Dziś jest 21.05.2024
Imieniny obchodzą Kryspin, Wiktor, Jan, Przecława
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 02.07.2014 13:32
Liczba odwiedzin: 5091
Pewnego dnia Vathsan zapytał się mnie: „Olu, czy weźmiesz ze mną ślub na Vanuatu?”
W jednym zdaniu udało mu się przemycić dwa pytania. Tak jakby już znał odpowiedź na pierwsze i chciał się jeszcze tylko upewnić, że pobierzemy się w wyspiarskim stylu. Zaręczyny odbyły się z rocznym wyprzedzeniem, dając tym samym naszym gościom szansę na zgromadzenie odpowiedniej puli urlopu i pieniędzy.
Idealny kompromis
Ja jestem z Polski, Vathsan jest z Indii. Poznaliśmy się w Chinach a od ponad dwóch lat mieszkamy w Nowej Zelandii. Istniejące między nami różnice kulturowe są wręcz przeogromne, a z naszych obserwacji wynika, że najlepiej dogadujemy się na gruncie niczyim, w krajach gdzie żadne z nas nie jest u siebie. Dlatego wizja ślubu na Oceanie Spokojnym brzmiała wręcz idealnie.
Wybraliśmy Vanuatu. Mieszkając obecnie w Kiwilandzie założyliśmy sobie, że będziemy stopniowo eksplorować sąsiednie wyspy. Ten region jest jednym z najbardziej oddalonych od Polski miejsc na świecie. Jadąc dalej, jest się już tylko bliżej. Poprzednio byliśmy na Tonga i poczuliśmy klimat Polinezji. W tym roku postawiliśmy na Melanezję. Na państwo leżące ok. 800 km na północny zachód od Fidżi i na północny wschód od Nowej Kaledonii. Na republikę, w skład której wchodzą 83 wyspy, lecz my ze względów organizacyjnych musieliśmy się ograniczyć głównie do Efate, miejsca gdzie znajduje się stolica, Port Vila.
Ślub w resorcie
Odpalamy komputer, wchodzimy w wyszukiwarkę, rzucamy hasła w stylu „organizowanie ślubu na Pacyfiku” i co widzimy? Że to wszystko odbywa się w resorcie! Jeszcze do niedawna wzdrygaliśmy się z Vathsanem na dźwięk tego słowa. Nigdy też nie wydaliśmy złamanego grosza na ten rodzaj luksusowego noclegu. Nie stwierdzam, że nigdy nas w resorcie nie było. Owszem, zdarzało nam się zakradać na tamtejsze hamaki bądź huśtawki... Iść plażą na daleki spacer zakładając, że pod koniec dojdziemy do jakiegoś resortowego baru na piwo... W Indonezji w trakcie Ramadanu jechać specjalnie do resortowej restauracji na obiad... Ale żeby tak wyprawiać tam własny ślub?
Troszeczkę przerażeni doszliśmy do wniosku, że chyba i tak nie mamy zbyt dużego pola do manewru. Żadne z nas przecież nie było z Vanuatu, nasze rodziny nie zamieszkiwały okolicznych wiosek, ani nawet nie mieliśmyna Vanuatu żadnych przyjaciół, którzy mogliby
nam pomóc ślub zorganizować.
Wróciliśmy więc przed komputery i przystąpiliśmy do bardziej gruntownego researchu. Jak się potem okazało, pomysł na ślub na wyspach nie był aż tak oryginalny, jakby się mogło wydawać. Dla młodych par z Australii bądź Nowej Zelandii było to proste i stosunkowo tanie rozwiązanie, porównywalne wręcz do zaślubin w Las Vegas. Większość hoteli oferowała ceremonię „tylko dla pary młodej”, w skład której wchodził wynajem świadków a także wesele – romantyczna kolacja dla dwojga. Była też oczywiście możliwość wyprawienia imprezy dla sporo większej liczby gości. Młodzi mogli dokładnie wybrać, jakie sobie życzą menu na ten wieczór i w jaki sposób chcieliby, żeby wszystko zostało udekorowane.
Skompletowanie dokumentów też nie jest zbyt uciążliwe. By się pobrać na Vanuatu, wystarczy w 3 tygodnie przed planowaną datą ślubu przesłać mailem skany: paszportu, aktu urodzenia oraz aktu zgonu bądź dokumenty rozwodowe, jeśli wcześniej byłeś w związku małżeńskim. Trzeba też wypełnić jeden druczek, który nie jest zbyt szczegółowy, właściwie w druczku dla świadków pada o dziwo więcej pytań niż w tym dla nowożeńców.
Przejrzeliśmy dokładnie stronkę http://weddings-vanuatu.comhttp://weddings-vanuatu.com i porównaliśmy zawarte na niej informacje z opiniami na portalu Tripadvisor. Powtarzały się wiecznie te same 2-3 nazwy resortów. Owszem, zdjęcia ze ślubów mieli przepiękne. Mieli też sporo doświadczenia w tym temacie. Śluby odbywały się tam wiele razy w tygodniu, czasem nawet parę ceremonii równolegle, jedna na plaży, druga na molo a
trzecia w kaplicy. Inne hotele miały już zdjęcia o wiele mniej porywające. Tak czy siak, niezależnie od ilości hotelowych gwiazdek praktycznie wszędzie podstawowe wedding packages wyglądały podobnie. Cena tych najtańszych wahała się między 1000 a 1500 AUD.
Tara Beach
Vanuatu jest specyficzne. Nie dość, że wszystkie plaże są tam prywatne, to jeszcze właścicielami większości turystycznych biznesów są obcokrajowcy, którzy jedynie zatrudniają lokalną ludność.
Jakimś cudem natrafiliśmy na Tara Beach Resort. Tarę cechowały niskie ceny, przyjazna obsługa i przede wszystkim to, że całkowicie należała do Ni-Vanuatu rodziny. Zarówno właściciel, jak i reszta pracowników pochodziła z leżącej nieopodal 6-tysięcznej wioski Mele, największej i najbogatszej wsi w całym Vanuatu.
Strona internetowa Tary była bardzo skromna. Nie zawierała żadnych zdjęć ze ślubów, jedynie informację, że są one możliwe do zorganizowania. Ten brak fotografii okazał się być jednak zaletą. Skoro ich tam nie było, nie mogliśmy na ich podstawie sobie wizualizować własnej ceremonii, w związku z czym byliśmy narażeni na mniejsze rozczarowanie w dniu samego wydarzenia.
Hotelowy manager, 25-letni Eric, ochoczo odpowiadał nam na wszystkie maile, udzielał informacji i wczytywał się w nasze sugestie. Ściągnęliśmy więc z internetu te zdjęcia, które nam się najbardziej podobały i podesłaliśmy je Ericowi, żeby go odpowiednio na naszą wizję ukierunkować. Następnie postanowiliśmy tylko z grubsza napisać, że lubimy kwiaty, muzykę i że chcielibyśmy, by Panna Młoda zgodnie z lokalną tradycją przypłynęła do pana młodego kanoe z outrrigerem (kajak z pływakiem na wysięgniku). Skoro to Eric był z Vanuatu a nie my, na pewno wiedział od nas o wiele więcej o melanezyjskim ślubie. Daliśmy mu więc wolną rękę w temacie dalszej organizacji.
Wyspiarska sukienka
Pozostawała jeszcze tylko do rozpatrzenia kwestia ślubnego ubioru. Ni-Vanuatu do XIX wieku nosili bardzo niewiele, goli od pasa w górę zakrywali się od pasa w dół jedynie za pomocą trawiastych spódniczek (nie tylko kobiety) bądź liścia zawiązanego wokół penisa. Następnie przyjechali prezbiteriańscy misjonarze i narzucili własny pruderyjny styl. Nalegali na to, by kobiety były bardziej okryte. Wprowadzili jeden rodzaj sukienki zwanej mother hubbard, którą przynajmniej w granicach stolicy, pod presją kościoła zaczęły nosić wszystkie kobiety. A skoro kościół na Vanuatu odgrywał taką ważną rolę to śluby, tak jak w Polsce, zawierano w białej sukni i garniturze.
My jednak kuszeni wizją spódniczek i kokosowego stanika chcieliśmy się przebrać w tradycyjne stroje, które nadal występowały na zewnętrznych wyspach, gdzie nikt się misjonarzami nie przejął. Eric o dziwo nie podzielał naszego entuzjazmu. Uważał, że skoro nam tak bardzo zależy na wyspiarskim wyglądzie, powinnam się przebrać w mother hubbard a Vathsan w pasującą do niej kwiecistą koszulę uszytą z tego samego materiału. Jako że w moim odczuciu zaprojektowana przez prezbiterianów sukienka jest, co tu dużo kryć, podobna do kolorowego worka ziemniaków, uznałam że jednak ubierzemy się na biało.
Chcesz się dowiedzieć więcej o wyspiarskiej sukience? Obejrzyj ten
filmik:
W dniu ślubu
Rano spadł deszcz. Oczywiście byliśmy już na Vanuatu 6 dni i ani razu nie padało. Tego dnia natomiast najpierw się chmurzyło, a potem lało, chyba tylko po to, by wystawić moje nerwy na próbę, bo przecież żadne z nas nie wpadło na to, aby w razie deszczu zaaranżować awaryjne zadaszenie.
Do godziny 15-tej już się rozpogodziło, a plaża została całkowicie udekorowana, między innymi liśćmi palmowymi, hibiskusem i frangipani. Nasz celebrant się chyba trochę spóźnił, ale dokładnie ile, tego sama nie wiem bo nie miałam przy sobie zegarka. Natomiast wiem, że przyjechał w tenisówkach, bo to akurat zauważyli wszyscy.
Pan Młody, nasi świadkowie i goście poszli więc na plażę. Ja wsiadłam w kanoe. Fajnie byłoby móc napisać „i przypłynęłam do Pana Młodego”, w rzeczywistości jednak zostałam na tym kajaku do niego zaciągnięta. Morze tego dnia nie było jakieś specjalnie wzburzone, lecz nikt nie chciał ryzykować wywrotki, zwłaszcza gdy na dnie zamiast aksamitnego piaseczku czaiły się nieprzyjazne korale.
Eskorta ubranych w spódnice wojowników odprowadziła mnie do ołtarza. Celebrant przywitał nas wszystkich i zaczął odprawiać ceremonię. W chwili składania przysięgi zdałam sobie sprawę z trudności językowych. Celebrant, owszem, mówił po angielsku, ale z dość mocnym lokalnym akcentem. Najpierw mówił on, potem Vathsan a na koniec przyszła moja kolej. Liczyłam na to, że po drodze usłyszę co mówi mój przyszły mąż i po nim poprawnie powtórzę słowa przysięgi. Vathsan jednak ewidentnie miał te same trudności co ja. Momentami nie powtarzał słów a jedynie dźwięki. W ten oto sposób przysięgliśmy sobie, że będziemy ze sobą „for good and for hell”, które to „hell”, już po ślubie rozszyfrowałam, że było „health”.
Na koniec, w nagrodę niemalże, został nam wręczony akt ślubu. Nad wyraz udekorowany, wypisany odręcznie, przypominał dyplom kolonijny.
Po tym jak ogłoszono nas mężem i żoną, tradycyjni wojownicy przystąpili do grania na instrumentach. Nastąpiły tańce i śpiewy. Wszyscy też wypiliśmy toast z kokosa. Następnie udaliśmy się na wesele – melanezyjską ucztę. Jako że było nas w sumie tylko 10 osób, zmieściliśmy się wszyscy na jednym pickupie.
Drobne niedociągnięcia
Oczywiście nasze załatwianie formalności nie obyło się bez drobnych pomyłek. Jak już wspominałam powyżej, druczek, który wypełnia się przy okazji składania reszty dokumentów zawiera podejrzanie mało pytań.
Nikt się tam w tym druczku nie pyta, jak Panna Młoda chce się nazywać po ślubie. Pełne imię i nazwisko Vathsana brzmi: Srivathsan Srikantan Lakshminarayanan. W tym dwuczłonowym nazwisku znajduje się tyle liter, że przeciętny druczek przy nim wymięka. I tak zwykłe kupno biletów lotniczych bądź wizyta w banku, na pozór nieskomplikowana, potrafi się mocno skomplikować, bo system nie potrafi tych wszystkich liter nazwiska pomieścić. Nazwisko Vathsana na Vanuatu nie przeszkadzało nikomu. Bez problemu zmieściło się w tamtejszych rejestrach urzędu stanu cywilnego i domyślnie zostało mi ono nadane. Dopiero w parę dni przed ślubem coś mnie tknęło i postanowiłam się o tę kwestię dopytać. Wyjaśniłam jak faktycznie chciałabym się nazywać i Eric musiał następnego dnia pędzić na spotkanie z urzędnikiem i tę sprawę prostować.
Nowa Zelandia bez mrugnięcia okiem uznaje akt małżeństwa nawet z Vanuatu. Polska owszem uznaje, ale dopiero za okazaniem pasującego do niego apostille
Ja na szczęście o tym wiedziałam, dlatego od samego początku zaznaczałam, że po ślubie czekają nas jeszcze kolejne formalności. Apostille otrzymałam w przeddzień wyjazdu. Uradowana spojrzałam, czy wszystko się zgadza. Zgadza! Dopiero przy którymś z kolei czytaniu zobaczyłam, że moje imię zostało wpisane tam gdzie nazwisko, a nazwisko tam gdzie imię. Wygląda to tak, jakby Vathsan się ożenił ze Smętkiem. Na pozór błahostka, ale czasem wystarczy, by rozpętać urzędniczą burzę w szklance wody. Póki mieszkamy w Auckland cieszymy się, że nikt naszego ślubu nie kwestionuje. Natomiast polskiego Urzędu Stanu Cywilnego za bardzo się boimy, by już dziś przesyłać nasze dokumenty do najbliższego konsulatu. W najgorszym wypadku przyjdzie nam się żenić jeszcze raz, ale nasz ślub na tyle nam się podobał, że jak zajdzie taka potrzeba, to chętnie go powtórzymy na kolejnej z wielu wysp południowego Pacyfiku.
A oto 5 minutowy film z naszego ślubu!
Infolinia(22) 487 55 85
Pn.-Pt. 8-19;So-Nd. 9-19
Liczba opinii: 0 |
Średnia ocen: 0.00
Autor: Angelina Sielewicz
Data publikacji: 22.02.2015 20:09
Liczba odwiedzin: 11533
Po moich częstych wypadach do Paryża nadszedł czas, by odwiedzić jedną z byłych francuskich kolonii, miejsce, skąd imigranci przybywają do stolicy Francji. Gdy nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się długo, przyjechałam tutaj, do Senegalu. Dakar – stolica kraju – podarowała mi upragnione słońce, leniwe tempo życia i zderzenie z zupełnie innym światem. »
Autor: MelanosChole
Data publikacji: 11.02.2015 21:19
Liczba odwiedzin: 4609
Jedziemy na Oktoberfest?! – padło ni stąd, ni zowąd na wieczornym spotkaniu towarzyskim. I choć znajdowaliśmy się właśnie na „drugim końcu” Niemiec, rano byliśmy zwarci i gotowi, by wyruszyć z położonej tuż przy granicy z Belgią i Holandią Kolonii na samo południe – do Bawarii, a tam skosztować piwa warzonego w monachijskich browarach. Podróż okazała się długa i męcząca – to jednak sztuka przejechać całe Niemcy za 16 euro w dwie strony na tzw. Wochenendeticket. Ale udało się! Podekscytowani ruszyliśmy z dworca w kierunku Theresienwiese, gdzie co roku odbywa się festiwal. »
Autor: Ewelina Sadura
Data publikacji: 07.11.2014 13:08
Liczba odwiedzin: 7665
Wjazd samochodem na drugi co do wielkości szczyt w Chorwacji – Sveti Jure. Relacja z jesiennej wyprawy do Parku Narodowego Biokovo. Opis terenu, warunków podróży oraz niezapomnianych widoków. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 18.09.2014 13:12
Liczba odwiedzin: 5755
Na naszą czteroosobową drużynę składają się aż 3 narodowości. Lubimy dokumentować odbyte podróże, a ze względu na multi-culti charakter rodziny postawiliśmy na kręcenie filmików. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 11.09.2014 11:44
Liczba odwiedzin: 5905
Skandynawia? Tam nie zabierają na stopa! – opinia to powszechna. Przeczytać można tysiące opisów, jak to Norwegowie odmachują w odpowiedzi na wyciągnięty kciuk lub zatrzymują się tylko po to, aby zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy. No bo jak to – młody człowiek, a nie stać go na samochód? O północy kraju już w ogóle szkoda gadać, bo tam przecież nikt nie jeździ. Jeśli ktoś zabierze, to tylko obcokrajowiec. Rzuciliśmy wyzwanie autostopowi w Norwegii. I to nie byle jakie, bo łapaliśmy we trójkę, rozdzielić się było trudno, z racji posiadania tylko jednego namiotu. Jak trójce archeologów stopowało się w kraju reniferów i trolli, możecie poczytać poniżej. »
Autor: Przez Kontynenty
Data publikacji: 01.09.2014 11:37
Liczba odwiedzin: 5627
Dużo wydarzyło się od kiedy ostatnio pisaliśmy się, gdy wjeżdżaliśmy do Birmy. My, czyli Maciek, Kuba i Tomek – ówczesny skład ekipy Przez Kontynenty. Birma jako kraj wychodzący spod rządów junty wojskowej dopiero otwiera się na turystów, ale ludzie są tam niezwykle przyjaźni i uśmiechnięci. »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 06.08.2014 15:38
Liczba odwiedzin: 4744
Relacja z motocyklowej wyprawy po Ameryce Południowej „MS Chrobry – ostatni transatlantyk międzywojennej Polski”. Wiesława i Krzysztof Rudź wyruszyli w poszukiwaniu potomków emigrantów z Chrobrego, który swój ostatni pasażerski rejs odbył w 1939 roku. Czy udało im się przejechać całą zakładaną trasę i czy spotkali rodaków? O tym dowiecie się w obszernej relacji z podróży. »
Autor: Barbara Szczechla
Data publikacji: 14.07.2014 19:24
Liczba odwiedzin: 6715
Witajcie! Chciałabym podzielić się z Wami przeżyciami z mojego pierwszego w życiu spotkania ze szwedzkim zespołem Roxette podczas jednego z ich licznych koncertów, tym razem w stolicy Niemiec. Nie ukrywam, że na spotkanie to czekałam 20 lat i choć od tamtego czasu minęły już prawie 3 lata, wspomnienia nadal są we mnie bardzo żywe. »
Autor: Piotr Szczepanowski
Data publikacji: 02.07.2014 14:53
Liczba odwiedzin: 6173
Relacja z rowerowej wyprawy. »
Autor: Ola Smętek
Data publikacji: 02.07.2014 13:32
Liczba odwiedzin: 5092
Pewnego dnia Vathsan zapytał się mnie: „Olu, czy weźmiesz ze mną ślub na Vanuatu?” »
Autor: Joanna Maślankowska i Adam Wnuk
Data publikacji: 13.06.2014 13:14
Liczba odwiedzin: 3785
Nie ma znaczenia czy podróżujemy dla muzeów, starożytnej architektury, czy tylko w celach zakupowych. Islandia jest miejscem, które odbierze mowę nawet tym niewzruszonym naturą. To chyba jeden z nielicznych skrawków ziemi, gdzie tak wyraźnie uwidacznia się potęga 4 żywiołów. Potęga, która na każdym kroku uświadamiała nam jak kruchy jest człowiek w porównaniu z siłami natury. Czy udało nam się pokonać 4 żywioły? Nie. I raczej nigdy nie damy rady ich pokonać. Miesięczna wyprawa wywołała u nas jeszcze większy respekt do natury. Kiedy stoi się przy potężnej ścianie lodowca, czy przy jeziorze do którego wpadają z wysokości setki hektolitrów wody, ma się wrażenie, że człowiek został zrównany do poziomu tych mchów, które porastają całą wyspę. Zresztą co tu dużo gadać! Zobaczcie sami. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 01.06.2014 10:05
Liczba odwiedzin: 3416
Podróżując smakiem różowego wina Prowansji nie mogliśmy ominąć tego miejsca. Muzeum wina prowadzone od pokoleń przez rodzinę, która jednocześnie jest jednym z znanych producentów tego napoju. Miejsce jak przystało na siedzibę muzeum wina – szacowne – Chateauneuf du Pape. »
Autor: Podróże Smakiem Wina
Data publikacji: 24.05.2014 22:11
Liczba odwiedzin: 14422
Nasze pasje to podróże we własnym rytmie, niezależnie i bez tłoku, Dlatego preferujemy wyjazdy własnym samochodem. Największa z pasji to Prowansja. Kraj różowego wina. »
Autor: Ewa Pluta
Data publikacji: 19.05.2014 12:07
Liczba odwiedzin: 8089
Pewnego wrześniowego poranka wylądowałam na lotnisku w Taszkencie. To wydarzenie zapoczątkowało trwający 2 tygodnie ciąg pozytywnych przygód, wśród których najlepszą było poznawanie nowych, arcyciekawych ciekawych miejsc w tej przyjaznej turystom, centralnoazjatyckiej republice. Kilka z miejsc zrobiło na mnie szczególne wrażenie. Oto one: »
Autor: Krzysztof Rudź/www.ludziepodrozuja
Data publikacji: 14.05.2014 14:32
Liczba odwiedzin: 3707
Gdybym chciał rozpocząć tą historię, musiałbym się cofnąć o kilkanaście miesięcy. Wpadliśmy wtedy na pomysł wyjazdu do Ameryki Południowej. Po kilku tygodniach luźnych dyskusji i rozważań wraz z żoną nasz plan nabrał konkretnych kształtów. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:19
Liczba odwiedzin: 3383
Turkusowe wody Morza Egejskiego rozkochały mnie już wiele lat temu, gdy po raz pierwszy przecierałam podróżnicze szlaki tureckich i greckich wybrzeży. W związku z tym, że Dardanele łączy Morze Egejskie z Morzem Marmara, wystarczy kilka godzin, by znaleźć się nad czarującym wybrzeżem egejskim, którego błękitne wody mają całkowicie odmienny kolor oraz zapach. Ten malowniczy widok dopełnia soczysta roślinność i wysokie zbocza górskie. »
Autor: Agnieszka Wawrzyniak
Data publikacji: 25.04.2014 15:11
Liczba odwiedzin: 3165
W latach 60. wybudowano pierwszy w Turcji most łączący wyspę z wybrzeżem nad wodami zatoki. Dziś turyści z łatwością mogą kursować między lądem a wyspą Cundą, korzystając z lokalnych dolmuszy oraz wyjątkowo tanich, wieloosobowych taksówek. Cunda oferuje mnóstwo wspaniałych, klimatycznych knajpek, w których skosztować można pysznego wina oraz ryb. Sam klimat miejsca to już fascynująca mieszanka greckich oraz tureckich wpływów. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 20.04.2014 23:49
Liczba odwiedzin: 3057
I Festiwal „Kontynenty” to dosyć młoda inicjatywa podróżnicza podjęta przez trzech lubelskich podróżników: Bartka Szaro, Daniela Kornasa i Pawła Hadriana. Trzeba przyznać, że panowie, którzy mają już doświadczenie w organizowaniu tego typu eventów, ruszyli z kopyta. Ich pomysł został doceniony, o czym świadczyła liczna publiczność, która zasiadła w lubelskiej Chatce Żaka 4-5 kwietnia tego roku. Okazało się, że „Kontynenty” to znakomita okazja do spotkania podróżników z całej Polski i posłuchania ich fascynujących opowieści. »
Autor: Damian Laskowski
Data publikacji: 11.04.2014 12:25
Liczba odwiedzin: 62610
Wyobraź sobie, że biwakujesz na lodzie ogromnego jeziora. Jest Ci ciepło, bo zanurzyłeś się w śpiworze – jedynym miejscu, w którym nie zamarzniesz tej nocy. Jesteś już gotowy do snu. Piszesz coś jeszcze w swoim dzienniku, za chwilę zamierzasz zasnąć. Wtedy dobiega odgłos pękającego lodu, woda uderza o tafle akurat pod twoim namiotem robiąc ogromny huk. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 15.03.2014 21:43
Liczba odwiedzin: 4614
Relacja z wyprawy w dwa pasma górskie położone w indyjskich Himalajach, obszar, który nazwać można wciąż jeszcze „żywym” Tybetem, a który powoli znika – w tym przypadku nie na skutek represji politycznych, a ze względu na niepohamowany rozwój cywilizacji. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 23.02.2014 15:54
Liczba odwiedzin: 2217
Podróż to jedno, autostop – drugie. A to co zostaje w pamięci to również doświadczenia i historyjki, które można snuć bez końca. Bo podróż czasem trzeba po prostu wystrzymać.... »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 22.02.2014 14:38
Liczba odwiedzin: 4740
Relacja z wyprawy w Andy i wejścia na najwyższy szczyt obu Ameryk połączona z analizą dlaczego góra ta, uważana powszechnie za łatwą, zbiera tak duże śmiertelne żniwo wśród zdobywców. »
Autor: Magda Mroczek
Data publikacji: 16.02.2014 22:36
Liczba odwiedzin: 4282
Na zwiedzanie Brazylii, największego państwa Ameryki Południowej, miałam jedynie 28 dni. W tym czasie udało mi się spędzić czas w tętniącym życiem Rio de Janeiro, odbyć praktyki medyczne w szpitalu w Recife, poopalać się na najpiękniejszej brazylijskiej plaży Porto e Galinhas i przeżyć 2 cudowne dni w uroczej wiosce Morro de São Paulo. »
Autor: Monika Drążewska
Data publikacji: 16.02.2014 14:55
Liczba odwiedzin: 20617
To było najwspanialsze 30 dni naszego życia! Podróż przez 3 kraje: Boliwia, Chile, Argentyna. Jeepem, rowerem, autobusem i przede wszystkim autostopem, łącznie ponad 6600 km, z czego 4825 przejechaliśmy za darmo. Od płaskowyżu w Boliwii po najdalej na południe wysunięte miasto świata. »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 15.02.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 3544
Anglia zazwyczaj kojarzy się z Londynem, tymczasem jest wiele angielskich miasteczek, które zdecydowanie bardziej oddają klimat i atmosferę tego kraju. Dotarcie z centrum Londynu do Bath nikomu nie powinno sprawić problemów. Prosto z Victorii (stacja metra, z której odjeżdżają również autobusy i pociągi) kursują autobusy National Express, z biletami po 10 funtów. Wygodne siedzenia, dostępny internet, kierowca krzyczący do mikrofonu nazwy poszczególnych przystanków, trzy godziny drogi i jesteśmy w Bath. »
Autor: Sabina Piłat
Data publikacji: 15.02.2014 17:52
Liczba odwiedzin: 9571
Zapraszam Was na wyprawę niezwykłą, być może nie dla każdego*. Podróż za jeden uśmiech. Podróż do Azji. Czekają Was atrakcje takie jak dzienne i nocne szaleństwa w Bangkoku, podróże pociągiem, podróże autostopem, nocleg za 4 zł w Ban Na, nocleg bez planu wśród uśmiechniętych mieszkańców Ban Tase, Błękitna Lagoona w Vang Vieng, masaż u mnichów, Biała Świątynia i miasto małp. »
Autor: Bartosz Bandurowski
Data publikacji: 14.02.2014 12:23
Liczba odwiedzin: 4501
KATAR, TAJLANDIA, KAMBODŻA, BIRMA 31.12.2013 - 21.01.2014 Całkowity koszt: 4800 zł Warszawa, Doha, Bangkok, Siem Reap, Tonle Sap, Ankor Wat, Bangkok, Mandalay, Sagaing, Inwa, Amarypura, Mandalay, Bagan, Góra Popa, Bagan, Jezioro Inle, Meiktila, Yangon, Ngwe Saung, Yangon, Bago, Yangon, Bangkok, Doha, Warszawa »
Autor: Agnieszka Szwajgier
Data publikacji: 09.02.2014 23:13
Liczba odwiedzin: 2559
Zaproszenie na festiwal, przysłane przez Ekwadorczyków spotkało się w chłodnej, jesiennej Polsce z wyjątkowo gorącym przyjęciem. Oczywiście, oprócz zachwytów padały również głosy „rozsądku”, żeby uważać, mieć przy sobie wszystkie pieniądze, pilnować bagażu… Nieważne, że nikt z grupy nie znał hiszpańskiego. Gorący klimat kusił, a pomysł zobaczenia środka kuli ziemskiej od razu przypadł każdemu do gustu. Jedziemy. Buenos dias Ecuador!!! »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 01.02.2014 17:48
Liczba odwiedzin: 27132
Gruzja jako kraj, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród turystów z Polski, była opisywana w artykule sprzed tygodnia. Ale zgodnie z obietnicą – oto opis relacji z podróży autostopem po Gruzji, która oprócz informacji teoretycznych może zachęcić do podróży ostatnich malkontentów. »
Autor: Magdalena Dietrich
Data publikacji: 26.01.2014 21:59
Liczba odwiedzin: 7845
Plecak, namiot, atlas Europy i kartka z napisem: „Przed siebie”. Tak zaczyna się blisko trzytygodniowa podróż bez konkretnego planu, za to z dużą otwartością na poddawanie się temu, co wydarza się po drodze. Drodze, która finalnie prowadziła po Bałkanach. »
Autor: Michał Lutowierski
Data publikacji: 26.01.2014 21:41
Liczba odwiedzin: 17027
Gruzja ostatnimi laty staje się bardzo modnym celem wyjazdów dla Europejczyków. A prym wiodą chyba Polacy, dla których jest to niezwykłe połączenie swojskości z niewielką dawką egzotyki. A jaki jest najlepszy sposób komunikacji w kraju z dość słabym systemem transportu publicznego? Oczywiście – autostop! »
Autor: Kacper Dziekan
Data publikacji: 26.01.2014 15:33
Liczba odwiedzin: 4161
Toskanię często określa się mianem raju na ziemi. Znajduje to odbicie w popkulturze, czego efektem są kolejne filmy i książki w stylu „Pod słońcem Toskanii”, czy „Mądrość Toskanii”, w których autorzy ukazują sielankowe życie w tej baśniowej krainie. »
Autor: Michał Kuban
Data publikacji: 25.01.2014 15:41
Liczba odwiedzin: 3982
Nie był to mój pierwszy pobyt w Wiedniu, ale dla atmosfery panującej w tym mieście podczas adwentu warto było odwiedzić je po raz kolejny. Bajeczne jarmarki bożonarodzeniowe, rozstawione pod każdym ważniejszym habsburskim zabytkiem, przyciągały masy Austriaków, a także wielu zagranicznych gości. »
Autor: Katarzyna Chojecka
Data publikacji: 24.01.2014 15:42
Liczba odwiedzin: 4792
Witajcie w „terenie”, czyli krótka rozprawa o tym, jak pobyt na badaniach terenowych łączy się z pracą, czy antropolog to zawód, czy styl życia oraz gdzie szukać funduszy na wyjazd. »
Autor: Ola Bielecka
Data publikacji: 24.01.2014 14:51
Liczba odwiedzin: 4238
Relacja z wyprawy na płaskowyż Saimaluu Tash w prowincji Jalal Abad w Kirgistanie, gdzie znajduje się ponad dziesięć tysięcy petroglifów, naskalnych rysunków, z których najstarsze liczą cztery tysiące lat. Pomimo uznania miejsca za unikatowe w skali światowej, wciąż bardzo trudno jest się tam dostać (głównie ze względu na warunki atmosferyczne – dostępność przez 1 miesiąc w roku). Kiedy odwiedziłam to miejsce, podobno byłam pierwszą osobą od kilku lat, która tam dotarła. »
Autor: Magda Świetlik
Data publikacji: 22.01.2014 14:11
Liczba odwiedzin: 4741
Już niedługo w Chinach obchody Nowego Roku, a tuż przed nim początek exodusu milionów Chińczyków, którzy to najważniejsze dla nich święto obchodzą w rodzinnym gronie. A to często oznacza pokonanie tysięcy kilometrów, po to tylko, by te parę dni w roku spędzić wraz z bliskimi. »
Autor: Krzysztof Rudź
Data publikacji: 15.01.2014 09:02
Liczba odwiedzin: 3227
W chwili kiedy czytacie ten tekst jesteśmy już w Ameryce Południowej. W pierwszej połowie grudnia załadowaliśmy nasze motocykle na przyczepkę i wyruszyliśmy z Gdyni do Hamburga. »
Autor: Marcin Łazowski
Data publikacji: 18.12.2013 13:37
Liczba odwiedzin: 36395
Wyprawa Viking Ride 2013 zrodziła się z marzeń o podboju krajów skandynawskich oraz poznaniu bliżej miejsca pochodzenia dawnych Wikingów, walecznych ludów z Północy, odkrywców i podróżników morskich. »
Autor: Monika Radzikowska/Archeolodzywpodrozy.blogspot.com
Data publikacji: 04.12.2013 09:18
Liczba odwiedzin: 53901
Bajkał – wystarczy zajrzeć do Wikipedii i już można się dowiedzieć, że to najgłębsze jezioro świata, w którym żyje wiele endemicznych gatunków, których na próżno szukać w jakimkolwiek innym zakątku świata. Turyści z całej Rosji i nie tylko przyjeżdżają tam wypoczywać, aby móc potem powiedzieć „byliśmy nad Bajkałem”. Dla nas owo jezioro było pretekstem do podjęcia podróży. Jedziemy nad Bajkał. I co dalej? »
Autor: Szlakiemwulkanow.blogspot.com
Data publikacji: 26.11.2013 14:05
Liczba odwiedzin: 22223
Planując wyprawę, której celem miało być zdobycie czterech pięciotysięczników mieliśmy świadomość, że napotkamy wiele trudności, jednak nie przypuszczaliśmy, że problemy zaczną się jeszcze przed wyjazdem. »
Autor: Iwona Suwara/Ekspedycja IV Kongo
Data publikacji: 26.11.2013 09:41
Liczba odwiedzin: 16853
Afryka to kontynent wielu kontrastów i prawdziwa mieszanka wielu kultur. Tereny górzystych wzniesień i piaszczysty saharyjski bezkres, niepowtarzalny klimat lokalnych wiosek i większych miast. Uczestnicy Expedycji IV Kongo musieli zmagać się z niełatwymi warunkami podróży, niesprzyjającym klimatem i niekiedy z własnymi słabościami. Jednak dla wytrwałych miłośników off-roadu nie istnieją rzeczy niemożliwe. »
Autor: Przez-kontynenty.pl
Data publikacji: 22.11.2013 14:27
Liczba odwiedzin: 28857
Minęły już trzy miesiące, od kiedy wyruszyliśmy w podróż autostopem dookoła świata. Odwiedziliśmy 15 krajów, pokonaliśmy ponad 16 tysięcy kilometrów, złapaliśmy 118 stopów i przeżyliśmy masę przygód. Czas więc na krótkie streszczenie tego, co się do tej pory wydarzyło. »
Powered by Webspiro.