Dziś jest 21.05.2024
Imieniny obchodzą Kryspin, Wiktor, Jan, Przecława
Autor: Grzegorz Małyga
Data publikacji: 14.10.2012 23:48
Liczba odwiedzin: 13235
Ponad 1300 kilometrów pieszo w upale nierzadko przekraczającym 40 stopni Celsjusza, 51 dni marszu przez góry Liban, półpustynne równiny Syrii i depresję Doliny Jordanu na pielgrzymim szlaku z Tarsu, miejsca narodzin św. Pawła, do Jerozolimy.
Spływające z czoła cienkie strużki potu łączą się między oczami w jeden strumień i po chwili z czubka nosa, na rozpalony syryjskim słońcem asfalt, spada duża kropla. Delikatnie rozpryskuje się na drodze, wsiąka, wyparowuje i znika z jezdni. Powietrze jest gorące i lepkie, a żadna, nawet najmniejsza chmurka nie chce zaburzyć idealnego błękitu nieba, dając trochę cienia. Przejeżdżająca obok półciężarówka zwalnia. Przez otwarte okno wysuwa się ręka i młody Arab bez słowa podaje nam dwie puszki zimnego napoju.
– Szukran! Szukran dżazilan! – dziękuję, używając jednych z niewielu znanych mi arabskich słów.
– Welcome to Syria! – odpowiada z szerokim uśmiechem. I jest to pewnie jedyne wyrażenie, jakie zna po angielsku, ale zarazem zwrot znany chyba każdemu w tym kraju.
Dziś, gdy Bliskim Wschodem wstrząsnęła Arabska Wiosna, co przychodzi na myśl, kiedy słyszy się o Syrii? Co można sądzić o pomyśle przejścia przez tereny Autonomii Palestyńskiej? Z czym kojarzy się ludziom Liban? Wojna, terroryści, Hezbollah, porwania turystów, demonstracje uliczne, fanatyczni muzułmanie, wrogość do Zachodu… Zapewne takie hasła kołaczą się po głowie większości tych, którzy z Bliskim Wschodem stykają się jedynie za pośrednictwem mediów. Podobnych rzeczy obawiałem się i ja w 2010 r., wodząc palcem po mapie i planując trasę pielgrzymki. Wszystko jednak inaczej wygląda, gdy spogląda się na to z domu, a zupełnie inaczej już tam, na miejscu…
Niewyobrażalna wręcz gościnność, piękna przyroda i wspaniałe zabytki. Przyjaźni i serdeczni ludzie, ciekawi spotkań z inną kulturą, pragnący żyć w pokoju i wcale nie pałający żądzą krwi każdego, kto jest innego wyznania czy narodowości – właśnie taki obraz widzę teraz, po powrocie, kiedy słyszę nazwy: Liban, Syria, Palestyna czy Turcja. I nie zmienił tego pobyt w więzieniu w Damaszku, okradzenie przez syryjskich tajniaków, ani smutna świadomość, że niestety potrzeba tylko jakiejś większej iskry, żeby ta bliskowschodnia beczka prochu wybuchła kolejną wojną.
Stambuł. Pierwsze spotkanie
Zatrzaskują się drzwi klimatyzowanej kabiny ciężarowego Renault i tym samym kończy się pewien etap. Już sama podróż autostopem z Wrocławia do Stambułu dostarcza wielu wrażeń, ale dla nas było to jedynie skromne, pięciodniowe preludium do właściwej części wyprawy, wypełnione zwiedzaniem środkowoeuropejskich i bałkańskich stolic.
– Money, money! – piękną angielszczyzną wykrzykuje kilkoro dzieci. Podbiegają w naszą stronę, wyciągając dłonie i z zainteresowaniem obmacują plecak, karimatę, torbę z aparatem. Pierwsze zetknięcie z ciekawością, nieraz graniczącą ze wścibstwem. Szybko podnosimy bagaże i zdecydowanym krokiem oddalamy się od miejsca, w którym wysadził nas turecki kierowca – około 20 km od centrum 13-milionowej metropolii. A już w najbliższej bocznej uliczce czai się Stambuł na wskroś azjatycki, mimo że wciąż jesteśmy po europejskiej stronie Bosforu. Wszechobecny gwar, nawoływania przekupniów, zapach pieczonego mięsa, chodniki zastawione wózkami z arbuzami. Ruchem ulicznym zdaje się rządzić chaos, a pierwszeństwo przejazdu zdobywa pojazd większy lub głośniej trąbiący. Dwójka obcokrajowców z plecakami stanowi tu niecodzienny widok i budzi spore zainteresowanie.
Niestety u nikogo w pobliżu znajomość języków obcych nie wykracza poza poziom „money, money”. Tylko dzięki wielkiemu szczęściu wydostajemy się stąd i już po chwili możemy z okien autobusu podziwiać kopuły meczetów i smukłe minarety nad zatoką Złoty Róg.
Kilka dni wystarcza, żeby poczuć magię Konstantynopola, jednak przychodzi pora, aby przepłynąć na drugi brzeg Bosforu i pojechać do Tarsu – miasta w południowej części kraju, gdzie rozpoczyna się właściwy etap wyprawy.
Reklama dźwignią handlu
– My friends, my friends! – na progu pobliskiej kawiarni pojawia się właściciel i biegnie na drugą stronę niewielkiego skweru, gdzie właśnie przysiedliśmy w cieniu.
– My friends, look! – Turek jest trochę zdyszany, ale wyraźnie zadowolony i chyba pełen nadziei na zarobek.
Tars nie ma zbyt wiele do zaoferowania turystom i zapewne żadna autokarowa wycieczka objazdowa nie uwzględniałaby go w swoich planach, gdyby nie fakt, że w mieście tym urodził się Święty Paweł. Mimo to każdy obcokrajowiec jest tutaj na wagę złota.
– Patrzcie: kościół św. Pawła, studnia św. Pawła… – obraca się, wyciągniętą ręką wskazując niewidoczne stąd zabytki. – I kawiarnia „Święty Paweł”! – jego zapraszającemu gestowi towarzyszy uśmiech radosny, ale i pełen dumy ze sprytnego chwytu marketingowego.
– Wstąpcie do mnie na kawę lub herbatę!
Grzecznie odmawiamy, rezygnując nawet z oferowanych zniżek, i po chwili już wyruszamy w drogę, na której, jak się okaże, herbaty, a nawet domowych obiadów nie braknie.
Gość w dom, Bóg w dom
– Wiecie, u nas, w Koranie zapisane jest, że jak ty przyjmiesz gościa, tak Allah przyjmie ciebie w niebie.
– W Polsce też mamy podobnie brzmiące przysłowie: „Gość w dom, Bóg w dom”. Ale żeby aż tak… I nie ma znaczenia, że ten gość nie jest wyznawcą islamu?
– Żadnego. Poza tym pielgrzymujecie do Jerozolimy, a to miejsce święte i dla chrześcijan, i dla muzułmanów.
Na dywanie pojawiły się kolejne talerze z pachnącą zupą, makaronem, kawałki okrągłego, płaskiego jak naleśnik, chleba, kolorowe sałatki. Domownicy płci męskiej zasiedli na podłodze w okręgu wokół rozłożonej zastawy i zapraszają nas do posiłku. Siadamy razem z sześcioma Turkami i co chwilę wiercimy się, długo nie mogąc przybrać wygodnej pozycji. Niemal rozlewam zupę nieprzyzwyczajony do takiego sposobu jedzenia. Ale na propozycję wniesienia stołu zdecydowanie odmawiamy – czasem warto się trochę pomęczyć za cenę możliwości posmakowania tradycyjnego sposobu życia innych kultur.
Kolejne dni to niezliczone zaproszenia na szklaneczkę aromatycznej herbaty, wspólne posiłki, na których traktowano nas jak członków rodziny, noclegi w domach, często w najlepszych pokojach, przygotowywanych specjalnie dla nas. Dość powiedzieć, że podczas pierwszego tygodnia marszu przez Turcję nie wydaliśmy ani złotówki, a przy tym nigdy nie musieliśmy się martwić brakiem dachu nad głową ani pustym brzuchem! Nie raz trzeba było nawet ratować się ukradkowym chowaniem jedzenia do plecaka – aby nie urazić gospodarza trzeba zjeść wszystko, a najlepiej jeszcze poprosić o dokładkę.
Welcome to Syria
„SYR A” - głosi duży napis na budynku przejścia granicznego w Kassab. Gdzieś odpadła ciężka, metalowa litera „I”, jednak nikt nie ma tu wątpliwości, do jakiego kraju wchodzi. Można to nieomylnie poznać po wszechobecnych portretach prezydenta Baszara al-Assada i jego ojca Hafiza, których oblicza, zamyślone, bądź wykrzywione we władczym grymasie, spoglądają ze ścian, billboardów, czy naklejek na samochodach. A gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, to nie musi długo czekać, aby usłyszeć przyjazne „Welcome to Syria!”.
Syria to kraj policyjny, pełen tajnych służb, gdzie często można odnieść wrażenie, że zza czarnych okularów bacznie przygląda ci się jakaś para oczu. Kraj, w którym areszty są pełne więźniów politycznych, a dostęp do Facebooka, YouTube i wielu innych stron jest zablokowany. Mimo to ludzie są tu niezwykle mili i serdeczni, choć w rozmowach z obcokrajowcami zachowują rezerwę i raczej unikają tematów politycznych.
Podczas pierwszej części wędrówki przez terytoria syryjskie często kontrolowali nas uzbrojeni funkcjonariusze, zarówno w mundurach, jak i tajniacy. Dlatego też pewną ulgę poczuliśmy wchodząc do Libanu. Państwo, które wcześniej wydawało się jednym z najniebezpieczniejszych na trasie, po powrocie wspominaliśmy najlepiej.
Urzeka ono niezwykłą przyrodą i wyróżnia się na tle innych krajów arabskich porządkiem, szczególnie na terenach zamieszkanych przez chrześcijan. Chociaż w wielu miejscach powiewają flagi Hezbollahu, a podziurawione przez kule budynki nietrudno znaleźć nawet w centrum Bejrutu, to, gdy wchodząc do restauracji na powitanie usłyszy się „bonjour”, można się tu poczuć jak w Paryżu. Z Libanu jednak droga wiodła znów do Syrii…
Niech żyje wolność…
Samochód kluczy po zatłoczonych ulicach Damaszku. Jeden z policjantów odłożył na chwilę karabin i kajdanki, którymi bawił się przez całą drogę i wyjął specjalną maskę na oczy wyciętą z gumy. Dalszej części drogi już nie widzieliśmy. Kilka zakrętów, dłuższa prosta, szczęk otwieranej bramy i chyba przyjeżdżamy pod jakiś budynek. Wyciągają nas z auta i gdzieś prowadzą. Za nami zamykają się ciężkie drzwi.
Oczy w końcu odsłonięte, ale musimy stać twarzą do ściany. Zupełnie jak w jakimś filmie – myślę i w duchu gorzko się uśmiecham. Za chwilę zacznie się przesłuchanie. A przecież jeszcze rano, tak jak co dzień, szliśmy w stronę Jerozolimy…
Może to o jedno zdjęcie w pobliżu terenów wojskowych za dużo, może i bez tego zbyt podejrzanie wyglądaliśmy, idąc drogą, którą nikt pieszo się nie porusza. Żołnierze zatrzymali nas na kilkukilometrowym odcinku, jaki dzieli libański i syryjski posterunek graniczny, już po przejściu kontroli na tym pierwszym. Dokładnie nas przeszukano, zabrano aparat, dokumenty, odbiornik GPS, którego używanie jest w Syrii zakazane. Wydobyta z głębi mojego plecaka mapa Izraela miała świadczyć, że możemy być szpiegami tego państwa, albo co najmniej planujemy się tam dostać – co już jest wystarczającym powodem, by Syryjczycy odmówili nam prawa wejścia na swoje terytorium. Nie wiedząc o co jesteśmy oskarżeni, ani co nam grozi, pozbawieni możliwości kontaktu z ambasadą, w eskorcie trzech policjantów zostaliśmy zawiezieni do Damaszku.
Kolejne rewizje, przesłuchania przez ludzi niemal niemówiących po angielsku. Kilka godzin spędzonych w dusznej celi z małym zakratowanym okienkiem, gdzie nie ma nawet prycz. W końcu, po wielu pytaniach zadanych przez dowódcę (choć do końca nie było wiadomo dowódcą czego on był – policji, wojska, służby bezpieczeństwa…), po przejrzeniu zdjęć w aparacie i dokładnej kontroli bagażu postanowiono nas wypuścić. Jednak problem pojawił się, gdy oddano nam plecaki – nasz ekwipunek był zdekompletowany i, co gorsza, oprócz paru mniejszych przedmiotów, zniknął też plik dolarów z mojej torebki na dokumenty.
Ostatecznie, mimo zrobienia sporej afery, nie wszystko udało się odzyskać, jednak, co najważniejsze, odzyskaliśmy wolność. Niestety z powodu sposobu, w jaki przekroczyliśmy granicę Syrii nasz status był wciąż niejasny i na noc odwieziono nas do aresztu imigracyjnego. Po nocy spędzonej w zbiorowej sali w towarzystwie obywateli Konga, Bangladeszu czy Sudanu, cały kolejny dzień upłynął nam na załatwianiu formalności w biurze paszportowym. Dopiero następnego dnia rano wróciliśmy się na granicę i znów mogliśmy kontynuować marsz niemal od tego samego miejsca, w którym nas zatrzymano. To było niewątpliwie najbardziej niezwykłe 48 godzin w czasie tej wyprawy.
U celu
Już bez takich przygód upłynęła dalsza droga przez Syrię – bo czy można nazwać przygodą kilka kolejnych rutynowych kontroli na drodze? Choć czuliśmy wielką sympatię do zwykłych Syryjczyków, to jednak z radością opuściliśmy ten kraj, w którym tak łatwo jest zamienić pełne słońca otwarte przestrzenie na duszne mury ciasnej celi. Na 60-kilometrowym odcinku w Jordanii przekroczyliśmy dwie symboliczne granice: 40. dnia marszu, w okolicach Irbidu, nasze nogi pokonały tysięczny kilometr w tej pielgrzymce. Nieco dalej, schodząc do Doliny Jordanu, zamieniliśmy metry n.p.m. na p.p.m. – od osiągnięcia najwyższego punktu, jakim była licząca 1840 m przełęcz w górach Liban, niemal cały czas się obniżaliśmy, aby teraz zejść poniżej poziomu morza.
Po przekroczeniu granicy Izraela obieramy kurs na północ, aby obejść Jezioro Galilejskie – najniżej położone słodkowodne jezioro i odwiedzić choć część ze słynnych miejsc biblijnych. Ostatni odcinek wędrówki wiedzie już przez tereny Zachodniego Brzegu Jordanu. Kiedyś nazwy „Ramallah” czy „Nablus” przywodziły mi na myśl, zbudowane na doniesieniach medialnych, obrazy walk ulicznych, protestów z paleniem flag, wymachujących bronią mężczyzn owiniętych w arafatki. Zamiast tego szliśmy przez całkiem normalny kraj, podobny do innych państw arabskich, na pewno wyraźnie biedniejszy od Libanu czy Jordanii, lecz także zamieszkany przez gościnnych i życzliwych ludzi.
Każdy kilometr przybliżał nas do Jerozolimy, miasta, gdzie, jak nigdzie indziej, na tak małym terenie, ograniczonym murami Starego Miasta, żyją i modlą się w swoich świętych miejscach chrześcijanie, muzułmanie i żydzi. I w końcu, po 51 dniach od wyjścia z Tarsu, znaleźliśmy się wreszcie u celu pielgrzymki – w jerozolimskiej Bazylice Bożego Grobu!
Czerwono-biały Airbus podrywa się z płyty lotniska w Tel Awiwie. Przeglądam swój paszport pełen różnokolorowych pieczątek i wiz. Widnieje w nim też izraelski stempel, z którym nie będę mógł już wjechać do Libanu, Syrii i wielu innych krajów arabskich. Potrzebowałbym nowego dokumentu, by ponownie odwiedzić spotkanych tu przyjaciół i wrócić do tych licznych miejsc, w których zawsze warto zostać dłużej. Zasypiając w fotelu obserwuję przez okno ciemnoniebieskie wody Morza Śródziemnego i myślę sobie, że chyba już niedługo będę musiał wyrobić nowy paszport.
09.06.13, 16:45
Bardzo ciekawa ,pięknie napisane .Mimo wszystko trzeba być bardzo ostrożnym,tam nigdy nic nie wiadomo .Życzę dalszych cudownych podróży.
17.04.13, 19:06
Znam trzech takich, którzy w 2011 roku przeszli: jeden Jerozolima-Asyż, drugi Fatima-Asyż i trzeci Moskwa-Asyż! z pewnością mielibyście o czym porozmawiać :) Życzę kolejnych szczęśliwych przejść! http://www.idzieczlowiek.pl/media.html http://wirtualnemapy.pl/strony/10/
30.11.12, 19:08
Gratulujemy zwycięstwa w plebiscycie „Podróżnicze hardkory” i życzymy wielu kolejnych wspaniałych podróży, które przyniosą mnóstwo niezapomnianych wrażeń. Cieszymy, że mogliśmy współuczestniczyć w tym konkursie. Pozdrawiamy. Dorota i Marek z <a href="http://gorskiewedrowki.blogspot.com/">Zanim znów wyruszysz w góry</a>
21.11.12, 12:19
Portrety pierwsza klasa! Jakim sprzetem (body/obiektyw/filtr) robione?
21.11.12, 12:19
Portrety pierwsza klasa! Jakim sprzetem (body/obiektyw/filtr) robione?
22.10.12, 23:29
Czy macie w planach jakąś prezentację/slajdowisko/opowiadanie, gdzieś we Wrocławiu? Myślę, że bardzo chętnie bym się wybrał i posłuchał. Podziwiam ludzi takich jak Wy.
19.10.12, 16:45
Zgadzam się w 100 procentach z Magu Bee - portrety naprawdę robią wrażenie. Zresztą cała historia jest przednia:)
18.10.12, 09:02
świetna wyprawa, ale przede wszystkim doskonale napisana! Bardzo odpowiada mi pisarski styl tego autora, szacun.
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Liczba opinii: 0 |
Średnia ocen: 0.00
Autor: Angelina Sielewicz
Data publikacji: 22.02.2015 20:09
Liczba odwiedzin: 11521
Po moich częstych wypadach do Paryża nadszedł czas, by odwiedzić jedną z byłych francuskich kolonii, miejsce, skąd imigranci przybywają do stolicy Francji. Gdy nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się długo, przyjechałam tutaj, do Senegalu. Dakar – stolica kraju – podarowała mi upragnione słońce, leniwe tempo życia i zderzenie z zupełnie innym światem. »
Autor: MelanosChole
Data publikacji: 11.02.2015 21:19
Liczba odwiedzin: 4596
Jedziemy na Oktoberfest?! – padło ni stąd, ni zowąd na wieczornym spotkaniu towarzyskim. I choć znajdowaliśmy się właśnie na „drugim końcu” Niemiec, rano byliśmy zwarci i gotowi, by wyruszyć z położonej tuż przy granicy z Belgią i Holandią Kolonii na samo południe – do Bawarii, a tam skosztować piwa warzonego w monachijskich browarach. Podróż okazała się długa i męcząca – to jednak sztuka przejechać całe Niemcy za 16 euro w dwie strony na tzw. Wochenendeticket. Ale udało się! Podekscytowani ruszyliśmy z dworca w kierunku Theresienwiese, gdzie co roku odbywa się festiwal. »
Autor: Ewelina Sadura
Data publikacji: 07.11.2014 13:08
Liczba odwiedzin: 7654
Wjazd samochodem na drugi co do wielkości szczyt w Chorwacji – Sveti Jure. Relacja z jesiennej wyprawy do Parku Narodowego Biokovo. Opis terenu, warunków podróży oraz niezapomnianych widoków. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 18.09.2014 13:12
Liczba odwiedzin: 5736
Na naszą czteroosobową drużynę składają się aż 3 narodowości. Lubimy dokumentować odbyte podróże, a ze względu na multi-culti charakter rodziny postawiliśmy na kręcenie filmików. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 11.09.2014 11:44
Liczba odwiedzin: 5902
Skandynawia? Tam nie zabierają na stopa! – opinia to powszechna. Przeczytać można tysiące opisów, jak to Norwegowie odmachują w odpowiedzi na wyciągnięty kciuk lub zatrzymują się tylko po to, aby zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy. No bo jak to – młody człowiek, a nie stać go na samochód? O północy kraju już w ogóle szkoda gadać, bo tam przecież nikt nie jeździ. Jeśli ktoś zabierze, to tylko obcokrajowiec. Rzuciliśmy wyzwanie autostopowi w Norwegii. I to nie byle jakie, bo łapaliśmy we trójkę, rozdzielić się było trudno, z racji posiadania tylko jednego namiotu. Jak trójce archeologów stopowało się w kraju reniferów i trolli, możecie poczytać poniżej. »
Autor: Przez Kontynenty
Data publikacji: 01.09.2014 11:37
Liczba odwiedzin: 5616
Dużo wydarzyło się od kiedy ostatnio pisaliśmy się, gdy wjeżdżaliśmy do Birmy. My, czyli Maciek, Kuba i Tomek – ówczesny skład ekipy Przez Kontynenty. Birma jako kraj wychodzący spod rządów junty wojskowej dopiero otwiera się na turystów, ale ludzie są tam niezwykle przyjaźni i uśmiechnięci. »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 06.08.2014 15:38
Liczba odwiedzin: 4741
Relacja z motocyklowej wyprawy po Ameryce Południowej „MS Chrobry – ostatni transatlantyk międzywojennej Polski”. Wiesława i Krzysztof Rudź wyruszyli w poszukiwaniu potomków emigrantów z Chrobrego, który swój ostatni pasażerski rejs odbył w 1939 roku. Czy udało im się przejechać całą zakładaną trasę i czy spotkali rodaków? O tym dowiecie się w obszernej relacji z podróży. »
Autor: Barbara Szczechla
Data publikacji: 14.07.2014 19:24
Liczba odwiedzin: 6710
Witajcie! Chciałabym podzielić się z Wami przeżyciami z mojego pierwszego w życiu spotkania ze szwedzkim zespołem Roxette podczas jednego z ich licznych koncertów, tym razem w stolicy Niemiec. Nie ukrywam, że na spotkanie to czekałam 20 lat i choć od tamtego czasu minęły już prawie 3 lata, wspomnienia nadal są we mnie bardzo żywe. »
Autor: Piotr Szczepanowski
Data publikacji: 02.07.2014 14:53
Liczba odwiedzin: 6169
Relacja z rowerowej wyprawy. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 02.07.2014 13:32
Liczba odwiedzin: 5080
Pewnego dnia Vathsan zapytał się mnie: „Olu, czy weźmiesz ze mną ślub na Vanuatu?” »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 13.06.2014 13:14
Liczba odwiedzin: 3785
Nie ma znaczenia czy podróżujemy dla muzeów, starożytnej architektury, czy tylko w celach zakupowych. Islandia jest miejscem, które odbierze mowę nawet tym niewzruszonym naturą. To chyba jeden z nielicznych skrawków ziemi, gdzie tak wyraźnie uwidacznia się potęga 4 żywiołów. Potęga, która na każdym kroku uświadamiała nam jak kruchy jest człowiek w porównaniu z siłami natury. Czy udało nam się pokonać 4 żywioły? Nie. I raczej nigdy nie damy rady ich pokonać. Miesięczna wyprawa wywołała u nas jeszcze większy respekt do natury. Kiedy stoi się przy potężnej ścianie lodowca, czy przy jeziorze do którego wpadają z wysokości setki hektolitrów wody, ma się wrażenie, że człowiek został zrównany do poziomu tych mchów, które porastają całą wyspę. Zresztą co tu dużo gadać! Zobaczcie sami. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 01.06.2014 10:05
Liczba odwiedzin: 3416
Podróżując smakiem różowego wina Prowansji nie mogliśmy ominąć tego miejsca. Muzeum wina prowadzone od pokoleń przez rodzinę, która jednocześnie jest jednym z znanych producentów tego napoju. Miejsce jak przystało na siedzibę muzeum wina – szacowne – Chateauneuf du Pape. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 24.05.2014 22:11
Liczba odwiedzin: 14400
Nasze pasje to podróże we własnym rytmie, niezależnie i bez tłoku, Dlatego preferujemy wyjazdy własnym samochodem. Największa z pasji to Prowansja. Kraj różowego wina. »
Autor: Ewa Pluta
Data publikacji: 19.05.2014 12:07
Liczba odwiedzin: 8085
Pewnego wrześniowego poranka wylądowałam na lotnisku w Taszkencie. To wydarzenie zapoczątkowało trwający 2 tygodnie ciąg pozytywnych przygód, wśród których najlepszą było poznawanie nowych, arcyciekawych ciekawych miejsc w tej przyjaznej turystom, centralnoazjatyckiej republice. Kilka z miejsc zrobiło na mnie szczególne wrażenie. Oto one: »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 14.05.2014 14:32
Liczba odwiedzin: 3704
Gdybym chciał rozpocząć tą historię, musiałbym się cofnąć o kilkanaście miesięcy. Wpadliśmy wtedy na pomysł wyjazdu do Ameryki Południowej. Po kilku tygodniach luźnych dyskusji i rozważań wraz z żoną nasz plan nabrał konkretnych kształtów. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:19
Liczba odwiedzin: 3379
Turkusowe wody Morza Egejskiego rozkochały mnie już wiele lat temu, gdy po raz pierwszy przecierałam podróżnicze szlaki tureckich i greckich wybrzeży. W związku z tym, że Dardanele łączy Morze Egejskie z Morzem Marmara, wystarczy kilka godzin, by znaleźć się nad czarującym wybrzeżem egejskim, którego błękitne wody mają całkowicie odmienny kolor oraz zapach. Ten malowniczy widok dopełnia soczysta roślinność i wysokie zbocza górskie. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:11
Liczba odwiedzin: 3152
W latach 60. wybudowano pierwszy w Turcji most łączący wyspę z wybrzeżem nad wodami zatoki. Dziś turyści z łatwością mogą kursować między lądem a wyspą Cundą, korzystając z lokalnych dolmuszy oraz wyjątkowo tanich, wieloosobowych taksówek. Cunda oferuje mnóstwo wspaniałych, klimatycznych knajpek, w których skosztować można pysznego wina oraz ryb. Sam klimat miejsca to już fascynująca mieszanka greckich oraz tureckich wpływów. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 20.04.2014 23:49
Liczba odwiedzin: 3049
I Festiwal „Kontynenty” to dosyć młoda inicjatywa podróżnicza podjęta przez trzech lubelskich podróżników: Bartka Szaro, Daniela Kornasa i Pawła Hadriana. Trzeba przyznać, że panowie, którzy mają już doświadczenie w organizowaniu tego typu eventów, ruszyli z kopyta. Ich pomysł został doceniony, o czym świadczyła liczna publiczność, która zasiadła w lubelskiej Chatce Żaka 4-5 kwietnia tego roku. Okazało się, że „Kontynenty” to znakomita okazja do spotkania podróżników z całej Polski i posłuchania ich fascynujących opowieści. »
Autor: Damian Laskowski
Data publikacji: 11.04.2014 12:25
Liczba odwiedzin: 62511
Wyobraź sobie, że biwakujesz na lodzie ogromnego jeziora. Jest Ci ciepło, bo zanurzyłeś się w śpiworze – jedynym miejscu, w którym nie zamarzniesz tej nocy. Jesteś już gotowy do snu. Piszesz coś jeszcze w swoim dzienniku, za chwilę zamierzasz zasnąć. Wtedy dobiega odgłos pękającego lodu, woda uderza o tafle akurat pod twoim namiotem robiąc ogromny huk. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 15.03.2014 21:43
Liczba odwiedzin: 4609
Relacja z wyprawy w dwa pasma górskie położone w indyjskich Himalajach, obszar, który nazwać można wciąż jeszcze „żywym” Tybetem, a który powoli znika – w tym przypadku nie na skutek represji politycznych, a ze względu na niepohamowany rozwój cywilizacji. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 23.02.2014 15:54
Liczba odwiedzin: 2211
Podróż to jedno, autostop – drugie. A to co zostaje w pamięci to również doświadczenia i historyjki, które można snuć bez końca. Bo podróż czasem trzeba po prostu wystrzymać.... »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 22.02.2014 14:38
Liczba odwiedzin: 4733
Relacja z wyprawy w Andy i wejścia na najwyższy szczyt obu Ameryk połączona z analizą dlaczego góra ta, uważana powszechnie za łatwą, zbiera tak duże śmiertelne żniwo wśród zdobywców. »
Autor: Magda Mroczek
Data publikacji: 16.02.2014 22:36
Liczba odwiedzin: 4281
Na zwiedzanie Brazylii, największego państwa Ameryki Południowej, miałam jedynie 28 dni. W tym czasie udało mi się spędzić czas w tętniącym życiem Rio de Janeiro, odbyć praktyki medyczne w szpitalu w Recife, poopalać się na najpiękniejszej brazylijskiej plaży Porto e Galinhas i przeżyć 2 cudowne dni w uroczej wiosce Morro de São Paulo. »
Autor: Monika Drążewska
Data publikacji: 16.02.2014 14:55
Liczba odwiedzin: 20592
To było najwspanialsze 30 dni naszego życia! Podróż przez 3 kraje: Boliwia, Chile, Argentyna. Jeepem, rowerem, autobusem i przede wszystkim autostopem, łącznie ponad 6600 km, z czego 4825 przejechaliśmy za darmo. Od płaskowyżu w Boliwii po najdalej na południe wysunięte miasto świata. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 15.02.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 3543
Anglia zazwyczaj kojarzy się z Londynem, tymczasem jest wiele angielskich miasteczek, które zdecydowanie bardziej oddają klimat i atmosferę tego kraju. Dotarcie z centrum Londynu do Bath nikomu nie powinno sprawić problemów. Prosto z Victorii (stacja metra, z której odjeżdżają również autobusy i pociągi) kursują autobusy National Express, z biletami po 10 funtów. Wygodne siedzenia, dostępny internet, kierowca krzyczący do mikrofonu nazwy poszczególnych przystanków, trzy godziny drogi i jesteśmy w Bath. »
Autor: Sabina Piłat
Data publikacji: 15.02.2014 17:52
Liczba odwiedzin: 9564
Zapraszam Was na wyprawę niezwykłą, być może nie dla każdego*. Podróż za jeden uśmiech. Podróż do Azji. Czekają Was atrakcje takie jak dzienne i nocne szaleństwa w Bangkoku, podróże pociągiem, podróże autostopem, nocleg za 4 zł w Ban Na, nocleg bez planu wśród uśmiechniętych mieszkańców Ban Tase, Błękitna Lagoona w Vang Vieng, masaż u mnichów, Biała Świątynia i miasto małp. »
Autor: Bartosz Bandurowski
Data publikacji: 14.02.2014 12:23
Liczba odwiedzin: 4501
KATAR, TAJLANDIA, KAMBODŻA, BIRMA 31.12.2013 - 21.01.2014 Całkowity koszt: 4800 zł Warszawa, Doha, Bangkok, Siem Reap, Tonle Sap, Ankor Wat, Bangkok, Mandalay, Sagaing, Inwa, Amarypura, Mandalay, Bagan, Góra Popa, Bagan, Jezioro Inle, Meiktila, Yangon, Ngwe Saung, Yangon, Bago, Yangon, Bangkok, Doha, Warszawa »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 09.02.2014 23:13
Liczba odwiedzin: 2558
Zaproszenie na festiwal, przysłane przez Ekwadorczyków spotkało się w chłodnej, jesiennej Polsce z wyjątkowo gorącym przyjęciem. Oczywiście, oprócz zachwytów padały również głosy „rozsądku”, żeby uważać, mieć przy sobie wszystkie pieniądze, pilnować bagażu… Nieważne, że nikt z grupy nie znał hiszpańskiego. Gorący klimat kusił, a pomysł zobaczenia środka kuli ziemskiej od razu przypadł każdemu do gustu. Jedziemy. Buenos dias Ecuador!!! »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 01.02.2014 17:48
Liczba odwiedzin: 26913
Gruzja jako kraj, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród turystów z Polski, była opisywana w artykule sprzed tygodnia. Ale zgodnie z obietnicą – oto opis relacji z podróży autostopem po Gruzji, która oprócz informacji teoretycznych może zachęcić do podróży ostatnich malkontentów. »
Autor: Magdalena Dietrich
Data publikacji: 26.01.2014 21:59
Liczba odwiedzin: 7845
Plecak, namiot, atlas Europy i kartka z napisem: „Przed siebie”. Tak zaczyna się blisko trzytygodniowa podróż bez konkretnego planu, za to z dużą otwartością na poddawanie się temu, co wydarza się po drodze. Drodze, która finalnie prowadziła po Bałkanach. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 26.01.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 16204
Gruzja ostatnimi laty staje się bardzo modnym celem wyjazdów dla Europejczyków. A prym wiodą chyba Polacy, dla których jest to niezwykłe połączenie swojskości z niewielką dawką egzotyki. A jaki jest najlepszy sposób komunikacji w kraju z dość słabym systemem transportu publicznego? Oczywiście – autostop! »
Autor: Kacper Dziekan
Data publikacji: 26.01.2014 15:33
Liczba odwiedzin: 4152
Toskanię często określa się mianem raju na ziemi. Znajduje to odbicie w popkulturze, czego efektem są kolejne filmy i książki w stylu „Pod słońcem Toskanii”, czy „Mądrość Toskanii”, w których autorzy ukazują sielankowe życie w tej baśniowej krainie. »
Autor: Michał Kuban
Data publikacji: 25.01.2014 15:41
Liczba odwiedzin: 3969
Nie był to mój pierwszy pobyt w Wiedniu, ale dla atmosfery panującej w tym mieście podczas adwentu warto było odwiedzić je po raz kolejny. Bajeczne jarmarki bożonarodzeniowe, rozstawione pod każdym ważniejszym habsburskim zabytkiem, przyciągały masy Austriaków, a także wielu zagranicznych gości. »
Autor: Katarzyna Chojecka
Data publikacji: 24.01.2014 15:42
Liczba odwiedzin: 4791
Witajcie w „terenie”, czyli krótka rozprawa o tym, jak pobyt na badaniach terenowych łączy się z pracą, czy antropolog to zawód, czy styl życia oraz gdzie szukać funduszy na wyjazd. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 24.01.2014 14:51
Liczba odwiedzin: 4237
Relacja z wyprawy na płaskowyż Saimaluu Tash w prowincji Jalal Abad w Kirgistanie, gdzie znajduje się ponad dziesięć tysięcy petroglifów, naskalnych rysunków, z których najstarsze liczą cztery tysiące lat. Pomimo uznania miejsca za unikatowe w skali światowej, wciąż bardzo trudno jest się tam dostać (głównie ze względu na warunki atmosferyczne – dostępność przez 1 miesiąc w roku). Kiedy odwiedziłam to miejsce, podobno byłam pierwszą osobą od kilku lat, która tam dotarła. »
Autor: Magda Świetlik
Data publikacji: 22.01.2014 14:11
Liczba odwiedzin: 4738
Już niedługo w Chinach obchody Nowego Roku, a tuż przed nim początek exodusu milionów Chińczyków, którzy to najważniejsze dla nich święto obchodzą w rodzinnym gronie. A to często oznacza pokonanie tysięcy kilometrów, po to tylko, by te parę dni w roku spędzić wraz z bliskimi. »
Autor: Krzysztof Rudź
Data publikacji: 15.01.2014 09:02
Liczba odwiedzin: 3221
W chwili kiedy czytacie ten tekst jesteśmy już w Ameryce Południowej. W pierwszej połowie grudnia załadowaliśmy nasze motocykle na przyczepkę i wyruszyliśmy z Gdyni do Hamburga. »
Autor: Marcin Łazowski
Data publikacji: 18.12.2013 13:37
Liczba odwiedzin: 36168
Wyprawa Viking Ride 2013 zrodziła się z marzeń o podboju krajów skandynawskich oraz poznaniu bliżej miejsca pochodzenia dawnych Wikingów, walecznych ludów z Północy, odkrywców i podróżników morskich. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 04.12.2013 09:18
Liczba odwiedzin: 53851
Bajkał – wystarczy zajrzeć do Wikipedii i już można się dowiedzieć, że to najgłębsze jezioro świata, w którym żyje wiele endemicznych gatunków, których na próżno szukać w jakimkolwiek innym zakątku świata. Turyści z całej Rosji i nie tylko przyjeżdżają tam wypoczywać, aby móc potem powiedzieć „byliśmy nad Bajkałem”. Dla nas owo jezioro było pretekstem do podjęcia podróży. Jedziemy nad Bajkał. I co dalej? »
Autor: Szlakiemwulkanow.blogspot.com
Data publikacji: 26.11.2013 14:05
Liczba odwiedzin: 22194
Planując wyprawę, której celem miało być zdobycie czterech pięciotysięczników mieliśmy świadomość, że napotkamy wiele trudności, jednak nie przypuszczaliśmy, że problemy zaczną się jeszcze przed wyjazdem. »
Autor: Iwona Suwara/Ekspedycja IV Kongo
Data publikacji: 26.11.2013 09:41
Liczba odwiedzin: 16825
Afryka to kontynent wielu kontrastów i prawdziwa mieszanka wielu kultur. Tereny górzystych wzniesień i piaszczysty saharyjski bezkres, niepowtarzalny klimat lokalnych wiosek i większych miast. Uczestnicy Expedycji IV Kongo musieli zmagać się z niełatwymi warunkami podróży, niesprzyjającym klimatem i niekiedy z własnymi słabościami. Jednak dla wytrwałych miłośników off-roadu nie istnieją rzeczy niemożliwe. »
Autor: Przez-kontynenty.pl
Data publikacji: 22.11.2013 14:27
Liczba odwiedzin: 28730
Minęły już trzy miesiące, od kiedy wyruszyliśmy w podróż autostopem dookoła świata. Odwiedziliśmy 15 krajów, pokonaliśmy ponad 16 tysięcy kilometrów, złapaliśmy 118 stopów i przeżyliśmy masę przygód. Czas więc na krótkie streszczenie tego, co się do tej pory wydarzyło. »
Powered by Webspiro.