalnie prowadziła po Bałkanach. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 26.01.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 35633
Gruzja ostatnimi laty staje się bardzo modnym celem wyjazdów dla Europejczyków. A prym wiodą chyba Polacy, dla których jest to niezwykłe połączenie swojskości z niewielką dawką egzotyki. A jaki jest najlepszy sposób komunikacji w kraju z dość słabym systemem transportu publicznego? Oczywiście – autostop! »
Autor: Kacper Dziekan
Data publikacji: 26.01.2014 15:33
Liczba odwiedzin: 5560
Toskanię często określa się mianem raju na ziemi. Znajduje to odbicie w popkulturze, czego efektem są kolejne filmy i książki w stylu „Pod słońcem Toskanii”, czy „Mądrość Toskanii”, w których autorzy ukazują sielankowe życie w tej baśniowej krainie. »
Autor: Michał Kuban
Data publikacji: 25.01.2014 15:41
Liczba odwiedzin: 5879
Nie był to mój pierwszy pobyt w Wiedniu, ale dla atmosfery panującej w tym mieście podczas adwentu warto było odwiedzić je po raz kolejny. Bajeczne jarmarki bożonarodzeniowe, rozstawione pod każdym ważniejszym habsburskim zabytkiem, przyciągały masy Austriaków, a także wielu zagranicznych gości. »
Autor: Katarzyna Chojecka
Data publikacji: 24.01.2014 15:42
Liczba odwiedzin: 6462
Witajcie w „terenie”, czyli krótka rozprawa o tym, jak pobyt na badaniach terenowych łączy się z pracą, czy antropolog to zawód, czy styl życia oraz gdzie szukać funduszy na wyjazd. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 24.01.2014 14:51
Liczba odwiedzin: 5478
Relacja z wyprawy na płaskowyż Saimaluu Tash w prowincji Jalal Abad w Kirgistanie, gdzie znajduje się ponad dziesięć tysięcy petroglifów, naskalnych rysunków, z których najstarsze liczą cztery tysiące lat. Pomimo uznania miejsca za unikatowe w skali światowej, wciąż bardzo trudno jest się tam dostać (głównie ze względu na warunki atmosferyczne – dostępność przez 1 miesiąc w roku). Kiedy odwiedziłam to miejsce, podobno byłam pierwszą osobą od kilku lat, która tam dotarła. »
Autor: Magda Świetlik
Data publikacji: 22.01.2014 14:11
Liczba odwiedzin: 6115
Już niedługo w Chinach obchody Nowego Roku, a tuż przed nim początek exodusu milionów Chińczyków, którzy to najważniejsze dla nich święto obchodzą w rodzinnym gronie. A to często oznacza pokonanie tysięcy kilometrów, po to tylko, by te parę dni w roku spędzić wraz z bliskimi. »
Autor: Krzysztof Rudź
Data publikacji: 15.01.2014 09:02
Liczba odwiedzin: 5077
W chwili kiedy czytacie ten tekst jesteśmy już w Ameryce Południowej. W pierwszej połowie grudnia załadowaliśmy nasze motocykle na przyczepkę i wyruszyliśmy z Gdyni do Hamburga. »
Autor: Marcin Łazowski
Data publikacji: 18.12.2013 13:37
Liczba odwiedzin: 76016
Wyprawa Viking Ride 2013 zrodziła się z marzeń o podboju krajów skandynawskich oraz poznaniu bliżej miejsca pochodzenia dawnych Wikingów, walecznych ludów z Północy, odkrywców i podróżników morskich. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 04.12.2013 09:18
Liczba odwiedzin: 182661
Bajkał – wystarczy zajrzeć do Wikipedii i już można się dowiedzieć, że to najgłębsze jezioro świata, w którym żyje wiele endemicznych gatunków, których na próżno szukać w jakimkolwiek innym zakątku świata. Turyści z całej Rosji i nie tylko przyjeżdżają tam wypoczywać, aby móc potem powiedzieć „byliśmy nad Bajkałem”. Dla nas owo jezioro było pretekstem do podjęcia podróży. Jedziemy nad Bajkał. I co dalej? »
Autor: Szlakiemwulkanow.blogspot.com
Data publikacji: 26.11.2013 14:05
Liczba odwiedzin: 33066
Planując wyprawę, której celem miało być zdobycie czterech pięciotysięczników mieliśmy świadomość, że napotkamy wiele trudności, jednak nie przypuszczaliśmy, że problemy zaczną się jeszcze przed wyjazdem. »
Autor: Iwona Suwara/Ekspedycja IV Kongo
Data publikacji: 26.11.2013 09:41
Liczba odwiedzin: 29402
Afryka to kontynent wielu kontrastów i prawdziwa mieszanka wielu kultur. Tereny górzystych wzniesień i piaszczysty saharyjski bezkres, niepowtarzalny klimat lokalnych wiosek i większych miast. Uczestnicy Expedycji IV Kongo musieli zmagać się z niełatwymi warunkami podróży, niesprzyjającym klimatem i niekiedy z własnymi słabościami. Jednak dla wytrwałych miłośników off-roadu nie istnieją rzeczy niemożliwe. »
Autor: Przez-kontynenty.pl
Data publikacji: 22.11.2013 14:27
Liczba odwiedzin: 45801
Minęły już trzy miesiące, od kiedy wyruszyliśmy w podróż autostopem dookoła świata. Odwiedziliśmy 15 krajów, pokonaliśmy ponad 16 tysięcy kilometrów, złapaliśmy 118 stopów i przeżyliśmy masę przygód. Czas więc na krótkie streszczenie tego, co się do tej pory wydarzyło. »
Powered by Webspiro.