Dziś jest 15.01.2025
Imieniny obchodzą Domosław, Makary, Aleksander, Dobrawa
Autor: Monika Miszczak
Data publikacji: 21.07.2011 14:26
Liczba odwiedzin: 6093
Tagi: afryka, maroko, marrakesz, agadir, fez, tangier, chefchauen, merzouga, essaouira, relacje
Od dłuższego czasu mieliśmy ochotę na spontaniczny wyjazd – nie do końca zaplanowany, z plecakiem i w wygodnych sandałach (bynajmniej nie w japonkach). Jednogłośnie zdecydowaliśmy się na Afrykę. A przynajmniej na jej przedmieścia, czyli Maroko.
Fot. arka D
Oczywiście nie obyło się bez obaw: czy wszystko pójdzie po naszej myśli, czy wrócimy razem i w jednej części... Wątpliwości zawsze się pojawiają, na szczęście już w samolocie poznaliśmy parę z Poznania, a na miejscu jeszcze dwóch zabawnych Czechów, dzięki czemu w ciągu kilkudziesięciu minut nasze grono zwiększyło szeregi, a wraz z nim wzrosło poczucie bezpieczeństwa i pozytywne nastawienie do „dzikiej Afryki” i tego, co może nam zaoferować.
Tangier
Trochę zmęczeni, bo po dwóch przesiadkach samolotowych (Katowice – Bergamo – Bergamo – Tangier) i noclegiem na lotnisku w Bergamo, w końcu dolecieliśmy do celu, czyli do miasta Tangier. To miasto portowe, leżące w północno-zachodniej części państwa, niby już Afryka, ale Europa ciągle jest na wyciągnięcie ręki. Pierwsze chwile w Maroku nieco nas oszołomiły, dlatego „lekką ręką” zamówiliśmy taksówkę, która inkasuje ok. 100 dirhamów (1 dirham = 35 gr). Autobus z lotniska do centrum miasta kosztowałby znacznie mniej, ale cóż, okup nowej rzeczywistości należy złożyć.
Miasto Tangier pozytywnie nas zaskoczyło. Początkowo myśleliśmy, że miasteczko słynie tylko z lotniska i portu, jednak okazało się, że ma ogromny potencjał i wprost „kwitnie”: nowe budynki i osiedla, dużo samochodów, mnóstwo kawiarenek, klubów – każdy znalazłby coś dla siebie. Jedynym minusem był dworzec kolejowy, gdzie oprócz mnóstwa osłów, naciągaczy, naganiaczy i smrodu nie uświadczyliśmy niczego, co warto byłoby wspominać.
Po kilkudziesięciu minutach buszowania po okolicznych sklepach i próbach rozszyfrowania mapy, daliśmy się namówić jednemu z wielu przedsiębiorczych Marokańczyków, który zaproponował nam „specjalną super ofertę jego przyjaciela” – czyli przejażdżkę do Fez – kolejnego punktu na naszej trasie. Podczas trzygodzinnej podróży, obserwując krajobraz za oknem, upewnialiśmy się coraz bardziej, że ten kraj był strzałem w dziesiątkę. Krajobraz zmieniał się z taką częstotliwością jak klatki w filmie, co rusz inna roślinność, nawet stateczne góry wydawały się odmienione. Powoli żegnaliśmy się z surowym krajobrazem, jaki zastaliśmy na obrzeżach Tangeru.
Fez
Po rozprostowaniu kości w Fez, dawnej stolicy Maroka, niegdysiejszym centrum religijnym i kulturalnym kraju, udaliśmy się czym prędzej do mediny. Każde szanujące się marokańskie miasteczko musi mieć swoją medinę – czyli tzw. stare miasto. Medina w Fez jest najstarsza i największa na świecie, dlatego koniecznie trzeba ją zwiedzić. By nie psuć sobie dobrego samopoczucia, warto też zapomnieć o nieprzyjemnym zapachu w niektórych jej okolicach i o śmigających robaczkach między stopami. Nie muszę nikogo nakłaniać do zachwytu nad bogactwem towarów i usług, jakie można tam nabyć. Biżuteria, dywany, kasety magnetofonowe, porcelana, poduszki – można tak wymieniać bez końca. A zaraz obok farbiarnie ze specyficznym zapachem zwierzęcych skór, szwalnie, stolarnie i kuźnie.
Targ jest olbrzymi i tak zróżnicowany, że nie sposób nie zatrzymać się co krok, by czegoś nie dotknąć, nie powąchać, nie skosztować. To istny raj dla fanów pchlich targów. Medyna aż trzęsie się od „bibelotów” różnej maści rodem z kredensu naszych babć, łatwo też zabłądzić. Co chwila słyszy się krzyki, przez wąskie uliczki pędzą obładowane osły, schować się przed nimi dokądkolwiek – nieosiągalne. I do tego wszystkiego lejący się żar z nieba (w październiku ponad 30 stopni), marokańskie krzyki, zapachy, uliczki często tak klaustrofobiczne, że trzeba chodzić gęsiego, a czasami nawet bokiem. Kilka godzin w takim chaosie potrafi zakręcić człowiekowi w głowie. Dlatego też po jakimś czasie, czując narastające zmęczenie, postanowiliśmy pojechać dalej, gdzie nasze oczy mogłyby odrobinę odpocząć. Jak się potem okazało, miały gdzie, bo już wkrótce dotarliśmy do baśniowej, biało-błękitnej medyny w Chefchauen.
Chefchauen
Labirynt uliczek bez nazw i numerów, krętych i podobnych do siebie, a gdyby jeszcze komuś było mało zagadek, to całe miasteczko jest w kolorze niebieskim: kamienice, okna, drzwi… Można się zgubić i na chwilę oderwać od rzeczywistości. Chefchauenowie okazali się bardzo życzliwymi ludźmi, często zapraszali nas na herbatę, która jest w Maroku napojem absolutnie nr 1, przyrządzana na kilka sposobów, najczęściej miętowa, na którą zawsze jest odpowiedni czas i miejsce. W Chefchauen udało nam się dostać skromny pokoik za 4 euro za osobę, jeśli miałabym to przełożyć na europejskie gwiazdki, dałabym mu 3,5 więc jak za taką cenę – byliśmy bardzo ukontentowani. Pokój skromny, ale czysty, z wyjątkiem jednej ubikacji cierpiącej na chwilową niedyspozycję, choć teraz się zastanawiam, czy to toaleta cierpiała na niedyspozycję, czy człowiek, który ostatni z niej korzystał…nie wnikajmy.
Miasteczko bardzo nam przypadło do gustu, czas płynął wolniej, ludzie byli bardziej wyluzowani, postrzegali turystów nie jak skarbonki, które trzeba opróżnić, póki jest okazja, ale jak zwykłych ludzi. Cały czas zagadywali nas, chcieli rozmawiać i oczywiście zapraszali na herbatę. Tam też spróbowaliśmy marokańskiego specjału, czyli tajina, które oznacza zarówno naczynie, jak i potrawę w nim przygotowaną. Tajin przyrządzany jest na kilka sposobów, najczęściej spotykane połączenie, to kurczak z warzywami, ale wyobraźnia Marokańczyków nie zna granic. Będąc przy kuchni warto wspomnieć, że spróbowanie owocu kaktusa, nie kosztuje wiele bo zaledwie dirhama, razem z przygotowaniem i podaniem przez sprzedawcę, a smakuje niesamowicie.
Merzouga
Kolejnym wyzwaniem była Merzouga. W tym miasteczku skorzystaliśmy z bardzo popularnej tam formy spędzania wolnego czasu – wycieczki na wielbłądach i sandboardzie. W cenie była przejażdżka na wielbłądzie (ok. dwóch godzin), choć jak się patrzyło na miny tych zwierząt, to człowiek mógłby przysiąc, że minęło już co najmniej osiem. Na sandboard wybraliśmy największą wydmę w okolicy, warto tu wspomnieć, że okulary do snowboardu, jak i duża butelka wody mineralnej są koniecznością. Wieczorem po integracji z autochtonami i konsumpcji tajina z kurczakiem, oddaliśmy się błogiemu odpoczynkowi na Saharze. Noc spędzona pod gołym, intensywnie czystym i rozgwieżdżonym niebem oraz cisza, jaką nigdy wcześniej nie dane mi było doświadczyć, były niezapomnianymi przeżyciami.
Georges du Todra
Najlepiej wspominamy nocleg w miejscowości Georges du Todra (miasteczko między Merzouga, a Marrakech), gdzie od razu po wjeździe poznaliśmy gospodarza – poliglotę, władającego 8 językami (w stopniu różnym jak podejrzewam), który zaprowadził nas na 5 piętro swojej kamiennicy. Kolejną noc spędziliśmy na ogromnym tarasie za jedyne 3 euro od osoby. Widok z tarasu zrekompensował nam wszystko: tysiące zielonych palm, a tuż za nimi czerwono-brązowe góry i nieograniczona, wydawałoby się, przestrzeń.
W Georges du Todra zdarzyło się coś, co jeszcze długo będziemy pamiętać. Od bratanka naszego gospodarza dostaliśmy propozycję wypicia herbaty z „lokalsami”, na co chętnie przystaliśmy. Po długiej przechadzce, dotarliśmy do ruin jakiegoś miasta u podnóża gór, po czym zaprowadzono nas do zupełnie ciemnej kamienicy. Choć wszyscy szliśmy w ciszy, czasem tylko przerywanej marokańskim dialektem, jestem niemal pewna, że każdy z moich współtowarzyszy miał w głowie takie same myśli, jak ja – „I tu mi Boże przyszło zginąć”. Trafiliśmy do rodziny, której członkowie wyglądali jak wyjęci z kadru filmu „Ojciec Chrzestny”. Czas spędzali głównie pędząc bimber z daktyli, paląc jointy i, prawdopodobnie, robiąc lewe interesy, w które nie mieliśmy zamiaru się zagłębiać. Jak się okazało, nasze obawy były raczej bezpodstawne.
O dziwo zostaliśmy przyjęci jak dawno niewidziani przyjaciele. Już po chwili wieczór „rozkręcił” się na dobre, a było w nim coś magicznego, bo przecież w każdej chwili ci „marokańscy Corelonowie” mogli przystawić nam nóż do gardła, po czym okraść nas i zostawić w kilku częściach… Zawarliśmy jakiś niewidzialny pakt przyjaźni z ludźmi, od których oddzielała nas bariera językowa, wydawałoby się, nie do przeskoczenia. A jednak. Jeszcze bardziej zdziwiliśmy się, gdy poczęstowali nas wszystkim tym, co mieli. Potem już tylko hulanki i śpiew: wspólnie śpiewaliśmy, najpierw trochę nieśmiało, potem już mniej, marokańskie piosenki, graliśmy na bębnach i klaskaliśmy w rytm tego, co nam podpowiadała chwila, aż w końcu zaczęliśmy wspólnie tańczyć. Właśnie tam poczuliśmy, że to człowiek wyznacza granice międzykulturowe. I człowiek może je też znieść.
Marrakesz
Obowiązkowym przystankiem był oczywiście Marrakesz i niestety, ale był on potwierdzeniem przysłowia, że nie ważny jest cel wyprawy, ważna jest podróż. Żeby dostać się do miasta, musieliśmy przejechać autokarem przez góry Atlas. Wysokie góry Atlas dla uściślenia. Ci bardziej wystraszeni woleliby jechać cały czas w tej niebiańskiej mgle, która rozpościerała się przed nami, aniżeli po jej rozwianiu spoglądać w dół na długie, wijące się serpentyny uliczek, które przejechaliśmy.
Natomiast sam Marrakesz to typowy, nie przebierając w słowach, turystyczny spęd. Owszem jest to Maroko, jego zapach, smak, jednak sprzedawany niczym Big Mac na wynos. Miasto skomercjonalizowane, pozbawione emocji, nastawione na zysk z turystów i agresywny marketing. Ciekawym miejscem okazał się plac Djemaa El Fna, za dnia wypełniony turystami, którzy leniwie zalegają na ławkach, czekając na podanie smażonej ryby i rozkoszując się przedstawieniami na żywo. Nocą niezapomniane wrażenie tworzy przejażdżka dorożką i zachwycenie się ulicznym życiem, grą świateł, magią kolorów. Marrakesz zdecydowanie lepiej prezentuje się wieczorową i nocną porą właśnie.
Essaouira
Ostatnią miejscowością, którą chcieliśmy zobaczyć przed powrotem do kraju była Essaouira – wyjątkowe miasteczko z własnym „klimatem”. Medyna w Essaouiri różniła się znacznie od pozostałych, które mieliśmy okazję zwiedzić: sprzedawcy byli nastawieni na zysk z turystów w sposób gdzie indziej nie spotykany, a ich agresywny marketing szybko odczuliśmy na własnej skórze.
Tutaj kolejny raz spotkaliśmy się z zaskakującą gościnnością Marokańczyków: zostaliśmy zaproszeni na herbatę, jointa i… rozmowę o piłce nożnej. O ile może wydać się to trochę nierealne – rozmowa o Zbigniewie Bońku w żydowskiej dzielnicy z marokańskim panem w sędziwym wieku, którego pokój zdobiła podobizna Boba Marleya, o tyle ogrom pozytywnych emocji, przekazanych nam podczas całego wyjazdu przez wszystkie spotkane osoby, były już nad wyraz realne.
Na nic się zda zakupiona szisza w jednym z marokańskich miasteczek i pamiątkowy tajin, który przywiozłam ze sobą do Polski. Nie są one w stanie wypełnić tej luki, która pozostała po opuszczeniu Maroka. Jedynym lekarstwem okazuje się być kolejny wyjazd w celu potwierdzenia, czy zauroczenie tym krajem to tylko przelotny romans, czy coś poważniejszego.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 16917
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 12124
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 182631
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 213729
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 8587
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 7494
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 42940
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 9363
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 11770
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 9073
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 11197
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 8530
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 10438
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 6950
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 9083
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 7064
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 73049
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 185865
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 8478
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 295329
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 08.07.2013 10:40
Liczba odwiedzin: 127371
Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna zaprasza na piąte spotkanie z cyklu PODRÓŻE Z ANTROPOLOGIĄ czyli prelekcję oraz pokaz fotografii z BOŚNI I HERCEGOWINY. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 17.06.2013 14:48
Liczba odwiedzin: 115173
Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna zaprasza na drugie spotkanie z cyklu PODRÓŻE Z ANTROPOLOGIĄ, czyli prelekcję oraz pokaz fotografii z ESTONII. »
Powered by Webspiro.