Dziś jest 21.05.2024
Imieniny obchodzą Kryspin, Wiktor, Jan, Przecława
Autor: Aneta Mościcka
Data publikacji: 07.07.2011 15:48
Liczba odwiedzin: 4217
Tagi: azja, bangladesz, dhaka, artykuły, aneta mościcka
Na pierwszy rzut oka Dhaka może zniechęcać: chaotyczna, brudna, hałaśliwa, zatłoczona. Trzeba mieć sporo samozaparcia, by się tam odnaleźć. Dlatego nie jest to miasto dla przeciętnego turysty – raczej dla poszukiwacza przygód, osoby pragnącej poznać smak prawdziwego życia.
Dhaka – miasto riksz. Fot. Aneta Mościcka
Na rozległym, betonowym tarasie, otoczonym bujną tropikalną roślinnością ktoś suszy pranie, w oddali wznosi się nowa, biała budowla, której zabezpieczenia stanowią jedynie bambusowe pędy dające złudne poczucia bezpieczeństwa. Na jej ostatnim piętrze krzątają się ludzie – chudzi robotnicy w kolorowych szatach, oceniający sytuację i zastanawiający się nad kolejnym krokiem. Połowa z nich ma biodra obwiązane kolorową chustą sięgającą do kolan, która zastępuje im spodnie bądź spodenki (mężczyźni zazwyczaj noszą "lungi", rodzaj długiej spódnicy albo "kurtę", luźną koszulę do kolan; bengalskie kobiety zwykle mają na sobie sari, choć dużą popularnością cieszy się również strój zwany "salwar kameez", "salwar" to luźne spodnie, a "kameez" długa koszula).
Choć wszyscy krzątają się leniwie i raczej niespiesznie, to jednak Dhaka z dnia na dzień rośnie wszerz, rośnie wzwyż, przedmieścia ogromnieją, bo coraz więcej ludzi przybywa do stolicy Bangladeszu w poszukiwaniu pracy. Wszędzie coś się buduje, wszędzie słychać rozrywający powietrze huk młotów pneumatycznych i dźwięki starych, zapracowanych koparek. Ma się niemalże wrażenie, że miasto jest jednym wielkim placem budowy.
Wokół wznoszą się białe, pozbawione uroku konstrukcje, a wokół nich wysokie, rozłożyste palmy, nierzadko sięgające ostatnich pięter bengalskich domostw. Pomiędzy budynkami widać w dole prymitywne drogi, przysypane piaskiem, okrążające domostwa oraz sunących po nich panów na motorkach bądź rowerach, po dwóch, bywa, że po trzech na jednym. Tylko takimi pojazdami można przecisnąć się przez wąskie uliczki miasta, w których nie sposób czasami rozłożyć rąk, nie zaczepiając o kogoś. W górze wznosi się pajęczyna kabli elektrycznych, równie chaotycznie poprowadzonych jak całe miasto. To krajobraz charakterystyczny dla Dhaki, miasta, które mnie ominęło, miasta, które w następstwie zasłyszanych opowieści, obejrzanych zdjęć i filmików zadomowiło się na dobre w mojej głowie. Nie byłam w Dhace, ale nie mogę o niej zapomnieć. To tak jak z intensywnym snem, który się przeżyło, ale nie w rzeczywistości, tylko na jawie. Sny często się powtarzają, mój o Dhace przypomina o sobie codziennie.
O świcie z pobliskiego meczetu rozchodzi się zawodzący śpiew muezina nawołującego do pierwszej modlitwy. To wezwanie do oddania hołdu Allahowi powtarza się jeszcze cztery razy w ciągu dnia. 90 procent mieszkańców Bangladeszu stanowią muzułmanie (dwie osoby rozstając się i umawiając np. na kolejne spotkanie, mówią „Inszallach” – „Jeśli Bóg pozwoli”; „Jeśli będzie to wola Boga”), pozostałe 10 procent to hindusi, znikomy odsetek mieszkańców Bangladeszu stanowią chrześcijanie, buddyści i wyznawcy animizmu. Obchodzi się wiele świąt religijnych zarówno muzułmańskich, jak i hinduskich. Wyznawcy poszczególnych religii żyją we względnym pokoju – rzadko dochodzi tu do takich zatargów jak w pobliskich Indiach.
„Wyjście na miasto” to prawdziwa przygoda, to zderzenie z życiem ulicy, które nigdy nie zamiera, nigdy nie milknie, nigdy nie gaśnie. Na rogu siedzi pan z trzema żywymi, czerwonymi kogutami, skutecznie zabezpieczonymi przed próbą ucieczki. Czeka na klientów, zapewne będzie czekał do końca dnia – dopóki ich nie sprzeda. Przygląda się z zaciekawieniem zagranicznemu turyście. Tuż przed wejściem do meczetu leżą setki klapek, a nieopodal, w wielkiej misie pozostawiono kilka ogromnych kiści niedojrzałych jeszcze bananów. Ten widok dziwi i zastanawia jednocześnie.
Przechadzka ulicą to nie tylko przygoda, ale też praktyczna lekcja historii danego zakątka. Za jednym i drugim słupem elektrycznym widać wraki samochodów, które uległy wypadkowi i zostały porzucone, dokładnie w miejscu, gdzie doszło do niefortunnego zdarzenia. Samochodów się nie złomuje – jeszcze długo będą leżeć na miejscu kraksy. Zresztą, nikomu to nie przeszkadza, miasto pełne jest takich świadectw małych lub większych karamboli. Niejeden pojazd w gąszczu ulicznego ruchu, jeśli przyjrzeć się uważniej, ma ślady stłuczki (i to nie jednej).
Na poboczach piętrzą się sterty śmieci, wydzielając niezbyt miłą woń – to również Dhaka, miasto, nie tylko obrazków, ale też zapachów. A to dopiero początek zapachowej przygody. Jedna z głównych ulic miasta niepostrzeżenie przechodzi w targ, który ciągnie się jeszcze długo. Wszyscy handlują, a handlują wszystkim, czym się da. Dhaka to jedne wielkie targowisko, w powietrzu wzmagają się zapachy owoców, mięsa, przypraw, kadzidełek oraz setek tysięcy innych produktów, których przeznaczenie to często słodka tajemnica sprzedawcy. Wzrok szczególnie przyciągają owoce i warzywa, wyglądają bardzo świeżo i zachęcająco, ich kolory są tak nieziemsko intensywne, że aż trudno uwierzyć. Można je kupić na każdym rogu – jak wszystko w Dhace.
Na tym samym rogu nie jest niczym niezwykłym spotkać kozę przywiązaną do pala, która jak wierny pies czeka na swojego właściciela. Można je też spotkać trochę dalej, na miejskiej łące, gdzie grzebią w stercie śmieci, wyszukując resztek jedzenia. Także na ulicy załatwia się niemal wszystkie sprawy codzienne ─ obcina włosy, czyści uszy, myje, pije herbatę, je, często śpi, ostrzy noże, naprawia samochód… Przy czym życie publiczne, jeśli tak można określić to, co dzieje się na ulicy, jest zdominowane przez mężczyzn. Widok kobiet jest zdecydowanie rzadszym, a jeśli już się pojawiają, to zawsze z gromadką dzieci, zawsze taszcząc toboły i tobołki. To jest Dhaka, która zaskakuje i zadziwia jednocześnie.
Dhaka to miasto kontrastów – wysokie szklane wieżowce otoczone są dzielnicami nędzy, co jest zjawiskiem powszechnym i nikogo tutaj nie dziwi. Natomiast jakakolwiek niezagospodarowana przestrzeń to już rzadkość. Kilkanaście milionów mieszkańców tej bangladeskiej aglomeracji skutecznie wypełnia każdy skrawek miasta. Bangladesz jest jednym z najgęściej zaludnionych krajów na świecie. Nie ma w tym żadnej przesady!
Ulica w centrum Dhaki. Fot. Aneta Mościcka
Dlatego spacer po głównej ulicy, obojętnie o jakiej porze (godziny szczytu są niemal zawsze), jest już sporym wyzwaniem. Tu nie ma przepisów, pasów, świateł, wszystko rządzi się swoimi prawami. Ulicami jeżdżą stare, zdezelowane autobusy, które zawsze pękają w szwach, a pasażerowie szukają miejsca nawet na ich dachach. Nie ma przystanków i rozkładów jazdy. O trasie autobusu informuje pomocnik kierowcy, próbujący przekrzyczeć zgiełk miasta. Czasem drogę przetnie jakaś lśniąca toyota – to znak, że właśnie jedzie przedstawiciel, nielicznej tutaj, klasy średniej. W korowodzie aut swojego miejsca szukają niezliczone riksze, także trójkołowe. Dhaka jest chyba jedynym miastem na świecie, gdzie powstają korki riksz. Nie bez przyczyny więc nazywa się ją „stolicą riksz” – jest ich podobno aż 600 tysięcy. Widok jest niesamowity, bo każdą z nich zdobią wielokolorowe malunki, które dużo mówią o fantazji właściciela pojazdu. Można wypatrzeć zarówno wizerunki hinduskich bóstw, jak i gwiazd bangladeskiej popkultury, postacie aktualnej klasy rządzącej i sielankowe scenki rodzajowe z rodzinnych wiosek.
Przy odrobinie zdolności negocjacyjnych za przejażdżkę rikszą turysta zapłaci około pięciu złotych. Przy czym z kierowcą zazwyczaj trudno porozumieć się w języku angielskim, dlatego pozostaje język ciała – często jedyna forma komunikacji w Bangladeszu, która zresztą dobrze się sprawdza. Dopełnieniem ulicznego obrazka są tzw. baby-taxis (ang. auto-rickhsaw), czyli niebanalne konstrukcje, które tworzą zardzewiałe rowery i doczepione do nich drewniane platformy na kółkach. Wszyscy trąbią, więc w rezultacie niewiele osób zwraca uwagę na dźwięk klaksonu, który w tej rzeczywistości pełni także praktyczna rolę kierunkowskazu.
Jazda ulicami Dhaki to prawdziwe szaleństwo, posiadacz europejskiego prawa jazdy zapewne przepadłby tam z kretesem – trzeba umieć lawirować, dawać sygnały, wyprzedzać, wymijać, radzić sobie w gąszczu przeróżnych pojazdów, których kierowcy nie stosują się do żadnych reguł. Bo takowych raczej nie ma. Życie pieszych nie należy do najlżejszych. Nie ma przejść, nie ma sygnalizacji świetlnej. Chcąc przekroczyć jezdnię, zaczynasz biec między samochodami. Ot, wszystko. Kiedy stoisz w korku, nie licz na odrobinę prywatności w samochodzie. Już po chwili podchodzą handlarze ze wszystkim, co tylko można sprzedać, natychmiast pojawiają się żebracy szepczący monotonnie „Bakshish, bakshish…”. Trudno opędzić się od ludzi, są po prostu wszędzie. Widok turysty jest tam ciągle niezwykłym, a bywa, że wzbudzającym nawet sensację. Ludzie z ciekawością przyglądają się cudzoziemcom, czasem zdarza się, iż wokół nich gromadzi się całkiem spory tłumek ciekawskich, jednak nikt nic nie mówi. Tylko patrzą… Ci bardziej śmiali podchodzą i pytają o wspólne zdjęcie. Na początku może wydawać się dziwne, że pojawienie się turysty wzbudza taką sensację. Jednak biorąc pod uwagę poziom życia większości ludzi w Bangladeszu, wszechobecną biedę ze wszystkimi jej skutkami, przestaje to szokować.
Niesamowitym przeżyciem w Dhace jest wycieczka łodzią z przystani Sadarghat po rzece Buriganga. Przystań stanowi swoistą „zajezdnię wodną”, skąd we wszystkich kierunkach odpływają łódki służące miejscowym za autobusy czy taksówki. Rzeka Buriganga jest idealną alternatywą dla zakorkowanych mostów zawieszonych nad nią, sprawia, że przeprawa łodzią jest najszybszym i najefektywniejszym sposobem na pokonanie dystansu. Dlatego po Burigandze pływają setki tysięcy małych, kilkuosobowych łódek, obsługiwanych przez jednego wioślarza-sternika. Woda w rzece nie wygląda zachęcająco – ma żółtą barwę, unosi się nad nią nieprzyjemny zapach, a w niektórych miejscach ma więcej wspólnego ze ściekiem niż rzeką. Wokół przystani kilometrami ciągną się chaotycznie porozrzucane osady rybaków, z domami, jakby naprędce skleconymi, z warsztatami, suszącym się na słońcu praniem i biegającymi dzieciakami.
Najszybszy sposób przemieszczania się po Dhace. Fot. Aneta Mościcka
Warto odwiedzić także Starą Dhakę z jej architekturą, sklepikami i kolorowymi targami. To właśnie tu znaleźć można piękne meczety (Dhaka jest nazywana nie tylko miastem riksz, ale także meczetów), ormiańskie kościoły z osiemnastego wieku, dziwiętnastowieczne wille brytyjskiej arystokracji, hinduskie budowle, Lalbagh Fort z 1678 r., zbudowany przez księcia Azama, a także zadziwiający różowym kolorem, najpiękniejszy w całej Starej Dhace – Ahsan Manzil (Pink Palace), odrestaurowany w ostatnich latach. Koniecznie należy udać się na Shankharia Bazar (znany też jako Hindu St.) oraz Nazira Bazar – miejsce, gdzie riksze są malowane. Wokół Shankharia Bazar wznoszą się stare domy z ciekawymi zdobieniami, sklepiki pochowane w zaułkach wąskich uliczek oraz warsztaty w ciemnych zakątkach. Tutaj niespodziewanie na ulicach można natknąć się na obchody jednego z wielu hinduskich świąt. Celebra nie ma sobie równych: muzyka, okrzyki, ekspresja kapłanów w żółtych szatach, girlandy kwiatów, którymi ozdabia się posąg bóstwa, dym kadzideł i oczywiście tłumy ludzi z zaciekawieniem obserwujących kolorowy pochód.
Niedaleko Shankharia Bazar znajduje się Armanitola – dawna dzielnica ormiańska. Po Ormianach, którzy osiedlili się tu pod koniec siedemnastego wieku, zostało dziś niewiele śladów. Sercem prawie wymarłej społeczności jest Armenian Church of the Holy Ressurection z 1781 r., niemalże oaza spokoju w hałaśliwym mieście. Ormian pozostało w Dhace tylko pięciu. To zastraszająco mało, zważywszy, że jeszcze 60 lat temu byli liczną społecznością, przy tym wpływową, bo posiadającą niemałe majątki. Rok 1947 to exodus Ormian, którzy z obawy przed prześladowaniami po raz kolejny rozproszyli się po świecie.
Na północ od starej partii miasta leży jego bardziej nowoczesna część, tzw. Centralna Dhaka, gdzie z historią młodego państwa można zapoznać się w Muzeum Narodowym oraz Muzeum Wojny o Niepodległość (Bangladesz uzyskał niepodległość w 1971 r.). Na pewno warto zobaczyć parlament, który na tle wszechobecnej biedy i beznadziei wygląda wręcz surrealistycznie. Jest jedynym budynkiem w mieście zaprojektowanym w duchu modernizmu. Tę ogromną konstrukcję tworzą nakładające się na siebie budynki w kształcie figur geometrycznych, z wyciętymi w ścianach kwadratami, kołami i trójkątami. Warto wybrać się też na kampus uniwersytecki. Nie tylko, by podpatrzeć studenckie życie, ale również zobaczyć pomniki, z których jedne upamiętniają śmierć wielu studentów w czasie zamieszek przeciwko znienawidzonym pakistańskim władzom, próbującym wykorzenić język bengalski w latach 50-tych, drugie – ofiary wojny o niepodległość. Tutaj też rosną wspaniałe, ogromne drzewa pamiętające zapewne historię niejednej rodziny i niejednej rewolucji, których rozłożyste korony tworzą niesamowity parasol nad jedną z szerokich ulic.
Na pierwszy rzut oka Dhaka może zniechęcać: chaotyczna, brudna, hałaśliwa, zatłoczona. Trzeba mieć sporo samozaparcia, by się tam odnaleźć. Dlatego nie jest to miasto dla przeciętnego turysty – raczej dla poszukiwacza przygód, osoby pragnącej poznać smak prawdziwego życia. W Bangladeszu czeka na nas inny świat, dla nas świat na wspak, bo daleko mu do znanej nam, zachodniej rzeczywistości. Mówi się, że Bangladesz należy do pierwszej piątki miejsc na ziemi, gdzie za bardzo małą kwotę dostaniemy w zamian bardzo dużo. To nie jedyny powód, żeby tam jechać. Ważniejsi, o ile nie najważniejsi są ludzie oraz rzeczywistość, w której z całą pewnością zapomnimy o własnych problemach. A już na pewno spojrzymy na nie z innej perspektywy.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.04.2015 15:35
Liczba odwiedzin: 14683
Zapraszamy na relację Ani i Staśka Szloser ze zdobycia najwyższego szczytu Afryki oraz krótkiego pobytu w parkach narodowych i na Zanzibarze. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 27.04.2015 13:30
Liczba odwiedzin: 9953
Jeszcze pół wieku temu Nepal był zamknięty dla wszystkich zwiedzających. W ostatnich dekadach zamienił się w Mekkę dla ludzi kochających góry, przyrodę i egzotyczną, azjatycką kulturę. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 07.04.2015 08:39
Liczba odwiedzin: 96026
Australia oczarowuje! Ogromne przestrzenie, dzikie krajobrazy, przedziwne zwierzęta, które można spotkać tylko tam, ciekawa kultura, a do tego chyba najbardziej wyluzowani ludzie na świecie. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.03.2015 08:27
Liczba odwiedzin: 108692
Ośmioosobowa grupa studentów z Rzeszowa i okolic lubi udowadniać, że chcieć równa się móc. Wierni tej idei co roku wyruszają w podróż leciwym busem z 1988 r. Na koncie mają już cztery wyprawy, a teraz przygotowują się do następnej. Tym razem celem są Stany Zjednoczone, które zamierzają przejechać wzdłuż i wszerz w trakcie dwumiesięcznej eskapady. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, stany zjednoczone
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 6597
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 02.03.2015 10:11
Liczba odwiedzin: 6085
Pięcioletnia podróż Pawła Kilena w poszukiwaniu przygody i spełnienia marzeń. Z lekkim zarysem planu i z bardzo małym budżetem. Udowadnia wszystkim, a przede wszystkim sobie, że powiedzenie „Chcieć, to móc” nie jest fikcją. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.09.2014 12:38
Liczba odwiedzin: 22180
„Nigdzie indziej na świecie nie ma tylu Niemców, którzy mówią po hiszpańsku i czczą bohatera narodowego o nazwisku O’Higgins”. Właśnie ta, zasłyszana wieki temu opinia na temat Chile pchnęła moje zainteresowania w kierunku owego chudego jak patyk kraju. Choć od tamtego czasu minęło już wiele lat, ciekawość pozostała, ale decyzja o wyjeździe zapadła dopiero niedawno. »
Tagi: patronat medialny, ameryka południowa, chile, patagonia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.09.2014 10:24
Liczba odwiedzin: 7570
Książka Michała Zielińskiego to osobisty zapis wrażeń z wyprawy do jednego z najmniej uczęszczanych rejonów świata – południowoamerykańskiej selvy, czyli dżungli. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 19.09.2014 09:47
Liczba odwiedzin: 9235
Karolina i Bartek, para młodych inżynierów z Krakowa i autorów bloga Kurs na Wschód, wkrótce rusza w kolejną podróż. Tym razem zamierzają odwiedzić Indonezję, przyjmując za cel nie tylko relaks pod palmami, ale także zebranie sporej ilości materiału reporterskiego, który ma czytelnikom ich bloga pokazać azjatycki kraj od podszewki. Karolina i Bartek obierają kurs na Indonezję! »
Tagi: patronat medialny, azja, indonezja
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 01.08.2014 16:09
Liczba odwiedzin: 7986
Czy można pokonać pieszo dystans 8000 km w ciągu 8 miesięcy, samotnie, bez większego wsparcia z zewnątrz, mierząc się z różnorodnymi warunkami klimatycznymi oraz terenowymi? Można, trzeba mieć tylko jasno określony cel. A taki z pewnością przyświeca Jakubowi Mudzie, który wraz z początkiem stycznia 2015 roku wybiera się w pieszą wyprawę 8000 km Across Canada, od wybrzeża Pacyfiku aż po Atlantyk. »
Tagi: patronat medialny, ameryka północna, kanada
Autor: Anna Kaca
Data publikacji: 16.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 8565
W tegoroczne wakacje razem z moim czworonogiem pokonam pieszo 800 km, promując adopcje psów aktywnych. Od Karkonoszy po Bieszczady będę prezentować ludziom dwa bardzo aktywne psy, które od wielu lat nie potrafią znaleźć domu. Pokaże również, że wakacje można spędzać ze swoim czworonogiem w fajny dla obu stron sposób. »
Tagi: patronat medialny
Autor: Archeolodzy w podróży
Data publikacji: 11.07.2014 12:45
Liczba odwiedzin: 6760
Minął ponad rok, odkąd grupa archeologów i jeden grafik zdecydowali się na podróż swojego życia, odwiesiła na jakiś czas pracę i studia i wyruszyła do Rosji. Teraz, projekt „Archeolodzy w Podróży” odżywa – w nieco zmienionym składzie (więcej info tutaj: http://archeolodzywpodrozy.blogspot.com/p/o-nas.html) ruszamy tym razem na północ! »
Tagi: europa, norwegia, skandynawia, patronat medialny
Autor: Tomasz Korgol
Data publikacji: 01.07.2014 11:07
Liczba odwiedzin: 7626
Celem mojej najbliższej wyprawy jest Nepal. Trasa wiedzie z Wrocławia przez Węgry, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Armenię, Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan, Indie, Nepal. Łącznie 15 tysięcy kilometrów, samotnie, autostopem. Wyprawa jest częścią projektu pod nazwą ,,Z uśmiechem na (Bliski) Wschód”. »
Tagi: patronat medialny, azja, indie, nepal
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 30.05.2014 11:39
Liczba odwiedzin: 5937
W trakcie minionego I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika w Środzie Wielkopolskiej, któremu patronował między innymi portal Etraveler.pl, słuchacze mieli okazję nie tylko przenieść się w odległe i niezwykle różnorodne części świata, ale i dostali spory zastrzyk inspiracji, po którym na pewno niełatwo będzie wysiedzieć w domu. »
Tagi: europa, polska, patronat medialny
Autor: Łukasz Kraka-Ćwikliński
Data publikacji: 26.05.2014 16:34
Liczba odwiedzin: 6833
Wyprawa przez drugą co do wielkości pustynię na świecie zbliża się wielkimi krokami. Do jej rozpoczęcia zostały niespełna dwa miesiące, co sprawia, że jest to dobry moment, by przypomnieć zainteresowanym, na czym polega jej wyjątkowość. »
Tagi: azja, mongolia, gobi, patronat medialny
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 26.05.2014 15:10
Liczba odwiedzin: 5291
Już w najbliższy piątek (30.05.) rusza w Lublinie Festiwal Podróżniczy u Przyrodników. W programie znalazły się slajdowiska z całego świata: Kolumbia, Antarktyda, Portugalia, Niemcy, Słowenia, Chorwacja) oraz z Polski (Opolszczyzna i Białowieski Park Narodowy). Ideą Festiwalu jest ukazanie piękna i bogactwa przyrody w skrajnie różnych rejonach świata. »
Autor: BusTrip into the Wild
Data publikacji: 12.05.2014 09:20
Liczba odwiedzin: 41266
Jak opisać w kilku słowach projekt BusTrip Into The Wild? 26-letni volkswagen T3, siedmioro podróżników i 12 krajów, które chcemy odwiedzić w trzy tygodnie, jak najmniejszym kosztem. »
Tagi: patronat medialny, europa
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 28.04.2014 10:02
Liczba odwiedzin: 97044
Już 23 i 24 maja rusza w Środzie Wielkopolskiej pierwszy Festiwal Podróżniczy organizowany przez Klub Szalonego Podróżnika. Dwa dni festiwalowe będą składać się z prezentacji prelegentów o „Statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika” za najlepszą prezentację podróżniczą, prezentacji filmów oraz relacji podróżniczych zaproszonych gości specjalnych. Poza tym na każdego z uczestników czekają liczne konkursy i atrakcje festiwalowe. »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 15.04.2014 11:35
Liczba odwiedzin: 6692
1 miesiąc, 2 autostopowiczów i 4 żywioły do pokonania. Podczas miesięcznej wyprawy zasmakujemy dań gotowanych w rozgrzanej ziemi, wykąpiemy się w najwspanialszych wodospadach Europy, staniemy na skraju dwóch ogromnych płyt tektonicznych jednocześnie i (mam nadzieję) nie zostaniemy porwani razem z namiotem przez niezwykle silne wiatry. Wszystko to z dobytkiem na plecach i wyciągniętym w górę kciukiem. »
Tagi: patronat medialny, europa, islandia
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 21.03.2014 14:44
Liczba odwiedzin: 144036
24 maja 2014 r. w Ośrodku Kultury w Środzie Wielkopolskiej w ramach Średzkich Sejmików Kultury 2014 odbędzie się I Festiwal Podróżniczy zorganizowany przez poznański Klub Szalonego Podróżnika. W ramach Festiwalu przewidziane są przede wszystkim prelekcje podróżnicze, slajdowiska, dyskusje i spotkania z podróżnikami. Prelegenci przedstawią swoje dotychczasowe podróże po różnych regionach świata i opowiedzą związane z nimi historie, przygody i wrażenia. »
Autor: Etraveler.pl
Data publikacji: 25.03.2015 09:51
Liczba odwiedzin: 52930
Zapraszamy na kolejne spotkanie Pracowni Podróży w Bemowskim Centrum Kultury. Krętymi drogami Transylwanii i polnymi ścieżkami udamy się w podróż po Rumunii. »
Autor: Źródło: materiały promocyjne
Data publikacji: 25.03.2015 09:20
Liczba odwiedzin: 6597
Festiwal Podróżniczy im. Olgierda Budrewicza Równoleżnik Zero, który odbędzie się w dniach 9-11 kwietnia 2015 r. w Mediatece (Pl. Teatralny 5) i Bibliotece Turystycznej (ul.Szewska 78) to wydarzenie skierowane do osób pragnących poczuć klimat podróżowania oraz wspaniała okazja do spotkania z podróżnikami i autorami książek. Tegoroczna edycja będzie poświęcona krajom Ameryki Północnej i Środkowej. »
Powered by Webspiro.