Dziś jest 03.05.2024
Imieniny obchodzą Maria, Aleksander, Stanisław, Alodia
Autor: Szczepan Ligęza
Data publikacji: 18.02.2012 14:38
Liczba odwiedzin: 15002
Podczas swojej wyprawy po kontynencie północnoamerykańskim w 2011 r. trafiłem między innymi na Haiti. Dwa lata od tragicznego trzęsienia ziemi kraj ten to wciąż istne piekło. Od ponad roku panuje epidemia cholery, ludzie mieszkają w namiotach, codziennie muszą walczyć o swoje życie. O godności powoli się zapomina, a wiara w lepsze jutro dawno już umarła. Ryszard Kapuściński pisał: „Człowiek może być ubogi nie dlatego, że nic nie jadł, ale dlatego, że jest nieszanowany, poniżany, lekceważony, pogardzany. Ubóstwo to stan społeczny i mentalny powodujący, że człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji, w jakiej się znalazł”. Takim krajem jest Haiti. Poraża biedą, skrajnościami, oraz frustracją ludzi. Ale oni muszą jakoś tam żyć… Podróż ta zdecydowanie należy do kategorii tych "innych", których próżno szukać w przewodnikach czy mediach.
Miałem trafić do haitańskiej oazy spokoju. Spotkani na drodze ludzie wciąż wspominali mi o Jacmel, miejscowości położonej na południu kraju. – Koniecznie jedź! Tam jest tak ładnie – mówili. Miejscowy guagua dowiózł mnie do Port-au-Prince. 2,5-milionowe miasto chaosu, bez wody, gdzie walka o przetrwanie rozgrywa się każdego dnia.
W przydrożnych warsztatach, miejscowi próbują uszyć jakieś ubrania ze skrawków, które im zostały lub które znaleźli. Są też stoiska z milionem śrubek, które nie wiadomo do czego służą. Są warsztaty z rozwalonymi samochodami. Tu niemal nic się nie marnuje. Nic, oprócz plastiku, który zalega niemal wszędzie. Tony plastiku. Głównie z opakowań po wodzie. Butelki, wiadra, kontenery, pojemniki, opakowania po chipsach. To tak jakby chodzić po jednym wielkim wysypisku śmieci. No i ten zapach. Ciężki do wytrzymania, z czasem jednak można się przyzwyczaić.
Na rogach ulic można spotkać dziesiątki motocyklistów, którzy krzyczą co chwila: „Moto, moto, moto”. Byle Was tylko gdzieś podwieźć. Jest to rodzaj lokalnej taksówki i wcale nie takiej taniej. Jeśli jesteś obcokrajowcem to dystans wewnątrz miasta nie ma znaczenia. I tak zapłacisz sto gourdów.
Wsiadam. Wymuszanie pierwszeństwa, jazda po chodniku – to standard. Docieram na dworzec, a raczej zwykły pusty plac, skąd jak się dowiedziałem odjeżdżają autobusy do Jacmel. Zagraniczni pracownicy NGO’sów mają oficjalny zakaz używania transportu publicznego ze względu na bezpieczeństwo. Wszyscy przemieszczają się SUV’ami, 4x4, z prywatnym kierowcą, niekiedy przy eskorcie samochodów ONZ-etu. Na szczęście mnie to nie dotyczy. Mija dosłownie chwila i autobus znaleziony. Trochę ludzi w środku. Zajmuje miejsce przy oknie. Mija pierwsze piętnaście minut. Zjawiają się kolejne osoby. Siadają jedna obok drugiej, powoli bez pośpiechu.
Aha – myślę sobie – czyli tak jak na Bliskim Wschodzie autobus ruszy w momencie, kiedy będzie pełny.
Na Haiti każdy autobus to jednocześnie targowisko z mnóstwem sprzedawców w środku. Hałas, nieustanne rozmowy. Ktoś krzyczy, ktoś kogoś wyprasza, kierowca mówi, żeby ten już nie wchodził, a w międzyczasie dwie inne osoby wchodzą. Potem znowu ktoś kogoś wyprasza i tak w kółko.
Minęło pół godziny. Coraz więcej sprzedawców, coraz więcej hałasu, coraz więcej dźwięków, coraz więcej wszystkiego. Półtorej godziny. Nadal siedzę w tym samym punkcie. Wszystkie miejsca zajęte, więc chyba pora ruszać. Ale gdzie tam! W każdym rzędzie musi siedzieć sześć osób. Inaczej o jeździe nie ma mowy.
Siedzę dalej. Kierowca zapalił silnik ale co… Nagle wyszedł. No i się zaczęło. Do środka w przeciągu zaledwie ułamka sekundy ponownie wtargnęła cała masa sprzedawców. A to jakieś bułki, a to lekarstwa, pewnie część jeśli nie większość przeterminowana, jakieś witaminy niewiadomego pochodzenia, a to papierosy. Oczywiście w środku autobusu nikogo nie dziwi, że ktoś pali. A to cukierki, ktoś wodę podaje, tu kolorowe soki, napoje gazowane. No i oczywiście kury. Jakże inaczej. Muszą być i kury. Tym razem co prawda nie na sprzedaż, a jedynie do przetransportowania do wioski, ale czymże byłby ten autobus bez kur. Siedzi sobie taki pan przede mną i trzyma ową kurę na kolanach. Jak długo z nią wytrzyma? Nie mam pojęcia. A co jak mu zapaskudzi spodnie? Pewnie nic. Wytrze i pojedzie dalej.
Po ponad dwóch godzinach autobus wreszcie ruszył. Droga przed nami to kolejne trzy godziny z czego godzinę zajmuje wydostanie się z miasta, a kolejne dwie już sama podróż. Podczas tej podróży, każde nawet najmniejsze napotkane miasteczko to oczywiście postój. Postój na co? Oczywiście na zakupy. Trzeba kupić jakiś chleb, coś do picia, słodycze, papierosy, może jakiś owoc, albo kurę, bo czemu by nie?
Po drodze zaczyna się prawdziwe Haiti. Całe miasta, miasta z namiotów. Mijamy ludzi handlujących węglem drzewnym. Panująca od roku na wyspie cholera wymusza picie wody jedynie przegotowanej, bądź filtrowanej. No ale kogo tu stać na jakiś filtr? Węgiel drzewny jest więc podstawą, która warunkuje przetrwanie w tym tropikalnym kraju. Otrzymują go z lokalnych wzgórz. Jadąc na południe widać całe połacie, pustych zielonych wzgórz, bez drzew. Nie wszędzie. Nie jest to kraj całkowicie bezdrzewny. Jeszcze…
Za obozowiskami uchodźców widzę co chwilę zniszczone budynki. Od trzęsienia ziemi nic się nie zmieniło. Wszędzie gruz, zwalone drzewa, jeszcze gdzieniegdzie leżące na domach. Całe domy poprzekręcane we wszystkie możliwe strony. Nadające się właściwie jedynie do wyburzenia. Wzdłuż drogi pełno kociołków z lokalnym jedzeniem. Wystawione na ulicach. Pod nimi żarzy się z wolna węgiel drzewny. Wkoło mnóstwo ludzi, którzy noszą wielkie tekturowe dykty, przypominające wyglądem transparenty polityczne. Jednak tam nie oznaczają one haseł politycznych, ale prośbę. Prośbę pod tytułem: Kup mnie! Te tablice służą za przenośne sklepiki. Obwieszone są ze wszystkich stron kolorowymi okularami przeciwsłonecznymi, paskami do spodni, czapkami, wisiorkami, zegarkami, chustkami, latarkami, czy też innymi bliżej nieokreślonymi przedmiotami. Wszystko to Haitańczyk trzyma na drewnianym kiju, a w momencie sprzedaży opiera na swojej głowie.
Tu niemal wszystko nosi się na swoich głowach. Począwszy od wody, którą noszą głównie dzieci, w wielkich podłużnych workach. Worek ten sprawia wrażenie przyklejonego do głowy dziecka, choć takim nie jest, a wypełniony jest wodą zapakowaną w takie małe plastikowe folie przypominające dawne opakowania na polskie mleko, tylko że zdecydowanie mniejsze. Jakieś 250 ml.
Osoby nieco starsze noszą owoce, kosze z warzywami, chipsami, ręcznikami, ubraniami a nawet kurami! Poupychane, jedna obok drugiej. Często powiązane w pary, ze związanymi nogami. Ludzie stoją na rogach i krzyczą. Podchodzą, odchodzą, próbują coś sprzedać. Widziałem nawet kobietę niosącą na głowie kopaczkę, choć mógł to być kilof. Jeden szaleniec i lustro na głowie niósł.
Jedziemy dalej. Tyłek od tego kilkugodzinnego siedzenia zaczyna już doskwierać. Gdzieś tam kura gdacze. Mijając lokalne wioski często widać po drodze dzieci, pasące krowy. Widać mężczyzn jadących na osłach, obładowanych, a to kukurydzą, a to trzciną cukrową. Zawieźć, by gdzieś i komuś to sprzedać. Często na próżno. Często wracają się z pustymi rękoma.
Po trzęsieniu ziemi świat usłyszał o Haiti. Przypomniano sobie na chwile o tym niewielkim amerykańskim państwie. Zebrano pieniądze, kupiono żywność, którą wysłano na miejsce, a ludzie zaspokoili swoje sumienia. Problem w tym, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Haitańczycy otrzymali jedzenie, zaspokoili swój głód, ukoili pragnienie. Na chwilę…
Minęły dni, tygodnie, miesiące, lata. Bez dachu nad głową, bez pracy, bez pieniędzy. Głód powrócił. Pewnego dnia, gdy spacerowałem po Port-au-Prince dotarłem do plaży. Grupa dzieci myła wielkie płachty z materiału. Do czego one służą? Nie mam pojęcia. Usiadłem w cieniu drzewa, by coś przekąsić. Nagle podeszło do mnie małe dziecko, prosząc o coś do zjedzenia. Oddałem mu swoją jedyną kanapkę, po czym w ułamku sekundy pojawiła się grupa mężczyzn kilkudziesięcioletnich i wyrwali mu ją z rąk. Małemu dziecku! Taka jest siła głodu…
Innym razem trafiłem na wzgórze zazdrości jak mieszkańcy Petion-ville, jednej z bogatszych części Haiti, nazywają sąsiadujące z nim wzgórze slumsów. Warunki… Dramatyczne. Skręciłem w jedną z uliczek tej dzielnicy. Patrzę, a tam grupa dzieciaków stoi na zboczu wysypiska śmieci i spogląda w dół. Podchodzę.
W dzielnicach slumsów granica między wysypiskiem śmieci, a przydomowym podwórkiem jest często całkowicie niezauważalna. Praktycznie nie istnieje. Płynnie przechodzi się z jednego stanu w drugi. Na takim wysypisku można znaleźć wszystko. Od nieczystości ludzkich po plastik. Resztki z obiadu. Jakieś warzywa, owoce, które jedzą wypasające się tam kozy i świnie. Na samym dnie tego wysypiska widzę dwóch chłopaków. Jeden siedzi na ziemi i rozmawia z tym drugim. Młody. Na oko może 20 lat. W ręce ma jakąś łopatę. Coś przekopuje, czegoś szuka, coś wyciąga. Coś znalazł. Pokazuje drugiemu. Nagle zobaczyli mnie stojącego na górze. Machają do mnie. Nie zastanawiam się długo. Sięgam do plecaka w poszukiwaniu czegokolwiek, co mógłbym im ofiarować. Znajduje jedynie 1,5-litrową butelkę wody… W połowie przeze mnie już wypitą. Jeden z tych chłopaków bierze ją ode mnie i z uśmiechem na twarzy mi dziękuje.
Jadąc do Jacmel miałem nadzieję, że nieco odpocznę, dam chwilę wytchnienia dla swojej głowy, swoich myśli. Widok mijanych wsi napawał optymizmem. Tu życie jest inne. Mają jedzenie, schronienie. Często zwykła strzecha lub suszone liście bananowca, które pokrywają dach. Ściany? Różnie. Czasem z jakichś patyków, czasem murowane. Czasem całkiem ładne domy. Ładne jak na tutejszy standard. W oddali po lewej stronie piękne widoki. Strome zielone zbocza gór bez drzew. Mijamy zakręt za zakrętem. Autobus przechyla się z prawej na lewą stronę. Zaczyna padać. Prawdziwe oberwanie chmury. Po drodze widzimy rozwalony autokar, który prawdopodobnie chwilę temu uderzył w jakieś zbocze. Ludzie wyszli na zewnątrz. Część stoi na drodze, w deszczu, w nadziei, iż nadjedzie kolejny. Inni siedzą na krawężnikach i czekają. Część próbuje naprawiać. Część po prostu siedzi bezradnie i czeka. Zapłacili i nie stać ich na kolejny.
Docieram na miejsce. Dystans między dworcem, a centrum przemierzam piechotą. Spacer zajmuje jakieś 40 minut. Idąc, po prawej stronie drogi widzę rzekę, a w jej górnej części zaparkowane samochody. Ich właściciele fundują im zasłużoną kąpiel. Kilkaset metrów poniżej spostrzegam kąpiących się ludzi. Od dorosłych mężczyzn po małe dzieci. Zupełnie nadzy. Tuż przy drodze.
Schodzę niżej. Mijam kobiety robiące pranie na lewym brzegu. Ktoś na środek rzeki jakiegoś osła zaprowadził, a uparte zwierze nie chce iść dalej.
Nieopodal przerażający widok. Leżąca na kamieniach krowa. Rozcięta na pół. Miejscowi ją oporządzają. Dookoła stoją dzieci, przyglądając się całemu rytuałowi. Rzeźnia pod gołym niebem.
Kelnerami w owej restauracji są dzieci. Małe dzieci. Mają może 8 lat. Chłopiec ubrany w niebieską koszulę, czarne długie spodnie no i lakierki. Dumnie prezentuje się. Podchodzi z prośbą bym mu zrobił zdjęcie. Z tyłu obok niego zza lady, wyglądają dwie dziewczynki. Nieco starsze. Jedna może mieć jakieś 10 lat, druga 12. Uśmiechamy się do siebie.
W tym miejscu o którym zapomniał świat spotykam dwójkę obcokrajowców. Dawida i Tessę. Pracownicy organizacji międzynarodowych z Holandii. Pracują dla lokalnych NGO’sów. Próbują pomagać miejscowym. Widać, że całkiem im to wychodzi. Ludzie ich znają, witają się z nimi.
Zaczynamy rozmawiać. Pytają się, co tu robię. Nie wierzą, kiedy mówię im, że jestem studentem, turystą. Przyjechałem zobaczyć, jak wygląda to miejsce na ziemi. I bardzo prawdopodobne, że właśnie w owej chwili byłem jedynym turystą na Haiti. Opuszczam plażę i trafiam do centrum.
Rzeczywiście jest tu inaczej niż w Port-au-Prince. Tu przede wszystkim są budynki. Gdzieniegdzie widać nawet stare kamienice. Jedną nawet remontują. Większość budynków jest co prawda uszkodzona, ale nie ma namiotów, a już sam ich brak sprawia, że rzeczywiście można się tu ciut lepiej poczuć. Choć dla człowieka Zachodu widok wciąż przerażający.
Po kilku godzinach wracam do stolicy. Wysiadam na dworcu. Wkoło ruch, wszechobecny ruch. Jeden mężczyzna proponuje, że pomoże mi dojechać do Petion-ville. Kobieta siedząca tuż obok mnie wysiada i po chwili bez skrępowania sika przy wszystkich na ulicy. Nikogo to nie dziwi. Ciemność miasta ją kamufluje.
Docieram do centrum Petion-ville. Podążam znaną już sobie drogą w kierunku parku, skąd odbierze mnie mój znajomy. Pod Hotelem podchodzi do mnie młody chłopak. Żółta koszulka Brazylii, jakieś krótkie lekko postrzępione spodenki. Uśmiech od ucha do ucha. Niezwykle radosna osoba. Zamieniam z nim kilka słów. Pytam się, co robi. Mówi, że studiował i właśnie tam nauczył się języka. Trochę hiszpańskiego, trochę angielskiego. Tu gdzieś w lokalnej szkole. Nie prosi o pieniądze, prosi o pracę. Na pewno znam jakiegoś Bossa. A ten Boss może jakiegoś innego Bossa i może w ten sposób on dostanie prace.
Wydaje się naprawdę inteligentnym chłopakiem. Ma 21 lat. Ma jedno marzenie w swoim życiu. Chciałby kiedyś podróżować, chciałby zobaczyć jakiś inny kraj, jakieś inne miejsce, ale wie, że nie będzie mu to dane. Dwóch ludzi, dwa światy, wspólne marzenie, tylko możliwości nie te same…
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Liczba opinii: 0 |
Średnia ocen: 0.00
Autor: Angelina Sielewicz
Data publikacji: 22.02.2015 20:09
Liczba odwiedzin: 11254
Po moich częstych wypadach do Paryża nadszedł czas, by odwiedzić jedną z byłych francuskich kolonii, miejsce, skąd imigranci przybywają do stolicy Francji. Gdy nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się długo, przyjechałam tutaj, do Senegalu. Dakar – stolica kraju – podarowała mi upragnione słońce, leniwe tempo życia i zderzenie z zupełnie innym światem. »
Autor: MelanosChole
Data publikacji: 11.02.2015 21:19
Liczba odwiedzin: 4322
Jedziemy na Oktoberfest?! – padło ni stąd, ni zowąd na wieczornym spotkaniu towarzyskim. I choć znajdowaliśmy się właśnie na „drugim końcu” Niemiec, rano byliśmy zwarci i gotowi, by wyruszyć z położonej tuż przy granicy z Belgią i Holandią Kolonii na samo południe – do Bawarii, a tam skosztować piwa warzonego w monachijskich browarach. Podróż okazała się długa i męcząca – to jednak sztuka przejechać całe Niemcy za 16 euro w dwie strony na tzw. Wochenendeticket. Ale udało się! Podekscytowani ruszyliśmy z dworca w kierunku Theresienwiese, gdzie co roku odbywa się festiwal. »
Autor: Ewelina Sadura
Data publikacji: 07.11.2014 13:08
Liczba odwiedzin: 7341
Wjazd samochodem na drugi co do wielkości szczyt w Chorwacji – Sveti Jure. Relacja z jesiennej wyprawy do Parku Narodowego Biokovo. Opis terenu, warunków podróży oraz niezapomnianych widoków. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 18.09.2014 13:12
Liczba odwiedzin: 5369
Na naszą czteroosobową drużynę składają się aż 3 narodowości. Lubimy dokumentować odbyte podróże, a ze względu na multi-culti charakter rodziny postawiliśmy na kręcenie filmików. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 11.09.2014 11:44
Liczba odwiedzin: 5649
Skandynawia? Tam nie zabierają na stopa! – opinia to powszechna. Przeczytać można tysiące opisów, jak to Norwegowie odmachują w odpowiedzi na wyciągnięty kciuk lub zatrzymują się tylko po to, aby zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy. No bo jak to – młody człowiek, a nie stać go na samochód? O północy kraju już w ogóle szkoda gadać, bo tam przecież nikt nie jeździ. Jeśli ktoś zabierze, to tylko obcokrajowiec. Rzuciliśmy wyzwanie autostopowi w Norwegii. I to nie byle jakie, bo łapaliśmy we trójkę, rozdzielić się było trudno, z racji posiadania tylko jednego namiotu. Jak trójce archeologów stopowało się w kraju reniferów i trolli, możecie poczytać poniżej. »
Autor: Przez Kontynenty
Data publikacji: 01.09.2014 11:37
Liczba odwiedzin: 5417
Dużo wydarzyło się od kiedy ostatnio pisaliśmy się, gdy wjeżdżaliśmy do Birmy. My, czyli Maciek, Kuba i Tomek – ówczesny skład ekipy Przez Kontynenty. Birma jako kraj wychodzący spod rządów junty wojskowej dopiero otwiera się na turystów, ale ludzie są tam niezwykle przyjaźni i uśmiechnięci. »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 06.08.2014 15:38
Liczba odwiedzin: 4473
Relacja z motocyklowej wyprawy po Ameryce Południowej „MS Chrobry – ostatni transatlantyk międzywojennej Polski”. Wiesława i Krzysztof Rudź wyruszyli w poszukiwaniu potomków emigrantów z Chrobrego, który swój ostatni pasażerski rejs odbył w 1939 roku. Czy udało im się przejechać całą zakładaną trasę i czy spotkali rodaków? O tym dowiecie się w obszernej relacji z podróży. »
Autor: Barbara Szczechla
Data publikacji: 14.07.2014 19:24
Liczba odwiedzin: 6561
Witajcie! Chciałabym podzielić się z Wami przeżyciami z mojego pierwszego w życiu spotkania ze szwedzkim zespołem Roxette podczas jednego z ich licznych koncertów, tym razem w stolicy Niemiec. Nie ukrywam, że na spotkanie to czekałam 20 lat i choć od tamtego czasu minęły już prawie 3 lata, wspomnienia nadal są we mnie bardzo żywe. »
Autor: Piotr Szczepanowski
Data publikacji: 02.07.2014 14:53
Liczba odwiedzin: 5889
Relacja z rowerowej wyprawy. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 02.07.2014 13:32
Liczba odwiedzin: 4794
Pewnego dnia Vathsan zapytał się mnie: „Olu, czy weźmiesz ze mną ślub na Vanuatu?” »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 13.06.2014 13:14
Liczba odwiedzin: 3669
Nie ma znaczenia czy podróżujemy dla muzeów, starożytnej architektury, czy tylko w celach zakupowych. Islandia jest miejscem, które odbierze mowę nawet tym niewzruszonym naturą. To chyba jeden z nielicznych skrawków ziemi, gdzie tak wyraźnie uwidacznia się potęga 4 żywiołów. Potęga, która na każdym kroku uświadamiała nam jak kruchy jest człowiek w porównaniu z siłami natury. Czy udało nam się pokonać 4 żywioły? Nie. I raczej nigdy nie damy rady ich pokonać. Miesięczna wyprawa wywołała u nas jeszcze większy respekt do natury. Kiedy stoi się przy potężnej ścianie lodowca, czy przy jeziorze do którego wpadają z wysokości setki hektolitrów wody, ma się wrażenie, że człowiek został zrównany do poziomu tych mchów, które porastają całą wyspę. Zresztą co tu dużo gadać! Zobaczcie sami. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 01.06.2014 10:05
Liczba odwiedzin: 3254
Podróżując smakiem różowego wina Prowansji nie mogliśmy ominąć tego miejsca. Muzeum wina prowadzone od pokoleń przez rodzinę, która jednocześnie jest jednym z znanych producentów tego napoju. Miejsce jak przystało na siedzibę muzeum wina – szacowne – Chateauneuf du Pape. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 24.05.2014 22:11
Liczba odwiedzin: 12614
Nasze pasje to podróże we własnym rytmie, niezależnie i bez tłoku, Dlatego preferujemy wyjazdy własnym samochodem. Największa z pasji to Prowansja. Kraj różowego wina. »
Autor: Ewa Pluta
Data publikacji: 19.05.2014 12:07
Liczba odwiedzin: 7843
Pewnego wrześniowego poranka wylądowałam na lotnisku w Taszkencie. To wydarzenie zapoczątkowało trwający 2 tygodnie ciąg pozytywnych przygód, wśród których najlepszą było poznawanie nowych, arcyciekawych ciekawych miejsc w tej przyjaznej turystom, centralnoazjatyckiej republice. Kilka z miejsc zrobiło na mnie szczególne wrażenie. Oto one: »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 14.05.2014 14:32
Liczba odwiedzin: 3489
Gdybym chciał rozpocząć tą historię, musiałbym się cofnąć o kilkanaście miesięcy. Wpadliśmy wtedy na pomysł wyjazdu do Ameryki Południowej. Po kilku tygodniach luźnych dyskusji i rozważań wraz z żoną nasz plan nabrał konkretnych kształtów. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:19
Liczba odwiedzin: 3080
Turkusowe wody Morza Egejskiego rozkochały mnie już wiele lat temu, gdy po raz pierwszy przecierałam podróżnicze szlaki tureckich i greckich wybrzeży. W związku z tym, że Dardanele łączy Morze Egejskie z Morzem Marmara, wystarczy kilka godzin, by znaleźć się nad czarującym wybrzeżem egejskim, którego błękitne wody mają całkowicie odmienny kolor oraz zapach. Ten malowniczy widok dopełnia soczysta roślinność i wysokie zbocza górskie. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:11
Liczba odwiedzin: 2950
W latach 60. wybudowano pierwszy w Turcji most łączący wyspę z wybrzeżem nad wodami zatoki. Dziś turyści z łatwością mogą kursować między lądem a wyspą Cundą, korzystając z lokalnych dolmuszy oraz wyjątkowo tanich, wieloosobowych taksówek. Cunda oferuje mnóstwo wspaniałych, klimatycznych knajpek, w których skosztować można pysznego wina oraz ryb. Sam klimat miejsca to już fascynująca mieszanka greckich oraz tureckich wpływów. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 20.04.2014 23:49
Liczba odwiedzin: 2911
I Festiwal „Kontynenty” to dosyć młoda inicjatywa podróżnicza podjęta przez trzech lubelskich podróżników: Bartka Szaro, Daniela Kornasa i Pawła Hadriana. Trzeba przyznać, że panowie, którzy mają już doświadczenie w organizowaniu tego typu eventów, ruszyli z kopyta. Ich pomysł został doceniony, o czym świadczyła liczna publiczność, która zasiadła w lubelskiej Chatce Żaka 4-5 kwietnia tego roku. Okazało się, że „Kontynenty” to znakomita okazja do spotkania podróżników z całej Polski i posłuchania ich fascynujących opowieści. »
Autor: Damian Laskowski
Data publikacji: 11.04.2014 12:25
Liczba odwiedzin: 58998
Wyobraź sobie, że biwakujesz na lodzie ogromnego jeziora. Jest Ci ciepło, bo zanurzyłeś się w śpiworze – jedynym miejscu, w którym nie zamarzniesz tej nocy. Jesteś już gotowy do snu. Piszesz coś jeszcze w swoim dzienniku, za chwilę zamierzasz zasnąć. Wtedy dobiega odgłos pękającego lodu, woda uderza o tafle akurat pod twoim namiotem robiąc ogromny huk. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 15.03.2014 21:43
Liczba odwiedzin: 4339
Relacja z wyprawy w dwa pasma górskie położone w indyjskich Himalajach, obszar, który nazwać można wciąż jeszcze „żywym” Tybetem, a który powoli znika – w tym przypadku nie na skutek represji politycznych, a ze względu na niepohamowany rozwój cywilizacji. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 23.02.2014 15:54
Liczba odwiedzin: 2022
Podróż to jedno, autostop – drugie. A to co zostaje w pamięci to również doświadczenia i historyjki, które można snuć bez końca. Bo podróż czasem trzeba po prostu wystrzymać.... »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 22.02.2014 14:38
Liczba odwiedzin: 4536
Relacja z wyprawy w Andy i wejścia na najwyższy szczyt obu Ameryk połączona z analizą dlaczego góra ta, uważana powszechnie za łatwą, zbiera tak duże śmiertelne żniwo wśród zdobywców. »
Autor: Magda Mroczek
Data publikacji: 16.02.2014 22:36
Liczba odwiedzin: 4050
Na zwiedzanie Brazylii, największego państwa Ameryki Południowej, miałam jedynie 28 dni. W tym czasie udało mi się spędzić czas w tętniącym życiem Rio de Janeiro, odbyć praktyki medyczne w szpitalu w Recife, poopalać się na najpiękniejszej brazylijskiej plaży Porto e Galinhas i przeżyć 2 cudowne dni w uroczej wiosce Morro de São Paulo. »
Autor: Monika Drążewska
Data publikacji: 16.02.2014 14:55
Liczba odwiedzin: 18485
To było najwspanialsze 30 dni naszego życia! Podróż przez 3 kraje: Boliwia, Chile, Argentyna. Jeepem, rowerem, autobusem i przede wszystkim autostopem, łącznie ponad 6600 km, z czego 4825 przejechaliśmy za darmo. Od płaskowyżu w Boliwii po najdalej na południe wysunięte miasto świata. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 15.02.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 3408
Anglia zazwyczaj kojarzy się z Londynem, tymczasem jest wiele angielskich miasteczek, które zdecydowanie bardziej oddają klimat i atmosferę tego kraju. Dotarcie z centrum Londynu do Bath nikomu nie powinno sprawić problemów. Prosto z Victorii (stacja metra, z której odjeżdżają również autobusy i pociągi) kursują autobusy National Express, z biletami po 10 funtów. Wygodne siedzenia, dostępny internet, kierowca krzyczący do mikrofonu nazwy poszczególnych przystanków, trzy godziny drogi i jesteśmy w Bath. »
Autor: Sabina Piłat
Data publikacji: 15.02.2014 17:52
Liczba odwiedzin: 9086
Zapraszam Was na wyprawę niezwykłą, być może nie dla każdego*. Podróż za jeden uśmiech. Podróż do Azji. Czekają Was atrakcje takie jak dzienne i nocne szaleństwa w Bangkoku, podróże pociągiem, podróże autostopem, nocleg za 4 zł w Ban Na, nocleg bez planu wśród uśmiechniętych mieszkańców Ban Tase, Błękitna Lagoona w Vang Vieng, masaż u mnichów, Biała Świątynia i miasto małp. »
Autor: Bartosz Bandurowski
Data publikacji: 14.02.2014 12:23
Liczba odwiedzin: 4286
KATAR, TAJLANDIA, KAMBODŻA, BIRMA 31.12.2013 - 21.01.2014 Całkowity koszt: 4800 zł Warszawa, Doha, Bangkok, Siem Reap, Tonle Sap, Ankor Wat, Bangkok, Mandalay, Sagaing, Inwa, Amarypura, Mandalay, Bagan, Góra Popa, Bagan, Jezioro Inle, Meiktila, Yangon, Ngwe Saung, Yangon, Bago, Yangon, Bangkok, Doha, Warszawa »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 09.02.2014 23:13
Liczba odwiedzin: 2422
Zaproszenie na festiwal, przysłane przez Ekwadorczyków spotkało się w chłodnej, jesiennej Polsce z wyjątkowo gorącym przyjęciem. Oczywiście, oprócz zachwytów padały również głosy „rozsądku”, żeby uważać, mieć przy sobie wszystkie pieniądze, pilnować bagażu… Nieważne, że nikt z grupy nie znał hiszpańskiego. Gorący klimat kusił, a pomysł zobaczenia środka kuli ziemskiej od razu przypadł każdemu do gustu. Jedziemy. Buenos dias Ecuador!!! »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 01.02.2014 17:48
Liczba odwiedzin: 20796
Gruzja jako kraj, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród turystów z Polski, była opisywana w artykule sprzed tygodnia. Ale zgodnie z obietnicą – oto opis relacji z podróży autostopem po Gruzji, która oprócz informacji teoretycznych może zachęcić do podróży ostatnich malkontentów. »
Autor: Magdalena Dietrich
Data publikacji: 26.01.2014 21:59
Liczba odwiedzin: 7620
Plecak, namiot, atlas Europy i kartka z napisem: „Przed siebie”. Tak zaczyna się blisko trzytygodniowa podróż bez konkretnego planu, za to z dużą otwartością na poddawanie się temu, co wydarza się po drodze. Drodze, która finalnie prowadziła po Bałkanach. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 26.01.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 12720
Gruzja ostatnimi laty staje się bardzo modnym celem wyjazdów dla Europejczyków. A prym wiodą chyba Polacy, dla których jest to niezwykłe połączenie swojskości z niewielką dawką egzotyki. A jaki jest najlepszy sposób komunikacji w kraju z dość słabym systemem transportu publicznego? Oczywiście – autostop! »
Autor: Kacper Dziekan
Data publikacji: 26.01.2014 15:33
Liczba odwiedzin: 4012
Toskanię często określa się mianem raju na ziemi. Znajduje to odbicie w popkulturze, czego efektem są kolejne filmy i książki w stylu „Pod słońcem Toskanii”, czy „Mądrość Toskanii”, w których autorzy ukazują sielankowe życie w tej baśniowej krainie. »
Autor: Michał Kuban
Data publikacji: 25.01.2014 15:41
Liczba odwiedzin: 3751
Nie był to mój pierwszy pobyt w Wiedniu, ale dla atmosfery panującej w tym mieście podczas adwentu warto było odwiedzić je po raz kolejny. Bajeczne jarmarki bożonarodzeniowe, rozstawione pod każdym ważniejszym habsburskim zabytkiem, przyciągały masy Austriaków, a także wielu zagranicznych gości. »
Autor: Katarzyna Chojecka
Data publikacji: 24.01.2014 15:42
Liczba odwiedzin: 4643
Witajcie w „terenie”, czyli krótka rozprawa o tym, jak pobyt na badaniach terenowych łączy się z pracą, czy antropolog to zawód, czy styl życia oraz gdzie szukać funduszy na wyjazd. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 24.01.2014 14:51
Liczba odwiedzin: 4113
Relacja z wyprawy na płaskowyż Saimaluu Tash w prowincji Jalal Abad w Kirgistanie, gdzie znajduje się ponad dziesięć tysięcy petroglifów, naskalnych rysunków, z których najstarsze liczą cztery tysiące lat. Pomimo uznania miejsca za unikatowe w skali światowej, wciąż bardzo trudno jest się tam dostać (głównie ze względu na warunki atmosferyczne – dostępność przez 1 miesiąc w roku). Kiedy odwiedziłam to miejsce, podobno byłam pierwszą osobą od kilku lat, która tam dotarła. »
Autor: Magda Świetlik
Data publikacji: 22.01.2014 14:11
Liczba odwiedzin: 4581
Już niedługo w Chinach obchody Nowego Roku, a tuż przed nim początek exodusu milionów Chińczyków, którzy to najważniejsze dla nich święto obchodzą w rodzinnym gronie. A to często oznacza pokonanie tysięcy kilometrów, po to tylko, by te parę dni w roku spędzić wraz z bliskimi. »
Autor: Krzysztof Rudź
Data publikacji: 15.01.2014 09:02
Liczba odwiedzin: 3079
W chwili kiedy czytacie ten tekst jesteśmy już w Ameryce Południowej. W pierwszej połowie grudnia załadowaliśmy nasze motocykle na przyczepkę i wyruszyliśmy z Gdyni do Hamburga. »
Autor: Marcin Łazowski
Data publikacji: 18.12.2013 13:37
Liczba odwiedzin: 31659
Wyprawa Viking Ride 2013 zrodziła się z marzeń o podboju krajów skandynawskich oraz poznaniu bliżej miejsca pochodzenia dawnych Wikingów, walecznych ludów z Północy, odkrywców i podróżników morskich. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 04.12.2013 09:18
Liczba odwiedzin: 48277
Bajkał – wystarczy zajrzeć do Wikipedii i już można się dowiedzieć, że to najgłębsze jezioro świata, w którym żyje wiele endemicznych gatunków, których na próżno szukać w jakimkolwiek innym zakątku świata. Turyści z całej Rosji i nie tylko przyjeżdżają tam wypoczywać, aby móc potem powiedzieć „byliśmy nad Bajkałem”. Dla nas owo jezioro było pretekstem do podjęcia podróży. Jedziemy nad Bajkał. I co dalej? »
Autor: Szlakiemwulkanow.blogspot.com
Data publikacji: 26.11.2013 14:05
Liczba odwiedzin: 19918
Planując wyprawę, której celem miało być zdobycie czterech pięciotysięczników mieliśmy świadomość, że napotkamy wiele trudności, jednak nie przypuszczaliśmy, że problemy zaczną się jeszcze przed wyjazdem. »
Autor: Iwona Suwara/Ekspedycja IV Kongo
Data publikacji: 26.11.2013 09:41
Liczba odwiedzin: 14482
Afryka to kontynent wielu kontrastów i prawdziwa mieszanka wielu kultur. Tereny górzystych wzniesień i piaszczysty saharyjski bezkres, niepowtarzalny klimat lokalnych wiosek i większych miast. Uczestnicy Expedycji IV Kongo musieli zmagać się z niełatwymi warunkami podróży, niesprzyjającym klimatem i niekiedy z własnymi słabościami. Jednak dla wytrwałych miłośników off-roadu nie istnieją rzeczy niemożliwe. »
Autor: Przez-kontynenty.pl
Data publikacji: 22.11.2013 14:27
Liczba odwiedzin: 25793
Minęły już trzy miesiące, od kiedy wyruszyliśmy w podróż autostopem dookoła świata. Odwiedziliśmy 15 krajów, pokonaliśmy ponad 16 tysięcy kilometrów, złapaliśmy 118 stopów i przeżyliśmy masę przygód. Czas więc na krótkie streszczenie tego, co się do tej pory wydarzyło. »
Powered by Webspiro.